Jest rok 1929. W Poznaniu trwa Powszechna Wystawa Krajowa, prezentująca gospodarczy dorobek dziesięciu lat Niepodległej Polski. Ściągają na nią przybysze z całego kraju, nie tylko ci, których interesuje wielka ekspozycja, ale także tacy, dla których PeWuKa to możliwość szybkiego zarobku. Uroczysty nastrój psuje jedna seria napadów na targowych gości. Policja musi więc jak najszybciej ująć przestępców, by zapewnić spokój w mieście.
Te wydarzenia relacjonuje otwarte niedawno poznańskie radio. Komisarz Antoni Fischer, zafascynowany nowym wynalazkiem, ma wygłosić przed mikrofonem odczyt o humanitarnej działalności radia. Jednak tuż przed jego wystąpieniem do studia wpada uzbrojony szaleniec, który otwiera ogień do zebranych tam ludzi. Antoni Fischer musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Okazuje się, że to dopiero początek niecodziennych zajść, które rzucą poznańskiego śledczego w sam środek rwącej rzeki wydarzeń, w które zaangażowane są wywiady Niemiec i bolszewickiej Rosji. Na szczęście polski kontrwywiad, z którym współpracuje Fischer, nie zasypia gruszek w popiele. Kapitan Mikołajewski przygotowuje tajną akcję, w której prócz szpiegów wezmą udział poznańscy złodzieje z bandy Tolka Grubińskiego.
Trzy sprawy, pozornie w żaden sposób niepowiązane ze sobą, jednak nie da się ich przeprowadzić, bez udziału szefa poznańskiej, policyjnej grupy pościgowej komisarza Antoniego Fischera.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2021-03-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 504
Język oryginału: polski
Akcja rozgrywa się w 1929. Zaczyna się dość niepozornie. Duet kolejarzy dokonujący inspekcji torów w okolicach Człuchowa spostrzega w krzakach zwłoki mężczyzny. Niby trup jak trup, tylko że akurat ten miał przy sobie złoto. Oczywiście kolejarzy ręce zaświerzbiły. Tymczasem w Poznaniu trwa Powszechna Wystawa Krajowa, na którą ściągają ludzie z całego kraju. Na przybyszy czeka jednak nie tylko wielka ekspozycja, ale też napady, rabunki i pobicia dokonywane przez zamaskowanego Mściciela. Policja chwilowo jest bezradna. W innej części miasta grupa słynnego złodzieja Tolka Grubińskiego dostaje zlecenie na ograbienie pewnego mieszkania. Zleceniodawca nie chce pieniędzy, zależy mu tylko na pewnych dokumentach... W niedawno powstałej poznańskiej rozgłośni radiowej, w której swój odczyt ma ogłosić komisarz Antoni Fischer, dokonane zostaje morderstwo śpiewaczki, która występowała tuż przed policjantem. Nim została zastrzelona, wszyscy słyszeli jej krzyk – śpiewała na żywo i każdy, kto akurat był przy radioodbiorniku, zamarł w przerażeniu. Co wspólnego mają te wydarzenia? Sprawa komisarza wydaje się jednym wielkim pomieszaniem z poplątaniem. Co to była za rozrywka! Setnie się bawiłam przy czytaniu. Połączenie kryminału i przygodówki. Ironiczny, niewymuszony humor był dodatkowym smaczkiem i sprawiał, że czytało się jeszcze lepiej i bardziej intensywnie odczuwało się przyjemność z lektury. „Panie aspirancie, z tego, co ja wiem, bo tak nas uczyli na kursach, wina to jest zawsze po stronie przestępcy. A policja jest od tego, żeby winnego złapać. A jak złapie przypadkiem niewinnego, to co zrobić? Niewinny musi policjantowi objaśnić, że jest niewinny. A jak nie objaśni, to skąd niby policjant ma wiedzieć, że jest niewinny? A jak taki niewinny nie może objaśnić i udowodnić, że jest niewinny, to jego wina, znaczy się, sam sobie jest winny”. Nietuzinkowe postacie i dodatkowo używana przez nie gwara poznańska sprawiała, że poczułam się, jakbym odbyła podróż w czasie. Co rozdział to nie tylko szybkie tempo, ale i niespodziewane zwroty akcji. Sprawiały one, że przez ani jedną sekundę się nie nudziłam i cały czas moja uwaga była napięta do granic, by nie umknął żaden niuans. Koniecznie muszę nadgonić poprzednie przygody komisarza Antoniego Fischera. Tymczasem Was zachęcam do lektury! Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
Już dawno się tak nie uśmiałam, jak przy tym tytule
Czytając dialogi chyba spaliłam wszystkie zjedzone przez całe życie szneki z glancem (czyt. drożdżówki z lukrem), a przy okazji poznałam tajniki skutecznego juchcenia (kradzieży).
Już wcześniejsze lektury Ćwirleja spowodowały, że poznałam poznańską gwarę, kojarzę szkiebrów, a do mojej wiedzy dołączyły jeszcze flepy, zdalasiałe szuszwole, luchanie, blubranie, racha, żybura, eka, kielczenie się i tak dalej i tak dalej ...
Tytuł bardzo wiele mi obiecywał, a tymczasem poza dużą dawką wesołej gwary poznańskiej i podwórkowego humoru nawiązującego do końca lat 20 minionego wieku, agenci, tajniacy, mały romansik, to jednak fajerwerków nie było. Owszem, ciekawe perypetie złodziejaszków i policjantów, którzy świetnie by pasowali do komedii Barei, ale jakoś tym razem książka mnie nie porwała. Co nie oznacza, że nie sięgnę po tego autora ponownie - jak najbardziej będę testować
Każdej kolejnej powieści z Antonim Fischerem wyczekuję jak dziecko prezentu pod choinką. Bo mimo, że to już szósty tom, to Ryszard Ćwirlej cały czas trzyma poziom, ba, mam wrażenie, że każdy kolejny jest jeszcze lepszy. Może ma na to wpływ moja ogromna sympatia do bohaterów tego retro kryminału osadzonego w Poznaniu, który darzę dużym sentymentem? Pewnie tak, ale przede wszystkim kunszt pisarski autora z jego nieodzowną ironią, humorem i polotem.
Tym razem autor zastosował nieco ryzykowny patent. Mianowicie w powieści nie znajdziecie wiodącego wątku, a kilka początkowo zupełnie niepowiązanych ze sobą, acz szalenie ciekawych historii. Co więcej, nie ma tu bohatera, którego moglibyśmy nazwać głównym, a co rusz na pierwszy plan wysuwa się któryś ze znanych z wcześniejszych części dżentelmenów, pozostałych przesuwając do drugiego szeregu. Cała intryga jest tak skomplikowana, że trudno wyobrazić sobie jak autor połączy poszczególne wątki, jednak czyni to z mistrzowską precyzją i w sposób niesamowicie ciekawy.
Przeskakujemy więc z pociągu relacji Poznań-Królewiec, do radia, w którym podczas audycji na żywo zostaje zastrzelona śpiewaczka, prężymy muskuły przygotowując się wraz z Olkiewiczem do walki o mistrzostwo Polski w zapasach i sprawdzamy zawartość pewnego sejfu wraz z Tolkiem Grubińskim. Pojawiają się i bandyci w maskach napadający na gości Powszechnej Wystawy Krajowej, i miłość niczym z najlepszego romansu, i działania wrogich grup wywiadowczych. Myślicie, że trochę tego za dużo? Absolutnie nie! Jest idealnie, by stworzyć opowieść zajmującą, spójną i po prostu genialną.
Międzywojenny Poznań znów powitał mnie stukotem kół dryndy zaprzężonej w konie, smakiem sznytki ze smalcem i ogórkiem zapitej piwem z browaru Huggera i przede wszystkim niepowtarzalną gwarą, którą uwielbiam od dzieciństwa.
Nie jest mi obce nazwisko Ryszarda Ćwirleja, jednak nie jest mi znany komisarz Antoni Fischer i jego sławne wyczyny. Ale to, że rozpoczęłam od kolejnej części - w mojej ocenie - nie jest raczej przeszkodą. Autor dość drobiazgowo wprowadza nas w historię komisarza i wiemy tyle, ile jest konieczne i niezbędne.
Mamy rok 1929, Poznań i odbywająca się w nim Powszechna Wystawa Krajowa, prezentująca gospodarczy dorobek dziesięciu lat Niepodległej Polski. Zjawia się wiele znanych osób, nie tylko ciekawych, ale też liczących na łatwy i szybki zarobek. A wiadomo, ruch sprzyja drobnym rzezimieszkom. Właśnie w czasie tej wystawy mają miejsce liczne napady rabunkowe na przypadkowych gości Poznania. Z tym musi szybko poradzić sobie miejscowa policja. W tym czasie Fischer wygłasza odczyt w radio, w trakcie którego nieznany sprawca wpada do radia i otwiera ogień do obecnych. Komisarz jest naocznym świadkiem tego napadu i teraz będzie miał za cel szybkie schwytanie sprawcy. I jeszcze w tle działania związane z potajemną akcją wywiadów Niemiec i Rosji. W to wszystko zostaje wciągnięty Fischer i będzie musiał sprostać wielu zadaniom, które nagle przed nim się pojawiły. Czy poznański policjant jest na tyle sprawny i przebiegły, aby ogarnąć wszystko? Ma też liczne znajomości w miejscowym półświatku, więc zapewne będzie miał ułatwione zadanie. Czy może liczyć na Tolka Grubińskiego i jego bandę?
Te trzy pozornie różne sprawy łączą się w jedną całość, wzajemnie się przeplatają i uzupełniają. Krok do przodu w jednej z nich przybliża do rozwiązania kolejnej. Ale spoiwem łączącym je wszystkie jest postać Antoniego Fischera. Nieugiętego i odważnego, którego wszelkie trudności tylko wzmacniają i skłaniają do jeszcze efektywniejszej pracy.
Autor znakomicie odtworzył klimat lat 30 – tych w mieście Poznań. Huczne zabawy, teatry i wystawy, romanse i hazardowe rozgrywki nie były im wówczas obce. Atmosfera miasta przebijała się z każdej strony, mroczna atmosfera i tajemniczy klimat. A wszystko opowiedziane poznańską gwarą z tamtych lat. Nieliczni z nas znają ówczesny język, dla mnie to coś nowego i innego. Takiego oddalonego bardzo w czasie.
Nie mogę powiedzieć, aby ta lektura mnie zachwyciła. Przyznam szczerze, że zmęczyła mnie mnogość bohaterów i drobiazgowość sytuacji. Jestem w stanie zrozumieć, że autor chciał jak najbardziej oddać nam ówczesny klimat, ale dla mnie przesadził. Nie byłam w stanie zapamiętać wszystkich postaci, tym bardziej, że niektórzy podobnie się nazywali. I w pewnym momencie się zgubiłam, zniechęciłam do dalszej lektury. Owszem dobrnęłam do końca, ale nie kierowała mną nieposkromiona ciekawość. Nie był to dla mnie mocny kryminał czy thriller, nie odczuwałam napięcia, które towarzyszy mi zazwyczaj w tego typu powieściach. To raczej powieść detektywistyczna czy szpiegowska, do takiej bym ją zaszeregowała. Moje emocje były na uwięzi i nawet na chwilę nie miały ochoty wyzwolić się z pęt.
Myślę, że każdy w tej lekturze znajdzie coś dla siebie, coś co sprawi przyjemność i satysfakcję z lektury, co sprawi, że emocje wezmą górę nad czytelnikiem i będzie musiał spróbować je opanować. Każdy z nas ma inne oczekiwania i gusty, więc warto samemu się przekonać, czy komisarz Fischer wywiązał się trudnych zadań, które postawiły przed nim okoliczności.
To było moje kolejne udane spotkanie z twórczością Pana Ryszarda. Jak zawsze u autora tytuł książki mocno umocowany w jej treści. Od razu wiadomo, że coś złego przydarzy się kobiecie. Nie mniej jednak to zdarzenie jest tylko przyczynkiem do pokazania działalności wywiadu i kontrwywiadu polskiego w nowej, powojennej rzeczywistości. Po I Wojnie światowej formułowały się dopiero nowe stosunki polsko-niemieckie, jak i z innymi krajami. Oprócz kryminału retro dostałam także studium powojennego Poznania, studium pracy wywiadowców. Bardzo dobra powieść. A dodatkowo autor ucieszył mnie, jak na lokalną patriotkę przystało, wprowadzając do Poznania lubelskiego podkomisarza Zygę Maciejewskiego i pozwalając mu wziąć udział w poznańskich manewrach. Czytajcie bo warto.
Akcja dzieje się w 1929 roku w Poznaniu, w czasie Powszechnej Wystawy Krajowej, przedstawiającej dorobek 10 lat Polski. Autor doskonale przedstawił rzeczywistość międzywojenną. Zawiła fabuła, dużo wątków i postaci utrudnia czytanie. Wszystko rekomensują śmieszne dialogi z gwarą poznańską i złodziejską. Można się uśmiać czytając takie fragmenty: "Panie aspirancie, z tego, co ja wiem, bo tak nas uczyli na kursach, wina to jest zawsze po stronie przestępcy. A policja jest od tego, żeby winneg złapać. A jak złapie przypadkiem niewinnego, to co zrobić? Niewinny musi policjantowi objaśnić, że jest niewinny. A jak nie objaśni, to skąd niby policjant ma wiedzieć, że jest niewinny? A jak taki niewinny nie może objaśnić i udowodnić, że jest niewinny, to jego wina, znaczy się sam sobie jest winny."
Ci którzy lubią kryminały retro na pewno się nie zawiodą,ponieważ książka wciąga od pierwszych stron.Autor bardzo dobrze oddał realia międzywojennych czasów,dzięki czemu czytelnik może się poczuć, jakby faktycznie tam był.
Fabuła jest tu dość zawiła, ma dużo wątków. Nieuważnego czytelnika może to wprawiać w zakłopotanie, ale jest to już chyba charakterystyczna cecha tej serii. Tę książkę po prostu trzeba czytać uważnie. Tym razem są trzy sprawy, które na pierwszy rzut oka nie mają nic ze sobą wspólnego. Ale czy na pewno? Komisarz Antoni Fischer ma sporo do roboty. Ale nie tylko on.
Ryszard Ćwirlej przenosi nas w czasie i przestrzeni do Poznania lat 20. XX wieku. Podróż jest jak najbardziej wiarygodna, bohaterowie mówią i zachowują się stosownie do swojej epoki. Właśnie trwa Powszechna Wystawa Krajowa, do miast zjeżdżają się setki gości z różnych stron Polski i świata. Dochodzi do serii napadów, a sprawy podejmuje się bohater serii - Antoni Fischer.
To było moje pierwsze spotkanie z kryminałem retro i tym autorem. Nie można nie docenić talentu pisarskiego i pasji twórcy, na każdej stronie czuć, że to jest ten klimat, w którym Ćwirlej odnajduje się najlepiej. Tak jak współczesne kryminały wprowadzają czytelnika bardziej w przygnębiający, przytłaczający nastrój, tak tej historii bliżej do lżejszej powieści przygodowej.
Jest też sporo humoru, złoczyńcy nie zawsze są tak błyskotliwi jak powinni, ktoś się popisze ironiczną ripostą, a ktoś inny będzie się głośno przekomarzać dla zasady. Komizm nie jest przesadzony czy nachalny, tylko wprowadzony umiejętnie, nie wybija czytelnika z rytmu i zastanawiania się, o co w fabule chodzi. Możliwość takiego uśmiechania się pod nosem w trakcie lektury to był duży plus.
Osobiście przekonałam się, że tego typu książki raczej nie są dla mnie. Nie znalazłam w niej żadnych większych wad, jest świetnie napisana, autor wykonał kawał dobrej roboty, ale sama epoka i wszystko co dla niej charakterystyczne nigdy mnie aż tak nie pociągało jak niektórych. Już wiem, z czym to się je i jak wygląda, więc raczej nie sięgnę po inne części.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, chociaż jest wielu bohaterów i przeplatające się jednocześnie kilka wątków. Trzeba uważać, żeby się w tym wszystkim nie zgubić. Myślę, że fanom gatunku powieść bardzo się spodoba. Wiem, że w Polsce kryminał retro ma się świetnie i to nie pierwsza taka historia, która przybliża czytelnikowi lata przedwojenne. Także osoby, które lubią powieści historyczne, są ciekawe tej epoki, będą zadowolone. Tę część można spokojnie przeczytać bez znajomości poprzednich, polecam spróbować.
„WSZYSCY SŁYSZELI JEJ KRZYK”
Ryszard Ćwirlej Wydawnictwo Czwarta Strona Czwarta Strona Kryminału
Uwielbiam retro kryminały. Seria z komisarzem Antonim Fischerem jest niesamowita. Mam nadzieję, że w krótce powstanie kolejna część.
Komisarz Fischer ma niesamowite przygody, prowadzi wyśmienite śledztwa i poznaje różnych ludzi.
Tym razem Antoni będzie miał mnóstwo roboty.
Poruszamy się w roku 1929. W Poznaniu trwa Powszechna Wystawa Krajowa. Zjeżdżają się chętni do obejrzenia dorobku dziesięciu lat niepodległej Polski. Wśród nich znajdują się również przestępcy, którzy napadają na ludzi.
Niedawno zostało otwarte w Poznaniu radio. Komisarz ma w nim przemawiać. Jednak coś zakłuci spokój. Do radia wpada szaleniec i strzela do ludzi. Co zrobi Antoni Fischer? To dopiero początek zwrotów akcji.
Mamy również do czynienia z wywiadem Niemieckim, bolszewicką Rosją i naszym kontrwywiadem.
Czy uda się rozwiązać wszystkie sprawy? Komisarz Antoni Fischer jest niezawodny, ale czy tym razem nie polegnie?
Powieści z komisarzem Fischerem zawsze biorę w ciemno i wiem, że się nie zawiodę. Zawsze czeka na mnie super śledztwo, super sprawy i niesamowici bohaterowie. Idealny kryminał. Lubicie zagłębiać się w lata 30 to dobrze trafiliście. Poznajcie oryginalny język, odmienną kulturę i przeróżne ludzkie zachowania.
Z całego serca polecam „Wszyscy słyszeli jej krzyk” oraz pozostałe tomy.
Poznań, wiosna 1924 roku. Mieszkańcami miasta wstrząsa fala brutalnych morderstw. Z rąk nieznanego sprawcy giną prostytutki. Śledztwo prowadzi komisarz...
Poznań, czerwiec 1985 roku. Na brzegu Warty wędkarze znajdują zwłoki kobiety bez głowy. Dla Milicji Obywatelskiej to poważny...