W tej powieści nic nie jest oczywiste. Młoda kobieta osiąga za granicą sukces w biznesie. Po powrocie z dziećmi do kraju unika ojca, nawiązuje niefortunny romans. Wolna od sentymentów, niechętna roztrząsaniu przeszłości, jednak właśnie w niej odnajduje ważne dla siebie znaki. Ojciec, który czekał na nią dziesięć lat, nie potrafi odbudować zerwanych więzi. Zamiast działać, kreuje rozmaite światy przeżyć, a uczucia kieruje ku świeżo poznanym wnukom, choć właśnie na córce radzi mu się skupić nawiedzająca go tajemnicza postać o niepewnej tożsamości.
Czy odmienne modele życiowe przekreślą szansę na zbliżenie się córki i ojca? Czy wiadomość z przeszłości zmieni życie obojga? Czy można być silnym, będąc jednocześnie słabym? Czy pierwiastek męski i żeński dążą do równowagi? Czy Polska jest krajem, w którym da się żyć?
Studnia jest powieścią o potrzebie bliskości i dylematach porozumienia. O tym, że często silne pragnienia sprawiają, że nie robimy nic, żeby osiągnąć cel.
Grzegorz Filip (ur. 1958) jest prozaikiem, publicystą, redaktorem miesięcznika „Forum Akademickie”, współtwórcą serwisu o muzyce współczesnej Nowa Muzyka, autorem tekstów zamieszczanych m.in. w „Glissandzie” i „Ruchu Muzycznym”. Prozę publikuje w „Akcencie”, „Arcanach”, „Frazie”, „Kresach”, „Odrze”, „Pograniczach”, „Toposie”. Prowadzi blog literacki. Studnia jest jego drugą książką. Debiutował tomem opowiadań Teoria strun, który ukazał się jako e-book. Mieszka w Lublinie.
Wydawnictwo: JanKa
Data wydania: 2013-11-26
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 216
"Studnia" Grzegorza Filipa to powieść obyczajowa, która zmusza do refleksji na temat potrzeby bliskości, rodzinnych relacji oraz dylematów porozumienia na linii ojciec-córka.
Relacje ojca i córki nie należą do łatwych. Wprawdzie mówi się, że córeczka tatusia, ale to właśnie z matką tworzy ona silniejszą więź. Ojciec i córka to układ równań z dwiema niewiadomymi. Najpierw trzeba wyliczyć jedną, potem podstawić, żeby znaleźć drugą. Chyba, że taki układ nie ma rozwiązania, tak bywa, to wtedy (...) dwie proste równoległe bez punktów wspólnych. Właśnie z tym drugim przypadkiem mamy do czynienia w "Studni" Grzegorza Filipa.
Janusz przed 10 laty stracił żonę Annę, a zaraz potem córkę Grażynę. Pierwsza umarła, druga wyjechała na stałe do Anglii. Tam osiągnęła zawodowy sukces, założyła własną firmę. Niestety jej życie osobiste nie jest już takie kolorowe. Mąż odszedł, a ona została z dwójką dzieci. Przez ten czas ani razu nie odwiedziła ojca, ani on nie pojechał do niej.
Pewnego dnia, po tak długim czasie rozłąki, postanawia wybrać się do Polski, do ojca. Tylko czy możliwe jest nadrobienie straconego czasu? Raczej nie. Moim zdaniem bardzo trudno jest nadrobić 10 lat życia w ciągu miesiąca. Tym trudniej, gdy jednej stronie w ogóle na tym nie zależy. Grażyna unika ojca, ich kontakty sprowadza do minimum. Niby zatrzymuje się u niego, ale rzadko bywa w domu, umawia się ze znajomymi, jeździ do Warszawy, nawiązuje romans z dawnym kolegą. Co więcej, zostawia ojcu pod opiekę swoich synków. Janusz zamiast próbować zawalczyć o córkę, swoją uwagę kieruje na wnuki.
Janusz i Grażyna nie potrafią zbudować zerwanych przed laty więzi. Ale czy te więzi był kiedyś mocne? Chyba nie bardzo, świadczy o tym odmienne postrzeganie śmierci Anny. Zdaniem Janusza stracił on naraz żonę i córkę: Potrzebował córki jak nigdy przedtem, szukał jej towarzystwa, wieczornych powrotów oczekiwał z niecierpliwością, a ona wyjeżdżała! Z tego samego pewnie powodu, dla którego chciałby ją zatrzymać. Przywiązana była do matki, nie do niego, on w domu zadowalał się rolą z tła. Rządziły kobiety, to one codziennym dreptaniem nakręcały życie rodzinne. Został sam, obie opuściły go prawie równocześnie. Śmierć Anny i wyjazd córki zlewały się w pamięci w jedną dotkliwą ranę.
Z kolei Grażyna wspomina ten trudny okres zupełnie inaczej: Dlaczego wyjechała? Jak ma to dzieciom wytłumaczyć? Trudno patrzeć na ojca nieudacznika. Powie im to? Dopóki żyła mama, dom tętnił życiem. Nie znał ciszy, tej nieznośnej martwoty, która ogarnęła mieszkanie po jej śmierci. Wtedy ojciec się pogubił. Odszedł z uniwersytetu, żeby zmienić środowisko. Tak twierdził. Codziennie wysiadywał na cmentarzu. W niej szukał oparcia, a ona nie widziała się w takiej roli. Miała dość.
"Studnia" to powieść obyczajowa, która zmusza do refleksji na temat potrzeby bliskości, rodzinnych relacji oraz dylematów porozumienia na linii ojciec-córka. To także powieść o poszukiwaniu siebie. Grażyna nie bardzo wie, czego chce. Mimo że w Anglii ma Jeffa, wplątuje się w romans, który poróżni ją z przyjaciółmi. Z kolei Janusz zupełnie inaczej próbuje poradzić sobie z sytuacją. Kreuje rozmaite światy, ukazuje mu się tajemnicza postać, którą nazywa Garbarkiem (gdyż jest do niego podobny). Jest jego przewodnikiem, pokazuje mu inne miejsca. Można powiedzieć, że Janusz fiksuje. Pod jego wpływem zaczyna pisać dziennik, w którym opisuje swoje przeżycia i refleksje. Jest to ciekawy zabieg, ponieważ możemy poznać głęboko skrywane myśli Janusza.
Grzegorz Filip świetnie sportretował portrety psychologiczne postaci. Dzięki temu stają się one osobami z krwi i kości. Grażyna to 32-letnie kobieta, atrakcyjna i apodyktyczna, która lubi decydować bez porozumienia z innymi. Nie potrafi się zaangażować w nowy związek, swojego chłopaka Jeffa traktuje na dystans, jest obojętna na uczucia innych. Janusz za szybko się poddaje, ukrywa swoje uczucia, zamiast szczerze porozmawiaj z córką. Jest wycofany, przez co bardzo samotny. Ma niby przyjaciółkę Irenę, ale ona nie jest w stanie zapełnić pustki pozostawionej po Annie i Grażynie. Irena, na początku trzymająca się na dystans, zaczyna pomagać w opiece nad dziećmi. Hubert to stary przyjaciel Grażyny, jeszcze ze studenckich czasów. Zazdrości jej sukcesu, pewnie dlatego zaczyna go pociągać. Jest inna od jego żony Izy, która zaczyna go nudzić, nie jest z nią szczęśliwy. Sławek to lekkoduch, trochę odstaje od paczki, gdyż nie ma stałego zajęcia. Woli podrywać młodsze dziewczyny. Z kolei Ewa jest zakochana w Sławku od czasu studiów, wciąż ma nadzieję, że coś się zmieni w ich relacjach.
Choć muszę przyznać, że autor trochę wywiódł mnie w pole. Początkowo myślałam, że akcja dzieje się w Warszawie. Nie pada ani razu nazwa miasta, ale wspomniane są ulice m.in. Krakowskie Przedmieście, Grodzka, które także są w Warszawie. Potem pada nazwa Bronowice, co skojarzyło mi się z Krakowem i całkowicie zdezorientowało. Jednak w końcu odkryłam, że to Lublin - Brama Krakowska, Zamek z kaplicą z freskami. Po lekturze "Studni" nabrałam chęci na zwiedzenie Lublina, gdyż autor świetnie opisał to miasto.
Powieść czyta się szybko, mimo trudnej tematyki. Jest napisana prostym i lekkim językiem. Autor umiejętnie dozuje informacje, dzięki czemu powoli poznajemy całą historię rodzinnych nieporozumień. Zakończenie, mimo że otwarte, daje nadzieję na lepsze jutro. Polecam ją miłośnikom powieści obyczajowych z przesłaniem.
W GŁĄB SIEBIE
„Ojciec i córka to układ równań z dwiema niewiadomymi. Najpierw trzeba wyliczyć jedną, potem podstawić, żeby znaleźć drugą. Chyba, że taki układ nie ma rozwiązania (…) wtedy to dwie proste równoległe bez punktów wspólnych”.
Grzegorz Filip
Po dziesięciu latach rozłąki młoda kobieta postanawia odwiedzić kraj. Na lotnisku czeka zdenerwowany ojciec. Obmyśla scenariusz powitania, dobiera słowa-klucze, które mają ułatwić otwarcie drzwi, za którymi nigdy nie było porozumienia. Ma nadzieję, że przylot córki oznacza próbę przerzucenia pomostu między przeszłością a teraźniejszością.
Tłumy ludzi w hali odpraw, wreszcie pojawia się wyczekiwany gość. Zwykle podobnym spotkaniom towarzyszą śmiech i łzy, wzruszenie, radość i potok słów, gesty znane wszystkim dworcom i lotniskom. Jednak nie tym razem. Janusz przez tyle lat tęsknił, odgrywał tę scenę w myślach, ale z samolotu wysiada nie taka dziewczyna, jaką sobie wyobrażał. To dojrzała kobieta, owiana nimbem sukcesu; Królowa Śniegu, która przyjmuje ojca z chłodną rezerwą i od razu mrozi jego nieśmiałe próby nawiązania relacji. Ojciec jest zdezorientowany, nieśmiała radość, którą odczuwał, ulatnia się już po chwili. Jaki wykonać gest, gdy wypowiadane słowa i zapadająca cisza stają się jednakowo niezręczne?… Powracają przygnębiające myśli. Przecież córka przed nim uciekła, przez lata broniła się przed powrotem. Po co więc przyjechała?
Grzegorz Filip w książce „Studnia”, wykorzystując współczesne realia, nawiązuje do motywu biblijnego i przedstawia nową wersję przypowieści o powrocie syna marnotrawnego. Odwiedziny Polaków, którzy wybrali życie za granicą, stały się dziś zjawiskiem dosyć powszechnym. Jednakże w mieście, w którym każdemu w jakimś stopniu doskwiera codzienność, pojawienie się dziewczyny z Londynu (przed chwilą zwykłej sąsiadki i koleżanki, teraz uosobienia sukcesu) staje się lokalną sensacją. Poznajemy galerię postaci, bowiem przyjazd Grażyny – jak kamień rzucony w wodę wywołuje rozchodzące się kręgi – wpływa bezpośrednio na wiele osób. Mimo to „Studnia” pozostaje kameralną historią rodziny, pełną poplątanych relacji, uprzedzeń, wzajemnych żalów i pretensji. W tej historii relacje córki i ojca pozostają pierwszoplanowe. Autor analizuje przyczyny przepaści, która otworzyła się między nimi; przenosi czytelnika w przeszłość, naświetla problem z różnych perspektyw. Bohaterowie zostają dokładnie zanalizowani, przy czym autor traktuje ich z dużym wyczuciem, lecz bez taryfy ulgowej – nie demonizuje i nie oczyszcza z zarzutów, nie opowiada się po żadnej ze stron. Odkrywa motywy ich postępowania wzbudzając sympatię, ale częściej irytację. Poznajemy relacje Janusza z jego zmarłą żoną oraz z obecną partnerką, a także kolejne związki Grażyny. Zaczynamy pojmować ich światopogląd, stosunek do życia, rodziny i kariery.
Wydawać by się mogło, że bohaterowie nie mają z sobą nic wspólnego, że córka jest zaprzeczeniem ojca… Janusz to intelektualista, nieustannie toczący wewnętrzny monolog, Grażyna jest powierzchowna, nie analizuje wydarzeń, biegnie na oślep, rzuca się w wir zdarzeń, nie myśląc o konsekwencjach. W nim buzuje potrzeba zrozumienia zarówno obecnych przeżyć, jak i przeszłości, ujawnia się to w dzienniku, esejach, w pojawieniu się tajemniczego Garbarka; jej zaś postawa to krzyk: „Nie chcę rozmawiać, chcę żyć!”.
Czy naprawdę jednak tak bardzo się różnią? Co ich od siebie oddaliło? Czy milcząca akceptacja może być podstawą zdrowego związku? Czy Janusz był tak doskonałym mężem i ojcem, jak mu się wydaje? Czy potrafił przekonać o swojej miłości żonę, Grażynę, teraz Irenę? Czy zamiast rozmowy z Garbarkiem nie powinien odważyć się już dawno na szczerą rozmowę z własną córką? Może jej postępowanie to tylko demonstracja zagubionej dziewczynki, która nie zdążyła dorosnąć do swojej roli…
Podczas lektury autor wielokrotnie zmusza czytelnika do zastanowienia się nad problemami różnej natury, do spojrzenia na nie z własnej perspektywy. Czy miłość jest nam dana i nie wymaga wysiłku, poświęcania i bezustannego „dawania” siebie? Jakie są obowiązki dorosłych dzieci wobec rodziców? Czym jest zdrada? Czy można pomylić miłość z fascynacją? Czy dorosłe życie sprowadza się do unikania traumatycznych przeżyć zapamiętanych w dzieciństwie bądź do osiągania czegoś, czego bardzo się kiedyś innym zazdrościło? Dlaczego życie na prowincji utożsamiane jest niesłusznie z prowincjonalizmem?
W powieści zwraca uwagę pojawiający się w różnych kontekstach motyw tytułowej studni, tak imponująco wieloznaczny, że każdemu daje szansę znalezienia własnej interpretacji. Pojawia się w legendzie o chciwym chłopie, który dostał nauczkę w przygodzie z diabłem; może być alegorią doświadczenia, sumienia, symbolem miejsca w duszy, w którym skrywa się mroczne sekrety; może stać się miejscem pielgrzymki, do którego nieświadomie dążymy; być może jest tajemnicą lub pułapką, oczyszczeniem lub niebezpieczeństwem, przepaścią dzielącą ojca i córkę bądź wprost przeciwnie – życiodajną siłą, oazą, do której nasi wędrowcy powrócą, mimo iż błądzą na pustyni niezrozumienia.
Motyw studni wyznacza nie tylko moment zwrotny w powieści, ale także w alegoryczny sposób przedstawia dwie postawy życiowe, a raczej sposób nabywania doświadczenia. W najtajniejszych zakamarkach duszy chowane są sprawy, do których nie chce się wracać. Bo to bolesne, niebezpieczne, bo nie chcemy rozdrapywać ran. Ale czy można tego uniknąć? Paradoksalnie to miejsce może stać się źródłem oczyszczenia, ale zaglądanie w „studnię” wymaga odwagi i absolutnej szczerości wobec siebie. Janusz ją posiada; może to jest po prostu mądrość, która przychodzi z wiekiem? Grażyna to uosobienie niedojrzałej młodości, która musi w przysłowiową studnię uderzyć, rozbić sobie o nią głowę, tylko w ten sposób potrafi coś zrozumieć…
Powieść, która porusza tak wiele problemów, prezentuje się dość niepozornie. Jednakże temat, który sam w sobie nie jest specjalnie nowatorski, został opracowany w sposób niestereotypowy, a pisarzowi nie brakuje zdolności obserwacji i precyzji w przekazywaniu wrażeń. Książka jest w jakimś sensie wyzwaniem. Udowadnia, że nie zawsze trzeba znaleźć się w oku cyklonu sensacji bądź w środku afery politycznej, by zaciekawić czytelnika. Nie trzeba również w tym celu epatować kwiecistymi metaforami, stosować udziwnień i eksperymentów językowych. Grzegorz Filip przyrządził opowieść według tradycyjnej receptury. Zwykła codzienność stała się doskonałym pretekstem do solidnie opowiedzianej historii z ciekawymi postaciami, mocnym przesłaniem i refleksjami natury ogólnej. Siła książki tkwi w jej prostocie, zaś wrażliwość pisarza powoduje, że zarówno ona, jak jej bohaterowie kipią od tłumionych emocji. Zalecam ostrożny wybór lektury na wieczór. W przeciwnym wypadku czytelnika może spotkać to samo, co Janusza, który stracił ochotę na sen, gdy „dzień, którego nie chciał jeszcze zamykać, nakręcił go jak zabawkę na kluczyk.”
http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/02/studnia-grzegorz-filip.html
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/198921/studnia/opinia/17014821
W mojej prozie mogłaby się rozpoznać wspólnota ludzi aktywnych i refleksyjnych, a jednak pozostających w cieniu. Daleko im do bezmyślnego zadowolenia...
Anna, warszawska dziennikarka, przyjeżdża na Zamojszczyznę, by zebrać materiał do artykułu o powiązaniach korupcyjnych miejscowych urzędników i biznesmenów...