1: Dziwne znaki na niebie.
- Ha! Czyli dobrze myślałam. Nie wiesz, jaki symbol miał twój ojciec i jakim żywiołem władał prawda? - zapytała.
- Niestety ale nie wiem. Babcia twierdzi, że nigdy mojego ojca nie widziała. Jedyne, co mi przekazała, to słowa mojej matki opisujące go. - powiedziałam. Widać było, że Lilo intensywnie próbowała odnaleźć moje zagubione „ja”, żebym tak jak ona potrafiła władać magią, która jeszcze nie została obudzona.
Poszłyśmy do jej pokoju. Wyciągnęła jakieś stare księgi i przewracała kartkami.
- Znalazłam! - Pisnęła.
- Co takiego?
- Informacje o strojach na święto czterech księżycy. - powiedziała. ‘Cała Lilo’, westchnęłam. - Muszą być srebrne. W kolorze tarcz księżyca, żeby mieniły się tą samą barwą co woda jeziora i stanowiły z nim całość. W tedy każde marzenie lub prośba zostanie wysłuchana przez ducha Altary. - dodała.
- Z tego, co pamiętam, moja matka nie miała żadnej srebrnej sukienki.
- Tak. I dlatego twoją rodzinę spotykały same nieszczęścia.- Lilo pokazała mi tekst napisany językiem starożytnych. - Tutaj jest wszystko napisane. By żyć w dostatku i spokoju ducha, musi być wszystko zapewnione. Inaczej… Osobę, która nie dopilnuje odwiecznego rytuału, czeka szybka, ale bolesna śmierć, a dusza nie zazna spokoju, dopóki krew z krwi nie wypełni przeznaczenia.
- Co to oznacza? - zapytałam. Lilo także siedziała i wpatrywała się w tekst.
- Sama nie wiem… Krew z krwi? Przeznaczenie? Nic z tego nie rozumiem.
- To znaczy, że przeznaczenie matki, babki przechodzi na następne pokolenie, córko – To był ojciec Lilo. Nadworny mag króla, Lestat.
- Tata? Tak szybko skończyłeś spotkanie? - zapytała zamykając księgę.
- Tak. Rozumiem Bintu, że babcia także wysyła cię do magicznego jeziora? - odparł mężczyzna.
- Tak. Tylko nie samą. Dlatego pytam Lilo, czy by nie chciała pójść ze mną.
- Ma moją zgodę. Tylko uważajcie na siebie. W zakazanym lesie czyha wiele niebezpieczeństw. - dodał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.