Pośród krainy śmierci. Przeczytajcie fragment powieści "Szczerbata śmierć" Arkadego Saulskiego

Data: 2024-07-19 10:38:56 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Mirosław Kalinowski
udostępnij Tweet

Najlepszym wojownikiem jest ten, kto potrafi ocenić, z którego starcia wyjdzie zwycięsko, a z którego nie.

Pożoga ogarnęła ziemię. Za armią Manduków zostaje tylko spalona ziemia, ruiny i włóczone przez zwierzęta trupy. Ostatnią bramą do wykrwawiającego się Nipponu jest twierdza Ichizoku Sekai. W oblężonej twierdzy broni się ostatni pan Ducha. Człowiek, do którego Inu musi dołączyć za wszelką cenę.

Pomiędzy Tonodoro a jego strażnikiem stoi jednak nie tylko armia Manduków, ale przede wszystkim - wola Bogów. Bogów, którzy spletli los Ducha z losem niewolnicy Wielkiego Chana, potężnej szamanki. Oboje mają do wypełnienia misję, której jeszcze nie rozumieją. Której kosztów jeszcze nie pojmują. Której wynik zmieni oblicze świata.

Szczerbata śmierć grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Arkadego Saulskiego Szczerbata śmierć zaprasza Fabryka Słów. To finał trylogii Droga Samotnego Psa, której pierwszy fragment mogliście przeczytać w ubiegłym tygodniu. Już dziś w naszym serwisie prezentujemy kolejny fragment książki Szczerbata śmierć:

Już byli między drzewami gdy koń Inu zakwiczał boleśnie, zgubił rytm… i potknął się o jakiś wystający korzeń. Noga załamała się pod zwierzęciem, wykręciła. Trzasnęła kość, przebijając się przez skórę w strumieniu czerwieni. Inu dostrzegł jeszcze strzałę wystającą z końskiego zadu. Pocisk i korzeń – podwójny pech.

Wyleciał z siodła i runął na ziemię.

Zwierzę kwiczało, cierpiąc katusze. Sam Duch też syknął z bólu. Szczęśliwie zbroja zamortyzowała upadek, jednak teraz utrudniała poderwanie się na nogi. Ō-yoroi była projektowana dla walczących z siodła, jej ciężar spoczywał na ramionach, a nie na biodrach, jak miało to miejsce w wypadku wielu innych pancerzy. To oznaczało, że jeździec był w stanie świetnie walczyć z końskiego grzbietu, jednak powalony na ziemię przypominał żuka leżącego na grzbiecie.

A Mandukowie zbliżali się nieubłaganie.

Inu zaklął. Był już w lesie gdy wierzchowca dosięgła strzała. Duch był przekonany, że znajduje się poza zasięgiem krótkiego, refleksyjnego łuku, a jednak strzelec dopadł go!

Że też w tym przeklętym patrolu pośród krainy śmierci musiał znaleźć się jakiś mistrz łucznictwa!

Wciąż złorzecząc Inu obrócił się na brzuch, a potem, podpierając się mieczem niczym starzec laską, wstał.

W samą porę.

Manduk wyskoczył spomiędzy czarnych, spalonych pni. Popędzał swego małego wierzchowca jednocześnie zamachując się na Inu paskudnie zakrzywioną szablą.

Duch był jednak szybszy.

Wyrwał miecz z gleby, unosząc na płazie ostrza grudki ziemi. Tym samym ruchem wyrzucił je prosto w twarz przeciwnika. Manduk kaszlnął gdy piach i popiół ugodziły go w nos, oczy, wsypały się do rozwartych ust. Inu kontynuował cios celując kataną w pachwinę dzikusa, klinga nakreśliła krótki łuk.

Krew chlusnęła na końską sierść, wierzchowiec poniósł konającego Manduka gdzieś w głąb spalonego lasu.

Zjawił się drugi jeździec i łucznik – ten ostatni był pieszo. Dostrzegł Ducha, zauważył krew na mieczu nippończyka. Uśmiechnął się i nałożył pocisk na majdan. Drugi, ten na koniu, czekał.

„Wiedzą już, że nie jestem żadnym upiorem. Biorą mnie za samuraja, mam być kolejnym, którego zabiją. Setnym, tysięcznym...?”

Inu odwzajemnił uśmiech. I uskoczył w bok.

Strzała chybiła. Strzelec już nakładał kolejną. Jego towarzysz, siedzący spokojnie w siodle zapewne chciał zostawić cel dla kolegi, jednak teraz, widząc szybkość Ducha zaniepokoił się, nadstawił lancę, gotów dźgnąć nią Inu, gdyby ten się zbliżył. A jednak wszystko wskazywało na to, że sprawę załatwić ma łucznik.

„O nie, ciebie zostawię na koniec!”

Duch skoczył naprzód, znów zrobił unik, tym razem w prawo. Jeden krok, drugi... Nerwowość w oczach jeźdźca. Kolejny odskok, skrócenie dystansu.

Manduk wrzasnął coś z wysokości siodła… a potem zacharczał, gdy w jego gardło wbiło się rzucone przez Ducha tanto.

Łucznik otworzył szeroko oczy, napiął cięciwę i posłał kolejną strzałę w plecy Ducha, mając nadzieję, że wojownik tym razem oberwie.

Inu obrócił się, strzała minęła go o włos. Ruszył ku strzelcowi.

Manduk posłał następną strzałę z naprawdę niedużej odległości. Celował w pierś przeciwnika, przekonany, że tym razem tamten nie zdoła uskoczyć. I miał w pewnym sensie rację, Inu nie uskoczył. Katana mignęła w krótkim łuku, odbijając strzałę.

Dłonie strzelca drżały gdy nakładał kolejny pocisk. Inu był blisko, coraz bliżej. Jeden krok, drugi, trzeci, strzał!

Pocisk uleciał gdzieś, znowu odbity.

Manduk sięgnął po kolejną strzałę, brzechwa już trzaskała o majdan, dłonie mu drżały.

Inu wykonał dwa cięcia. Katana przemknęła przez ręce łucznika, niemal nie stawiając oporu, a potem pomknęła w drugą stronę, niżej, przecinając brzuch. Jelita wyślizgnęły się z rany, łucznik zamachał krwawiącymi kikutami, jakby próbował chwycić się za straszliwą ranę. Upadł w popiół.

Duch strząsnął krew z ostrza zgrabnym ruchem chiburui i schował je do pochwy. Potem skierował się do Manduka, którego strącił z siodła rzutem sztyletu, wyrwał oręż z gardła martwego, otarł i też schował. Niski wierzchowiec dzikusa nie spłoszył się, stał w miejscu, spoglądając to na Inu, to na swego niedawnego pana, leżącego w kałuży krwi.

Biały rumak Ducha kwiczał boleśnie. Cierpiał. Inu pochylił się nad nim, szepnął do ucha kilka pocieszających słów, tak jakby zwierzę mogło je w ogóle zrozumieć.

„Chociaż tyle jestem ci winny”.

Skrócił jego męki.

Książkę Szczerbata śmierć kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment, aktualności literackie,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Szczerbata śmierć. Droga Samotnego Psa
Arkady Saulski 1
Okładka książki - Szczerbata śmierć. Droga Samotnego Psa

Najlepszym wojownikiem jest ten, kto potrafi ocenić, z którego starcia wyjdzie zwycięsko, a z którego nie. Pożoga ogarnęła ziemię. Za armią Manduków zostaje...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Jak ograłem PRL. Na rowerze
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na rowerze
Dziewczynka ze srebrnym zębem
Andrzej Marek Grabowski
Dziewczynka ze srebrnym zębem
Mój brat Feliks
Regina Golińska-Barancewicz
Mój brat Feliks
Pies
Anna Wasiak
Pies
OdNowa
Anna Kasiuk ;
OdNowa
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Opowieści o porach roku
Karine Tercier
Opowieści o porach roku
Dori
Andrzej Kwiecień ;
Dori
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Pokaż wszystkie recenzje