Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2016-06-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 576
Gdy nastąpiła fala upałów i nie dało się żyć, ja postanowiłam się zaprzeć i wziąć jakąś książkę do czytania. Mój wybór tym razem padł na „Różę północy” autorstwa Lucindy Riley. To było moje pierwsze zetknięcie z tą autorką i możliwe, że nie ostatnie. Dlaczego? Czytajcie dalej.
W jednym wielkim skrócie można napisać, że książka opowiada o życiu Anahity Chavan, Hinduski, która osiągnęła wiek stu lat. Książka skupia się głównie na przedstawieniu w jak największych szczegółach jej życia, od okresu dziecięcego, do tego, który sprawił, że stała się tym, kim się stała. Nie wiem, w jakim stopniu pozostałe książki pani Riley mają taki schemat, jaki był w „Róży północy”, ale powiem szczerze, że całkiem mi on odpowiada. Mamy podział: czasy współczesne oraz przeszłość. We współczesnym świecie (dokładnie 2011 roku), głównymi bohaterami jest prawnuk Anahity, Ari, amerykańska aktorka, Rebecca oraz właściciel starego zamku w Anglii, lord Anthony. Wszystkie trzy osoby w pierwszych chwilach wydawały mi się kompletnie niezwiązane z ogólną ideą książki, jednak w miarę jak przewracałam kolejne strony tej naprawdę pokaźnej książki, zaczynało się wszystko powoli wyjaśniać. W ostatecznym rozrachunku, każda z postaci znalazła swoje miejsce na kartach powieści.
Wróćmy na chwilę do Anahity. Wychowywana w pałacach maharadży Indii pewnego dnia poznaje swoją najlepszą przyjaciółkę na całe życie. Razem płyną do Anglii pobierać nauki w szkole, bo przecież w tamtych czasach było to takie modne… by Indyjskie dzieci uczyły się w Wielkiej Brytanii. Wojna sprawiła, że Anahita i Indira znalazły się w posiadłości Astbury. Tam Anahita znalazła miłość, doznała życzliwości, ale też poznała, co to uprzedzenia rasowe oraz doświadczyła innych nieprzyjemności. To, co przeżyła Anahita, opisuje w liście do swojego zaginionego syna, którego straciła i do końca życia nie odnalazła.
Okej, przyznaję, że byłam nastawiona bardzo sceptycznie do tej powieści, bo… jakoś tak po prostu. Mogłabym się przyczepić do tego, że gruba, że małe literki, rozdziały długie, ale nie! Nie, nie i jeszcze raz nie. W żadnym razie mi to wszystko nie przeszkadzało! Przeczytałam 570 stron w dwa dni, a to coś znaczy, prawda? Może historia Anahity nie jest zbyt wyszukana, bo przecież mogło zdarzyć się to każdemu, ale to właśnie na te przeskoki w czasie czekałam najbardziej. Niespecjalnie mnie interesowało, co się dzieje we współczesności, jak przebiega praca na planie filmowym… osobiście jak dla mnie to mogłoby tego nie być, ale wiem, że bez naprzemiennego skakania w czasie nie wyszłaby taka powieść. Choć nie ukrywam, ze parę wątków było kompletnie niepotrzebnych i bym je wyrzuciła, bo można by pomyśleć, iż autorka idzie na ilość, nie, na jakość. Powiedzmy, że tak sto stron by mogła sobie odpuścić, nie rozklejać się nad wątkami, które kompletnie nie pasują do fabuły, a skoncentrować się na doszlifowaniu, udoskonaleniu historii, którą chce opisać.
Oczarował mnie świat… oczarował opis Indii w pierwszych dziesięciu latach XX wieku; oczarował, ale i przeraził opis angielskiej arystokracji, ich maniery, uprzedzenia, nawet i może wstręt do przedstawicieli innych ras niż ich sama. Oczarowało mnie życie Anahity, bo w najtrudniejszych chwilach życia wciąż walczyła, choć nie miała już sił. Podniosła się z ziemi i żyła. Po prostu żyła.
Polecam, naprawdę polecam, bo choć książka jest przydługa, może nudzić to jednak… ma w sobie coś z magii. Pani Riley stworzyła bardzo dobrą książkę a ja bardzo się cieszę, że ją posiadam 😉
A na koniec… cytat, z samego początku książki, który moim zdaniem nie jest może podsumowaniem książki, ale bardzo trafnym spostrzeżeniem, pod którym się podpisuję obiema rękami, bo zawiera szczerą prawdę
„W ciągu ostatnich kilku lat wiele rozmyślałam nad tym, dlaczego młodzi źle się czują w towarzystwie starych; przecież tyle ważnych rzeczy mogliby się od nas nauczyć. Doszłam do wniosku, że powodem ich dyskomfortu jest nasza krucha fizyczność, którą uświadamiamy im, co czeka ich w przyszłości. W pełnej chwale swojej siły i piękna widzą tylko, ze i oni pewnego dnia się skurcza. Nie wiedzą, jak wiele zyskają w zamian.”
„Róża północy” to historia dwóch bohaterek na przestrzeni lat.
Anhita, to stuletnia staruszka, która historię swojego życia przedstawiła w liście, który przekazuje swojemu prawnukowi. Także przedstawiła w nim powody, dla których zostawiła swojego syna- o którym była przekonana (w przeciwieństwie do reszty rodziny), że żyje. Historia Anhity zabiera na w przeszłość, do Indii, do pałacu, do biedy. Anhita pochodziła z biednej rodziny, potem została sierotą, była towarzyszką księżniczki. Zwykle czuła się wyobcowana, nie pasując do innych, częściowo na pochodzenie hinduskie, częściowo na posiadany dar uzdrawiania. Jej losy skrzyżują się z losami pewnego Donalda- to będzie historia o miłości, poświęceniu, też poświęceniu uczuć dla majątku, uwikłanie w nierokujący dobrze związek. Anhita pozna smak zdrady, potęgę miłości, niezłomną miłość do dziecka, pomoc przyjaźni.
Z kolei ukazanie losów Rebecci- to historia współczesna; młoda dziewczyna jest aktorką, która na zaproszenie lorda wraz z ekipą filmową kręci film w jego posiadłości. Bohaterka czuje się osaczona przez media, które obserwują jej związek z niestabilnym emocjonalnie aktorem. Jej partner i życie nie jest takie cudowne, „różowe okulary zaczęły przybierać odcienie szarości.” W samej zaś posiadłości dzieją się pewne niepokojące rzeczy, ktoś ją obserwuje, czy nie dojdzie do tragedii? Zaskakujący okaże się lord...
Ta powieść obyczajowa to fascynująca podróż do zakrętów ludzkich losów: historia o miłości, przeznaczeniu, przywiązaniu i przyjaźni; o tym, że przeszłość jednych to przyszłość dla innych. Serdecznie polecam lekturę.
„Pamiętaj, że ci których kochamy, zawsze są przy nas, nawet jeśli ich nie widzimy.”
Powieść to życie dziewczyny Anachity Chaval, od 1911r. do czasów współczesnych. Część powieści dzieje się w Indiach, a część w Angli. Dużo przygód, analizpsychologicznych. Zadziwiające jak mogą splątać się losy ludzkie.
Anahita Chaval kończy sto lat. W tym dniu właśnie postanawia zaangażować swojego prawnuka do odnalezienia bliskiej osoby. Niestety jest on zajęty swoją karierą i nieprędko decyduje się na podążenie tropem historii prababci.
"Róża Północy" to pierwsza z przeczytanych przeze mnie książek tej autorki. Trafiłam na nią przypadkiem i od razu przypadła mi do gustu, wiedziałam już, że muszę przeczytać wszystkie jej powieści.
Irlandia współczesna. Grania Ryan, jest młodą rzeźbiarką, która pochodzi z Dunworley. Wraca do domu po dziesięciu latach nieobecności. Pewnego dnia Grania...
Star D'Apliese nie może dojść do siebie po nagłej śmierci jej adopcyjnego ojca – tajemniczego multimilionera Pa Salta. Dziewczyna jedzie do położonego...