13-21
- Nie jesteś sama. Masz mnie. Możesz na mnie liczyć. – zapewnił Ian.
Annie spojrzała na niego. Tak bardzo go kochała. Przylgnęła do niego i znowu zaczęła płakać. Nie wypuścił jej z objęć nawet na chwilę. Nagle Annie doznała olśnienia. No tak, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała?
- Wiem, o czym myślisz, ale to tak nie działa. – powiedział Ian. No tak, zapomniała, że słyszał jej myśli.
- Dlaczego? Przecież mogę to zrobić. – odparła Annie pakując rzeczy do walizki. – Muszę szybko jechać do domu, żeby zdążyć przed pogrzebem. Uda mi się ich uratować. Zobaczysz. – powiedziała z nadzieją w głosie.
- Kochanie, kiedy Twoi rodzice mieli wypadek?
- Trzy dni temu. Trafili do szpitala, ale lekarze nie mogli nic zrobić.
- Ty też nie możesz ich uratować. Trzy dni to zbyt dużo. Żeby ich ożywić, musiałabyś zrobić to od razu. – wyjaśnił Ian. – Poza tym wszyscy twoi bliscy już wiedzą, że twoi rodzice nie żyją. Gdyby nagle powstali z martwych, to by było dziwne.
- Chcesz powiedzieć, że mam nie ratować swoich rodziców, bo ktoś uzna to za dziwne? Chyba żartujesz. Nie mogę ich tak zostawić, kiedy jest szansa na ich uratowanie. – powiedziała Annie.
- Nie ma żadnych szans. Zrozum, nie można już nic zrobić. Przykro mi.
Annie patrzyła na niego przez chwilę, jakby w ogóle go nie znała. Przez moment wydawał jej się obcym człowiekiem. Najgorszym i najokrutniejszym. Potem przytuliła się do niego i wybuchła płaczem.
ROZDZIAŁ XIX
- Jak się czujesz? – zapytał Ian trzymając Annie za rękę.
- Nie wiem. – powiedziała.
Chłopak uścisnął ją mocno. Tak bardzo cieszyła się, że jest z nią. Nie miała pojęcia, jak poradziłaby sobie bez niego.
- Dałabyś sobie radę. – zapewnił.
- Mam prośbę. John powiedział, że jeśli nie chcecie, nie wnikacie w cudze myśli. Możesz tego nie robić? Chyba że nie masz do mnie zaufania.
- Wręcz przeciwnie. Ale lubię słuchać twoich pięknych myśli. Jesteś taka czysta, nieskazitelna, że jest to dla mnie, jak najpiękniejsza muzyka.
- Czy ja też mogę czytać komuś w myślach?
- Oczywiście. Jeśli chcesz kogoś posłuchać, po prostu na niego spójrz i słuchaj.
- Mogę posłuchać ciebie? – zapytała nieśmiało.
- Oczywiście. Musisz się tylko skupić. – odpowiedział.
Annie popatrzyła na niego uważnie. Nagle usłyszała coś niebywałego i bardzo pięknego. Ian myślał o niej. Był zachwycony jej urodą i podziwiał jej odwagę. Jaką odwagę? Była żałosna. Sama nie rozumiała, jak mógł w ogóle zwrócić na nią uwagę. Powinien o niej zapomnieć, bo wszystkim, którzy ją znają przynosi tylko pecha. Dokładnie w tym momencie przypomniała sobie, po co wróciła do domu. Poczuł, jak łzy lecą jej z oczu. Do tej pory nie mogła uwierzyć, że jej rodzice nie żyją.
- Dla mnie jesteś największym szczęściem. Nie możesz się obwiniać o to, co dzieje się z twoimi bliskimi. Nie masz na to wpływu. Tak już musi być.