Gorący czerwiec 1941 roku. Jasne księżycowe noce, niskie bagienne łąki, cienisty sad i zimna żyła rzeki, która podzieliła świat na pół. Na jednym brzegu Niemcy, żelazny wąż czołgów, ciężarówek, maszyn. Na drugim Rosjanie. Pośrodku wiejski przewoźnik, który z jednego brzegu na drugi wozi nocą każdego, kto zapłaci. Żydowskie rodzeństwo, które w drodze do wyśnionej Ziemi Obiecanej, chowa się w stodole tuż obok kałuż świńskich wnętrzności. Chłopcy z partyzantki, wierzący jeszcze, że wojna jest przygodą, wykonują wyroki, których nie rozumieją. Ich dowódca czeka na rozkazy. Zanim nadejdą, każe liczyć czołgi i nad kolejnym butelkami bimbru, wśród roju much przekonuje, że już wkrótce będzie po kolana brodził we krwi wrogów. Wszyscy przychodzą do kobiety, przykucniętej, bosej, hardej. Czekają, upał mąci umysły.
A pewien mały chłopiec widzi, słyszy i zapamiętuje to wszystko: grzmot nadlatujących samolotów, drżenie ziemi. Po latach narrator próbuje opowiedzieć historię, której nie opowiedział mu ojciec.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2021-04-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
W końcu coś innego niż włóczęga po Bałkanach i fascynacja krowimi gównami! Chciaż nie! Krowy też są :). Coś innego w twórczości znanego poszukiwacza podróżniczych wrażeń, który za nic ma modne turystycznie miejsca i szuka sensu w wiejskich odludziach. Mamy opowieść z czasów wojny i po raz pierwszy mamy kobiety. Panie opisane z fascynacją. Głównie końsko-osmologiczną. Bardzo dobrze się czyta, a połączenie typowych dla Pana Andrzeja wiejskich klimatów z partyzancką przygodą i opisem polskich wsi z rodzinnych stron autora - dało całkiem przyjemną i ciekawą w treści lekturę.
"Tekturowy samolot" składa się ze szkiców, esejów i małych próz pisanych w latach 90. Nie przypomina jednak podsumowania czy zbioru...
Wybór felietonów i krótkich próz z ,,Tygodnika Powszechnego". ,,Coś tam czasem się zatliło z jednej albo drugiej, ale znikomo, jak błędny ognik. O...
Przeczytane:2022-05-04, Ocena: 6, Przeczytałam, 2022,
Cóż to za opowieść!!! Pełna brudu, smrodu, zła a tak fascynująca. To chyba ze złości na wszechobecną i obowiązującą w coraz większym stopniu politykę historyczną uprawianą przez wiadomo kogo, Stasiuk się zdenerwował i napisał tę pełną niepokoju książkę odromantyzowującą tamte czasy i ówczesnych ludzi. Oj, pewnie prawomyślnym historykom mamiącym od lat naród wielkością i powstawaniem z kolan to się nie spodoba. Mnie wciągnęła jak te nadbużańskie bagna - śmierdzące, paskudne, ale takie swojskie, nasze przecież. No i stodoły, to już narodowy symbol - tam ukrywa się Żydów, zabija się Żydów, gwałci kobiety, torturuje "nieprawdziwych" Polaków i zabija świnie. A w tym wszystkim cała gama zwykłych - niezwykłych postaci: plutonowy, piewca narodowy, któremu bliżej do bandyty, dzielny wojak gwałciciel Stach, zabłąkany w tym wszystkim młodociany partyzant, Max i Dora z mirażem ucieczki pod chińską granicę, ksiądz proboszcz żywcem niemalże wyjęty z "Kleru" Smarzowskiego i jeszcze paru innych. I kiedy mężczyźni wymachują pistoletem albo czymś bardziej cielesnym, kobiety po prostu robią swoje, skontaktowane zdecydowanie bardziej z rzeczywistością, odważne bez niepotrzebnie nadmuchanego ego.
Niezwykły jest język, pięknie literacki i jednocześnie zmysłowy, węchowy, pełen naturalizmów, od których momentami robi się niedobrze. Czujesz tę zepsutą zupę na kościach, fetor gnijącej rany i zapach brudnych ciał. To nie jest książka historyczna, to zapełnianie luk w pamięci, to prawdopodobne wyobrażenie, co mogło dziać się latem, w czerwcu 1941 roku. I takiej książki brakowało, mi brakowało. Znakomita.