Pierwsza kontrola skarbowa zmieniła życie pogodnego małżeństwa w piekło, druga kontrola skarbowa pociągnęła urzędnika kontroli skarbowej na dno.
Brawurowo napisana komedia kryminalna o kanalii bez serca jakich wiele pracuje w urzędach skarbowych na całym świecie. Marian Sopel, jest typowym przedstawicielem bezkarnej kasty urzędników kontroli skarbowej, który wychodząc do pracy idzie tam tylko po to żeby innym zrobić krzywdę, zniszczyć i zdeptać komuś jego poukładane życie. Wszystko jednak ma swój początek i koniec a koniec bywa równie zabawny co żałosny. Seria nieprzewidywalnych, zabawnych zdarzeń, którą zapoczątkowała kolejna rutynowa kontrola, uruchamia gonitwę karkołomnych zbiegów okoliczności, które to odkrywają prawdziwe oblicze tego na wskroś złego człowieka.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2018-10-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 408
Język oryginału: Polska
" - To oni! Teraz dokładnie widać twarze! - zapiał Dąbek.
- Widzisz, Dąbek?! Widzisz?! Mają dzieci, całą gromadkę! Nie dość, ze to złodzieje, mordercy, to jeszcze pedofile!
- Tam w szpitalu prawdopodobnie trwa jakiś okrutny proceder handlu dziećmi!
- Do tego, Dąbek, dojdziemy, do tego dojdziemy! Niech teraz szybko, ale to szybko, graficy powiększą nam wizerunek tej pary. Musimy ich teraz szybko zidentyfikować, ustalić miejsce przebywania, wkroczyć, aresztować i postawić zarzuty!"
Książka w krzywym zwierciadle, która mi osobiście średnio się podobała. Historia przedstawiona w niej nie wciągnęła mnie aż na tyle, abym ją w ogóle ukończyła. Rzadko zdarza mi się odkładać książki na półkę, ale niestety z tą tak było.
Uważam jednak, że napisana jest przyjemnym i prostym językiem i bardzo szybko i łatwo się ją czyta. Ja jednak pozostanę przy innym gatunku książek, bo ten to zdecydowanie nie jest moja bajka. Za dużo w niej dziwnych i absurdalnych wydarzeń i zwrotów. Wolę książki gdzie mamy jakiś bohaterów z którymi możemy się zgrać i chociaż odrobinę ich polubić.
Mimo to ciekawy pomysł na fabułę i dla fanów komedii kryminalnych może być ona strzałem w 10!
Czasami warto sięgnąć po książkę inną niż wszystkie które czytamy, trochę zmienić klimat, odpocząć od rutyny, może akurat spodoba nam się bardziej niż inne. Książkę "Urzędnik" mogę porównać do bardzo długiego dowcipu który bawi nas od samego początku.
Marian Sopel to prawy obywatel, jest urzędnikiem skarbowym i w każdym właścicielu firmy widzi oszusta. "Widzisz, ja na przykład uważam, że nie ma uczciwych podatników. Wszyscy Polacy to bydlaki. U każdego można znaleźć coś, o co można się zaczepić, i później go zdeptać." Sopel bardzo skrupulatnie wykonuje swoją pracę aż za bardzo, doprowadził już do niejednego bankructwa firmy.
Grzegorz Gołąb odkąd jego firma została zlicytowana został złodziejem, dokonuje drobnych kradzieży bez uszczerbku na zdrowi osób trzecich, niestety pewnego dnia przypadkiem włamuje się do mieszkania mężczyzny przez którego został zmuszony do kradzieży.
Wojciech Jąder vel Jajco, bandyta i gangster, postrach miasta. "Wymuszenia, dziwki, haracze, narkotyki, kradzieże, napady, porwania (...). Oprócz tego podejrzewano go o zlecenie kilkunastu zabójstw i kilku zrealizowanych osobiście". Trzy różne postacie, trzy różne światy a jednak ich drogi się przetną, będą wrogami i współpracownikami, połączy ich wspólny cel i poróżni chęć zagarnięcia wszystkiego dla siebie.
Ta historia wciąga nas od razu i trzyma w napięciu aż do samego końca, dostarcza nam ogromną ilość śmiechu, pomimo to że ciągle ktoś jest zabijany lub zostaje ranny to te sytuacje są tak opisane że bardziej nas śmieszą niż martwią. Wszystkie nowo pojawiające się osoby są powiązane z poprzednimi i każda postać odgrywa ważną rolę i chociaż relacje osób przedstawionych w tej historii są mocno pogmatwane to łatwo odnaleźć się w sytuacjach przedstawionych w książce.
Ciesze się że rok zakończyłam bardzo fajną książką którą będę mile wspominać, śmiałam się od początku aż do końca.
Książka to historia urzędnika skarbowego, który bardzo sumiennie stara się wykonywać swoją pracę. Przeprowadzane przez niego kontrole są bezwzględne. Podczas jednej z kontroli zamyka warsztat państwa Gołębiów, czym niszczy ich dotychczasowe życie. Jednak kolejna kontrola niszczy życie samego urzędnika Sopla. Zostaje on wplątany w nielegalne interesy i w efekcie trafia do aresztu. Losy zrujnowanego małżeństwa i urzędnika Sopla nieoczekiwanie splatają się ze sobą,gdy małżeństwo Gołębiów pragnie odegrać się za doznane krzywdy. Wszystko jednak przybiera nieoczekiwany obrót i stają się oni najgłośniejszymi przestępcami poszukiwanym przez policję w całym kraju.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu kilkudziesięciu stron chciałam zaprzestać czytania, ale postanowiłam dać książce szansę, licząc na to, że może w końcu trafię na jakiś zabawny dla mnie i interesujący moment. Doadtkowo starałam się zrozumieć lepiej styl pisania autora i zrozumieć, co może tak fascynować innych czytelników. Niestety dla mnie książka była bardzo męcząca i zamiast napadów śmiechu odczuwałam napady niesmaku. Po przeczytaniu całej książki nadal nie potrafię zrozumieć jej fenomenu, w związku z czym czas z nią spędzony jest dla mnie czasem straconym. Prawdopodobnie nie potrafię docenić osobliwego stylu pisania autora, po prostu nie trafia do mnie.
www.czytampierwszy.pl
Ostatnimi czasy książki przedstawiające świat w krzywym zwierciadle stają się coraz bardziej modne – jednakże, aby zironizować daną historią trzeba mieć ogromne poczucie humoru, wyobraźnie pisarską i znać świat od podszewki. W przypadku „Urzędnika” Sławka Michorzewskiego mam do czynienia ze świetnie napisaną komediom kryminalną, która potrafi rozbawić do łez.
Początek książki niestety odrzuca, po kilkunastu stronach miałam odłożyć książkę na półkę, ale się przełamałam – i było warto!
Pan Sławek w tej książce przedstawia nam stereotypowego urzędnika z „podrasowaną” osobowością mającą odrzucić każdego człowieka. Marian Sopel jest wrednym urzędnikiem, do bólu precyzyjnym, pragnącym ściągnąć z człowieka ostatniego grosza. Tego bohatera nie da się lubić! Już od pierwszych stron odrzuca. No w końcu Marian nie ma serca! Więc musi być zgryźliwym dziadem 😉
„-Prawie mi serce stanęło! E, co ja gadam…? - Sopel poprawił się na krześle, wyłączając pikający telefon. - Przecież ja nie mam serca, tylko pompę przetaczającą płyn ustrojowy.” (str. 23).
Książka Michorzewskiego przedstawia polskie służby – urzędników, policjantów itp. – w krzywym zwierciadle. Zdecydowanie nie jest to książka dla osób ze stołków Państwowych, którym brakuje dystansu i poczuci humoru, bo lektura „Urzędnika” może ich niejednokrotnie wkurzyć. W sumie sama pracuje na stołu państwowym i mnie ta lektura bardzo rozbawiła.
„Urzędnik” ma w sobie coś z szaleństwa – akcja jest tak wartka i zagmatwana, ze wręcz czasem zwariowana. Ma w sobie mnóstwo absurdu i ironii. Jednocześnie jest też mocno przerysowana.
Co do samego stylu pisania – największym minusem książki są przesadzone wulgaryzmy – nie ma strony bez nich. Czytając miałam czasem wrażenie, że autor ukrywa ubogie słownictwo właśnie pod wulgaryzmami.
Moja ostateczna ocena to mocna 6, która należy się w szczególności za to, że już od dawna tak bardzo nie uśmiałam się przy książce
CZESKI FILM
Jest takie słowo, od którego co niektórzy dostają wysypki, kataru alergicznego, drżenia rąk i zaczynają się jąkać. Słowo to brzmi: „urzędnik”. W sumie to wszystko jedno, jaki to urząd; urzędnicy nie do życia zdarzają się zawsze i wszędzie. Nic nie załatwisz, nie podyskutujesz, nie wytłumaczysz – oni zawsze, ale to zawsze wiedzą lepiej. A jeśli nie wiedzą, udają, że wiedzą; bo co, pokłócisz się?! Spróbuj szczęścia… Urzędników Władców Biurek, Urzędników Nieomylnych, Urzędników Nie Ma Dyskusji, Urzędników Ja Wiem Lepiej pełno wszędzie. A niejaki Sławek Michorzewski postanowił takiego właśnie urzędnika mianować głównym bohaterem swojej najnowszej książki. Książki o tytule – no jakżeby inaczej – „Urzędnik”. I wszystko jasne. Otóż… nie do końca.
Marian Sopel, starszy komisarz skarbowy, jest istnym postrachem petentów urzędu skarbowego. Absolutnie dokładny, absolutnie nieprzekupny i absolutnie nie do życia. Mariana Sopla lubić się nie da, a nawet nie za bardzo jest za co. I tenże Sopel, Marian Sopel, zostaje nieprawdopodobnym wprost zbiegiem okoliczności wplątany w aferę narkotykowo – złodziejską. Nie, wróć. Najpierw niejako z marszu zostaje szefem hodowli marihuany, by niedługo potem wplątać się w szalony plan kradzieży dwóch dzieł sztuki z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Prawie w tym samym czasie niejaki Grzegorz Gołąb, niegdyś ślusarz, dziś włamywacz z konieczności, włamuje się do mieszkania w starej kamienicy. Już w środku okazuje się, że lokum należy do jego największego wroga : komisarza skarbowego Sopla, który to ongiś doprowadził Grzegorza do ruiny. Gołąb postanawia się zemścić. Nie wie tylko, że zemsta, która podobno jest rozkoszą bogów, doprowadzi w efekcie do zamieszania, jakiego świat ( a już na pewno Gdańsk) nie widział…
Tyle o fabule, ale szczerze mówiąc, fabuła „Urzędnika” jest tak bogata, zagmatwana i nieprawdopodobna, że nie da się jej opowiedzieć, a już na pewno streścić. Czyta się to kapitalnie, ale jest nie do opowiedzenia. Sławek Michorzewski napisał coś, co jest jednocześnie satyrą, groteską, komediodramatem, momentami ocierającym się o absurd i balansującym na cienkiej nitce logiki. Ale to coś, co niewątpliwie zachwyciłoby każdego z członków grupy Monty Python, zakładając, że znaliby język polski i potrafiliby to przeczytać. Michorzewski zabiera czytelnika w podróż w oparach absurdu, a droga w tej podróży wiedzie ciągle z górki. O co mi chodzi? Ano o to, że wydarzenia są tak nieprawdopodobne, że konieczne jest założenie: „w porządku, wiem że to głupie, ale tak widocznie ma być”. Jeśli przymkniemy oko na absurdy i grubą czasami kreskę, będzie tylko dobrze. Akcja gna na łeb na szyję, postaci są zarysowane kapitalnie ( i nazywają się po prostu cudnie; już za samo to wielkie brawa dla autora), a każda z nich jest tak charakterna i charakterystyczna, że aż miło się to czyta. Wspomnieć też należy, że przy całej zawiłości logiki, bogactwie treści i osób, autor prowadzi akcję z gracją i precyzją kierowcy bolidu. Tu nie ma niedokończonych wątków, urwanych nitek czy dziur fabularnych. Wszystko gra i buczy. Ale jest kompletnie nie do streszczenia…
„Urzędnik” jest książką, którą zachwycą się wielbiciele czeskich filmów z cyklu „nikt nic nie wie”. Ci, którzy kochają Ministerstwo Głupich Kroków też pewnie będą się przy lekturze dobrze bawić. Żeby podobał wam się „Urzędnik” wystarczy proste założenie – tu wszystko może się zdarzyć. I pewnie się zdarzy. A jeśli coś może pójść źle, na pewno pójdzie tragicznie. I jest happy end, bo skoro jest groteska, to wszystko musi, po prostu musi skończyć się dobrze. I to jest dopiero dziwne, prawda?
Więcej książek na portalu czytam pierwszy.pl.
Takie historie jak "Urzędnik" albo się kocha albo nienawidzi. Książka ma specyficzny klimat i humor więc na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu. Trzeba się w nią wczuć i pójść z prądem wielu zaskakujących, niefortunnych, zabawnych i absurdalnych wydarzeń, których jest w niej dość sporo. Bohaterów też nie jest mało, a każda strona przynosi coraz to nowsze sytuacje.
Jednym z głównych bohaterów jest Marian Sopel - urzędnik skarbowy, wredny, chamski i bezlitosny w egzekwowaniu od podatników wymaganych płatności. Jest też gangster Jajo, małżeństwo Gołębiów, komisarz Bzichot i kilka innych barwnych postaci. Jeśli dodamy do tego hodowlę pcheł i kleszczy, święte choinki z Madagaskaru, napad na muzeum, porwania, pościgi, policyjne śledztwa i wiele innych nietypowych scen, a to wszystko będzie okraszone dużą dawką humoru, zaskakujących zwrotów akcji oraz absurdalnych i nietypowych zbiegów okoliczności, to mamy do czynienia z udaną komedią kryminalną. Fani tego typu gatunku będą zadowoleni.
Mi książka kojarzy się z filmowymi polskimi komediami kryminalnymi. Czytając tę książkę dziwiłam się, jak autor potrafił wymyślić tyle pokręconych wydarzeń i samemu się w nich nie pogubić. Jednak, jak widać, udało mu się to zrobić w sposób przystępny i inteligentny.
www.czytampierwszy.pl
"Urzędnik" Polska komedia kryminalna czyli rzeczywistość w krzywym zwierciadle! Musiałam to przeczytać!
Jeśli lekko się uśmiechniecie po przeczytaniu:
„Wszyscy się mylą. Sędziowie i lekarze również. Mówi się nawet, że każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk”,
albo:
„Prawie mi serce stanęło! E, co ja gadam…? - […] - Przecież ja nie mam serca, tylko pompę przetaczającą płyn ustrojowy”
to ta książka jest dla Was!!!
Powieść ma dość specyficzny klimat (sarkastyczny humor) i jestem pewna, że nie wszystkim przypadnie do gustu. Mi się bardzo podobała i jeśli pozostałe książki autora są napisane właśnie w takim stylu to chętnie po nie sięgnę!
Sławek Michorzewski wypracował swój własny styl - pomiędzy groteską, abstrakcją i absurdem.
Za przeczytanie dziękuję czytampierwszy.pl
To będzie bardzo zła opinia. Zła, bo gdy szukamy recenzji chcemy wiedzieć - tak lub nie. A u mnie jest mocne nie wiem. Chyba w zamyśle miało być zabawnie; w końcu to komedia kryminalna, a o urzędnikach (tak mi się wydaje) nikt jeszcze nie pisał. Trochę oczekiwałam wyśmiania tego zawodu (przepraszam), a tu było... nijak.
Uczucia zmieszane, nie wstrząśnięte. Nie było ani dobrze, ani źle. Jedyne emocje wzbudziła we mnie czcionka. Drobna, zbita i wypełniajaca całą kartkę. Encyklopedia by się nie powstydziła. Katorga dla oczu.
Nie jestem fanką komedii kryminalnych, może to stąd się bierze ta moja obojętność, bo nawet nie potrafię stwierdzić czy polecam.
Za egzemplarz dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Rewelacja, petarda! Jestem pod tak ogromnym wrażeniem tej książki, że właściwie brakuje mi słów, by ją opisać. To, co się dzieje w tej książce, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, a już zupełnie nie wyobrażałam sobie, że będę tu płakać ze śmiechu. Czytając opis, wyobrażałam sobie, że książka będzie ot zwyczajnym i trzymającym w napięciu kryminałem, a tytułowy urzędnik zostanie wciągnięty w szemrane interesy, bądź może będzie pomagał policji w rozwiązaniu jakiejś kryminalnej afery. Jak dobrze, że tego tutaj nie dostałam! Oczywiście książka trzyma w napięciu, ale powinno się dodać gdzieś na okładce lub w opisie, że to jest kryminał połączony z komedią i powoduje niekontrolowane wybuchy śmiechu!
Marian Sopel to urzędnik skarbowy, człowiek bez serca i nazwijmy go śmiało – kanalia. Nie chciałabym go spotkać na swojej drodze. Jego celem jest zniszczenie drugiego człowieka i zabranie mu wszystkiego, co cenne. W wyniku nieprzewidzianych zdarzeń nasz urzędnik zostanie uwikłany w gangsterskie porachunki, intrygę swoich podatników i uruchomi to lawinę karkołomnych zbiegów okoliczności. Dorzućmy jeszcze do fabuły gangstera o pseudonimie Jajco, małżeństwo Marysię i Grzesia, niezbyt rozgarniętych policjantów i galimatias mamy gotowy. Omyłka goni omyłkę, akcja nie zwalnia ani na moment i autor wciąż zaskakuje szalonymi pomysłami. Choć postaci jest wiele i można pogubić się, kto tu jest dobry, fabuła zakręcona, to autor tak logicznie łączy wszystkie wątki w spójną całość, że jestem pod wrażeniem.
Całą książkę przeczytałam z uśmiechem na ustach, nie schodził mi on ani na moment z twarzy. Chichot przechodził w głośne wybuchy śmiechu i dwa razy nie wytrzymałam, po prostu się z tego śmiechu popłakałam. Co tu się działo! Egzotyczne choinki z Madagaskaru, bazylia udająca kokainę i panująca wszawica. A czeka Was jeszcze więcej zwariowanych pomysłów! Zdaje sobie sprawę, że to nie jest książka dla wszystkich, jest tu wiele wulgaryzmów, czarny humor i niektóre sceny mogą się nie spodobać. O tym, czy ta książka jest dla Was, musicie przekonać się już sami. Ja jestem bardzo na tak!
"Urzędnik" to świetnie skonstruowana komedia kryminalna, pełna zwrotów akcji, barwnych bohaterów i wydarzeń, które przyprawiają o zawrót głowy. Marian Sopel to typowy urzędnik działający w obronie interesów państwa. Swoją pracę wykonuje bez skrupułów, bez współczucia, bez zastanowienia, doprowadzając ludzi na skraj bankructwa. Wszystko ma jednak swój koniec, a los zaskakuje każdego dnia. Pierwsza kontrola skarbowa doprowadza życie państwa Gołębiów do kompletnej ruiny, kolejna natomiast sprawia że bezwzględny urzędnik skarbowy staje na skraju przepaści. Zabawna i jednocześnie przerażająca historia o sile przypadku.
Po książkę sięgnęłam z polecenia i zdecydowanie nie żałuję. Bez zastanowienia poddałam się specyficznymu urokowi lektury i dałam wciągnąć w wir szalonych wydarzeń. Przyznaję, że chwilami nie nadążałam za wciąż zmieniającymi się okolicznościami i z niedowierzaniem przewracałam strony aby w kolejnym rozdziale zostać zaskoczoną jeszcze bardziej. Kręciłam głową z niedowierzaniem ale nie mogłam oderwać się od lektury. Z pewnością nie można powiedzieć, że książka jest nudna, bez wyrazu, nijaka czy mało oryginalna. Sięgając po "Urzędnika" przygotujcie się na dużą dawkę śmiechu, zdziwienia i bądźcie przygotowani na ... wszystko ? Gangsterzy bez spodni, urzędnicy i policjanci obawiający się o swoje życie, choinki z Madagaskaru, bazylia udająca kokainę i staruszka za kierownicą sportowej beemki ruszająca z piskiem opon, to tylko kilka z elementów tej skomplikowanej układanki. Z pełną świadomością polecam Wam poznanie tej szalonej historii i czekam na Wasze opinie !
Już nawet nie wiem, co mnie zachęciło do przeczytania tej książki. Teraz myślę sobie, że to była intuicja, bo powieść napisana przez Sławka Michorzewskiego okazała się strzałem w dziesiątkę. Już dawno tak się nie uśmiałam. Książkę odkładałam tylko dlatego, że przez łzy nie mogłam czytać. Po tych wszystkich śmiertelnie poważnych kryminałach przyszedł czas na śmiech, bardzo dużo śmiechu.
Tytuł książki zasugerował mi, że głównym bohaterem będzie urzędnik, więc tu zdziwienia nie było. Nie spodziewałam się jednak, że bohaterów będzie tak wielu.
Marian Sopel, starszy komisarz skarbowy, służbista i urzędowa szuja. Jest przekonany, że nie ma ludzi uczciwych, a jego życiową misją jest ich wszystkich znaleźć. Bardzo poważnie traktuje swoją pracę, a jego nadgorliwość pewnego dnia wywraca jego życie do góry nogami. Nie ukrywam, że jego nagłe kłopoty sprawiły mi trochę satysfakcji. Nie polubiłam tej postaci, no bo jak polubić kogoś, kto innym rujnuje życie i czerpie z tego radość. Na szczęście późniejsza zmiana, jaka w nim zaszła trochę złagodziła to złe wrażenie.
„Zamknij się!- Ryszard zaczął piać falsetem- Co za kurwa, patent mają teraz złodzieje?! Na trupa?! Na trupa mi chatę opierdolił?! Już ja go zapamiętam! Zapamiętam i znajdę! Znajdę i zabije. A bladzieńki był... Ucharakteryzował się, jebaniec, jak do filmu o wampirach.”
Grzegorz i Marysia Gołąb. To przypadek sprawia, że zostają uznani za parę najgroźniejszych zabójców i z dnia na dzień znajdują się na celowniku gangsterów i policji. Bardzo szybko stali się moimi ulubieńcami, rozbawiali i wywoływali mnóstwo pozytywnych uczuć. Dopingowałam im do samego końca.
Moimi niekwestionowanymi faworytami są komisarz Kleofas Bzichot oraz aspirant Bożydar Dąbek, to ich absurdalne poczynania wciąż komentowałam sobie pod nosem podczas lektury, lub wybuchałam atakami niekontrolowanego śmiechu. Każda ich akcja była spektakularna, ale nie jest to komplement. Komisarz ma się za gwiazdę trójmiejskiej policji, nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego. Aspirant, natomiast zapatrzony w swojego przełożonego jak w obrazek chwilami zdaje się błysnąć intelektem jednak woli pozostawać w cieniu swojego idola. Komiczny duet.
Bohaterowie powieści Sławka Michorzewskiego to niezwykle barwne i zapadające w pamięć postacie. Możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne, że ich cechy charakteru są nieco przerysowane, ale ten zabieg idealnie się w komediach sprawdza.
Już po kilku przeczytanych zdaniach „Urzędnik” wzbudził moje zainteresowanie, książka wciągnęła mnie bez reszty od samego początku i bez zbędnych wstępów porwała swoją fabułą. Wielką zaletą tej powieści jest jej humor, Rozśmieszała prawie każdą stroną, więc jej lektura była niezwykle przyjemna i z pewnością na długo ją zapamiętam.
„Urzędnik” jest książką, w której czytelnik poznaje wielu bohaterów. Jest to również powieść wielowątkowa. Z takim połączeniem nie trudno o lekturę chaotyczną i nieskładną, a jednak tu wszystko zgrabnie łączy się ze sobą, tworząc jedną spójną całość.
Książka Sławka Michorzewskiego jest powieścią dość specyficzną i jestem pewna, że nie wszystkim spodoba się jej niecodzienny klimat. Mocno przerysowana i dość wulgarna opowieść, która bawi do łez. Polecam, jeżeli potrzebujecie książki lekkiej, ale okraszonej ogromną dawką humoru.
ODJAZDOWA KOMEDIA KRYMINALNA, KTÓRA ROZBAWI CIĘ DO… KRWI! Napad na bank, afrykańskie skarby i... bandyci od siedmiu boleści.Ich plan był genialny...
„Opowiadania bez puenty” to trzecia wydana drukiem książka Sławka Michorzewskiego (ur. 1970). Jego twórczość skierowana jest do dorosłej młodzieży...
" - Tak, panie komisarzu Sopel, nie poddam się. A... a jeżeli się pomylę... i przeze mnie, przez mój błąd zbankrutuje jakaś firma? Niewinny człowiek straci majątek swojego życia?
- Wszyscy się mylą. Sędziowie i lekarze również. Mówi się nawet, że każdy lekarz ma swój cmentarzyk. Dla nas pomyła powinna być tylko motywacją do jeszcze dokładniejszej kontroli podatnika. Jeżeli popełniamy błędy, to nie jest nasza wina. To znaczy, że w dokumentacji było coś spieprzone. Zaszuszwolone! W każdym razie nawet jeżeli popełnimy pomyłkę, to i tak nic nam nie grozi."
Więcej