2084 czyli Europa da się lubić
- Zostaw go. To jest coś, przez co trzeba przejść samemu - powiedział Kudłaty, gdy ona chciała go objąć.
- Skończył się czas akcji, które nic nie zmieniały, chłopcy. Nadchodzi moment, do którego byliście szkoleni i trenowani. Postawimy wszystko vabank. Dla ideałów, w które wierzymy. Dla celów, do których dążymy. Dlatego zebrałem was tu wszystkich, co do jednego. Nie będziemy mieć drugiej szansy. Jesteście gotowi zmienić bieg historii i zapisać swoje nazwiska na jej kartach?
- Tak jest, panie pułkowniku! - odpowiedzieli chórem. Krasicki z dumą popatrzył na swoich żołnierzy. Bo tym właśnie byli. Nie żadnymi terrorystami, tylko żołnierzami. W ich oczach było widać determinację. Kiedy mężczyzna ma takie spojrzenie, pewnym jest, że zrobi to co ma być zrobione, lub zginie próbując. Nawet siedemnastoletni chłopak stojący w szeregu, miał tę samą postawę, wyraz twarzy, i oczy, co dorośli mężczyźni wśród których stał. Wszyscy oni, bez względu na wiek, doświadczenie, stopień, byli braćmi i towarzyszami broni. Polską armią. Rycerzami, broniącymi damy swojego serca, a damą tą Rzeczpospolita. Damą okaleczoną, poćwiartowaną, zgwałconą, wielokrotnie zabijaną i powracającą do życia.
- Kto chce zrezygnować, niech zrobi to teraz. – Gdyby, któryś z nich postanowił odejść, zostałby potem po cichu usunięty. Brat bratem, ale konspiracja konspiracją. Stawka jest zbyt wielka, żeby ktoś specjalnie lub niechcący wsypał. Tak jak się Krasicki spodziewał, nikt nawet nie drgnął. I był on pewny, że to z powodu chęci do walki, a nie ze świadomości, że Czterdzieści i Cztery można opuścić tylko w plastikowym worku.
- Jesteście Czterdzieści i Cztery! - krzyknął, a krzyk ten wypełniony był dumą. - Nasz wielki wieszcz, Adam Mickiewicz przepowiedział, że to my wyzwolimy naszą ojczyznę. Jeszcze nie nadszedł czas złamanej szabli, jeszcze rdza nie pokryła karabinów. Nie, póki my żyjemy! Moi dzielni chłopcy... - Pełen patosu głos, zamienił się w szept. - Nawet nie poznaliście planu, a jesteście gotów skoczyć za mną w ogień. Czy naprawdę zasłużyłem na takie ogromne zaufanie?
- Tak jest, panie pułkowniku!
Człowiekowi, który planował zamachy bombowe zbierające krwawe żniwo, oraz potrafiący godzinami torturować człowieka, by zdobyć informacje, łzy stanęły w oczach. Mimo że wielu jego ludzi było w jego wieku, wszystkich darzył ojcowską miłością. Gdyby istniała encyklopedia dowódców, Krasicki byłby w kategorii "Surowy, ale sprawiedliwy".
Podwładni odwzajemniali jego uczucia. On zaś pamiętał imię każdego z nich. Znał też ich problemy, lęki, marzenia. Potrafił surowo ukarać szeregowca za to, że zasnął na warcie, a potem zaprosić go na wódkę i szczerze porozmawiać.
- Majorze, proszę przedstawić plan. - Major wyszedł przed żołnierzy.
- Koniec z miejską partyzantką. Zaczynamy regularną wojnę. - Żołnierze wznieśli okrzyki. - Cisza! Od naszego partyjnego sponsora, dostaliśmy urządzenie, dzięki któremu możemy zagłuszyć kanał pierwszy i nadać swoją transmisję. Minusem jest to, że musimy być bliżej stacji telewizyjnej. Dlatego przeniesiemy centrum dowodzenia do Strefy Zero. Dostaliśmy też materiały dowodowe kompromitujące Partię i EuroKorp. Zostaną one wyświetlone na TVekranach na terenie całego Związku Wszecheuropejskiego. Potem pułkownik wygłosi wezwanie do walki. Narodowo wyzwoleńcze bojówki w innych krajach zostały poinformowane i mają być w gotowości. Przynajmniej te, z którymi udało nam się skontaktować. A raczej te które przetrwały. Reszta społeczeństwa z pewnością nie będzie obojętna. Ciekawiło was co jest w ciężarówkach, które przyjechały. Jest to broń. Mnóstwo broni. Nie wszyscy mieszkańcy Strefy podzielają nasze poglądy, lecz nie zgadzają się z obecnym porządkiem tak samo jak my. Uzbroimy ochotników. To wszystko. Wszystkie przepustki zostają wycofane. Akcje zaczynamy jutro o 8.00. Rozejść się. Z Bogiem.