Z płonącej stolicy przez Wilno, Kowno i Rygę do Londynu, a teraz książka o tym po 77 latach ukazuje się w Polsce.
Widziałem oblężenie Warszawy jest jak scenariusz dobrego, trzymającego w napięciu filmu - zwykły przyjazd na wakacje do Polski zamienia się nagle w ciąg dramatycznych przygód i walkę o życie we wrześniu 1939 roku.
Oblężenie Warszawy, rdzeń tej książki, świetnie udokumentował już amerykański fotograf Julien Bryan... który zresztą się tu pojawia. Dziennik Poloniusa jest równie dobrą relacją. Autor ma dar obserwacji i doskonale potrafi opowiadać - jego opisy są szczegółowe i plastyczne jak zdjęcia, emocje doskonale ukazane, napięcie nie opada, a z kart wyłania się prawdziwy obraz życia w atakowanej Polsce i obleganej stolicy, z jasnymi, optymistycznymi akcentami, ale też z całym okrucieństwem wojny: ogromnymi zniszczeniami i śmiercią.
O piszącym pod pseudonimem autorze wiadomo niewiele - że jest naukowcem, że od kilku lat mieszka w Wielkiej Brytanii i że ma rodzinę w Warszawie. Tyle sam o sobie powiedział. Ale czy istotnie mało o nim wiadomo? Pewne jest, że dopóki nie uda się odkryć i potwierdzić jego tożsamości, będzie o nim mówiła ta książka. A z niej wyłania się nie tylko obraz walczącej w 1939 roku Polski, ale także obraz jednego z jej synów - człowieka inteligentnego i wykształconego, zaradnego i wrażliwego, kochającego syna, wnuka i brata oraz bolejącego nad losem ojczyzny patrioty. Dobrego Polaka.
Książka, wydana w Wielkiej Brytanii w 1941 roku, natychmiast zyskała rozgłos, a jej egzemplarze znajdują się w bibliotekach na całym świecie, w tym w bibliotece amerykańskiego Kongresu.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2018-08-21
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: I Saw the Siege of Warsaw
Wciągający opis kilku dni przed wojną i jej początków.
Opis z pierwszej ręki.
Dowiedziałam się wielu rzeczy,o których nie wiedziałam.
Przeczytane:2019-03-10,
Lato, a szczególnie wrzesień 1939 roku było bardzo upalne i bardzo suche. Niczym jakaś klątwa, która spadła na Polskę. Wszystko i wszyscy byli przeciwko niej. To było wyjątkowe lato pełne napięcia i niepokoju. To było lato pełne rozterek o przyszłość i to tę najbliższą. Wojna wisiała w powietrzu od bardzo dawna i w końcu stała się faktem. Mimo wszystko ta wojna, z potworności której niewielu zdawało sobie jeszcze sprawę była zaskoczeniem. Pod koniec sierpnia ci, którzy wcześniej wybrali się do kurortów na wypoczynek wracali w pośpiechu do swoich domów. Byle zdążyć nim cały kraj będzie sparaliżowany i … zaatakowany. W sierpniu 1939 roku na wakacje do Polski przyjechał Alexander Polonius. Planował wypocząć, spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Wojna zastała go w Warszawie. Pierwsze naloty. Pierwsze bombardowania. Pierwsze niebezpieczeństwo, które później towarzyszyło mu nieustannie. Lekarstwem okazało się pisanie dziennika, który stał się ciekawym źródłem wiedzy o tym, jaka atmosfera panowała w stolicy Polski w ostatnich dniach sierpnia i przez całe wrześniowe jej oblężenie…
1 września 1939 roku. A więc zaczęła się wojna! Nagle całe dotychczasowe życie legło w gruzach. Wszystko, co do tej pory było ważne i istotne teraz ustąpiło miejsca jednemu pragnieniu. Przeżyć, przetrwać, bronić się! Do broni stanęli żołnierze! Ale cóż oni mogli?! Z szablą na czołg? Do walki i obrony stolicy zaangażowali się cywile. Ale częstotliwość nalotów była bezlitosna. I obierane przez Niemców cele ataków… To była wojna totalna wymierzona także w ludność cywilną. Niemcy nie przestrzegali żadnych praw. Oni tu przybyli, aby niszczyć.
Początkowy entuzjazm opadał, ale nadal liczono na pomoc aliantów. Przecież wiadomo, że Wielka Brytania i Francja za chwilę staną w obronie Polski. Tylko dlaczego angielscy lotnicy zrzucają na Niemcy ulotki, podczas gdy niemieccy lotnicy na Polskę zrzucają bomby?! Chaos i dezinformacja. A najgorsza była bezsilność. Alexander chciał walczyć, chciał zaciągnąć się do armii, chciał być przydatny… a tymczasem biegał od jednego biurka do drugiego, a przydziału i tak nie znalazł. Oczywiście angażował się w obronę stolicy jako cywil, ale on chciał więcej! I nie był w tym odosobnionym młodzieńcem. Jedyne, co mógł teraz zrobić to choćby uświadamianie Polaków, aby nie wierzyli w niemiecką propagandę, która próbowała w Polakach zdusić najpierw chęć do walki, a później nadzieję na jakiekolwiek światełko w tunelu.
Gdy było wiadomo, że walka przegrana Alexander postanowił jak najszybciej opuścić kraj. Skoro na polskiej ziemi już walczyć nie może musi przedrzeć się do Anglii i tam kontynuować walkę. Co do tego nie miał żadnej wątpliwości. I tak zaczęła się jego długa, pełna przygód i niebezpieczeństwa droga. Postanowił przedostać się do Anglii przez Litwę, Łotwę, Szwecję i Norwegię. Innej drogi w ogóle nie brał pod uwagę. Jedynie ta trasa wydawała mu się realna do pokonania. Mimo tego, że nie miał całego oglądu aktualnej sytuacji podjął ryzyko. Wiedział, że 17 września Polska została zaatakowana ze Wschodu przez Armię Czerwoną, ale musiał spróbować…
Publikacja Alexandra Poloniusa to ciekawie napisana relacja z oblężenia Warszawy. To nie jest pozbawiony emocji chronologiczny zapis działań wojennych. Tu emocji jest cały wachlarz. Alexander to inteligentny obserwator, który zwracał uwagę na kwestie pozornie nieistotne. Jego dziennik relacjonuje też ileż trudności i niebezpiecznych sytuacji musiał pokonać na swojej drodze do celu. To też swojego rodzaju podziękowanie za otrzymaną pomoc i życzliwość zwykłych ludzi, których na swojej drodze spotykał. Bo gdyby nie oni zakończenie jego misji mogłoby być tragiczne. To także świadectwo jak na atak na Polskę oprócz aliantów zareagowali Litwini i Łotysze, którzy nie mieli złudzeń, że prędzej czy później i oni podzielą los Polaków.
Dziennik Poloniusa to też zestawienie dwóch, jakże różnych armii, które we wrześniu 1939 roku postanowiły zmiażdżyć Polskę. Zorganizowani i świetnie przygotowani do wojny Niemcy. Zainfekowani faszystowską propagandą wypełniali wolę swojego Fuhrera. Nieprzystępni i niebezpieczni. Od pierwszego dnia pokazywali Polakom jaka teraz będzie panować tu hierarchia. Żołnierze Armii Czerwonej, którzy nawet porządnych mundurów nie mieli. To biedni prości ludzie, których większość nawet nie wiedziała, co na tej wojnie robi. Pilnowani jeden przez drugiego bardziej zajęci byli kupowaniem zegarków, aniżeli działaniami wojennymi. Przecież oni nie przyszli tu w charakterze najeźdźcy… Te i wiele innych niuansów Alexander Polonius zapisał w swoim słynnym dzienniku.
A kim był ów tajemniczy autor? Marek Przybyłowicz postanowił przeprowadzić śledztwo, aby ustalić tożsamość Poloniusa. Mimo rzetelnie przeprowadzonej kwerendy pozostawia nutkę wątpliwości, choć wszystkie fakty połączone ze sobą powinny utwierdzać go w jego przekonaniu.
"Widziałem oblężenie Warszawy" to emocjonująca relacja z wydarzeń, które ciężko nam sobie nawet wyobrazić. Bo jak to możliwe, że raptem nie mam domu, a moje życie może w każdej chwili zostać przerwane? Jak to możliwe, że wszystko, co znałem w ułamku sekundy przestało istnieć? Jakże szybko potrafi zmienić się perspektywa postrzegania świata i życiowych priorytetów…