2084 czyli Europa da się lubić
Pan Virtanen zaś miał nogi jak z waty i czuł że jeśli zrobi krok, upadnie.
- Wiedziałeś, że prędzej czy później po ciebie przyjdą. Może to lepiej, że wcześniej niż później i skrócą ci ten znerwicowany żywot - pomyślał.
- Jestem tu z powodu obciążających dowodów, które pan posiada.
Karl upadł.
- Może jednak pan usiądzie. - Mężczyzna podał mu rękę i posadził na kanapie.
- N-n-nie wiem o-o-o-o czym p-pan mówi - wyjąkał bardziej niż zwykle.
- Ochh, proszę się nie obawiać. - Tajemniczy gość wrócił na fotel i założył nogę na nogę. - Cel mojej wizyty jest inny niż pan sądzi. Widzi pan, pański przyjaciel był również moim przyjacielem. Miał pan jakiś pomysł, co zrobić z tymi nagraniami?
- No nie... - odpowiedział. Teraz, gdy się już uspokoił, mężczyzna wydał mu się znajomy.
- A ja tak. Dlatego chciałem zdjąć z ciebie to brzemię i samemu to załatwić. Ty zaś weź kilka dni wolnego, odpocznij, wyśpij się. Narażałeś swoje życie, zasłużyłeś.
Gdy facet wyszedł, Karl przypomniał sobie gdzie widział tego człowieka. A widział go na TVekranie, przemawiającego, jako członek Partii.
- Wstawaj młody. - Kudłaty trącił Kevina nogą. - Dziś twój wielki dzień. Dziś narodzisz się na nowo. Dziś przejrzysz na oczy.
- Co ty kombinu... - Marika od początku patrzyła na Kudłatego z zaintrygowaniem, nie znając jego zamiarów. - Został ci jeszcze karton?!
Kudłaty rzeczywiście trzymał w palcach mały papierowy kartonik.
- Klęknij i otwórz buzię, to sakrament. - Kevin nie wiedział co to sakrament, ale zaspany i półprzytomny zrobił to o co prosił Kudłaty.
- Miałeś jeszcze jeden karton i nic nie powiedziałeś? Czemu, czemu, czemu? - skakała Marika.
- Nie trzymałem tego dla siebie, ani dla kogoś kto już... Trzymałem to dla kogoś takiego jak on. Czułem, że kiedyś przyjdzie ktoś stamtąd, a ja będę mógł mu to pokazać. - Spojrzeli równocześnie na Kevina, lecz on jedynie wzruszył ramionami.
Chłopak nawet nie zauważył, kiedy coś się zmieniło. Zmysły jakby wcześniej przytłumione, teraz się wyostrzyły. Ogółem poczuł się... nadtrzeźwy. Widział wyraźniej, słyszał wyraźniej.... Czuł wyraźniej. Mgła osnuwająca jego umysł, rozwiała się. Słyszał nawet dźwięki kolorów, a nawet czuł je fizycznie.
Weszli na dach budynku. Niebo było prawie niebieskie, a to rzadkość, szczególnie w dużych miastach. Kevin sięgnął wzrokiem poza panoramę Strefy. I tak ciężko byłoby nie zauważyć potężnych wieżowców, które będąc włócznią postępu wbijały się w niebo. Wieże Babel, tym różniące się od biblijnej wieży, że zbudowali ją ludzie, którzy nie tylko mówili tym samym językiem, ale również myśleli jednakowo.
Kevin zapłakał, usiadł, wsadził głowę między kolana i szeptał coś. Kudłaty i Marika nawet nie próbowali się domyślać, co też teraz dzieje się w jego głowie.