Zorkownia

Ocena: 5.53 (30 głosów)
W hospicjum życie przecina się ze śmiercią. To miejsce rządzi się swoimi prawami i ma jasno określone zasady. Wchodzi się tu tylko raz.

Zazwyczaj.

Agnieszka wchodzi tam od czterech lat. Jest wolontariuszką.
Spędza czas z tymi, którzy potrzebują kilku ciepłych słów, pomocy przy jedzeniu, napisaniu ostatniego listu, spojrzenia, uśmiechu.

Niewiele, zaledwie bycia z drugim człowiekiem tu i teraz.
Być może dlatego to właśnie tutaj dając siebie, zyskuje się znacznie więcej.

"Zorkownia" to zapis chwil, kilkanaście zdjęć z życia, z umierania, z pokory, cierpienia i nadziei, z miłości tak wielkiej, że nie da się jej zamknąć w słowie.

To przepiękna, wzruszająca opowieść o życiu.

Informacje dodatkowe o Zorkownia:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-02-20
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 978-83-240-2882-5
Liczba stron: 288

więcej

Kup książkę Zorkownia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Zorkownia - opinie o książce

Avatar użytkownika - hanka04
hanka04
Przeczytane:2016-04-29, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
Zbyt mała skala by ocenić tę książkę. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że Zorkownia nie może leżeć na półce, powinna wędrować i uświadamiać. Ja na pewno swojej nie zatrzymam, niech zwiedza.... Są chwile, kiedy łzy leją się strumieniami. Wydarzenia mocne i prawdziwe.
Link do opinii
Avatar użytkownika - arven1989
arven1989
Przeczytane:2015-08-13, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015,,
właściwie to 5+ książka do której każdy powinien się przymierzyć (mnie się udało przeczytać za drugim razem). niesie wartościowe treści i przesłanie, nie oceniałabym autorki, jednak widać, że zabawa słowem nie jest obca, poza tym odczucia i przejścia są sprawą indywidualną bardziej wstrząsnęła mną "chustka" dlatego Zorkowni daje taką właśnie ocenę
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2015-07-13, 52 książki w 2015 roku,
Kim jest Agnieszka Kaluga? Najprościej i najszybciej by było napisać, że to blogerka. Agnieszka od kilku lat prowadzi bloga Zorkownia. Jednak to nie jest blog taki jak mój, czy tysiące innych w sieci. To blog o ,,życiu" w hospicjum. O umieraniu. O cierpieniu, bólu, nadziei, stracie, raku, odleżynach, matkach, tracących dzieci, dzieciach, których rodzice umierają, bliskich, którzy zostają sami. O tęsknocie, modlitwie, rozmowie, trzymaniu za rękę, powolnym odchodzeniu. Agnieszka Kaluga przeżyła śmierć swojej malutkiej córeczki. Obiecała jej, że sobie poradzi. I od tego czasu stara się żyć bez niej. Podczas pobytu teścia, chorego na raka, w hospicjum, poznała tamtejsze realia. Postanowiła zostać wolontariuszką. Od tego czasu Agnieszka życie swe dzieli między dom i rodzinę, a pracę w hospicjum. Nauczyła się opiekować śmiertelnie chorymi ludźmi, rozmawiać z nimi, być, trzymać za rękę. Wspiera chorych i ich bliskich. Nigdy nie żali się na swój los. Stara się, żeby ostatnie dni pacjentów były pogodne, więc wychodzi z nimi na spacer, kupuje w pobliskiej cukierni ciastka, czy przynosi własnoręcznie upieczony chleb. I przede wszystkim słucha. Dla niej samej wolontariat to nauka siebie, możliwość zajrzenia głąb duszy i świadomość, że komuś pomogła. ,,Zorkownia" to trudna książka. Czytałam ją bardzo długo, ponieważ chciałam powoli to przeżyć, zrozumieć, co tak naprawdę się w działo. Każda osoba, opisana w książce, odeszła. Czasem to było tylko krótkie jej wspomnienie, innym razem długa rozmowa. Przez te ponad 200 stron przewinęło się mnóstwo imion. Były to kobiety, mężczyźni, dzieci i osoby w podeszłym wieku. Nie da się tej książki przeczytać w jeden wieczór. Nawet nie o to chodzi. Trzeba pomału rozumieć, uczyć się, przemyśleć, czasem łzę uronić. Najgorszym momentem w całej książce dla mnie był czas, gdy autorka przedstawiła nam kilka osób, wyjechała na dwutygodniowe wczasy i po powrocie przedstawiała nam zupełnie nowe imiona i historie. To pokazało, jak szybko ludzie odchodzą. To również każe nam się zatrzymać w tym zwariowanym świecie. Zwolnić, spojrzeć na ludzi obok, porozmawiać. To nie jest książka na wakacje. Nie dla rozrywki. Jeśli ktoś chce się pośmiać, musi poszukać innego tytułu. To książka wywołująca burzę w naszej duszy, naszym sercu. Przewartościowała moje życie, pokazała inne spojrzenie, nauczyła innego myślenia. Bardzo fajnie, że możemy czytać w dalszym ciągu bloga Agnieszki Kalugi. Ona go na bieżąco prowadzi, dzieli się z nami przemyśleniami, mądrymi tekstami. Polecam również odnaleźć jej profil na Instagramie, gdzie możemy na bieżąco śledzić momenty z życia tej silnej, pięknej kobiety.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kirya
kirya
Przeczytane:2015-05-22, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
mądra i potrzebna książka o ludzkim cierpieniu. cechą charakterystyczną jest zapis w krótkich, zwięzłych zdaniach, nierzadko pojedynczych niedociągających nawet do końca przez co bardzo szybko się ją czyta. nie ma tu ostentacyjnego załamywania rąk, biadolenia, ryku na głos. jest pokorne i dojrzałe doświadczanie hospicyjnego bólu i bycia z umierającymi, z nadzieją i wiarą. jedynym zgrzytem, który mi osobiście przeszkadzał to, że tak powiem, 'upoetyckowianie' zdań. w miarę jak ubywało stron do przeczytania ciążyła mi myśl 'jakby nie mogła tego normalnie napisać?' z jednej strony to urok książki, z drugiej wada. Polecam, ciężki kaliber tematu dźwiga się na mocnych krótkich nogach zdań przepełnionych nadzieją. cała reszta jest między nog..., wróć, wierszami. 5/6
Link do opinii
Avatar użytkownika - szmaragdova
szmaragdova
Przeczytane:2015-04-13, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015,
Na samym początku ustrzelona w bibliotece, potem odczekała swoje na półce, bo właśnie szykowałam się do operacji, nie wiedząc co mnie czeka. Bałam się po nią sięgnąć. Chyba niepotrzebnie. Choć nie jest to łatwa lektura i chłonie się ją przez łzy. Zupełnie mokra poduszka. Odkładanie jej na raty to chleb powszedni. Agnieszka Kaluga, autorka bloga Zorkownia, niegdyś polonistka, dziś studentka psychologii, felietonistka Wysokich Obcasów i przede wszystkim wolontariuszka poznańskiego hospicjum Pallium. Kobieta, która poznała ból straty i doświadczyła światła nadziei. Pięknie pochyla się nad człowiekiem w jego ostatniej drodze, towarzysząc mu w słowie, geście i modlitwie, w najprostszym trwaniu obok. Jej nienachalne historie, drobinki opowieści, czasem momenty uchwycone w kadr słów, to tchnienie nigdy nie gasnącej nadziei, to wzbierająca rzeka siły, na przekór śmierci, na pohybel umieraniu. To hołd oddany opisanym ludziom i wielkie misterium życia. Dla mnie czytanie tej książki to terapia, mierzenie się z demonami, remedium na strach. O tym mówi ksiądz Jan Kaczkowski- że trzeba sobie takie graniczne sytuacje wizualizować, ćwiczyć mentalnie, przygotowywać się, by mieć siłę unieść to całe piekło, kiedy przyjdzie godzina próby. To mój pierwszy krok w ramach takiego treningu. Pani Agnieszko, dziękuję za to niezwykle ważne świadectwo i za ten dar, który emanuje z pani książki. Jest piękny i kruchy jak żonkile trzymane w wyciągniętych dłoniach, które widzimy na okładce- zwiastun zielonej nadziei z obnażonymi cebulkami. Wystawiony na słabość i pełen witalnej siły.
Link do opinii
Avatar użytkownika - _olga
_olga
Przeczytane:2015-01-20, Ocena: 6, Przeczytałem, 52 książki 2015,
Dzisiaj próba recenzji książki niebanalnej. Pewnie jeszcze długo bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie jej okładka (którą dobrze teraz widzicie). Wydawała mi się zachęcająca, takie żywe, wiosenne kolory. Moje ukochane żonkile. Kierując się tylko tym obrazem pomyślałam, że będzie to lekka książka o życiu, o miłości, o codzienności. Opis na rewersie szybko sprowadził mnie na ziemię. Jednak już nie chciałam jej wypuścić z rąk. To pierwsza książka pani Agnieszki, podzielona została na trzy zasadnicze części- lata. A te z kolei na takie jakby krótkie rozdziały, których jest wiele. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ tej książki nie da się przeczytać jednym tchem. Każdy z tych małych rozdzialików mógłby stanowić osobną historię - a jednak tworzą całość, opowieść o wolontariacie autorki w hospicjum. O codzienności. O życiu. O miłości. O sile i cierpieniu. Nie jest to łatwa lektura. Każda strona naładowana jest ogromną dawką emocji - nie zawsze tych pozytywnych. Ciężko jest udźwignąć taki ciężar. Pani Agnieszce również nie było lekko. Życie jej nie oszczędzało. Straciła swoją córeczkę, która żyła kilka dni. Jak można pogodzić się z takim ciosem od losu? Gdy w hospicjum na raka zmarł jej teść, postanowiła zaangażować się w jego działalność. Chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby ,,zaangażować się w życie osób przebywających w hospicjum". Jak nikt potrafi ich zrozumieć, dotrzeć do nich, lub po prostu być przy nich. Niby niewiele, a jednak bardzo dużo. By chociaż trochę zrzucić z siebie ciężar hospicyjnych przeżyć, założyła bloga ,,zorkownia". (To od niego pochodzi nazwa książki. Cały czas umieszczane są tam wpisy - możecie zajrzeć i mieć przedsmak lektury lub jej kontynuacje). Opisuje w nim swoje doświadczenia, przemyślenia, codzienność. Tak jak napisałam we wstępie jest to tylko próba recenzji. Nieskładna, kanciasta... Zawartości tej książki nie da się ocenić obiektywnie, gdyż z każdego z nas po jej przeczytaniu wyjdą inne uczucia. W prostych, krótkich zdaniach opisywane są morza, całe oceany emocji. Czasami wystarczy jedno słowo, by poruszyło czułą strunę. Treść ,,Zorkowni" wywleka z nas człowieczeństwo, ból, strach, miłość, wzruszenie, cierpienie, a także empatię. Myślę, że każdy czytelnik podejdzie do niej trochę inaczej. Nie mniej jednak, każdy z nas ,,coś" podczas czytania tej lektury poczuje. Tak samo jak bohaterowie tych opowieści. 5 paluchów. Zachęcam do zapoznania się z "Zorkownią". Do otwarcia się na drugiego człowieka i jego historię. Do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia się nad codziennością. Tylko tyle i aż tyle.
Link do opinii
Avatar użytkownika - katiewa92
katiewa92
Przeczytane:2014-12-18, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2014, Chciałabym dostać,
Piękna opowieść. Pokazuje ile człowiek samym JESTEM może sprawić radości, wdzięczności. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że w ostatnich chwilach życia ciężko chorych osób jesteśmy dla nich bardzo ważni. Wiele dla nich znaczy, że ktoś jest. Że ich los wcale nie jest obojętny dla wszystkich. Ale to także wymaga odwagi, by byc taką osobą i tą odwagę ma Agnieszka. Co dzień patrzy jak ktoś umiera, codzień patrzy na cierpienie, ból i samotność. Naprawde bardzo zapada w pamięci, jest naprawde poruszająca i skłaniająca do refleksji.
Link do opinii
Avatar użytkownika - godmyt
godmyt
Przeczytane:2014-08-03, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, wyzwanie 2014- 12 książek,
Piękna. Prawdziwa. Czytana przez łzy. Cudownie ukazująca "bycie przy potrzebującym". Ciche przenikanie się życia i śmierci.
Link do opinii
Avatar użytkownika - lady_foe
lady_foe
Przeczytane:2014-05-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014,
Pani Agnieszka prowadzi bloga, a to jest książka-blog. O jej wolontariacie w hospicjum. Piękna opowieść o śmierci. O odchodzeniu. Wzbudziła we mnie wiele emocji, wiele łez. Po raz kolejny stanęłam przed faktem umierania straszliwego umierania na raka i muszę powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy wcześniej ten temat tak do mnie nie dotarł poprzez literaturę.
Link do opinii
Avatar użytkownika - TresE
TresE
Przeczytane:2014-04-16, Ocena: 6, Przeczytałam,
"Zorkownia" jest bardzo pięknie napisaną książką. Niezwykle poruszającą i wzruszającą, ale z takim pewnym optymizmem i nadzieją. Porusza bardzo trudne tematy choroby, śmierci i straty, za pomocą bardzo minimalistycznego i sugestywnego języka.
Link do opinii
Avatar użytkownika - wandar
wandar
Przeczytane:2014-04-15, Ocena: 6, Przeczytałem,
Jest to książka z jednej strony powściągliwa w słowach, ale bardzo bogata w emocje. Trudno jest mówić i pisać o hospicjum, ale Agnieszka Kaluga zrobiła to pięknie.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Gemma
Gemma
Przeczytane:2014-04-15, Ocena: 6, Przeczytałam,
Książka jest jednocześnie niezwykle przejmująca, jak i piękna. Powstała na podstawie blogowych zapisków wolontariuszki hospicjum i dzięki temu jest tak bezpośrednia i autentyczna. Warto
Link do opinii
Avatar użytkownika - Madeleine7
Madeleine7
Przeczytane:2014-04-15, Ocena: 6, Przeczytałam,
"Zorkownia" jest dość oryginalną książką. Strony nie są ponumerowane, a rozdziały wyglądają jak zapiski z dziennika, tylko, że pisane są jakby były wierszami. A co najważniejsze, jest przepięknie napisana. Serdecznie polecam.
Link do opinii
Avatar użytkownika - LauraP
LauraP
Przeczytane:2014-04-01, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
"Zorkownia" jest taką książką, wobec której nie można przejść obojętnie. Nie jest to tylko książkowa wersja nagradzanego bloga. Bardzo dobrze, że się ukazała w druku, bo doskonale oddaje prawdziwy obraz hospicjum. Watro sięgnąć po książkową "Zorkownię".
Link do opinii
Avatar użytkownika - mosiek
mosiek
Przeczytane:2014-04-02, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Link do opinii
Avatar użytkownika - magdalenardo
magdalenardo
Przeczytane:2014-03-29, Ocena: 6, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku, Mam,
Jeśli nie znacie tej książki, to niech Was nie zmyli śliczna, wiosenna okładka. Treść nie jest tutaj łatwa i przyjemna, a raczej trudna i bardzo obciążająca emocjonalnie. Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie pomieszałam życie autorki z treścią jej książki (i bloga) i myślałam, że dotyczy ona radzeniu sobie ze stratą dziecka. Tego też oczekiwałam. Książka dotyczy jednak innego tematu - nie mniej dramatycznego i smutnego. Autorka bowiem z potrzeby serca zostaje wolontariuszką w hospicjum, a na swoim blogu (na podstawie którego powstała książka) opisuje przeżyte tam sytuacje, opisuje poznanych tam ludzi, przybliża nam ich los. Lektura książki była dla mnie niezwykle trudna. Co kilka kartek musiałam ją odkładać, "przetrawić" to co przeczytałam, wytrzeć łzy. Autorka o osobach poznanych w hospicjum pisała tak obrazowo i prawdziwie, że czułam się jakbym sama ich wszystkich znała. Przez co tragedia po ich śmierci była dla mnie jeszcze bardziej przygnębiająca. Bardzo trudno mi pisać o tej pozycji. Przecież nie sposób ją oceniać. Podziwiam autorkę za odwagę i chęci. Ja nie dałabym rady spędzić w hospicjum nawet jednego dnia, bo cały czas bym płakała, a przecież nie o tym w tym chodzi. Nie wiem skąd w autorce tyle determinacji, cierpliwości, powściągliwości i tej łatwości dzielenia się z losem. Zawsze wiedziała co zrobić, co powiedzieć, jak pomóc. Z jednymi pacjentami zżywała się bardziej, z innymi mniej, ale wszystkich jednakowo szanowała. Więcej w niej było zrozumienia niż współczucia i może właśnie to jej pomogło w jej działalności. Naprawdę podziwiam. Brakowało mi jednak jej prywatnej historii, bo poza niebezpiecznym incydentem podczas wakacji niewiele jest w książce prywaty, a ja pragnęłam ją poznać. W pierwszej części dokładniej poznajemy sylwetki chorych... Pan Kazimierz, Michał, Gosia, Sławek ... To wszystko tak strasznie smutne... nie wiem nawet co powiedzieć. W dalszych częściach (po 2010 roku) niektóre treści były dla mnie niezrozumiałe, nie wiedziałam co jest prawdą, a co metaforą. Gubiłam się w imionach pacjentów, ale to przecież chyba nie jest takie istotne. Tragedia to tragedia, bez względu na to kogo dotyczy. Książka trudna, ale potrzebna. Uczy pokory i zmusza do refleksji. Polecam osobom wrażliwym.
Link do opinii
Na wstępie pragnę podziękować Wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Moc w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9) Zapewne część z Was zastanawia się dlaczego rozpoczęłam od cytatu z Biblii i to akurat od tego konkretnego... Otóż dla mnie "Zorkownia" jest idealnym wręcz odzwierciedleniem zacytowanych powyżej słów. Postawa autorki oraz jej podopiecznych z hospicjum Palium w sposób niezwykle szczery i dobitny ukazuje niebagatelne przejawy człowieczeństwa w obliczu choroby, cierpienia lęku oraz nieuniknionej i w przeważającej większości przypadków rychłej śmierci... Autorka choć sama przeżyła ogromną traumę niesie wsparcie nie tylko samym cierpiącym lecz również ich najbliższym. Uświadamia, że gdy medycyna staje się całkowicie bezradna tym, co możemy wciąż dać drugiej osobie jest nasza obecność, uśmiech, rozmowa bądź wspólne milczenie, trzymanie za rękę etc. Lektura tej książki powstałej w oparciu o bloga autorki nie jest łatwa i często powoduje, iż w oczach czytelnika pojawiają się łzy. Jednakże według mnie na przekór wszystkiemu jest to książka podnosząca na duchu, gdyż ukazana została w niej olbrzymia wartość każdego chociażby najmniejszego gestu, który nawet w najbardziej rozpaczliwych okolicznościach możemy podarować drugiemu człowiekowi jeśli tylko choćby na ułamek sekundy uda nam się zapomnieć o sobie i naszych przejściach. Dałam tej książce 10 gwiazdek choć tak naprawdę nie sposób jej ocenić... Najwyższa nota jest wyrazem szacunku dla pani Agnieszki, dla jej otwartości na drugiego człowieka oraz harcie ducha dzięki, któremu dzieli się ona z czytelnikiem historiami napisanymi przez samo życie.
Link do opinii
Na blogu recenzja + ZDJĘCIA inspirowane lekturą http://czytaniewwannie.blogspot.com/ W lesie cisza i strach. Samotność i obecność. W lesie myśli piętrzy się życie, a śmierć krąży wokół drzew. Wśród nich ona: Kobieta - Emocja. Kilka lat temu, zupełnie jak my, konsumowała życie w wielkomiejskich korkach. Kilka lat temu, zupełnie jak my, zapomniała o śmierci. Aż spadła na nią przygwożdżając do niebytu. Wielka śmierć malutkiej córki. Po 10 dniach walki pełnej nadziei nastąpiły długie miesiące beznadziei. Pozwoliła Martynce odejść obiecując, że nie utonie. I choć długo wstrzymywała oddech, promesy dotrzymała. Wypłynąć pomógł jej nowo narodzony syn - napełnił ją powietrzem i siłą, którą dziś rozdaje innym.
Link do opinii
Avatar użytkownika - ejotek
ejotek
Przeczytane:2014-03-17, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2014, Mam,
Czasami wybieramy sobie lekturę ze względu na humor w niej zawarty. Czasami bierzemy pod uwagę kryminał trzymający w napięciu. Innym razem sięgamy po lekką i kobiecą powieść. Jednak czasami nasz wybór nie jest do końca zrozumiały, nawet jeśli znamy treść wybranej książki wcześniej. A już zupełnie nie zrozumiem, dlaczego po ogromnej dawce humoru, którą znalazłam w "Lucynie w opałach", sięgnęłam teraz po lekturę ze śmiercią i hospicjum w roli głównej. Tak, dokładnie takiego tematu dotyczy "Zorkownia", więc jeśli nie jesteście gotowi na tą recenzję - nie czytajcie. To naprawdę trudny temat. "Zorkownia" zaintrygowała mnie już wtedy, gdy przeczytałam pierwsze zapowiedzi i pomyślałam, że muszę ją przeczytać. Miała chyba stanowić dla mnie coś w rodzaju szalupy ratunkowej, bo przecież istnieją gorsze choroby tego świata niż RZS czy cukrzyca. Da się z nimi żyć. Dzięki Pani Oli z Wydawnictwa Znak mogłam zagłębić się w myśli i emocje ludzi chorych głównie na raka. Książka jest blogowym zapisem Agnieszki, która studiuje, ma męża i kilkuletniego synka (urodzonego dwa miesiące przed terminem), jednak los jej nie oszczędzał. Aga urodziła jeszcze przecież córeczkę, która zmarła po dziesięciu dniach swojego życia. Najtrudniejsze dla matki tego maleństwa była chwila, gdy pełna bólu wyszeptała do córeczki pozwolenie na odejście i obiecała, że poradzi sobie z tą stratą i życiem po niej następującym. To właśnie tamte wydarzenia skłoniły kobietę do pracy w hospicjum. Agnieszka jest tam wolontariuszką, która dzieli czas między chorych i ofiarowuje im uśmiech, dobre słowo, czasem jakiś drobny upominek, ale przede wszystkim swój czas. Poświęca go każdemu tyle, ile potrzebuje. Wysłuchuje opowieści o przeszłości, tej zdrowej i szczęśliwej, o rodzinach, dzieciach, przyjaciołach, pracy czy ulubionych zajęciach. Czasami musi załagodzić jakiś konflikt, poprawić poduszkę czy podać sok, ale stara się po prostu BYĆ. Agnieszka zawsze na pierwszym miejscu stawia rodzinę chorego, która ma przecież największe prawo do przebywania obok i trzymania za rękę. Ona nie jest ważna, ona po prostu jest kiedy jej potrzebują. Jest cierpliwa, życzliwa i stara się każdemu pomóc tak, jak potrafi. Niekiedy podnosi na duchu rodziny chorych, uczy ich jak ulżyć w cierpieniu bliskim i uszczęśliwić ich w ostatnich dniach czy godzinach życia. Książka jest ogromnym ładunkiem emocji, uczuć, bólu i walki, którą niestety każdy "obdarzony" rakiem, przegrywa. Z niektórymi pacjentami Agnieszka nawiązała szczególne więzi: Marek, Kazik czy Gosia. Kiedy czytałam ich historie nie potrafiłam opanować łez. Najbardziej - jako matkę - zabolała mnie historia Gosi, która wiedziała co ją czeka i bezsilnie poddawała się coraz większym dawkom morfiny. Pogodziła się z nieuniknionym, jednak serce matki pękało jej z bólu - przecież ma dwuletnią córeczkę - Weronikę. Tak małe dziecko nie weszło jeszcze dobrze w życie a już będzie musiało sobie poradzić bez mamy... Agnieszka wraz z Łukaszem (mężem Gosi) pomogli napisać jej list do Weroniki, który dziewczynka będzie mogła przeczytać jak podrośnie. Ryczałam jak bóbr, a szloch wyrwał mi się wprost z duszy, gdy dotarłam do słów jakimi Gosia - własnoręcznie - zakończyła list: "Nigdy Cię nie zapomnę. Mama" * Każda z historii opisanych w książce łapie czytelnika za serce. Jedna bardziej, inna mniej. Ale każdy człowiek, o którym mowa jest przecież kimś, kto potrzebuje wsparcia i pomocy. Osoby odwiedzające takie miejsca jak hospicjum czy szpital powinni być naładowani dawką pozytywnych emocji i powinni wspierać osoby chore i ich bliskich. Któż wybiera się w odwiedziny po to, by dołować, zasmucać czy krzywdzić... Agnieszka Kaluga stara się ofiarować każdemu kawałek swojego serca. W jednej sali będzie nim potrzymanie za rękę, w drugiej podlanie kwiatka na parapecie, a w innej wysłuchanie przez sześć godzin historii życia. Wolontariuszka na przykładzie swojego życia wie już, co znaczy ból po stracie kogoś bliskiego i kochanego nade wszystko. Może dlatego potrafi tak zżyć się z innymi w podobnej sytuacji. Bo przecież choroba nie wybiera tylko ludzi starszych czy samotnych. W hospicjum, o którym pisze Aga są też osoby młode, niekiedy młodsze od niej samej. Są to mężowie, żony, dziadkowie, synowie i córki, matki i ojcowie. Najtrudniejsze są te momenty, gdy w odwiedziny przychodzą małe dzieci czy wnuczęta. Jak wytłumaczyć im tak osobliwą chwilę, jaką jest śmierć? Zapiski Agnieszki są prowadzone niesystematycznie, nie każdego dnia znalazła czas i siły, by coś napisać. Jednak poszczególne blogowe posty wnoszą tyle nowych informacji, że i tak nie zawsze byłam w stanie zapamiętać imiona wszystkich podopiecznych. Styl pisania autorki jest niespodziewanie bardzo lekki, mimo iż dotyczy ciężkiego tematu. Chwilami w książce występują nawet humorystyczne wątki. Agnieszka nie przytłacza czytelnika opisując swoją codzienność. Stara się pokazać nam jak wygląda jej praca i że nie zawsze wiemy co nas czeka. A czasem nie warto się przecież poddawać i trzeba walczyć, bo może uda się pokonać chorobę na jakiś czas, wyszarpnąć od życia jeszcze kilka godzin, miesięcy czy lat. Nie dziwię się, że "Zorkownia" otrzymała tyle nagród. Jest ich warta. Na długo zostanie mi w pamięci. Jednak jeśli nie jesteście gotowi na podjęcie się lektury tego ogromnie trudnego tematu, lepiej nie zaczynajcie jej czytać. Jest naprawdę ciężko. Ale jeżeli ufacie sobie, że dacie radę to koniecznie kupcie czy pożyczcie, bo może dzięki poznaniu zawartości tej książki, będziecie umieli kiedyś pomóc komuś, kto będzie tej pomocy potrzebował. Całym sercem stwierdzam, że to książka warta przeczytania. --- Cóż za zbieg okoliczności - wczoraj w hospicjum zmarł na raka mój wujek [*] * "Zorkownia" Agnieszka Kaluga, Znak 2014, 1 lipca 2010
Link do opinii
Avatar użytkownika - frolic
frolic
Przeczytane:2014-03-01, Ocena: 6, Przeczytałam,
Książka "Zorkownia", tak jak i blog, który jest jej źródłem, dostarcza nieopisanych wzruszeń. Pani Kaluga opisuje ludzi, z którymi spotyka się w ramach swego wolontariatu w hospicjum. Z każdym się zaprzyjaźnia, każdego próbuje zrozumieć, każdemu pomaga w umieraniu. Każdy z nich ma do opowiedzenia historię swojego życia, które zawsze jest smutna - bo nieważne, czy było to życie dobre, czy samotne, kończy się w sposób niechciany i tragiczny. Mocna, realistyczna, a przy tym poetycka książka, o życiu i śmierci jednocześnie.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Plewka
Plewka
Przeczytane:2014-02-26, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Sądziłam, że hospicjum to miejsce zapomniane. Okazuje się, że to miejsce niewyobrażalnego cierpienia, stawiania czoła śmierci, z tym, że z bólem muszą radzić sobie wszyscy - chory i jego rodzina. Pacjenci nie są sami, odwiedzają ich bliscy, wolontariusze, chodzi tu więc chyba o namacalność śmierci. ,,Zorkownia" jest przerażająco autentyczna, trudna, wzruszająca, budująca, każde doceniać życie w każdym wymiarze. Jest to książka, która odmienia już w lekturze. Polecam bez wahania.
Link do opinii

Bez wątpienia trudna pozycja przybliżająca trochę świat hospicjum. Warta była sięgnięcia po nią!

Link do opinii
Avatar użytkownika - planka1981
planka1981
Przeczytane:2016-09-12, Przeczytałam, 2016,
Avatar użytkownika - villemo47
villemo47
Przeczytane:2015-03-31, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki - 2015 , Mam,
Avatar użytkownika - kkkkk
kkkkk
Przeczytane:2015-03-06, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
Avatar użytkownika - Muminka789
Muminka789
Przeczytane:2015-03-01, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014,
Inne książki autora
ChoroWitek
Agnieszka Kaluga0
Okładka ksiązki - ChoroWitek

Celem serii Poczytajki pomagajki jest wzmocnienie dzieci, szczególnie tych, które z domowego zacisza trafiają do grup przedszkolnych czy szkolnych, oraz...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy