Śledztwo to z pozoru klasyczny kryminał utrzymany w tradycyjnym, angielskim stylu. Jednak im dalej w tekst, tym przed czytelnikiem otwiera się coraz więcej nowych gatunków. Z początku rzeczowe śledztwo, poszukiwanie winnych i motywów zbrodni przeradza się w surrealistyczne i metafizyczne rozważania. Nowoczesna wizja świata-chaosu zaprasza czytelnika do labiryntu, w którym napotyka na nie zawsze godnych zaufania przeciwników. Śledztwo to lektura zaskakująca, frapująca
i całkowicie niekonwencjonalna.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016-08-04
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Pierwszą pozycją z tegorocznego planu sięgnięcia po twórczość Lema jest "Śledztwo", rzecz nietypowa, bo kryminał. Chociaż nie do końca.
Utrzymana w konwencji znanej z książek Agathy Christie powieść przenosi nas do Wielkiej Brytanii, gdzie zachodzą dziwne wypadki. Otóż zwłoki zaczynają się poruszać i znikać. Policja wzywa na pomoc naukowców, by wyjaśnić tak niespodziewane zajścia. W powieściach kryminalnych szukamy wszak sprawcy i racjonalnego wytłumaczenia.
Tu pokazuje się lemowska finezja - w gatunku najbardziej racjonalnym z możliwych umieszcza zagadkę na pierwszy rzut oka mająca korzenie w czymś niewyjaśnionym, nadprzyrodzonym. Naukowiec - statystyk próbuje wyjaśnić problem zestawianiem różnych przedziwnych danych, konstruując hipotezy, które generują więcej pytań. Trochę tak ze statystyką jest, że korelacje można znaleźć wśród niepowiązanych zjawisk, przez co Lem paradoksalnie - wszak znany jest jako twórca fantastyki naukowej, więc opartej na racjonalności - jawi się tu jako obrońca ducha, wykazując płonność (w niektórych przypadkach) dążeń nauki, pokazując, że są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom. Krytyka dziewiętnastowiecznego szkiełka i oka rozwinie się później w monologu Scissa. Problem w tym, że ta obrona nadnaturalności nie dość że nie prowadzi donikąd, to jeszcze sama w sobie jest niepełna, sprzeczna i jakby niedookreślona. Ale może jest tak, jak w tym celnym spostrzeżeniu, że każdy ma w tym układzie swoją rolę, policjant nie może w jej ramach szukać nieracjonalnego wytłumaczenia, zawsze musi szukać sprawcy, policja jako taka nie zmieni swojego sensu i istoty działania.
Dość zaskakującym elementem dla mnie było budowanie atmosfery niepokoju. Chociaż "Niezwyciężonego" czytałem już jakiś czas temu, tu Autor zadziwia zagęszczeniem środków, które nie pozwalają bezpiecznie osadzić czytelnikowi treści w przewidywalnych i stabilnych ramach. Wszystko co obserwuje policjant Gregory wytrąca nas z równowagi - począwszy od "nawiedzonego" domu, przez schulzowskie labirynty sklepów i witryn, upiorne spotkanie z lustrzanym doppelgangerem, "grabowskie" pociągi i dziwnego pasażera, kafkowskie nocne wizyty przełożonego, senny koszmar który nieledwie jest jawą, manekiny, które powracają... Sam Główny Inspektor spekulując o wpływie mgły jawi się trochę jak mistrz wtajemniczający ucznia.
Samo śledztwo... nie ma tu łatwego (jakiegokolwiek) rozwiązania, mnożą się pytania, zeznanie policjanta na łożu śmierci potwierdza podejrzenia czytelnika, ale wnosi tylko więcej grozy. Można odnieść wrażenie, że sama droga dochodzenia do odpowiedzi jest tu ważniejsza, wyrastając w filozoficzne rozważania.
Prawdziwa uczta dla czytelnika - bardziej dal miłośnika weird fiction, niż klasycznych kryminałów.
Stanisław Lem przyzwyczaił nas do tworzenia pasjonujących powieści, ulokowanych w otoczce realiów science-fiction. Jak sam powtarzał, zazwyczaj uniwersa te nie były dla niego fabularnym celem samym w sobie. W przypadku ,,Śledztwa" mamy do czynienia z czymś zgoła innym, umiejscowionym w bardziej przyziemnych warunkach, wciąż niepozbawionym jednak typowego autorowi przeskakiwaniu po różnych nurtach myślowych. Czy ten zabieg okazał się trafny? Możliwe, mnie jednak nie przypadł do gustu.
Zaczynamy od historii kryminalnej. Od razu uderzył mnie fakt, jak bardzo technicznie i bezosobowo wydaje się podchodzić autor do swoich tworów, w tym bohaterów. W żadnym z nich, tak jak w historii nie wyczułam niczego fascynującego ani unikalnego. Zarzucona suchymi faktami, gromadzącymi się jeden na drugim, szybko zmęczyłam się tą prozą. Przestała mi smakować, przestała fascynować i kolejne strony przynajmniej od połowy książki przerzucałam już bardziej z konieczności niż zainteresowania ciągiem dalszym.
Od tego momentu bowiem mniej więcej powieść zagęszcza się niesamowicie, a jej elementy fabularne przechodzą w coś zupełnie innego niż sprawa zbrodni. Samo zabójstwo przestaje mieć znaczenie, zastąpione...
No właśnie - czym? Według autora posłowia - przewrotną formą podróży bohatera romantycznego. Możliwe, że tak było, jednak mi brakowało w tym całym pokręconym pomyśle uniesień serca i ducha czy moralnego niepokoju, takich jakie serwowały mi emocjonalnie ,,Solaris" czy ,,Niezwyciężony". Odnosiłam za to wrażenie, że autor zabrnął w totalnie techniczne rozważania nad czymś, co mogłoby pozostać w sferze na wpół zacienionej.
Czy polecam? Nie. To z pewnością dobry zbiór rozważań na temat ludzkich poszukiwań odpowiedzi, ale przypaść może do gustu przede wszystkim koneserom bardzo konkretnego stylu literackiego, balansującego na krawędzi opisu technicznego. Do twórczości pana Lema wciąż będę gorąco zachęcać swoich znajomych, ale wybiorę za przykłady inne pozycje, które przemówiły do mnie bardziej.
Miało być super! Miało być odkrywcze. Niestety okazało się to nudne. Po prostu zwyczajnie nie wiem czemu ta książka została napisana. Opisów dużo, każdy mały szczegół umiejscowienia pokoju w domu czy oświetlenia w danej scenie. Jeśli bym czytała scenariusz to pewnie by było podstawą do rozwinięcia historii. Jak dla mnie ciężka jest kiepska, wchodzi w buty głównego bohatera, który się za coś zabiera i myśli czemu to dostał i czy szef ma rację. Dużo jest tu czasu, w którym główny bohater rozmyśla to co się dzieję dookoła niego (dlaczego? Po co? Kto? Itp.). Dla mnie te opisy działały wybijająco i traciłem sens całej historii. Uważam, że dotarłam do końca jedynie dlatego że autora polecił mi luby i książkę słuchałam w audiobooku.
Odkrywanie Lema nigdy się nie kończy. Do jego opowiadań zawsze można wracać i mieć pewność, że odnajdziemy w nich nowe wątki i pokusimy się o nowe interpretacje...
W swojej najnowszej książce znany pisarz i futurolog dokonuje nie tylko konfrontacji własnych hipotez ze stanem nauki na początku XXI wieku, jak sam mówi:...
Przeczytane:2021-03-14, Ocena: 4, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu - edycja 2021, 52 książki 2021,
Lem wielkim pisarzem był – wiemy to wszyscy, ja też od niedawna 😉
Tym razem mamy do czynienia z kryminałem, prawie zwyczajnym, ale jak to u Lema – prawie robi sporą różnicę. Oto bowiem z kostnic giną zwłoki. Kto je kradnie i po co? A może nikt ich nie kradnie? Może one ‘ożywają’?
Nie jest to typowy kryminał, z wartką akcją i krwawymi opisami. Oczywiście, że nie jest, bo nie może być. Przecież to Lem, a u niego nic nie jest typowe i przewidywalne!
Przedziwna to opowieść, pełna metafizyki i rozważań filozoficznych. Początek mnie trochę znużył, środek zadziwił, a później dałam się porwać, co i Wam polecam 😉