Spotkał ją. Uwierzył jej. Nie powinien.
Nawiąż rozmowę z wyznaczonym mężczyzną. Nie bądź za szybko bezpośrednia. To on musi złożyć propozycję, a nie na odwrót. Zarejestruj całą rozmowę.
Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbite dowody ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy „klientem” Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie.
W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie odwracać...
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2018-09-05
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: Believe me
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Gralak Anna
" W żywe oczy " jest drugą książką w dorobku J.P. Delaney’a. Wprawdzie „ Lokatorka „ nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, postanowiłam dać autorowi jeszcze jedną szansę, bo liczyłam , że tym razem będzie lepiej.
Okazuje się, że „ W żywe oczy „ nie jest czymś nowym, lecz poprawionym, do czego już na wstępie autor bez zbędnego zwodzenia się przyznaje. Powieść napisana ponad szesnaście lat temu, nie zyskała uznania czytelników, więc Dalaney na fali popularności „ Lokatorki „ postanowił wydać ją ponownie. Tak na marginesie, takie odcinanie kuponów od sukcesu, to zagrywka wobec czytelników niezbyt uczciwa.
Główna bohaterka Claire Wright jest zatrudniona w firmie prawniczej i specjalizuje się w demaskowaniu niewiernych mężów. Pierwszorzędna aktorka i do tego ambitna i ładna, to znaczy w swoim mniemaniu, ale czy tak jest naprawdę? Z pobieżnych opisów niewiele o niej się dowiedziałam, oprócz tego, że kłamie zawodowo. Claire otrzymuje kolejne zlecenie, ale nic nie idzie po jej myśli. Zleceniodawczyni zostaje odnaleziona martwa w pokoju hotelowym i w tym momencie akcja nabiera tempa i wreszcie coś się dzieje. Chociaż emocje są średnie, ale przynajmniej w końcu poczułam się zaintrygowana i zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę zaszło. Gdy w grze pojawia się uroczy i czarujący Patrick Fogler, mąż denatki, jedyny męski osobnik, który oparł się urokowi Claire, stawka gwałtownie rośnie.
Kto jest winny, a kto prowadzi własną grę?
Pomysł na powieść nawet bardzo dobry, ale z wykonaniem poszło już znacznie gorzej, bo Denaley przekombinował i chyba sam pogubił się w tym wszystkim. Dość szybko domyśliłam się sprawcy, więc na końcówce autor nie za bardzo miał mnie czym zaskoczyć. Wolałabym nie mieć pewności, a tak tylko czekałam w jaki sposób zakończy powieść , ale odniosłam wrażenie, że zabrakło mu pomysłów, więc napisał cokolwiek. Główni bohaterowie, wykreowani przez autora także mnie nie zachwycili. Claire zachwiana emocjonalnie, płytka, egoistka zapatrzona w siebie, której nie byłam w stanie polubić. Patrick, chociaż wydał mi się znacznie ciekawszą postacią, też nie wypadł przekonująco. W książce pojawia się jeszcze kilka postaci, płaskich i papierowych, które nie wiele wnoszą do całej intrygi. Zacytuję moje zdanie, gdy pisałam o „ Lokatorce „, że każdy thriller psychologiczny powinny łączyć: rozbudowane portrety psychologiczne bohaterów i napięcie. Niestety "W żywe oczy" to powieść , której daleko jednak do klimatu napięcia, mroku i niepewności.
Czyta się szybko i płynnie, ale nadmiar naiwności, absurdów i infantylnych wypowiedzi jest zwyczajnie denerwująca. Zgadzam się z opiniami niektórych czytelników, że na końcu brakowało tylko kosmitów, a samo zakończenie wyjaśnione w sposób łopatologiczny. Nie mniej nie zniechęcam do czytania, bo powieść „ W żywe oczy „ to ten rodzaj książki, którą jedni się zachwycają, a inni ostro krytykują. Jestem gdzieś po środku, śmiało mogę porównać książkę do filmów klasy B, przeczytałam dla czystej rozrywki i nie jestem za bardzo rozczarowana, bo zbyt wiele nie oczekiwałam.
„Bo jeśli kobieta nie może ufać facetowi, który mówił, że zawsze ją będzie kochał to komu na tym świecie można ufać? „
Claire jako aktorka zawodowo wciela się w role. Zakłada przeróżne maski, wkłada we własne usta słowa innych ludzi, a prawdziwą siebie chowa głęboko w ukryciu, gdzie nikt jej nie znajdzie. Jej praca jest niezwykła – na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych demaskuje niewiernych mężczyzn gotowych zdradzić swoje partnerki. Żaden z nich do tej pory się jej nie oparł… aż do czasu, gdy spotkała Patricka Foglera. On, życzliwy, choć nie wykazujący zainteresowania propozycjami Claire, od razu zapada jej w pamięć. Kobieta nie wie jednak, że Patrick skrywa wiele tajemnic, a kłamać potrafi prawie tak doskonale, jak ona sama. Kiedy w grę wchodzą oskarżenia o zabójstwo, coraz trudniej jest zaufać komukolwiek.
Jak może pamiętacie, Lokatorkę wymieniałam jako jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych ubiegłego roku i jedną z najlepszych książek ogółem – zdania tego nie zmieniłam, a od tej pory zdążyłam przekazać tą powieść kilku innym osobom, aby dzielić się swoim uwielbieniem. Możecie więc sobie wyobrazić, jak duże miałam oczekiwania wobec kolejnej książki autora, której tak niecierpliwie wyczekiwałam. Teraz, gdy lekturę W żywe oczy mam już za sobą, mogę stwierdzić, że nie było to coś, czego się spodziewałam… Jednak nie oznacza to, że było gorsze.
Od początku warto podkreślić, jak dużą rolę w książce odgrywa aktorstwo – tak dużą, że nawet część dialogów zapisana jest w formie dramatu. Główna bohaterka Claire najlepiej czuje się na scenie i do każdej ze swoich ról podchodzi z tak wielkim zaangażowaniem, że czasem zapomina ściągnąć maski scenicznej w realnym świecie i zapomina, kim jest. Tym samym wprawia czytelnika w dezorientację i zagubienie, ponieważ nie można jej zaufać. Podczas czytania wielokrotnie zachodziłam w głowę, czy obecne czyny i zachowanie Claire są tylko grą, czy może obserwuję prawdziwą jej wersję. Jednak ten rodzaj niepewności zupełnie mi nie przeszkadzał – sprawiał jedynie, że traktowałam Claire jako jedną wielką zagadkę, którą prędzej czy później powinnam rozwiązać.
Zresztą Patricka, głównego męskiego bohatera, równie trudno było rozgryźć. Choć autor pozwala nam dokładnie i szczegółowo poznać te postacie, są one na tyle złożone i głębokie, że nie sposób oczekiwać od nich konkretnych zachowań. Kreacja bohaterów JP Delaneya jest czymś, co zdecydowanie zasługuje na uznanie – powiedziałabym, że poradził sobie z tym nawet lepiej, niż w Lokatorce. Claire i Patrick składają się z wielu różnych płaszczyzn, mają określony, lecz skomplikowany charakter, który sprawia, że stają się bardzo realni i autentyczni. Choć przez całą książkę starałam się zrozumieć ich postępowanie i motywacje, mam wrażenie, że udało mi się to osiągnąć zaledwie częściowo.
Jedną z najlepszych rzeczy, jakie spotykam w książkach, jest powiązanie motywu morderstwa z istniejącym tekstem literatury. Fakt, że zbrodniarz opiera swoje działania na schemacie zaczerpniętym z wiersza, jest jednocześnie niepokojący i fascynujący, a taką mieszankę uwielbiam od zawsze. W tym przypadku autor szczególnie mnie zachwycił, ponieważ tekstem przez niego wykorzystanym był tomik wierszy Charlesa Baudelaire’a Kwiaty zła. Choć nazwisko tego poety obiło mi się wcześniej o uszy, nigdy nie wiedziałam o nim niczego konkretnego. Dopiero W żywe oczy sprawiła, że z ogromną ciekawością zgłębiłam temat twórczości tego pisarza i dekadentyzmu, a nawet zaczęłam szukać w Internecie ofert sprzedaży Kwiatów zła w rozsądnych cenach (których znalezienie jest nie lada wyzwaniem!). Niesamowicie rzadko zdarza mi się, aby jakaś książka zainspirowała mnie do przeglądania artykułów na jakiś temat, a tutaj JP Delaney przedstawił Baudelaire’a w tak intrygujący, choć miejscami makabryczny sposób, że od razu poczułam się oczarowana.
W żywe oczy zaskoczyła mnie swoją odmiennością od Lokatorki. Gdybym nie widziała nazwiska autora na okładce i skupiała się na samej treści, ciężko byłoby mi zgadnąć, że za oboma powieściami stoi ta sama osoba. W żywe oczy jest nieco bardziej stonowana niż Lokatorka, a jednocześnie roztacza wokół siebie dużą dozę tajemniczości. Jest o wiele bardziej złożona, jeśli chodzi o postacie, które w Lokatorce również były dobrze zarysowane, jednak dopiero tutaj zdają się ożywać.
Gdybym brała pod uwagę tylko swoje powierzchowne emocje, pewnie byłabym odrobinę rozczarowana tą książką. Brakowało mi w niej mocnego momentu kulminacyjnego i magii, która wciągnęła mnie w Lokatorkę. Jednak gdy zaczęłam się dłużej zastanawiać nad tą powieścią, doszłam do wniosku, że jest ona po prostu inna – w wielu aspektach nie przypomina swojej poprzedniczki i choć najczęściej sięgam właśnie po takie thrillery, jak Lokatorka, to W żywe oczy prawdziwie mnie zafascynowała.
W żywe oczy to książka inna niż większość thrillerów, jakie do tej pory czytałam. Odkryłam w niej to, co najbardziej lubię w literaturze – zgłębione, zagmatwane i niesamowicie złożone postacie, które fascynują i pociągają. Bardzo rzadko zdarza się, że jakaś książka nakłania mnie do podjęcia jakiegoś działania w celu zdobycia wiedzy na jakiś temat, a JP Delaney, dzięki użyciu wierszy Charlesa Baudelaire’a z tomiku Kwiaty zła, zainspirował mnie, aby przeczytać większą część twórczości pisarza. W żywe oczy to książka, którą szczerze polecam wszystkim, którzy lubią historie nieoczywiste i nieoczekiwane.
booksofsouls.blogspot.com
„Lokatorka” autorstwa JP Delaney od wielu miesięcy wzbudza wśród czytelników wiele emocji. Jedni mówią, że Delaney napisał genialną książkę, a drudzy, że nie dało się tego w ogóle czytać. Dlatego kiedy otrzymałam możliwość przeczytania najnowszej książki tego autora to nie wahałam się ani chwili. Musiałam na własnej skórze przekonać się jak to w końcu jest z twórczością tego Pana.
„Bo jak się okazuje, jedyną rzeczą, której nigdy nie pokazują w filmach jak należy, jest śmierć. Ludzie nie chwytają się za serce i nie leżą bez ruchu, żeby wokół dalej mogła się toczyć akcja. Ciało nie chce umierać. Poddaje się dopiero długo, długo po tej chwili, w której wiadomo że będzie musiało się poddać. Ciało krwawi, drga i łapczywie chwyta powietrze. Ciało walczy jeszcze zacieklej niż ratownicy medyczni biegnący mu na pomoc. Ciało nie chce się pogodzić z tym, co nieuniknione.”
Ostatnimi czasy zdarza mi się czytać coraz więcej kryminałów oraz thrillerów, dlatego też po przeczytaniu kilku rozdziałów „W żywe oczy” wydawało mi się, że niczym mnie ta książka nie zaskoczy. Byłam niemal pewna, że wszystkie moje teorie na sam koniec okażą się prawdziwe. Tymczasem ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w mniej więcej połowie książki autor stopniowo zaczął niszczyć wszelkie moje teorie. Kiedy wydawało mi się już, że wiem kim tak naprawdę jest morderca to Delaney obracał całą sytuację o sto osiemdziesiąt stopni i sprowadzał fabułę na całkowicie inny tor. Robił to w tak znakomity sposób, że w pewnym momencie nie było już wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Delaney mistrzowsko manipulował odbiorcą i jego uczuciami, za co moim zdaniem należą mu się wielkie brawa.
Książka ta jest dość nietypowa pod względem stylistycznym, ponieważ część dialogów została tutaj zapisana w takiej formie jak w scenariuszu lub sztuce. Jest to dość niekonwencjonalny zabieg w przypadku tego typu literatury, lecz bardzo ciekawy. Idealnie wpasowuje się to w klimat książki, która sama w sobie wydaje się być sztuką specjalnie wyreżyserowaną dla czytelnika.
„W żywe oczy” jest powieścią, która wielokrotnie mnie zaskoczyła i ciągle trzymała w napięciu. Jednak nie tym zaskarbiła sobie moją przychylność tylko wyśmienitą kreacją bohaterów. Zarówno Clair jak i Patrick są postaciami, o których naprawdę ciężko zapomnieć. Nie będę tutaj jednak przytaczać żadnych cech typowych dla nich, ponieważ uważam, że ma to pewien wpływ na fabułę i może to w pewien sposób zniszczyć przyjemność z czytania osobom mającym tą lekturę jeszcze przed sobą. Powiem tylko, że obydwoje są niezwykle charyzmatycznymi postaciami, choć Patrick w znacznie większym stopniu niż Clair.
„Bo jeśli kobieta nie może ufać facetowi, który mówił, że zawsze ją będzie kochał to komu na tym świecie można ufać?”
Na początku wspomniałam, że twórczość Delaneya czytelnicy albo kochają, albo nienawidzą i nic po środku. Osobiście nie należę do żadnej z tych grup, bo choć „W żywe oczy” to znakomity thriller, z którym spędziłam naprawdę dobrze czas, to niestety czegoś mi w nim brakowało. Nie mniej jednak polecam wszystkim sięgnąć po tą książkę. Bez względu na to czy jesteście fanami JP Delaneya czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z jego twórczością. Moim zdaniem warto przekonać się na własnej skórze o co chodzi z fenomenem Delaneya.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „W żywe oczy” autorstwa JP Delaney.
Więcej na :
Niestety nie miałam okazji przeczytać debiutanckiej powieści autora, Lokatorki. Jednakże po wielu pochlebnych opiniach, zakodowałam sobie, aby w niedalekiej przyszłości ją przeczytać. Stało się inaczej, gdyż w pierwszej kolejności trafiła do mnie propozycja zrecenzowania W żywe oczy. Książka, jak się okazało, była debiutem powieściowym autora, niemniej wydanym pod innym tytułem i o troszkę odmiennej fabule, ostatecznie kilkanaście lat temu zginęła w gąszczu podobnych lektur. Tym samym, po późniejszym sukcesie Lokatorki, autor postanowił wydać swój „debiut” ponownie. Jednak był świadom wad, popełnionych podczas pisania pierwszej wersji, toteż postanowił napisać ją od nowa. Dzięki temu zbudował na tym samym pomyśle powieść, która zawiera część scen co poprzednia, jednak ma zupełnie inną fabułę. Nasuwa się pytanie, czy tym razem książka osiągnie sukces?
Podczas lektury ciągle zastanawiałam się, czy to możliwe, żeby zabójca był od samego początku podany czytelnikowi na tacy, fabuła bowiem skupia się w większości na dwóch postaciach: Claire i Patricku. Także logiczne było, że zabiła jedna z tych postaci… ale czy na pewno? Czy ta zagadka mogła być taka prosta do rozwiązania? Odpowiedź brzmi: nie do końca! Delaney potrafi tak namącić, biorąc, KŁAMSTWO, oraz GRĘ AKTORSKĄ, jako główne składniki powieści, że nie jesteśmy w stanie przejść przez nią, nie zastanawiając się nad tym, co tu jest PRAWDĄ?! Toteż tego, kto jest psychopatą w tej rozgrywce, dowiadujemy się na samym końcu książki.
„Każdy z nas zamieszkuje własną rzeczywistość”.
Moim zdaniem W żywe oczy, to jeden z lepszych thrillerów psychologicznych, jakie ukazały się na polskim rynku wydawniczym. Autor potrafi zaabsorbować czytelnika od samego początku, umiejętnie myli tropy i podrzuca fałszywe wskazówki. Tutaj nie ma mowy o przypadkowości, bo Delaney doskonale wiedział, w jakim kierunku ma zmierzać historia. Moim zdaniem konstrukcja postaci, scen, jak również fabuła są tak bardzo przemyślane, że ta książka musi się obronić.
Na koniec muszę pochwalić wydawnictwo za oprawę graficzną – jest po prostu cudowna – i utrzymana w stylu Lokatorki. Wydaje mi się, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko dodać, że polecam tę książkę z ręką na sercu. Wiadomo, że każdemu się nie dogodzi, ale myślę, że większość czytelników lubiących thrillery będzie usatysfakcjonowana z lektury.
"Szarość przejmuje władzę nad niektórymi ludźmi i nie potrafią się od niej uwolnić."
Oczekiwałam potężnej dawki ekscytacji, jak w przypadku "Lokatorki", wcześniejszej książki autora, której wystawiłam aż pięć punktów. Otrzymałam zwyczajny i przeciętny thriller, wprawdzie błyskawicznie prześlizgnęłam się przez niego, to jednak nie wywołał zachwytu, uznania, czy choćby intensywnego zaangażowania. A zapowiadało się frapująco, ciekawy pomysł na prowadzenie narracji, przeniesienie w zakulisową sferę powstawania spektaklu, stopniowe kształtowanie wyrazistości przedstawienia, nadawanie życiu elementów odgrywanych scenek, podsuwanie niejasnych zarysów portretu głównej postaci, dezorientujących szkiców odgrywanych ról, zaś do czytelnika należało obudowanie wszystkiego emocjami, wypełnienie przypuszczeniami i interpretacjami.
Doceniam próby wprowadzenia aury złożonej tajemniczości, trudnych do rozszyfrowania kłamstw, wywołujących sprzeciw manipulacji, jednak w dużym stopniu okazywały się one intuicyjnie wyczuwalne i swobodnie przewidywalne. Powodowało to spadek niepewności i napięcia, a przecież to elementy mocno wyczekiwane w thrillerze. Nie przeszkadzała mi irracjonalność i nieprawdopodobieństwo zdarzeń, w tym gatunku literackim przekombinowanie i absurdalność mają uzasadnienie. Z jednej strony wywołują sprzeciw i wątpliwość, czasem zdumienie i szok, z drugiej oddziałują na wyobraźnię, zachęcają do postawienia się w sytuacji bohatera. Aby uzyskać taki efekt treść musi być nasycona, właściwie podana i sprytnie odwoływać się do fantazji, a tu tego niestety zabrakło. Potencjał książki nie został w satysfakcjonującym stopniu wykorzystany, za nietuzinkową koncepcją nie poszła w parze wysoka jakość wykonania. Owszem, thriller potrafi zaskoczyć zwrotami akcji, ale dostarcza rozrywki umiarkowanej i bez błyskotliwości.
Clare Wright, dwudziestopięciolatka ucząca się aktorstwa w renomowanej nowojorskiej szkole, wykorzystuje talent artystyczny do zarabiania pieniędzy na utrzymanie i opłacenie nauki. Chętnie przyjmuje intratne zlecenia od kancelarii prawnej specjalizującej się w sprawach rozwodowych. Jednak rozchwianie emocjonalne kobiety prowadzi ku niebezpiecznym ścieżkom wyobraźni, imaginacji i iluzji. Często granice między prawdą a złudzeniem zacierają się. Na niestabilne podłoże psychologiczne nakłada się intrygująca znajomość z Patrickiem Foglerem. Clare zdaje sobie sprawę, że tym razem z myśliwego może stać się ofiarą, lecz mimo wątpliwości decyduje się przyjąć wyzwanie i uczestniczyć w wyjątkowo ryzykownej grze, walce skrajnych osobowości.
bookendorfina.pl
“Może to paranoja, już sam nie wiem co mam robić
I nie jestem pewien czy to Sin City, czy Schizopolis
Może wszystko zmieni kiedyś ta jedyna chwila, Lecz droga do zatracenia krótsza niż Zielona Mila “ *¹
Claire Wright marzy o byciu aktorką jednak na razie musi zadowolić się rolą testerki wierności. Nie przewiduje jednak, że może wpakować ją to w wielkie kłopoty. Po wykonaniu zlecania od Stelli u bohaterki zjawia się policja, ponieważ zleceniodawczyni zostaje zamordowana. Claire decyduje się na współpracę z policją i przychodzi jej odegrać rolę życia.
„Jutro. Jutro mam nawiązać kontakt z Patrickiem. Kathryn uznała, że jestem gotowa.
Showtime!"(*²)
AKCJA I FABUŁA
Od początku do końca akcja i fabuła potrafią trzymać w napięciu. Autor stopniowo dawkuje napięcie, jednak odrobinę braknie go w kulminacyjnym punkcie akcji. Fabuła książki nie ma zbytnio dużo wątków, nie jest skomplikowana.
STYL I JĘZYK
Opisy w książce nie są zbyt szczegółowe, ale mimo tego potrafią zbudować odpowiedni klimat i wciągają. Brak szczegółów w opisach, znakomicie maskują świetnie ułożone dialogi.
POSTACIE
Postacie w książce trochę intrygują, a trochę irytują. Wyraźnie też widać, że nie do końca zostały stworzone, zwłaszcza postać mordercy. Postać będąca mordercą nie jest zbyt wyraźna i niczym nie różni się od innych. Ciekawie zaś stworzoną postacią jest postać Clarie. Ma wszystko to, czego można się spodziewać po dobrze stworzonej głównej postaci.
„Zalewa mnie fala mdłości, gdy sobie uświadomiłam, że nie tylko nie poprawiłam swojej sytuacji, ale prawdopodobnie bardzo ją pogorszyłam." (*³)
W żywe oczy jest dość intrygującą historią, która bije o głowę swoją poprzedniczkę Lokatorkę. Dlaczego? Przede wszystkim przejrzystością akcji, akcja toczy się od punktu A do punktu B i dalej, bez zbędnego kombinowania. Mimo prostej akcji autor cały czas podtrzymuje nutkę napięcia, która wciąga, aż do samego końca.
Pomimo swoich małych minusów książka bardzo mi się podobała. Czytając ją, pochłaniałam kartka za kartką, zarywając przy tym całą noc, bo było warto.
W żywe oczy to książka, którą mogę polecić każdemu, kto lubi niezobowiązującą lekturę.
Przypisy.
*¹ cytat z piosenki Eripe - Życie to nie film
** cytaty (*²) i (*³) z książki W żywe oczy
***cytat (*²) Część II, Koniec rozdziału 25
***cytat (*³) Część III, Koniec rozdziału 56
Fani „Lokatorki”, która w zeszłym roku szturmem zdobyła serca miłośników thrillerów, z niecierpliwością wyczekiwali nowej powieści JP Delaneya. Ja również byłam jej bardzo ciekawa, choć tak chwalona przed rokiem „Lokatorka” wcale nie przypadła mi do gustu. Chciałam sprawdzić, czy tym razem autor zdoła mnie czymś zaskoczyć. Nic więc dziwnego, że gdy dotarł do mnie przedpremierowy egzemplarz powieści „W żywe oczy”, jeszcze tego samego wieczoru siadłam do lektury. Potrzebowałam trzech dni, by poznać historię jej bohaterów. W moim przypadku to mało :)
Nowa książka JP Delaneya to opowieść o młodej aktorce, którą autor stworzył dwadzieścia lat temu. Wówczas jego powieść się nie przyjęła, mimo że wydana w wielu krajach zgarnęła kilka pochlebnych opinii. Po sukcesie „Lokatorki” Delaney postanowił dać drugą szansę ulepszonej pierwotnej wersji thrillera „W żywe oczy”. Przed ponownym wydaniem książki udoskonalił jej fabułę, podrasował kreacje bohaterów i nadał powieści inną strukturę. Czy tym razem książka odniesie sukces na światową skalę? Czas pokaże, ale już teraz wiadomo, że książka zbiera sporo pozytywnych recenzji. A o czym opowiada? Przekonacie się poniżej.
Claire Wright kłamie zawodowo. Marząca o pracy w amerykańskim filmie ambitna brytyjska aktorka ze względu na brak zielonej karty i nieciekawą przeszłość na razie musi się zadowolić pracą w specjalizującej się w sprawach rozwodowych kancelarii prawnej. Na zlecenie przełożonych dziewczyna ma demaskować niewiernych mężów i dostarczać niezbitych dowodów ich zdrady. To łatwy i szybki zarobek. W końcu wszyscy mężczyźni są tacy sami. Trudno im nie ulec pięknej kobiecie. Wydaje się, że Claire jest stworzona do roli, w którą się wciela. To ona dyktuje reguły gry. Ale wkrótce role zaczną się niebezpiecznie odwracać. Gdy Claire zostaje poproszona o przetestowanie wierności interesującego profesora literatury stawka gwałtownie rośnie. Na domiar złego to właśnie wtedy pojawia się pierwszy trup…
Delaney znów zaskakuje nas dobrym pomysłem na fabułę. Za pomysł chwaliłam autora, recenzując „Lokatorkę”, ale wtedy nie do końca podobała mi się jego realizacja. W teorii wszystko brzmiało intrygująco, w praktyce wypadało gorzej, ponieważ opowiadanej historii brakowało napięcia. Thrillerowi „W żywe oczy” też może odrobinę brakuje napięcia, ale to dobra, by nie rzec bardzo dobra powieść, która wciąga, zaskakuje i mąci nam w głowie. Delaney robi czytelnikowi wodę z mózgu, przez całą powieść nie wiemy, co jest prawdą, a co kłamstwem. Przytłaczająca atmosfera półprawd i niedopowiedzeń jest tym, co uważam za ogromny plus tego nietuzinkowego thrillera. Nieprzewidziane zwroty akcji w jednej chwili potrafią wywrócić wszystko do góry nogami. Wydaje nam się, że znamy prawdę, jesteśmy pewni, że potrafimy odgadnąć tożsamość mordercy, aż tu nagle pojawia się twist i znów nie wiemy, komu powinniśmy ufać, kto mówi prawdę, a kto kłamie w żywe oczy.
Mroczna atmosfera darknetu, bohaterowie będący mistrzami manipulacji, którym za swą grę należy się Oscar, brutalne morderstwo oraz niepokojąca aura kontrowersyjnej, dekadenckiej poezji Charles’a Baudelaire’a. Wykorzystanie fragmentów utworów bodaj najsłynniejszego z wyklętych poetów, wielokrotnie oskarżanego o obrazę moralności, czyni tę powieść intelektualną rozgrywką, która może nie przypaść do gustu wielbicielom prostych i lekkich w odbiorze dreszczowców. Delaney rzuca czytelnikom wyzwanie, wymagając od nich zrozumienia szokującej nawet w dzisiejszych czasach poezji Baudelaire’a.
Jestem pod ogromnym wrażeniem struktury powieści. Zastosowana konwencja dramatyczna jest tym, czym Delaney zdobył moje serce. Didaskalia i podział na role to coś, czego do tej pory nigdy nie spotkałam w żadnym thrillerze. Wielkie brawa dla Delaneya za nowatorstwo, za którego sprawą jeszcze dosadniej czujemy atmosferę powieści, nie wiedząc, co jest świetnie wyreżyserowanym przedstawieniem, którego jesteśmy widzami, a co szczerą prawdą.
„W żywe oczy” to solidny thriller psychologiczny, który pod względem pomysłu fabularnego i jego realizacji wyróżnia się na tle innych powieści należących do tego samego gatunku. Mimo że książka raczej mi się podobała, to znów czuję pewien niedosyt. Myślę jednak, że ci, którym przypadła do gustu poprzednia powieść tego autora, będą usatysfakcjonowani. Polecam!
Nie jestem w stanie napisać złego słowa na temat tej powieści, bo całkowicie mnie omamiła. Była po prostu świetna. Znakomita. Wspaniała. Myślę, że kolejna książka Delaneya utwierdzi mnie w przekonaniu, że jego twórczość jest jakby dla mnie stworzona. Jego styl, jego zagrywki… Czyste mistrzostwo. Właśnie takie książki powinny dominować na rynku wydawniczym – mocne, całkowicie angażujące czytelnika, zaskakujące, niecodzienne i nieprzewidywalne.
Cała recenzja: bookeaterreality.blogspot.com
Mroczny thriller psychologiczny trzymający w napięciu do ostatniej kartki. Claire zostaje wciągnięta w niebezpieczną grę, w której stawką jest życie. Książka inspirowana wierszami Charles'a Baudelaire'a pochodzącymi z tomu poetyckiego "Kwiaty zła".
Jest to jedna z najdziwniejszych książek jakie miałam okazję czytać. Dziwna nie znaczy zła, ma w sobie to coś co wciąga czytelnika i zostawia w pustką w głowie. Początek co prawda nie zachęca a wręcz nudzi ale po kilkunastu stronach zaczyna interesować. Historia jaką tu poznajemy wydaje się prosta lecz z każdą kolejną stroną wszystko się zmienia. Już niby jestem pewna co zaraz się wydarzy a okazuje się że to nie prawda. Że wszystko co przeczytałam jest wyreżyserowane. Poprzednia książka autora także była specyficzną ale także przypadła mi do gustu.
Wydaje mi się że jest to ambitniejsza powieść dla ludzi lubiących thrillery psychologiczne. Napewno sięgnę po następne książki tego autora.
Powieść "W żywe oczy" określiłabym krótko słowem "dziwna". Nawet nie umiem stwierdzić czy mi się podobała. Zamysł autora owszem ciekawy i niosący duży potencjał. Nie można też odmówić mu kunsztu pisarskiego. Historia jednak tak zagmatwana, że sama już nie wiedziałam co jest prawdą, a co kłamstwem. Może to należałoby uznać na korzyść książki? Jednak nie zawładnęła ona mną na tyle, bym wypisywała peany na jej cześć.
Swoją drogą Claire miała ciekawy sposób na zarabianie pieniędzy (nie chodzi o aktorstwo, tylko tą fuchę dla biura detektywistycznego)...
"Chodzi o to, by zanurzyć się w prawdziwych emocjach związanych z rolą, aż ta rola stanie się częścią ciebie" ( JP Delaney, "W żywe oczy", Wydawnictwo Otwarte, 2018 ).
Claire jest studentką aktorstwa. Pracuje również w firmie prawniczej zajmującą się sprawami rozwodowymi. Jej głównym zadaniem jest śledzenie żonatych mężczyzn. Niebawem Claire otrzymuje kolejne zlecenie. Na prośbę zaniepokojonej kobiety Claire postanawia umówić się z niejakim Patrickiem Foglerem. Wkrótce dochodzi do morderstwa, którego ofiarą pada Stella Fogler. Wówczas Patrick Fogler staje się głównym podejrzanym... Kto tak naprawdę kryje się za morderstwem kobiety? Co mają ze sobą wspólnego zdjęcia zamordowanych kobiet z poezją Charles'a Baudelaire'a? Jakie relacje łączą Claire i Partricka Foglera? I... jaką rolę odegra Claire?
"W żywe oczy" jest jedną z powieści kryminalnych jaka wyszła spod pióra JP Delaney'a ( znany również jako Tony Strong Anthony Capella ). Jest to również moje pierwsze zetknięcie z twórczością tego autora, które zaliczam do udanych. W powieści tej każdy przywdziewa swoją maskę, każdy ma określoną rolę do spełnienia i każdy może być... podejrzany.
Claire Wright decyduje się na współpracę z profilerką ( Kathryn Latham ) i detektywem ( Frank Durban ), która ma polegać na schwytaniu prawdziwego mordercy. W tym celu nawiązuje bliższą znajomość z Patrickiem Foglerem, który jest z wykształcenia filologiem.
W powieści często pojawiają się zaskakujące momenty. Nie brakuje w niej odpowiedniego napięcia, które utrzymuje się przez cały czas. Nie wiadomo aż do końca kim jest prawdziwy morderca. Czy właściwym tropem okażą się wiersze Charles'a Baudelaire'a? To okaże się w powieści.
Sama fabuła tej powieści nie jest zbyt oryginalna, lecz ujęta została w interesujący sposób. Podobnie jak sylwetki osób. Claire wykazuje się niezwykłym talentem aktorskim podczas współpracy z policją nowojorską. Natomiast Patrick Fogler okazuje się być nie tylko osobą wykształconą ale również dobrze zaznajomioną z twórczością Charles'a Baudelaire'a, lecz... gdzie jest morderca? Kim on jest?
Uważam, że powieść "W żywe oczy" jest interesującą i niezobowiązującą pozycją. Polecam ją każdemu zainteresowanemu powieściami kryminalnymi.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl/w-zywe-oczy
Doskonała.
To jedno powyższe słowo opisuje ją doskonale. Ale teraz zapytajcie co jest doskonałe?
Otóż:
-po pierwsze sama książka. Pomysłowa fabuła, trzymająca do samego końca w napięciu, pomimo tego, że wydaje nam się w trakcie czytania kilka razy, że już wiemy kto zabił. Opisy drastycznych zabójstw w puknt, pozwalają sobie to wyobrazić a jednocześnie nie powodują, że czytelnik jest wystraczony czy zniesmaczony. Na bardzo duży plus oceniam wplecione jakoby scenariusze z dialogami. Idealnie przemyślany pomysł książki.
-po drugie główna bohaterka. Odważna, niebanalna, inteligentna. Początkująca aktorka wykorzystująca swoje umiejętności do zarabiania na życie w bardzo oryginalny sposób.
Jedna z najlepszych książek jaką przeczytałam.
Intrygujący thriller psychologiczny. Lektura obowiązkowa dla fanów Dziewczyny z pociągu. Jane trafia na świetną ofertę wynajmu mieszkania -...
Niespodziewanie z Susie kontaktuje się Anna - dziewczyna, którą Susie oddała do adopcji piętnaście lat wcześniej. Gdy zaczynają się spotykać i poznawać...
Przeczytane:2018-08-30, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2018, Książki XXI wieku,
Nowy, intrygujący i wciągający thriller autora słynnej książki pt. „Lokatorka”.
J.P. Delaney zabiera nas do Nowego Jorku, gdzie poznajemy Claire Wright. Miejsce to jest dla niej drogą do spełnienia marzeń. Claire, bowiem, dostała szansę nauki w prestiżowej szkole aktorskiej. Otrzymane stypendium pokrywa jednak tylko część czesnego, a brak zielonej karty utrudnia jej znalezienie pracy. Jedyną ofertą na jaką może liczyć jest propozycja kancelarii prawnej specjalizującej się w sprawach rozwodowych. Zadaniem utalentowanej Claire jest demaskowanie niewiernych mężów.
Pewnego dnia dostaje ona nowe zlecenie - jest nim niejaki Patrick Fogler. Mimo, że kobieta zwróciła na siebie uwagę mężczyzny to zadanie kończy się fiaskiem. Następnego dnia zostają znalezione zwłoki Stelli Fogler – żony Patrica. A ostatnią osobą, która z nią rozmawiała jest Claire…
Jak łatwo się domyślić, podejrzenia padają na dwie osoby. Jednak w tej książce nic nie jest oczywiste. A to tylko początek mrocznej przygody. Akcja jest nieprzewidywalna. Bohaterowie pod względem psychologicznym tak rozbudowani, że trudno rozgryźć którąkolwiek z postaci. Brnąc coraz dalej w głąb książki zaczyna się podejrzewać niemal każdego z bohaterów, a sam czytelnik nie wie już co w niej jest „prawdą”, a co „fikcją”.
To moje drugie spotkanie z twórczością J.P. Delaney i z pewnością nie ostatnie. Mam wrażenie, że autor rozkręca się coraz bardziej. Płynna akcja i styl sprawiają, że książkę czyta lekko i szybko.
Fabuła oryginalna, wręcz niesamowita i niemal hipnotyzująca. Porywająca czytelnika od początku, aż do samego końca.
Na takie książki warto czekać. Polecam.