2084 czyli Europa da się lubić
Syknął, gdy nagie ciało opadło na zimne białe kafelki. Nie wiedział też, czy zęby mu hałasują z zimna czy ze strachu. Warto było? Przecież od początku wiedziałeś. Prędzej lub później musiało to się zdarzyć. Naprawdę warto było? Okaż skruchę, błagaj o łaskę. Nie, to system jest zły, nie ty. To prawo jest nie takie jak powinno.
- Ja to pomyślałem, czy powiedziałem na głos? - spytał Rufus. Miał również nieodparte wrażenie, że nie jest tu sam, więc podniósł swoją rudą czuprynę z podłogi.
W celi nie było żadnych okien. Podłoga, ściany i sufit wyłożone były białymi kafelkami. Nie było też nic, na czym można byłoby usiąść. Był tylko Rufus i wystraszony człowiek w kącie. Ten pierwszy z trudem się ruszył i usadowił na podłodze. Chciał wziąć głęboki oddech, lecz żebra bolały go niemiłosiernie.
- A ty za co tu...? - spytał, gdy już obejrzał wszystkie siniaki na sobie.
- Nie odzywaj się do mnie! Kryminalisto! - krzyknął mężczyzna w kącie.
- Słucham? Jesteś takim samym kryminalistą jak ja, skoro tu siedzisz - rzekł Rufus zdumiony, gdy udało mu się zamknąć szczękę, która wcześniej opadła ze zdziwienia.
- Jestem tu przez pomyłkę! Ja jestem, proszę pana, porządnym obywatelem! Urzędnikiem! Pracuje ku chwale Wszecheuropy! Jestem tu przez pomyłkę!
- Z pewnością.
- Phi! Zobaczysz. Nasze sądy są nieomylne. Ty zostaniesz zminimalizowany, mnie zaś wypuszczą.
- A cóż to za pomyłka? Użyłeś nie tej pieczątki co trzeba w urzędzie?
- Echhh. Pod podłogą w moim mieszkaniu były jakieś książki. Zapewne po poprzednim właścicielu. Sąsiedzi mówili, że jakiś pokręcony staruszek z niego był. A i że nawet stawiał opór, gdy przyszli po niego, gdy przekroczył swój wiek. O czym to ja... Achh książki! Nie dość, że na papierze, to jeszcze w jakimś innym języku niż wspólny! Gdzie ja bym to czytał! Przecież ja nawet nie znam polskiego! Na pewno wszystko się wyjaśni. Sąd wyda sprawiedliwy wyrok. Ja wiem. Jestem dobrym urzędnikiem. Potrzebują mnie. Będę pracować jeszcze ciężej. Dla naszej wspaniałej Wszecheuropy.
- Jak...
- Co jak?
- Jak możesz, tak wielbić siłę która cię zmiażdży?
Rozległ się dźwięk otwieranego zamka.
Nie było adwokata broniącego oskarżonego. Żadnych sądów, nic. Obaj zostali tak samo zminimalizowani. Pozostał tylko dym unoszący się nad miastem. Smog składający się z dusz ludzi niewygodnych. Smog zasłaniający słońce obywatelom Unii Wszecheuropejskiej. Tak jakby nawet po śmierci chcieli się zemścić na chorym społeczeństwie, odbierając im promienie słońca.
Karl nie wiedział, czy ze stresu jego umysł płata mu figle, czy po prostu ma przesrane. Tzn. jeśli umysł zaczynał mu szwankować, to w rzeczy samej miał przesrane, ale w chwili obecnej cień siedzący w jego pokoju, na jego fotelu, zdawał się być większym zagrożeniem. Światło się zapaliło a cień zamienił się w siwego mężczyznę o szlachetnym wyglądzie.
- Panie Virtanen, proszę usiąść.