Dramatyczne losy ludzi wplątanych w tryby powojennej historii
Zadry to saga opowiadająca o losach trzech rodzin przybywających na Pomorze Zachodnie z różnych stron Polski. W tym dzikim miejscu bohaterowie usiłują na nowo ułożyć sobie życie. Śledzimy ich losy na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Małą społeczność dręczy podszyta tragedią tajemnica, która na rozwiązanie musi czekać aż do upadku PGR-u w latach 90.
Czy w PRL-u życie w PGR-ze sprowadzało się do pracy na wielohektarowych polach uprawnych? Czy doskwierały tylko przejściowe kłopoty z dostawami sznurka do snopowiązałek? Czy w świecie pozbawionym własności prywatnej, gdzie wszystko – każdy dom, każde drzewo, każde źdźbło trawy – należało do państwa, a PGR dbał o najdrobniejszy aspekt życia pracowników, było miejsce na emocje? Kto ciągnął na Ziemie Odzyskane i zaludniał tworzące się PGR-y? Jak powstawał ten mikrokosmos? Autor przenosi nas w realia PGR-owskiej wioski gdzieś na końcu świata, żeby odpowiedzieć na te pytania.
- Wolę reportaż od fikcji literackiej. W Zadrach bohaterowie są wymyśleni, ale realia już nie. Wiem, bo to o mojej ojczyźnie upadłych PGR-ów, o beznadziei, smutku, zalewającym wszystko alkoholu. Zjeździłem dziesiątki takich wsi jak fikcyjne Wrześniewo. Wszystko się zgadza. Nawet strażacy z OSP, którzy podpalają zabytkowy kościół, by gasić go za pieniądze. Być może i historia mściwych PGR-owskich Capulettich i Montecchich nie jest całkiem zmyślona. A nawet jeśli, to wciąga i nie można się od niej oderwać.
Cezary Łazarewicz, reporter
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 448
Niesamowicie przedstawione jak droga życiowa i uprzedzenia mogą wpływać na funkcjonowanie społeczności, być podłożem konfliktów i prowadzić do tragedii..
Dobrą literaturę zwykle poznaje się od razu. Słowa płyną gładko i zakorzeniają się w umyśle, nie pozwalając odłożyć książki na półkę, każąc o niej myśleć, nawet gdy jest poza zasięgiem dłoni. A tutaj było co czytać! Ponad 400 stron małego druku. Zajęło mi to sporo czasu, ale był to nadzwyczajny zastrzyk emocji.
Historia opowiedziana przez Rutkowskiego jest doskonałym scenariuszem na film i mam nadzieję, że kiedyś takowy powstanie- sukces murowany!
Po mistrzowsku dozowane i budowane napięcie, zawieszenie historii pomiędzy czasami końca wojny a współczesnością, szeroka paleta charakterów i postaw ludzkich zmieszana w tyglu wydarzeń.
Ludzie z różnych stron i kultur, rzuceni na pastwę historii i jej paradoksów, kierowani są mocą przypadku, przymusu, a czasem i własnego wyboru do poniemieckiego majątku, z którego na fali nowej, powojennej władzy powstaje gdzieś na Pomorzu Zachodnim PGR.
Wrześniowo, mała mieścina usytuowana w pewnym oddaleniu od Miastka (Miasteczka) i Koszalina jest soczewką, w której odbija się obraz tamtych czasów. Wymęczeni wojną, uwikłaniem w układy, rzuceni przez ślepy wir historii ludzie pragną zacząć nowe życie, ale czy będzie im dane odrzucić od siebie uprzedzenia? Czasem łatwiej odpowiedzialność za własne krzywdy zrzucić na barki wroga, kozła ofiarnego...
O tym jak kształtowała się PGRowska mentalność- "Czy się stoi czy się leży, to wypłata się należy", mieniu niczyim, przymykaniu oczu na kradzieże, układach i układzikach i wykuwaniu się społecznych relacji przeczytamy tu sporo. Dowiemy się też skąd w ludziach wzięła się poustrojowa bezradność i bieda.
Nade wszystko jednak, między wierszami, w strzępkach historii wypowiadanych ściszonym głosem przy trwożnym odwracaniu głowy, będziemy przeczuwać nieuniknioną hamletowską tragedię zwaśnionych rodów.
Aż do ostatniej strony nakręcona spirala napięcia przytrzyma nas w pełnym niedowierzania szachu.
Niezwykle mocna lektura!
Zachodnie Pomorze, kwiecień 1945 roku. Front z siłą huraganu przewalił się przez okolicę i pognał w stronę Berlina. W Miasteczku - niewielkim niemieckim...
* zainspirowana faktami, trzymająca w napięciu do ostatniej strony, historia trzech ucieczek z PRL-u * bogaty w szczegóły portret polskiej siermiężnej...