Pewnej nocy czterdziestoletni Jakub wyskakuje z dziewiątego piętra wieżowca w Krakowie. Zostawia list pożegnalny ze zdjęciem pięknej dziewczyny. Być może jest to Zuza, o której Kuba napisał: ,,Zły człowiek zabrał Zuzę i odtąd moje życie straciło sens".
Co tak naprawdę skłoniło mężczyznę do samobójstwa? Kim jest Zuza i co się z nią stało? Jaki związek z tym wszystkim mają budzące grozę filmy znalezione w smartfonie Jakuba? Odpowiedzi na te pytania próbuje znaleźć Kris, przyjaciel Kuby z dzieciństwa. Kris jest zawodowym żołnierzem, ale daleko mu do typowego bohatera, który samotnie stawia czoło złemu światu - kiepsko strzela, ma nadciśnienie i początki nadwagi. Tymczasem prywatne śledztwo, w którym pomaga mu dwójka nastolatków, prowadzi go do zaskakujących odkryć...
W tym obfitującym w humor kryminale autor podrzuca czytelnikowi różne tropy, sprowadzając go często na manowce. Tytułowa powódź nieubłaganie zbliża się do miasta...
Wydawnictwo: Księży Młyn
Data wydania: 2019-10-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 212
Kuba i Kris to przyjaciele od dawien dawna. Razem bawili się w Indian i uczyli się ich języka migowego. Kiedyś nierozłączni a później pewne zdarzenie ich rozdzieliło. Wydawałoby się, że na zawsze.
Pewnego dnia po kilku latach, gdy do Krakowa nadciągała powódź siejąc strach i panikę wśród mieszkańców a władze miasta stawiając na baczność, Kris dowiedział się, że Kubuś popełnił samobójstwo wyskakując z okna wieżowca. Nie mógł i nie chciał w to uwierzyć. Szczególnie, gdy zapoznał się z treścią listu pożegnalnego. Od tej chwili po prostu wiedział, że coś mocno nie gra. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i dojść do prawdy. Nieoczekiwaną pomoc uzyskał od dwójki przypadkowo poznanych nastolatków Mariki i Kamila. Sama zaś tajemnica, która wypływała na spiętrzające się wody, była głębsza i bardziej mroczna niż się spodziewali. Ludzie zaś, których poznali byli bardziej niebezpieczni niż rekiny grasujące w wodnych odmętach. Co zrobią detektywi amatorzy? Czy Krisowi w wyjaśnieniu sprawy pomoże doświadczenie zawodowego żołnierza…. Co prawda z lekką nadwagą i nadciśnieniem, ale jednak żołnierza?
Dawno nie czytałam tak sympatycznego kryminału - sensacji. Wiem, że brzmi to co najmniej dziwacznie, ale przez historię Kuby i Krisa po prostu się płynęło (oj i znów odniesienie do wody). Mimo ciężkiej tematyki, jaką jest handel ludźmi i filmy snuff, czyli ostatniego tchnienia, książka nie przytłacza i nie dołuje klimatem.
„Powódź” polecam każdemu, kto lubi kryminały, ale nie przepada za duszną i ciężką atmosferą. Książkę czyta się bardzo szybko, bohaterowie są wyraziści, jest nawet dawka humoru wprowadzona przez krnąbrną nastolatkę. Autor ma lekkie pióro i stworzył krótkie rozdziały nadając całości dynamizmu. Nie ma czasu na odłożenie książki. Trzeba dopłynąć z nią do brzegu. Smaczku dodają kartki z kalendarza, odniesienia internetowe i wycinki prasowe wkomponowane w treść.
Nabrałam ochoty na kryminał. Padło na „Powódź”, która już od dawna czekała na czytniku.
Niczego specjalnego się nie spodziewałam, nic o tej książce nie wiedziałam, chciałam tylko kryminalnej zagadki i chwili oddechu. I w sumie dostałam to, czego chciałam. Może miejscami było trochę nudnawo, ale w debiucie pewne rzeczy można wybaczyć 😉
Oto mamy zagadkowe samobójstwo (czy na pewno?) dawnego kolegi Krisa, który postanawia przyjrzeć się tej sprawie bliżej i ją wyjaśnić. Zagadka niebanalna, ciekawa, postać Krisa – realna, z krwi i kości, z wadami i słabościami – wiarygodna i spójna. Ciekawy pomysł, by każdy rozdział rozpoczynać kartką z kalendarza i artykułami prasowymi – daje to chwilę oddechu od fabuły i pozwala poczuć klimat Krakowa, powodzi i wszystkiego tego, co aktualnie dzieje się w mieście.
Podsumowując, „Powódź” to całkiem niezły kryminał, może bez wielkich fajerwerków, ale na pewno zapadnie mi w pamięci i będę miała oko na Autora 😉
„Powódź” porwała mnie w swe spienione nurty od pierwszych stron i nie wypuściła aż do końca. Przetrwałam chyba tylko dzięki temu, że powieść liczy jedynie dwieście stron, bo dłużej nie dałabym rady wstrzymywać oddechu.
Zanim zdradzę co nieco z fabuły, wspomnę o intrygującej konstrukcji powieści, a mianowicie podziale jej na dni tygodnia poprzedzane wycinkami z lokalnych gazet, czy blogów. Nie są to oczywiście losowo wybrane artykuły, choć początkowo takie można odnieść wrażenie. Sygnalizują one czego możemy spodziewać się w powieści, dodatkowo ją uwiarygodniając. Bardzo spodobał mi się ten zabieg i z pewnością miał duży wpływ na mój odbiór całości.
Kris, zawodowy żołnierz, przyjeżdża do Krakowa, by podjąć próbę wyjaśnienia przyczyn samobójstwa dawnego kolegi. Wprawdzie ich kontakt urwał się przed laty, ale dręczony wyrzutami sumienia Kris, czuje, że jest mu to winien. Drążąc temat dowiaduje się, że sprawa jest bardziej zagmatwana, niż mógłby się spodziewać, a śmierć przyjaciela może mieć związek ze zniknięciami młodych kobiet.
Kris nie jest typem superbohatera, więc często pakuje się w kłopoty, a większość sukcesów zawdzięcza, o ironio, dwójce napotkanych nastolatków. Ich zabawne dialogi wnoszą tak potrzebną dla powieści równowagę dla poruszanych trudnych i mrocznych tematów.
Wraz z rosnącym stanem Wisły, narasta i poziom napięcia, a nadciągający kataklizm stanowi jedynie tło dla burzliwych wydarzeń, w których wir wpadają nasi bohaterowie. Nurt rzuca ich czasem na mieliznę, innym razem na skałę, nieustannie kierując ich jednak ku brzegowi. Czy spotka ich tam ratunek, czy śmierć?
Kocham Kraków i cieszę się, kiedy choć w powieści mogę się do niego przenieść, jednak tym razem nie poczułam do końca jego klimatu. Myślę, że autor mógł lepiej wykorzystać miejsce akcji, by pokazać zarówno jego urok, jak i grożące mu niebezpieczeństwo zniszczenia powodzią. To jednak wynika tylko z mojego sentymentu. Bo nie sposób nie docenić wartkiej, pełnej zwrotów, akcji i intrygującej fabuły wzbogaconej o postać nietuzinkowego głównego bohatera. Nie sposób też nie zauważyć lekkości z jaką autor włada słowem. Te atuty składają się na powieść, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością.
Zapinajcie pasy, jedziemy do Krakowa! Czeka tam na nas zagadka do rozwiązania….
Żołnierz, imieniem Kris, dowiaduje się o samobójczej śmierci Kuby, który niegdyś był jego najlepszym przyjacielem. Wyrusza więc do Krakowa, aby dowiedzieć się, co też doprowadziło dawnego kumpla do takiego czynu. Jednak, czy Jakub faktycznie popełnił samobójstwo…?
W głowie Krisa pojawia się mnóstwo wątpliwości, bowiem Kuba którego znał nie zrobiłby czegoś takiego. Jednak, nie widzieli się od tak dawna… Kris nie wie, co też się działo z Kubą przez te wszystkie lata, po tym gdy poróżniła ich kobieta. Co robił, kim się stał… Jedyną wskazówką jest list pożegnalny.
Kris postanawia przeprowadzić śledztwo na własną rękę, a pomoże mu w tym dwoje nastolatków – sprytna i trochę wścibska Marika oraz początkujący haker Kamil. W tak ciekawym składzie postanawiają odkryć prawdę. Jednak na jaw wychodzą też inne sprawy – świat przestępczy, nielegalne filmy… a jakby tego było mało nadciąga powódź!
„Powódź” to bardzo udany debiut! Jest to powieść z gatunku sensacja/kryminał. Autor serwuje nam ciekawą zagadkę, którą razem z nim i jego nastoletnimi kompanami będziemy mieli okazję rozwiązać. Ta historia została napisana lekkim, prostym językiem, więc czyta się ją błyskawicznie. Jest to krótka książka (ponad 200 stron), ale dzieje się tam sporo, a akcja ani na moment nie zwalnia.
Główny bohater Kris, to prosty facet. Ma swoje rodzinne problemy, jednak te związane ze śmiercią dawnego kumpla nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czuje też, że jest mu coś winien…. Kris nie gra tutaj niezniszczalnego superbohatera, a najlepszym dowodem na to jest fakt, że powodzenie jego prywatnego śledztwa zależy m.in. od dwójki małolatów… Czyste szaleństwo!
W książce znajdziemy zabawne momenty, bowiem potyczki słowne między bohaterami naprawdę potrafią rozśmieszyć. Są także brutalne i mocne sceny. Są ślepe uliczki, na które czytelnik trafia razem z bohaterami. Chwilami podskoczy też poziom adrenaliny!
Bardzo podobały mi się przedstawione przemyślenia i wspomnienia głównego bohatera dotyczące przyjaźni z Jakubem.
Zdecydowanie na plus jest poszerzenie mojej wiedzy o ciekawostki z życia Indian. Świetnym urozmaiceniem były także kartki z kalendarza, wycinki z gazet, czy fragmenty ze stron internetowych. Dodawało to całej historii wiarygodności i wprowadzało odpowiedni klimat.
Dla mnie było odrobinę za mało o samej powodzi. Chyba błędnie założyłam, że będzie to szalejący non stop żywioł jak w filmie, ale to nie zmienia faktu ze fabuła jest ciekawa i wciągająca.
Książkę jak najbardziej polecam. Panie Pawle, świetny debiut!
Wszelkiego rodzaju powieści kryminalne to coś po co najchętniej ostatnio sięgam. Dlatego też gdy pojawiła się opcja przeczytania powieści Pana Pawła "Powódź" , nie potrzebowałam do tego większej zachęty.
Tym bardziej, że jest ona w ciekawy sposób napisana.
Pewnej nocy czterdziestoletni Jakub wyskakuje z dziewiątego piętra wieżowca w Krakowie. Zostawia list pożegnalny ze zdjęciem pięknej dziewczyny. Być może jest to Zuza, o której Kuba napisał: „Zły człowiek zabrał Zuzę i odtąd moje życie straciło sens”.
Co tak naprawdę skłoniło mężczyznę do samobójstwa? Kim jest Zuza i co się z nią stało? Jaki związek z tym wszystkim mają budzące grozę filmy znalezione w smartfonie Jakuba? Odpowiedzi na te pytania próbuje znaleźć Kris, przyjaciel Kuby z dzieciństwa. Kris jest zawodowym żołnierzem, ale daleko mu do typowego bohatera, który samotnie stawia czoło złemu światu – kiepsko strzela, ma nadciśnienie i początki nadwagi. Tymczasem prywatne śledztwo, w którym pomaga mu dwójka nastolatków, prowadzi go do zaskakujących odkryć…
W tym obfitującym w humor kryminale autor podrzuca czytelnikowi różne tropy, sprowadzając go często na manowce. Tytułowa powódź nieubłaganie zbliża się do miasta…
Powieść Pana Pawła to dość odważna oraz interesująca powieść sięgająca dość ciekawych zagadnień. Interesujące jest tu to jak autor zaczyna każdy z kolejnych rozdziałów - dostajemy wycinki z gazet oraz podgląd na artykuły internetowe co mniej więcej naświetla nam trochę bardziej sprawę. Akcja w powieści jest szybka, dynamiczna- ale to wcale nie oznacza że fabuła jej jest dość prosta. Wręcz przeciwnie! Napa się dość mocno wysilić aby nad wszystkim nadążyć i zrozumieć. Dzięki temu właśnie też jest tak nietuzinkowa.
Autor w dość zaskakujący tu sposób miesza nam fikcję z faktami, sprawia to że w całą tę powieść łatwiej jest "wejść", uwierzyć w pewien sposób, poczuć jakby była całkiem realna. Autor w dość specyficzny sposób dawkuje nam tu informacje na temat zagadki, którą wymyślił. Mamy tu pełen zestaw różnych bohaterów : począwszy od nastolatków, studentów, policji aż po żołnierkę. Nadaje to niezłej wyjątkowości w powieści.
Język jakim operuje autor jest dość prosty, sprawia to że książkę czyta się z łatwością. Nie ma tu jakiś dziwnych, nieznanych terminów , które tylko problemów by nam przysporzyły. No i opis Krakowa w tle, który nadaje cały klimat tej sprawie! Wyśmienicie się to autorowi udało!
Ponadto autor ( co naprawdę trzeba dodać tu na plus!) porusza w swej powieści też ciężkie i ważne tematy jak na przykład : handel ludźmi, darknet czy handel narkotykami. Czyli nie dostajecie ot tylko powieści kryminalnej.
Podsumowując:
"Powódź" Pawła Fleszara to powieść, którą całym sercem mogę Wam polecić. Nie tylko się na niej nie zawiedziecie, ale także zabierze Was w historię, która wciągnie Was całkowicie. Powieść może i objętościowo wielka nie jest, ale jej treść i cała historia nadrabia to wszystko!
Gorąco zachęcam sięgnąć po nią !
Dzisiaj mam do zaprezentowania pewien kryminał jakim jest "Powódź" Pawła Fleszara.
Akcja książki toczy się w Krakowie, gdzie pewien mężczyzna popełnia samobójstwo, wyskakując z dziewiątego piętra wieżowca. W swoim liście pożegnalnym Kuba wspomina między innymi o pewnej dziewczynie, czyli Zuzannie oraz dołącza do niego jej zdjęcie. Nikt nie wie, kim jest piękna, tajemnicza dziewczyna ani dlaczego Kuba popełnił samobójstwo. Kris, czyli jego przyjaciel dzieciństwa, próbuje się tego dowiedzieć i tym sposobem prowadzi prywatne śledztwo. Pomagają mu w tym dwoje nastolatków. Czy uda im się poznać powód, dla którego Kuba popełnił samobójstwo? Co innego uda im się odkryć w związku z tą sprawą?
W książce występuje narracja trzecioosobowa. Jest siedem rozdziałów, każdy z nich rozpoczyna się kartkami z kalendarza, na których są dni tygodnia. Ponadto rozdziały te są zapoczątkowane wycinkami artykułów prasowych lub fragmentami serwisów internetowych, które nawiązują do tej powieści. Podoba mi się sposób, w jaki są skonstruowane te rozdziały, ponieważ z tych informacji prasowych można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Książkę tę czyta się szybko, za sprawą przyjemnego stylu pisania autora. Bardzo szybko się ona rozkręca, nie ma długich, nudnych wstępów, akcja jest na samym początku. Mimo tragicznego wydarzenia występuje w niej dużo humoru. Jest też wątek przyjaźni Kuby i Krisa, którzy, tak jak już to często w życiu bywa, od wielu lat nie utrzymują ze sobą kontaktu. Żaden z nich nie jest szczęśliwy. Ten pierwszy wplątywał się w różne nieudane związki i ostatecznie popełnił samobójstwo, a drugi tkwi w niezbyt udanym małżeństwie. Jest też wątek zdrady i romansu, jednak nie są to wątki przewodnie. Temu wszystkiemu towarzyszy mroczny klimat, jaki niesie za sobą powódź zbliżająca się do miasta.
"Powódź" jest całkiem przyjemnym kryminałem, który czyta się szybko. Oprócz śledztwa w sprawie samobójstwa poruszane są inne ważne życiowe problemy. Ze względu na przyjemny i czasami zabawny styl pisania autora polecam tę książkę fanom kryminałów, przy których można się zrelaksować.
Zapraszam na nalogowyksiazkoholik.pl
Powódź zalała Kraków 24 października 2019 roku, podczas 23. Międzynarodowych Targów Książki. Od tamtej pory radzi sobie całkiem nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że autor nie jest rozchwytywanym pisarzem, a Księży Młyn Dom Wydawniczy – potęgą. W czym tkwi sukces powieści? Składa się na niego kilka rzeczy – między innymi żywy, bezpardonowy język, połączenie czarnego humoru z wątkiem kryminalnym oraz ważkie tematy poruszana przez autora.
Paweł Fleszar jest absolwentem studiów politologicznych, dziennikarskich i medioznawczych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od lat jego pasją i pracą jest słowo pisane (pracował jako dziennikarz m.in. w Tempie, Przeglądzie Sportowym, dziennikach lokalnych oraz magazynach). Prowadzi portal. sportkrakowski.pl. I chociaż Powódź to jego debiut w formie książki drukowanej – ma już za sobą sukcesy jako pisarz. Jego przygoda z byciem autorem zaczęła się od e-booka Wyśniona jedenastka z 2018 roku (powieści opowiadającej o ciemnej stronie sportu). Z kolei opowiadanie Dodatkowy rzut osobisty, które znalazło się w gronie utytułowanych w konkursie „Kryminał na 100-lecie AGH”, ukazało się w antologii Archiwum Groźnych Historii Wydawnictw AGH w 2019 roku. I tak oto trzecie spotkanie z książką kończy się faktycznym, osobistym, „prawdziwym” debiutem.
Bohaterem powieści Powódź jest sierżant, były instruktor w szkole podoficerskiej i weteran z Kosowa, Kris. Ale! Kris nie jest bynajmniej chodzącym supermenem ani choćby facetem o kondycji, jaka przychodzi nam na myśl, kiedy słyszymy słowa „instruktor” i „weteran”. Nie! Kris to czterdziestoparoletni, rozczarowany życiem, zdegradowany wojskowy. Bez zdrowia, kondycji i tzw. wyglądu, na dodatek tkwiący w pokonanym przez czas i prozę życia związku. Wyjazd do Krakowa jest więc dla niego swoistą ucieczką od własnych problemów. A zaczyna się on tak…
Jakub, wrażliwa, artystyczna dusza, zafascynowana tragiczną historią Tomasza Beksińskiego oraz jego rodziny, popełnia samobójstwo. Krzysztof, jego przyjaciel z lat młodości, dowiadując się o tym – przyjeżdża do Krakowa. Pomaga ojcu Kuby w identyfikacji ciała, rozmawia z policją, czyta list pożegnalny kolegi. I… ma coraz większe wątpliwości co do jego śmierci. Bo chociaż wie o tym, jak bardzo Jakuba inspirował tragicznie zmarły syn wielkiego artysty, jakim był Zdzisław Beksiński, to ma spore wątpliwości, czy inspiracja owa sięga tożsamego zakończenia życia… Zaczyna więc prywatne śledztwo, które z każdym krokiem wciąga go w coraz większe bagno. Koniec końców – doprowadza do ludzi tak niebezpiecznych, że jego życie zaczyna wisieć na włosku. Nagle i nieoczekiwane wsparcie znajduje ze strony przypadkiem poznanej nastolatki, Mariki i jej kumpla. Marika to dziewczę inteligentne i o umyśle krytycznym oraz zdolnościach artystycznych, Kamil – maniak komputerowy (subtelnie rzecz ujmując). Pomoc dwójki nastolatków okazuje się dla sierżanta bezcenna.
Akcja powieści trwa dokładnie… tydzień. Tak, tak wartkie jest tempo tego kryminału! Są to wakacyjne dni 2018 roku – od poniedziałku, 2 lipca, do niedzieli, 8 lipca, włącznie. Świetnie oddany klimat Krakowa (jak sam autor mówi – miasta, które, zaraz po jego rodzinnym Łańcucie, zna i lubi najbardziej), pory roku – dosłowne summer in the city (choć może niekoniecznie tożsama z tym, co śpiewa Joe Cocker) oraz wciąż narastające zagrożenie – dotyczące nie tylko bohaterów, ale i całego miasta Kraka, czyli zbliżająca się tytułowa powódź.
Paweł Fleszar – wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie dziennikarskie – stosuje w konstrukcji kryminału Powódź bardzo ciekawe środki. I tak każdy kolejny rozdział (składający się z kilku zgrabnie napisanych podrozdziałów) zaczyna nie tylko kartka z kalendarza (dosłownie), ale i nawiązujące do treści wycinki prasowe lub „screeny” z portali informacyjnych, forów internetowych czy blogów. Zabieg o tyle nietuzinkowy i interesujący, że pozwala czytelnikowi wyrwać się z „monotonii” prozy, zaskakuje go i każe zastanowić się nad tekstem a fabuła po prostu… zyskuje na autentyczności. Autor bawi się z czytelnikiem w swoiste układanie puzzli, by ten mógł – sam niejako – zobaczyć wyłaniający się z kart powieści obraz. (Choć łatwe to nie jest, bo Fleszar umiejętnie podrzuca fałszywe tropy i często miesza odbiorcy w głowie).
Powódź czyta się bardzo szybko i trudno się od niej oderwać. I to ze względu na budowę powieści, i specyficzny, bogaty i jednocześnie prosty język, jakim operuje autor, i wartką akcję, która prowadzi do zaskakującego zakończenia. To trochę tak, jakby współczesny bard snuł wciągającą opowieść o sprawach ciemnych i niebezpiecznych, jakie dzieją się na znanych mu ziemiach, podpierając się przy tym „faktami” (czyli wymienionym wcześniej „źródłami” informacyjnymi). Do tego ciekawie skonstruowani bohaterowie, mający zwykłe życie i naprawdę prozaiczne problemy oraz Miasto Królów w tle. Powódź porusza nad wyraz ważkie problemy – znajdziemy w niej i handel żywym towarem (rocznie jego ofiarami pada od kilkuset tysięcy do miliona kobiet!), darknet i jego najczarniejsze czeluście (snuff movies), i narkotyki czy handel bronią.
Nie są to sprawy łatwe do zrozumienia, ogarnięcia i pojęcia dla przeciętnego człowieka. Jak jedna istota ludzka może wyrządzać drugiej tak potworną krzywdę? Jak może traktować ją jak przedmiot? Jak zabawkę?… Ot – te i dziesiątki innych pytań roją się w głowie podczas lektury. Powódź polecam każdemu, jako lekturę łatwą i niełatwą jednocześnie – ot, paradoks, który Paweł Fleszar umiejętnie łączy w swoim (niemal) debiucie.
Autor:Anka K. Misztal
Kuba popełnia samobójstwo, skacząc z okna. Jedyne, co po sobie zostawia to tajemniczy list pożegnalny z dołączonym zdjęciem. Kris, zaintrygowany całą sprawą, postanawia odnaleźć dziewczynę z fotografii.
Samobójstwo przyjaciela z dzieciństwa nie wydaje mu się tak proste do wyjaśnienia, jak policji.
Z pomocą dwójki nastolatków trafia na trop, który może zaważyć na jego życiu.
Historia jest intrygująca i ciekawa. Tajemnice Krakowa, ogarniętego powodzią, mogą szokować i zadziwiać, a to, co kryje się w ludzkich głowach – onieśmielać.
Całość powieści osnuta jest mgłą tajemnicy. Razem z Krisem i jego nowymi przyjaciółmi błądzimy po ciemnych uliczkach miasta, odkrywając coraz bardziej zadziwiające sekrety.
Książka zapowiada się świetnie. Niepewne samobójstwo, żołnierz próbujący dowieść prawdy i rozwiązanie, które może doprowadzić do śmierci.
Dużym plusem jest oprawa graficzna. Akcja przeplatana jest materiałami prasowymi, które są doskonałym dodatkiem do fabuły, rozjaśniającym niektóre aspekty.
Jeśli chodzi o bohaterów – Krisa nie sposób polubić. Jego charakter i podejmowane decyzje bywają odpychające. Zaś Marikę i Kamila wręcz przeciwnie. To dwójka żywiołowych i przekonujących postaci.
Jednak warsztat autora wymaga pracy. Opisy nie dają całego obrazu sytuacji, a fabuła miejscami pędzi jak oszalała, aby po chwili niesamowicie zwolnić. Jest to zdecydowanie nieodpowiedni zabieg, który dość zniechęca.
Bardzo łatwo jest ominąć zakończenie. Autor nie zaznaczył wyraźnie rzeczywistego powodu śmierci Jakuba, dlatego można odnieść wrażenie, że Fleszar chciał wyjaśnić całą sytuację, jednak w pewnym momencie zgubił wątek i zaczął coś nowego.
Powódź jest dobrą powieścią dla niewymagających czytelników, preferujących krótsze formy. Chociaż mamy tu niewiele ponad dwieście stron, historia jest pełna i brak w niej niedopowiedzeń.
Pomimo drobnych mankamentów, Paweł Fleszar stworzył inspirujący i obiecujący obraz Krakowa, w który warto się zgłębić.
Na powieść Pawła Fleszara „Powódź” natknąłem się dość nieoczekiwanie. Podchodziłem z rezerwą bez jakiś tam oczekiwań. Pomyślałem sobie, następny autor, który będzie doświadczał głównego bohatera na różne sposoby a akcja będzie gonić akcję. Jednak nie, tego nie ma. Z zaciekawieniem oglądałem wplecione w powieść wycinki prasowe tuż po kartce z kalendarza. Chwilę się zastanawiałem czy warto je czytać ale doszedłem do wniosku, że po coś autor je tu wplótł. I już na początku poważne tematy, jak handel kobietami czy darknet. Notki prasowe oczywiście łączą się z powieścią i dały mi do myślenia. Moim zdaniem z tą przeplatanka to dobry strzał dający powieści „inności”, której brakuje na rynku wydawniczym. Sama fabuła niby banalna bo czego można się spodziewać po powodzi w Krakowie, jedna z wielu …. Ale Kuba wyskakuje z okna, ginie. Samobójstwem interesuje się jego przyjaciel, który nie widział go, od zdaje się dwudziestu lat kiedy to Kubie podprowadził w dość nieprzyjacielski i chamski sposób dziewczynę, która dzisiaj jest jego żoną. I tak poznajemy Krisa, sierżanta armii, którego żona (ta od przyjaciela), jak był na misji zdradzała i w gruncie rzeczy są ze sobą dla synka. Obok wątku kryminalnego czyli wątpliwego samobójstwa autor świetnie prowadzi różne wątki obyczajowe, stara się o wiarygodność co widać na stronach powieści. Przyjaźń chłopców oparta na lekturze „indiańskich powieści”, wspomnienia z dzieciństwa, których nikt nam nie odbierze. Kto znas ich nie ma!? Wątki kryminalne się rozrastają wraz z wątkami obyczajowymi przez co powieść jest wyważona, nie jest przerysowana, naszpikowana czy zmartyrologizowana. Główny bohater nie jest herosem armii, ma lekką nadwagę, kłopoty z ciśnieniem i pominięty w awansie. Ma jakieś zasady, którymi się kieruje. Dość wiernie i przekonywująco odtwarza obraz „wojskowych” i tego co jedzą bo tak w istocie jest. Obraz wojskowej rodziny, sceny z synkiem mnie rozczuliły. W końcu dowiedziałem się dlaczego ten kisiel był jaki był. Szkic policjanta Nawrockiego mnie przekonuje, typowy glina z problemami. Marika i Kamil także są rzeczywiści, wyjęci z życia. Wspomnienie o Tomku Beksińskim zostawiam na sam koniec, jak wisienkę. Zdaje się, że moje pokolenie zafascynowane było Tomkiem tak samo jak ja. Podejrzewam, że autor również. Na koniec wypada jeszcze pochwalić autora za umiejętne przedstawienie tak ważkich problemów, że pomimo niespełna dwustu stron nie „zamuliły” powieści. Jest to podobno debiut Pawła Fleszara, ja uważam za udany.
Autor w "Powodzi" porusza szereg trudnych i niewygodnych tematów takich jak handel ludźmi, darknet, filmy snuff, porwania czy morderstwa. Niektóre opisy scen są bardzo drastyczne, zwłaszcza opis filmów znalezionych w smartfonie Kuby. Brakowało mi dokończenia kilku wątków, które mogły wnieść dużo do fabuły. Pomimo tego braku, ciągłe zwroty akcji nie pozwalają się nudzić czytelnikowi. Czasami trudno zrozumieć intencje autora, gdyż brak stosownych opisów wyjaśniających daną sytuację. Dlatego jest to bardziej domyślanie się co odkrył Kris i jego znajomi, tzw. czytanie między wierszami. "Powódź" należy czytać bardzo uważnie, gdyż każde zdanie ma swoje znaczenie. Pominięcie jakiegoś fragmentu może skutkować, że nie wszystko będzie dla nas jasne. W tej powieści nic nie jest takie jak się wydaje na pierwszy rzut oka. W każdej poszlace, tropie kryje się drugie dno, które należy odkryć. Nie wiadomo kto jest przyjacielem a kto wrogiem.
W książce „Powódź” przenosimy się do Krakowa, gdzie czterdziestoletni Kuba wyskoczył z okna. Kiedy o jego samobójstwie dowiaduje się jego przyjaciel z dzieciństwa Kris – zawodowy żołnierz, próbuje znaleźć przyczynę śmierci przyjaciela. Kuba zostawił pożegnalny list, w którym napisał: „Zły człowiek zabrał Zuzę i odtąd moje życie straciło sens". Kim jest Zuza i co skłoniło Kubę do samobójstwa?
Pan Paweł Fleszar ma dla nas ciekawie napisany kryminał. Główną zachętą do przeczytania tej powieści była zapowiedź od autora otrzymania kryminału z ciekawym wątkiem. Czy to właśnie otrzymałam? O tym za chwilę.
Książkę rozpoczynają wycinki z gazet mówiące o powodzi w Krakowie oraz o handlu żywym towarem. Do tego przed każdym rozdziałem widniała kartka z kalendarza oraz wycinki z gazet i wpisy z portali internetowych. Dla mnie było to ciekawe rozwiązanie. Początkowo, nie widziałam związku z fabułą książki, jednak z czasem wszystko zaczęło układać się w logiczną i spójną całość. Każda z postaci nie pojawiła się przypadkowo, każdy bohater miał przypisane swojego miejsce w powieści, choć na początku mogło się wydawać, że jest inaczej. Bohaterowie wykreowani realnie, choć uważam, że niektóre postaci mogły być bardziej rozwinięte. Główny bohater – Kris był dla mnie dość tajemniczy, ale spodziewałam się, że będzie to postać bardziej charyzmatyczna.. Uważam jednak, że ta postać mogła być bardziej rozwinięta.
Akcja toczy się niespiesznie, ale ciekawością śledziłam losy bohaterów. Autor z każdym rozdziałem odkrywał dla nas nowe karty. Nie zabrakło zaskakujących zwrotów akcji. Fabuła jest faktycznie bardzo ciekawa, a do tego zaskakujące zakończenie. Do tego styl i język, którym posługiwał się autor bardzo przystępny, dzięki czemu książkę czytało się z przyjemnością.
Uważam, że książka miała bardzo dobry potencjał, ale też czegoś mi zabrakło. Dla mnie ta powieść była za krótka. Zdecydowanie niektóre wątki autor mógł rozwinąć, bo zapowiadały się naprawdę ciekawie.
Moja ocena 6.5/10
Powieść Powódź Pawła Fleszara przedstawiono mi jako kryminał z oryginalnym tematem; współczesna, choć zawierająca nostalgiczne wątki. Podobno fundamentem intrygi jest rzadki, nietypowy pomysł, z którym nie spotykam się raczej na co dzień, podczas czytania innych kryminałów.
Intrygujące? Na pewno?
Książka rozpoczyna się dokładnie drugiego lipca, w poniedziałek. We wstępie otrzymujemy trzy wycinki artykułów z gazet, które wprowadzają w fabułę. Możemy poczytać o handlu kobietami w Europie, o ciemniej stronie internetu, czyli tzw. darknecie, oraz poznać prognozy meteorologiczne - duże opady, zagrożenie powodzią w Krakowie. Tego też dnia główny bohater Krzysztof, dla przyjaciół Kris, dowiaduje się, że jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa popełnił samobójstwo, wyskakując z okna wieżowca. Choć nie widzieli się i nie rozmawiali szmat czasu, Kris postanawia wziąć tygodniowy urlop i pojechać do Krakowa zbadać sprawę, bo nie potrafi uwierzyć, że Kuba byłby zdolny targnąć się na własne życie.
Kiedy dociera na miejsce, wszystkie poszlaki wskazują na typowe samobójstwo. Ba! Kuba przed śmiercią zdążył nawet napisać dziwny list pożegnalny na odwrocie zdjęcia nieznanej nikomu dziewczyny. Kris zaczyna węszyć, a każde kolejne kroki cofają, zamiast prowadzić naprzód. Sprawa wydaje się coraz mocniej zawikłana. Osoby, wśród których otaczał się Kuba, prawdziwe twarze skrywają za maskami i nic nie jest pewne. No, dobrze. Nic poza jednym: Kuba wdepnął w naprawdę wielkie, śmierdzące gówno. Przyjaciel wplątał się w coś, co ciężko pojąć i wytłumaczyć, szczególnie ułożonemu, uczciwemu sierżantowi, jakim jest Kris.
A wszystko to w otoczeniu powodzi ogarniającej Gród Kraka. Wśród sypiących się domów, uszkodzonych mostów i wybuchających barek.
Przyznam szczerze, że obietnica, którą mi złożono, została dotrzymana. Powódź to naprawdę kryminał z oryginalną fabułą. Akcja z początku toczy się powoli, ale cały czas do przodu, co podsyca ciekawość, a oczekiwanie tylko rośnie i rośnie. Aż wreszcie otrzymujemy całą gamę wydarzeń, które łączą się w przewyborną całość i dają nam o wiele więcej, niż pierwotnie oczekiwaliśmy. Ekscytacja wybucha niczym wspomniane wyżej barki.
Świetnym urozmaiceniem powieści były dodawane co rozdział trzy artykuły z gazet, wpisy z portali internetowych czy rozmowy na forum. Dodało to smaczku i doskonale uzupełniło fabułę, a czasami i wyjaśniało niektóre wątki (np. ten dotyczący życia Krisa).
Godni pochwały bohaterowie, który zostali stworzeni nie tyle co rzetelnie, ale i bardzo realnie. Żadna postać nie pojawiła się w Powodzi przypadkowo - autor przypisał rolę każdemu. I to uważam za wadę. Szczególnie wplątanie do fabuły nastolatków, którzy przyszli tak naprawdę znikąd (Marika). Naciągane było połączenie dorosłego faceta z dzieciakami, momentami wnoszącymi więcej do fabuły niż główny bohater. Odniosłam też wrażenie, że gdyby nie oni, Krisowi nie udałoby dojść do prawdy.
Jeśli macie ochotę przeczytać dobry, zajmujący kryminał, to Powódź jest idealnym wyborem. Będziecie lawirować między lżejszymi, nieco humorystycznymi fragmentami a tymi mrocznymi, wyjętymi wprost z darkneta lub z filmów snuff (filmy ostatniego tchnienia). Dla ludzi o mocnych nerwach i nie bojących się poznać brutalnej prawdy o handlu ludźmi, poniżaniu kobiet i morderstwie przed kamerami.
„Powódź” to dobrze napisany kryminał, który do tworzenia odpowiedniego klimatu niepokoju wykorzystuje artykuły z gazet, portali internetowych czy notki z blogów. Coś co nie jest zbyt częstym zjawiskiem w powieściach, doskonale się sprawdza w tym wydaniu. Szczególnie wzmianki o zbliżającej się do miasta powodzi.
Główny bohater, Kris, przybywa do Krakowa, aby wyjaśnić śmierć swojego przyjaciela z czasów młodości. Mimo, że ich znajomość się urwała, gdy Kuba wyjechał na studia, to Krzysztof czuje, że samobójstwo nie jest tym, na co jego przyjaciel byłby w stanie się zdecydować. A może się myli? Przecież nie utrzymując z nim kontaktu, nie miał wiedzy co dzieje się w życiu Kuby. A przecież ludzie się zmieniają.
Kris jest po czterdziestce, trochę już znudzony swoją pracą, w związku z kobietą, w którym trwa dla dobra syna. Zatem wizja wyjazdu do innego miasta, by pomóc ojcu swojego dawnego towarzysza zabaw, jawi mu się jako zbawienna. Mężczyzna zaczyna prowadzić śledztwo, które okaże się dla niego bardzo niebezpieczne. I nie tylko dla niego, bo towarzyszyć mu będzie przebojowa nastolatka Marika i maniak komputerowy Kamil.
Muszę przyznać, że spotkanie Mariki i Krisa było dla mnie zastanawiające. Naprawdę Kraków jest aż tak mały, że dziewczyna od razu poznała, iż Krzysztof w nim nie mieszka? Czy może Krakowianie mają swój specyficzny sposób ubioru, do którego mężczyzna nie pasuje? Nie jestem w stanie zgadnąć w jaki sposób nasz bohater się wyróżnia z grupy ludzi, że tak szybko zostaje zdemaskowany przez nastolatkę.
Kolejną rzeczą, która mnie zastanawia to łatwość z jaką dorosły mężczyzna akceptuje pomoc nastolatków, choć od samego początku wie, że grozi im niebezpieczeństwo.
Postacie Mariki i Kamila nie są mocno dopracowane i wiemy o nich bardzo niewiele, jednak budzą naszą sympatię. Podobnie jak Kris, choć jawił mi się jako taki trochę nieudacznik, zaskoczył mnie swoją pomysłowością, zatem przyznam, że go nie doceniłam.
Książka nie ma dużo stron, dlatego akcja dość szybko nabiera tempa. Wychodzą niepokojące sprawy, takie jak handel ludźmi i działania w czarnej strefie za pomocą darknetu. To nadaje wydarzeniom dreszczyku emocji. Do tego fala powodzi, która zbliża się do miasta i trochę nawet pomaga naszym detektywom w realizacji swoich planów. Fabuła jest przemyślana i spójna. Bohaterowie są dobrze wykreowani, choć najbardziej dopracowaną postacią jest Kris, nasz główny bohater.
Podobało mi się wykorzystanie dziecięcej fascynacji kulturą Indian, która pozwoliła Krisowi znaleźć kluczowe dowody. A także list pożegnalny Kuby i jego artykuł, który stylem przypomina twórczość Tomasza Beksińskiego.
Ubolewam nad tym, że książka ma tak mało stron. Mam wrażenie, że można było więcej wyciągnąć z tej historii. Jednak całość czyta się przyjemnie i z rosnącym zainteresowaniem.
Czasami dochodzę do bardzo smutnej refleksji, że mrok – nam ludziom – będzie zawsze towarzyszył. Nawet jeśli jesteśmy dobrzy z charakteru, nasze poczynania są uczciwe i bezinteresowne, to prędzej czy później popełnimy jakiś błąd i zrobimy coś, co według naszej opinii będzie po prostu złe. Nie ma ludzi, którzy dosłownie zawsze są dobrzy. Są tylko tacy, którzy pracują nad sobą, naprawiają swoje błędy i starają się być najlepszymi możliwymi wersjami siebie. Ale nawet tacy ludzie nie unikną zła i mroku, ponieważ czai się ono w ciemnych uliczkach, kłamstwach, nieuczciwych decyzjach i innych ludziach. Czy nie ma żadnego wyzwolenia?
Kris miał w dzieciństwie przyjaciela – takiego prawdziwego. Mógł zawsze liczyć na jego wsparcie i pomoc. Spędzali razem mnóstwo czasu. Przeżywali niesamowite przygody i nie miało znaczenia, że działo się to tylko w ich wyobraźni. Byli nierozłączni i zawsze lojalni wobec siebie. Jednak słowo "zawsze" ma to do siebie, że zazwyczaj jest nieprawdziwe. Tak było właśnie w przypadku Krisa i Kuby. Teraz Kris ma czterdzieści lat i wiele problemów, z którymi nie wie, jak sobie poradzić. Lecz wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia dowiaduje się, że Kuba popełnił samobójstwo. Postanawia odwiedzić Kraków, w którym mieszkał jego były przyjaciel, i sprawdzić, co sprawiło, że mężczyzna podjął tak drastyczną decyzję. Czy przeszłość mogła dać znać o sobie po tylu latach? Czy powódź zalewająca Kraków jest czymś więcej niż tylko falą niszczycielskiej wody?
Kryminały czytam rzadko, mimo że bardzo lubię zagłębiać się w świat zbrodni i niewyjaśnionych tajemnic. Nie do końca jestem w stanie wyjaśnić, czemu nie sięgam zbyt często po ten gatunek. Chyba z czasem staje się monotonny, a długie przerwy pozwalają mi na odpoczęcie od tego typu historii i ponowne zagłębienie się z całą pasją w nich. Tym razem padło na "Powódź" Pawła Fleszara. Miałam dość duże oczekiwania co do tej książki i z ręką na sercu muszę przyznać, że wyjątkowo spodobała mi się.
Przede wszystkim przypadł mi do gustu pomysł. Mam wrażenie, że w tej chwili wielu pisarzy uderza w bardzo podobne tony i wykorzystuje niezmiennie te same pomysły. Z takim jak w "Powodzi" jeszcze się nie spotkałam. I mimo że nie jestem w stanie w słowach uchwycić, na czym dokładnie polega ta niekonwencjonalność, to bez wątpienia mocno odczuwam jej istnienie. Nie można tego nie docenić. Również rozpoczęcie poszczególnych rozdziałów zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Każda część rozpoczynała się kartką z kalendarza, a następnie pojawiały się artykuły z gazet oraz posty ze stron internetowych. W sposób intrygujący tworzyły to klamrę z całą historią.
Nie można też pominąć stylu autora. Naprawdę – idealnie wbił się w moje oczekiwania. Pisarz wykazuje się prostym i przyjemnym językiem, co pozwala bez oporów brnąć dalej w historię. Jeśli czytacie systematycznie moje recenzje, to wiecie, że jestem fanką kwiecistych i rozbudowanych stylów. Ale w tym przypadku to by po prostu nie pasowało. Prostota nie jest tym infantylnym językiem, który czasami się tworzy, by dobrze się czytało. To pewnego rodzaju kunszt odpowiednio dopracowanych opisów i dialogów, dzięki czemu wszystko jest wyważone.
Sama fabuła wciągnęła mnie i sprawiła, że przeczytałam powieść na dwa razy. Gdyby nie obowiązki, na pewno byłoby to jedno bardzo przyjemne posiedzenie przy książce. Powoli wyłaniające się fakty dotyczące samego Krisa i tajemnic związanych z samobójstwem Kuby w sposób logiczny i zaskakujący tworzą szybko płynącą historię. Choć odczuwam tu pewnego rodzaju niedosyt. Wydaje mi się, że pewne elementy można by bardziej rozbudować, tworząc jeszcze bardziej intrygującą opowieść. Jest wiele wątków podsycających ciekawość, ale niestety momentami potraktowanych po macoszemu.
Do bohaterów też mam mieszane odczucia, ponieważ byli oni wyraziści i od razu poczułam do nich sympatię, jednakże ich olbrzymi potencjał również nie został wykorzystany do końca. Mimo to ich uwielbiam. Kris jest dla mnie wyjątkowo ludzką osobą, ponieważ widać, że chce postępować dobrze i jest zdolny do wielkich czynów, ale momentami też ma sporo za uszami. Cenię takich bohaterów, ponieważ wiem, że taką osobę można spotkać w prawdziwym życiu. Jego towarzyszka – Marika – również z miejsca sprawiła, że ją polubiłam. Jej hart ducha, kreatywność oraz pewnego rodzaju beztroska w problemach prowadzą czytelnika przez kolejne strony z uśmiechem i oddaniem. Jednak ze wszystkich najbardziej polubiłam Kamila, który zarazem jest stereotypem informatyka, ale jest też jego antystereotypem. Wiem, że brzmi to dość komicznie, ale odnajduję w nim i takie, i takie cechy. Szanuję takich bohaterów.
Cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać "Powódź". Powieść okazała się nieszablonowa i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Zwykle domyślam się głównych motywów bohaterów i szybko sama rozwiązuje tajemnice. Tym razem moje pomysły trafiły się średnio trafione i to chyba jest największa zaleta całej książki. Dlatego z wielką sympatią będę wspominać tę opowieść.
"Wbrew idealistycznym twierdzeniom, ludzie na ogół nie zmieniają się na lepsze, lecz rzadko zmieniają się również na gorsze. Choć robią dobre i złe rzeczy pod wpływem emocji, impulsu chwili, okoliczności."
~
Staram się coraz częściej czytać publikacje polskich autorów. Tym razem sięgnęłam po książkę autorstwa Pawła Fleszera pt. "Powódź". Opis mówi nam, że opowieść zaczyna się od samobójstwa 40-letniego Jakuba. Nie wiadomo jednak co go skłoniło do tego czynu, więc jego przyjaciel z dzieciństwa - Kris, próbuję sam odpowiedzieć na wszystkie pytania, jakie zadał sobie po jego śmierci. Książka od pierwszego rozdziału mnie wciągnęła. Przede wszystkim zwróciłam uwagę na pojawiające co jakiś czas kartki z kalendarza, wycinki z gazet, stron internetowych czy forum. Stanowiło to świetne urozmaicenie i w sumie tylko bardziej mieszało mi w głowie, ponieważ byłam święcie przekonana, że znajdę w nich odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące samobójstwa Kuby. Artykuły z gazet dodatkowo opisywały idealnie tło całych wydarzeń, czyli zbliżającą się do Krakowa powódź. Myślę też, że na większą uwagę zasługuje to, że akcja rozgrywa się właśnie w polskim mieście. Ja osobiście nigdy w Krakowie nie byłam, dlatego mogłam go sobie chociaż częściowo pozwiedzać podczas czytania tej książki. Paweł Fleszar zrobił naprawdę dobry kryminał, który szybko się czyta, ale jednocześnie trzyma cały czas w niepewności, przez co bez przerwy chce się dążyć do poznania zakończenia. Również bardzo podobały mi się dwie postacie, które odegrały ważną rolę w całej historii, czyli Marika i Kamil. Zdolności tego chłopaka przekraczały moje najśmielsze oczekiwania, a ciągłe dogryzanie przez dziewczynę dodawało książce charakteru. Podsumowując, bardzo polecam "Powódź", ponieważ jest to naprawdę ciekawy kryminał polskiego autora. Świetnie się go czyta, a godziny przeznaczone na książkę upływają z przyjemnością. Myślę, że może spodobać się osobom, które nie są przekonane jeszcze do naszych pisarzy, a bardzo by chciały poszerzyć swoje horyzonty.
„Do wczoraj nie zdawałam sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja. Dopiero wieczorem, kiedy wracałam z pracy, zobaczyłam, jak bardzo Wisła wyszła z brzegów. Przejeżdżałam przez Most Kotlarski i rzuciły mi się w oczy latarnie głęboko zanurzone w wodzie. Masakra! Kilka miejscowości zostało przesiedlonych, bo tak je zalało, pozamykano niektóre ulice, a dzisiaj doszły jeszcze mosty. I pada, ciągle pada”.
„Nie mam pojęcia, jak dostanę się do pracy, ale pal sześć. Ważniejsze, że nie wiem, jak wrócę – kilka ulic w tamtych rejonach jest kompletnie zalanych. A u nas? Most Dębnicki wciąż stoi, ale ledwo go widać. Wczoraj stał przy nim tłum gapiów, ćwierkały aparaty fotograficzne, wszyscy czekali chyba na jakąś sensację”.
Niewiele miałam w rękach książek, które skłoniły mnie do poczytania archiwum bloga. Powyższe cytaty pochodzą z wpisów powstałych 18 i 19 maja 2010 roku, kiedy lało całymi dniami, aż zalało miasto. I tak naszło mnie na wspomnienia. Książka, która je przywołała, to – nomen omen – „Powódź”, debiut Pawła Fleszara. Kryminał, który przeczytałam z dużym zainteresowaniem, choć nie lubię, ba!, nie cierpię e-booków.
Po pierwsze, rzuca się w oczy, że to historia przesiąknięta na wskroś Krakowem. Przesiąknięta dosłownie (strugi deszczu wręcz wylewają się z kartek) i w przenośni. Z ogromną przyjemnością towarzyszyłam bohaterowi w spacerach znanymi ulicami i wraz z nim siedziałam w Wilku Morskim. Czy raczej w Starym Porcie przy Jabłonowskich.
Po drugie, ujął mnie niezmiernie istotny dla fabuły motyw indiański. W dzieciństwie uwielbiałam Indian, a że brat nie chciał się ze mną bawić, często byłam jednoosobowym plemieniem indiańskim. Miałam nawet łuk, a co! Dziś nie lubię oglądać westernów (zwłaszcza niemieckich!), bo „czerwonoskórzy” są w nich przedstawiani jako wrogowie, czyhający na niewinnych białych osadników. I zawsze przegrywają. W książce pojawia się indiańska mowa znaków, „najdoskonalszy język gestów na świecie”, pomysłowo wykorzystany do zaszyfrowania filmów, które ma ujrzeć wyłącznie jedna osoba.
Po trzecie, koncepcja. Która mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz spotykam się z bohaterem chcącym wyjaśnić oczywistą dla innych, praktycznie zamkniętą sprawę. Sierżant Kris pragnie zrozumieć, czemu jego (były) przyjaciel z dzieciństwa odebrał sobie życie. Czemu „w porze nazywanej godziną samobójców” wyskoczył z okna na dziewiątym piętrze bloku na krakowskim Dąbiu. Ich drogi rozeszły się dawno temu. Jak to często bywa, poszło o kobietę. Po Kubie Modzelewskim pozostał enigmatyczny list pożegnalny i telefon ukryty w miejscu, gdzie mógł go znaleźć jedynie Kris. A w telefonie...
W „Powodzi” wątków jest sporo, co może zaskoczyć, gdy spojrzymy na skromną objętość. 213 stron (w tym urywki z gazet), na których zmieściło się prywatne śledztwo Krisa, jego współpraca z dwójką małolatów, mini romans, darknet, handel ludźmi i snuff movies. Temat „filmów ostatniego tchnienia” jest mi dobrze znany, choćby za sprawą kultowego „8mm”. Oraz nagrania, które zmieniło moje podejście do kary śmierci – „3 Guys 1 Hammer”.
Uważam, że Paweł Fleszar opracował zgrabny kryminał z ciekawą intrygą. Zostałam kupiona wysokim stężeniem Krakowa w Krakowie, sentymentem do „Złota Gór Czarnych” (howgh!) i wzmianką o Fundacji ITAKA, zajmującej się zaginięciami. Rozbroiły mnie sceny miłosne („Gdy znaleźli się na łóżku, odszukał na jej podbrzuszu ciepło, wilgoć i miękkość, a ona sięgnęła po to, co było już twarde u niego”), a nazwy ulic skłoniły do guglania. Tyle lat tu mieszkam, a nie wiedziałam, że mamy ulicę Poniedziałkowy Dół! Co do minusów, chętnie przeczytałabym „Powódź” grubszą chociaż o sto stron. Bardziej rozbudowaną, głębiej wnikającą w brudne interesy darknetowe. Bardziej ponurą. Ale oczywiście polecam i będę czekać na kolejne pomysły autora.
Wróćmy na chwilę myślami do naszych pierwszych przyjaciół. Do tych, z którymi bawiliśmy się w komandosów na hałdach piachu, czy skakaliśmy w gumę. Czy macie jeszcze z nimi kontakt, a może wasze drogi się rozeszły? Gdyby coś im się przydarzyło, jak mocno byście się tym przejęli? Rzucilibyście wszystko, żeby popędzić na pomoc?
Fabuła
Kraków. Mężczyzna skacze z okna. Wszystko wskazuje na samobójstwo. Ciało zostaje zmasakrowane, ale na podstawie śladów DNA policji udaje się ustalić tożsamość. Uwagę Krisa, przyjaciela zmarłego, przyciąga list pożegnalny i dołączone do niego zdjęcie dziewczyny. Kim ona jest i kim była dla, nieżyjącego już Kuby? Kris, niczym Indianin, po tropach odkrywa ślady, które wskazują, że jego przyjaciel był zamieszany w okrutny proceder.
Tłem dla historii opowiedzianej w tej powieści jest powódź i walka Krakowa z żywiołem.
Paweł Fleszar zaskoczył mnie tematem, który podjął w swojej książce. Zdradzę tylko, że związany jej on z handlem ludźmi. Autor poruszył taki jego rodzaj, o którym bardzo mało się mówi. Odnalazł najgłębszą jamę w najczarniejszej studni. Szczerze mówiąc nie umiałabym podać tytułu, ani z literatury pięknej ani naukowej (a trochę jej czytałam przy okazji pisania pracy magisterskiej też związanej z handlem ludźmi), który traktowałby o tym samym co "Powódź". To, że nie ma pozycji naukowych mnie nie dziwi. Jest to tak mroczny proceder, że pewnie było by ciężko znaleźć jakiekolwiek dane nawet w policyjnych raportach. Trochę dziwi mnie natomiast, że autorzy mrocznych thrillerów jeszcze go nie dopadli. Czyżby zbyt brutalny?
Konstrukcja i styl powieści
Książka zbudowana jest w oryginalny sposób. Każdy rozdział to jeden dzień. Na początku jest karteczka z kalendarza plus wycinki z gazet związane z fabułą książki. Ciekawe rozwiązanie, ale newsy mogłyby być dobrane nieco dyskretniej. Zanim historia na dobre się rozkręci zaczynamy podejrzewać, co mogło przytrafić się Kubie. Obdziera to powieść z elementu zaskoczenia.
Prowadzenie akcji wychodzi Pawłowi Fleszarowi raz lepiej raz gorzej. Szczególnie na początku palce mnie świerzbiły, żeby złapać za długopis i pokreślić to i owo. Im dalej, tym było lepiej, a właściwie, fabuła wciągnęła mnie na tyle, że zrekompensowała mi niedoskonałości. Chociaż przyznać muszę, że mogłaby być bardziej rozwinięta.
Nie do końca umiem powiedzieć czy "Powódź" miała być klasycznym kryminałem czy może komedią kryminalną. Z jednej strony temat tak mroczny, że nadawałby się na porządny horror, z drugiej autor wplótł kilka humorystycznych elementów. Najlepiej widać to na głównym bohaterze i jego dwóch pomagierach. Kris jest wojskowym, ale w swoim zachowaniu jest ciapowaty. Zamiast dobrze zbudowanego komandosa, dostajemy zwykłego Polaka. Faceta z brzuszkiem, który trochę mota się w postawionym sobie celu. Gdyby nie dwójka nastolatków, Marika i Kamil, jego śledztwo nie ruszyłoby z miejsca. Dziewczyna to idealny przykład na powiedzenie "gdzie diabeł nie może tam babę pośle" - jest śmiała, nie boi się niczego, potrafi wszystko załatwić. Chłopak to początkujący haker. Może nie posiadł jeszcze spektakularnych umiejętności, ale jego wiedza okazała się bardzo przydatna.
Do czego zmierzam. W moim przekonaniu komedia kryminalna powinna mieć w sobie lekkość. Nie można jej zestawiać z wyjątkowo okrutnymi zbrodniami. To po prostu się gryzie. Humorystyczne sceny okradają kryminał z grozy, a do brutalnego tematu nie pasuje śmiech.
Podsumowanie
Paweł Fleszar kupił mnie oryginalnym tematem. Pod tym względem "Powódź" wyróżnia się na tle innych kryminałów. Mam jednak wrażenie, że będzie ciężko mu się przebić między popularnymi zagranicznymi tytułami. Książka bardzo różni się od tych, które sprzedają się jak świeże bułeczki. Akcja rozgrywająca się między polskimi blokowiskami i przed galeriami handlowymi ma w sobie coś codziennego. Pytanie do was, czy chcecie przyznać, że obok was kryje się zło?
Ostatnio trafiłam na "Powódź" Pawła Fleszara. Miał to być kryminał z oryginalnym tematem.
Krzysztof jest wojskowym. Pewnego dnia jego najlepszych przyjaciel z dzieciństwa Kuba, popełnia samobójstwo. Oczywiście nasz bohater w to nie wierzy. Zaczyna w tym grzebać. Wyjeżdża do Krakowa by sprawdzić swoje przeczucia. Niestety sprawa staje się poważniejsza niż początkowo myślał. Czy Kuba naprawdę zginął?
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Śmiało mogę go nazwać kryminałem ale tak naprawdę niczym mnie nie zaskoczył ani nie porwał. Brakowało mi stopniowania napięcia i czytałam ją z taką obojętnością. Na pewno przyczyniło się do tego to, że czytałam ją bardzo na raty ale z drugiej strony znam siebie na tyle, że jakby mnie książka mocno wciągnęła to czytałabym dopóki nie skończę. Niby styl okej, język również. Postacie dobrze zbudowane ale mnie coś tutaj nie stykało. Pomysł z tymi trzema wycinkami z gazet na początku każdego rozdziału fajny, ale na pewno nie nowatorski. Myślę, że nie zapamiętam ją na długo.
„Można usunąć bliznę z ciała (...). Trudniej poradzić sobie z blizną na duszy“
Samobójstwo zawsze pozostawia za sobą wiele pytań, które zadają sobie najbliżsi i znajomi. Podobny dylemat dręczy bohatera książki pt.: „Powódź“.
Paweł Fleszar urodził się 20 maja 1973 w Łańcucie ale od 26 lat mieszka w Krakowie, w którym ukończył studia politologiczne, dziennikarskie i medioznawcze na Uniwersytecie Jagiellońskim. To ceniony dziennikarz sportowy, który pisał dla „Tempa“, „Przeglądu Sportowego“ i „Gazety Krakowskiej“ oraz w magazynach: Champion. Sport and more, futbol.pl, Super Volley. Prowadzi też stronę internetową sportkrakowski.pl. Zadebiutował w 2018 roku książką pt.: "Wyśniona jedenastka". Jego druga powieść pt.: „Powódź” miała swą premierę na Międzynarodowych Targach Książki 2019 w Krakowie.
W akcję wchodzimy od razu, bez zbędnych wstępów, kilka dni po tym jak pewien młody człowiek, Kuba, popełnia samobójstwo rzucając się z dziewiątego piętra bloku. Kris, zawodowy żołnierz, wszczyna prywatne śledztwo, gdyż nie może uwierzyć w tak bezsensowną śmierć swojego dawnego przyjaciela.
„Czasem trzeba znaleźć swoją wojnę i walczyć w niej, nawet jeśli wydaje ci się, że kompletnie się do tego nie nadajesz.“
Początkowo akcja toczy się wolno ale wkrótce nabiera tempa i porywa swoim nurtem z każdą kolejną stroną. Wydarzenia dzieją się w ciągu kilku lipcowych dni, które dla Krakowa i okolic są dramatyczne także z powodu zbliżającej się powodzi. To nie tylko płynąca z impetem woda, ale też fala zła, która coraz bardziej wciąga głównego bohatera.
Autor zastosował narrację trzecioosobową ale znamy tylko działania i emocje Krisa. Wiemy co przeżywa, planuje, co udaje mu się odkryć i do jakich wniosków dochodzi. Dzięki temu mamy możliwość razem z nim badać sprawę, która coraz bardziej robi się skomplikowana. Wraz z odsłanianiem kolejnych faktów, pojawiają się pytania, w co „wpakował się“ Kuba i co kryje się za jego śmiercią.
„Ta sprawa jest ewidentna, ale jednocześnie dziwna. Zbyt oczywista.“
Fabuła została ujęta w pięciu częściach, z których każda z nich zaczyna się kartką z kalendarza oraz artykułami z miejscowych gazet oraz portali internetowych. Nakreślają one sytuację w Krakowie oraz informują o różnych związanych z tym problemach. Ich dramaturgia wzmaga się wraz z kolejnymi wydarzeniami bohaterów i są uzupełnieniem niektórych wątków, podanych w oryginalny sposób. Dzięki temu czuć zbliżającą się powódź a jednocześnie coraz więcej dzieje się wokół badanej sprawy.
„ludzie na ogół nie zmieniają się na lepsze, lecz rzadko zmieniają się na gorsze.“
Powieść została napisana bardzo spójnie, przystępnym językiem z umiejętnie poprowadzonym kryminalnym wątkiem. Poza nim, nieco zepchnięty na drugi plan, toczy się epizod obyczajowy, związany z małżeńskimi problemami Krisa. Wszelkie opisy postaci, miejsc, wyglądu pomieszczeń czy wspomnienia z przeszłości nie są zbyt rozbudowane, mają na celu jedynie nakreślić sytuację lub ujawnić jakiś istotny fakt.
„Powódź“ uważam za udany debiut pana Pawła Fleszara, napisany bardzo spójnie i przejrzyście. Stworzona historia prowadzi nas w mroczne zakamarki naszego świata i ludzkiego umysłu. Autor odkrywa to, o czym często nie wiemy lub sobie nie uświadamiamy żyjąc swoimi codziennymi dylematami.
Książkę przeczytałam z rosnącym zainteresowaniem, które swoje apogeum osiągnęło w końcowych rozdziałach. Polecam ją każdemu miłośnikowi kryminałów, w którym nie od razu wszystko wiadomo i razem z bohaterami odkrywamy stopniowo kolejne elementy układanki, próbując połączyć wszystko w całość.
Uważam, że to świetnie opowiedziana historia, przy której czas płynie szybko. Mam nadzieję, że wkrótce powstaną równie dobre a może jeszcze lepsze kryminalne powieści autorstwa pana Pawła Fleszara, który ma szansę wpisać się na listę poczytnych pisarzy tego gatunku.
Recenzja pochodzi z mojego bloga: www.ezo-ksiazki.blogspot.com
Do przeczytania kryminału pt. '' Powódź'' przyczyniła się nieznana mi do tej pory twórczość Pana Pawła Fleszara.
Samobójcza śmierć głównego bohatera Jakuba pozostawia za sobą wiele tajemniczych śladów, które należy odkryć i zastanowić się nad sensem naszego życia i czy warto wtargnąć się na nie.
Tego rozwiązania tej skomplikowanej na pozór kryminalnej zagadki usiłuje się podjąć przyjaciel Jakuba z dzieciństwa Kris.
Bardzo podobał mi się ten kryminał, w którym całościowa i tocząca się w nim akcja była skonstruowana pomysłowo.
Lubię czytać tego rodzaju kryminały, którym autor nadaje wykreowanym bohaterom stylu, podkreśla to atmosferę wokół toczącego się głównego tematu, jakiego się podjął.
Nie zabraknie w tym kryminale odpowiednio dobranego do przedstawionych sytuacji dialogów poczucia humoru oraz emocji, które trzymają w napięciu do samego końca.
Szczególną uwagę należy zwrócić uwagę na zachowanie przyjaciela Jakuba, który budzi, zaufanie moje od samego początku podejmując się niezwykłego, a przy okazji wyzwania, jakim jest wyjaśnienie okoliczności popełnienia samobójstwa, które nie dawało mu spokoju. Było dla niego niepokojące. Dzięki temu, że ma umiejętności pracowitości, sprytu i waleczności, które potrafi wykorzystać do poszukania wszelkich sposobów rozwiązania dla niego ważnych spraw, nawet jeśli pozostawiają ślad z młodzieńczych lat.
Kryminał ten czytało mi się bardzo dobrze, gdyż autor zadbał o to, aby, w niektórych sytuacjach nie bać się podejmować trudnych wyzwań tak, jak to zrobił Kris.
Warto przeczytać ten kryminał.
Bardzo lubię książki, których akcja rozgrywa się w Krakowie, bo to miasto jest świetną scenerią i jeśli jest dobrze opisane – staje się pełnoprawnym bohaterem i wyrazistym tłem, dodającym wyrazu powieści. W przypadku książki „Powódź” tak się nie stało – opisów miasta jest niewiele, ale akcja i tak wciągnęła mnie bardzo i czytałam z zainteresowaniem.
Spodobał mi się pomysł na układ książki: rozdziały oddzielone są kartkami z kalendarza i kilkoma artykułami na różne tematy – od ciemnej strony internetu, przez handel ludźmi, po rosnący poziom wód w Wiśle. Czytelnik dostaje taką garść danych i zastanawia się, w jakim momencie (i czy w ogóle) one się ze sobą powiążą – to sprawia, że od pierwszej strony jesteśmy zaintrygowani. Bardzo też spodobała mi się indywidualizacja języka bohaterów: to zabieg bardzo trudny, a Autorowi udało się świetnie dopasować sposób mówienia do nastolatków, do żołnierzy, do dresiarzy itp. Duże brawa.
Oczywiście zaintrygowała mnie też fabuła – zagadka, która początkowo wydaje się dość prosta, z czasem nabiera rumieńców i okazuje się, że wcale nie jest taka oczywista. Czyta się szybko, akcja przebiega sprawnie, choć bez wielkich fajerwerków. Może nawet trochę zbyt sprawnie – przydałaby się jakaś ślepa uliczka czy fałszywy trop. Trochę też rozczarowało mnie zakończenie – nieco zbyt gładkie, ale nie czepiajmy się szczegółów: to ciekawy kryminał, przy którym na pewno nikt nie będzie się nudził
Minusem, o którym wspomniałam wcześniej, jest dla mnie brak opisów miasta: Autor wymienia kilka nazw ulic, kilka mijanych budynków, ale nie oddaje to klimatu Krakowa, a szkoda. Jest za to trochę – zawsze aktualnych – typowo krakowskich bolączek, zjawisk i powiedzonek. Niemniej jak dla mnie – za mało Krakowa w Krakowie 😊
Główny bohater – żołnierz Kris, wzbudził moją sympatię przede wszystkim tym, że jest taki… normalny. Po prostu zwyczajny gość, który ma poczucie winy wobec przyjaciela z dzieciństwa, więc próbuje rozwikłać sprawę jego samobójstwa. Na pozór oczywista sprawa okazuje się mieć drugie dno: i to bardzo niebezpieczne. Jak powiedziałam, bohater wydał mi się prawdziwy i sympatyczny, z tym jego wojskowym humorem, anegdotami, fajnym kontaktem z synkiem, problemami małżeńskimi. Tylko raz mnie wnerwił, ale za to BARDZO: kiedy zgodził się, aby w tej całej akcji i śledztwie pomagała mu para dzieciaków – nawet jeśli są to nastolatki mądre i dojrzałe – naprawdę miałam ochotę trochę nim potrząsnąć.
A gdzie w tym wszystkim tytułowa powódź? – zapytacie. Otóż jest: w tych właśnie artykułach, które poprzedza kartka z kalendarza, mamy relację z ogromnej powodzi, jaka uderza w Kraków. Ona przewija się przez całą powieść, tworząc jej tło i potęgując atmosferę niepewności, narastającego niebezpieczeństwa – a z drugiej strony, samego deszczu, który tę powódź powoduje, jakoś w książce zbyt wiele nie ma. Może to efekt skupienia się na opisywaniu zagadki i śledztwa, a może celowy zabieg.
Komu ta książka może się spodobać? Miłośnikom kryminałów mogę polecić ją z czystym sumieniem.
Podsumowując: ciekawa książka oparta na niebanalnym pomyśle, dobrze napisana i świetnie skonstruowana.
Co może łączyć ogromna powódź w Krakowie i nagrywanie nielegalnych filmików z prostym z pozoru samobójstwem kolegi?
Mówiąc szczerze, rzadko sięgam po pozycje z kategorii kryminałów. Czemu? Pewnie dlatego, że jestem obsesyjną fanką dwóch innych - fantasty i historycznego, z tego też powodu zazwyczaj inne pozycje z innych gatunków schodzą na dalszy plan. Jak więc wyszło dla mnie oderwanie się od mojego standardowego kanonu lektur?
Informacje o tytułowej powodzi jak i przerażających filmikach czy handlu kobiet dostajemy już z samego początku - pojawiają się w postaci artykułów ze stron internetowych czy lokalnych gazet. Uważam, że wprowadzenie takiego rozwiązania, jakim jest przekazanie jakichś pojedynczych haseł czy wydarzeń właśnie w postaci artykułów prasowych przed każdym rozdziałem, jest interesujące i wzmaga zainteresowanie dalszymi wydarzeniami. Dzięki temu od pierwszych stron zadawałam sobie pytanie: "Co wydarzy się dalej?", "A jaki to ma związek ze zwykłym samobójstwem?". Zdawałam sobie sprawę, że gdzieś czai się drugie dno i byłam bardzo ciekawa, jak autor poprowadzi historię dalej. Sam wątek i pomysł - połączenia pozornie kilku nie łączących się ze sobą rzeczy - wydał mi się bardzo ciekawy. Na plus jest dla mnie również usytuowanie akcji w jednym z piękniejszych polskich miast - w Krakowie.
Co do całej treści historii i wydarzeń, uważam, że były one bardzo ciekawe, nie raz zaskoczyłam się zwrotem akcji. Było kilka momentów, kiedy podczas emocjonalnych zdarzeń czytałam z zapartym tchem, oczekując jaki będzie rezultat. Jednak w związku z tym jest dla mnie jeden minus - długość książki. Ma ona tylko 212 stron, co jest dla mnie wielką szkodą, gdyż liczyłam na głębsze poznanie naszych bohaterów i większą rozpiętość czasową wydarzeń. W związku z tym również mam wrażenie, iż zakończenie ucierpiało z tego tytułu - zasiała się we mnie myśl, że czegoś mu brakowało. Na pewno tego, aby potrzymać czytelnika w większym napięciu. Odniosłam również wrażenie, że w zakończeniu sprawy się za szybko rozwiązują, zamiast powoli, kęs po kęsie częstować nas kolejnymi odkrywanymi niespodziankami.
Jeśli chodzi o bohaterów powieści, bardzo polubiłam tego głównego - Krzysztofa, na którego wszyscy mówią "Kris". Jest on przedstawiony jako zwykły człowiek, który boryka się z problemami w domu, ma wiele zalet, lecz w równej mierze i wad. Nie jest pokazany jako cudowny człowiek, który nie jest niczemu winny a to wszyscy dookoła sprawiają kłopoty. Jest on po prostu ludzki.
Dla równowagi jednak nie mogłam do końca uwierzyć w jego relację z dwójką nastolatków, którzy czynnie zaangażowali się w pomoc przy jego "śledztwie" dotyczącym samobójstwa byłego przyjaciela. Jakoś nie do końca mogłam to przenieść do prawdziwego świata. Jednak fikcja literacka rządzi się swoimi prawami ;).
Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, z lekkością, pomijając jeden czy dwa momenty, gdy coś zgrzytało mi w dialogach między bohaterami, jednak nie jest to problem i być może to już moja nadwrażliwość.
Pozycję tę oceniam generalnie na plus. Jest to przyjemna lektura dla fanów kryminału czy thrilleru. Polecam ją każdemu, kto szuka szybkiej dawki emocji ;).
Padło hasło Kraków i już byłam kupiona. Nie ma co się okłamywać, fakt, że żyję na Dolnym Śląsku nadal nie koliduje z tym, iż Kraków jest moim domem. Z ogromnym zapałem złapałam za książkę pana Pawła i mało tego, zupełnie się nie zawiodłam!
O Krakowie nie muszę wiele opowiadać, bo każdy mieszkaniec czy też fan owego miasta na pewno nie jedno o nim wie. Stąd też moja radość, gdy mogłam 400 kilometrów dalej, znowu przenieść się w miejsca, które znam przecież od lat.
Jakub popełnia samobójstwo skacząc z krakowskiego wieżowca i tutaj rozpoczyna się fabuła, która wciąga i trzyma mocno w swoich ryzach. Ogromnie podobały mi się wstawki ze stron gazet czy internetowych stron. Nie ma co kryć, że mimo iż to takie nie wielki przerywnik tow całość wpasował się doskonale! Język autora jest przyjemny i dzięki temu czyta się naprawdę szybko, chodź przy wciągającej historii, dać się porwać to nic trudnego. Na pewno przy takiej książce nie będziemy się nudzić. Co to to nie! Nie raz się uśmiechniemy, a nie raz złapiemy za głowę czytając nie które z opisów, w których pan Paweł nie oszczędzał wyobraźni i rzucał konkretami. A to chwali się ogromnie! Kolejnym atutem są na pewno zwroty akcji, przy których nie można się nudzić, niemniej jednak nie powinno się niczego omijać, bo przecież potem (jestem tego przekonana!) może nam w całości czegoś brakować, a przecież nie o to chodzi! Bohaterowie są świetni – nie wymuskani, prawdziwi, z wadami i zaletami, ale także z przeszłością jak nasz Krzysztof, który był wojskowym. I już to nadaje całości wielobarwność i naprawdę zachęca.
Niemniej jednak więcej nie mogę spoilerować, mogę tylko namawiać byście sami sięgnęli po tą właśnie książkę. Mnie zachęciła tematyka i Kraków, a Ciebie, co namówi? 🙂
Paweł Fleszar jest dziennikarzem, który postanowił zająć się pisaniem obszerniejszych - niż artykuły - tekstów. "Powódź" to jego druga, ale pierwsza wydana książka. Ja miałam okazję czytać ją w wersji elektronicznej.
Zagłębiając się w lekturę kryminału, nie muszę wraz z akcją nigdzie się przenosić - pozostaję w moim Krakowie, cofam się jedynie do roku 2010, kiedy to miasto nawiedziła kolejna wysoka woda na Wiśle. To właśnie czas walki z żywiołem podnosząc adrenalinę, jest tłem kryminału. Choć jeśli przyjrzeć się temu z perspektywy mieszkańców miejsc dotkniętych zalaniem czy zagrożonych przerwaniem wałów, wcale nie jest to tylko tło...
Na krakowskim Dąbiu pies Tofik znalazł ciało ze zmiażdżoną twarzą - to czterdziestoletni Jakub Modzelewski, który popełnił samobójstwo, wyskakując z okna swojej garsoniery na dziewiątym piętrze. Zostawił posprzątane mieszkanie i list pożegnalny, zatem teoretycznie sprawa jest prosta... Jednak nie dla Krisa (Krzysztofa), który przyjeżdża do Krakowa na prośbę ojca Kuby. Pan Henryk jest zszokowany wydarzeniami, nic nie wskazywało bowiem na to, by jego syn nie chciał żyć...
Kris i Kuba byli w młodości przyjaciółmi, doskonale się znali, mieli wspólne pasje, dlatego Krzysztof po zapoznaniu się ze szczegółami i listem, nie wierzy w samobójstwo. Uważa, że coś tu nie gra. Zwłaszcza, że na odwrocie listu, znajduje się zdjęcie pięknej dziewczyny. Kim była dla Kuby? Czy to Zuza, o której wspomniał w liście, że mu ją odebrał zły człowiek?
Krzysztof rusza w miasto, by dowiedzieć się co tak naprawdę się wydarzyło, że Kuba targnął się na własne życie. Odwiedza wiele miejsc, w których pojawiał się przyjaciel, natrafia na drobne ślady pozostawione przez Kubę - dla niego? Czyżby Jakub to przewidział? Jak w zabawie w podchody Kris gromadzi odnalezione przedmioty, informacje, zaczyna kojarzyć coraz więcej faktów, przypomina sobie o ich zwyczajach z przeszłości, co pozwala mu na kolejne kroki do przodu w poszukiwaniu prawdy. Chwilami to wygląda jak ustawka, bo tylko on może odkodować, skojarzyć, domyślić się...
Jest śledzony, musi uciekać przed bandziorami a pomaga mu dwójka nastolatków - bystra i wyszczekana Marika oraz super informatyczny Kamil. Kris dociera do przerażających informacji, wikła się w niewłaściwe relacje i dochodzi do szokujących faktów. Ociera się o śmierć, ale też planuje niesamowicie ciekawą akcję dotarcia do barki. Jak zakończy się ta historia? Jakie rewelacje czekają na odkrycie?
Ten niepozorny pod względem rozmiaru kryminał wielokrotne mnie zaskoczył. Przede wszystkim bardzo dokładnie oddanymi zakątkami Krakowa, od razu widać, że autor zna miasto doskonale. Ogromną większość opisanych miejsc znam i ja, dlatego poruszałam się wraz z bohaterami kolejnymi uliczkami, tramwajami. Paweł Fleszar wprowadził do fabuły bardzo ciekawych i zróżnicowanych - nie tylko wiekowo - bohaterów, którzy swoim zachowaniem i pomysłami dostarczają emocji. Jak choćby Kris, wojskowy, który ma problemy rodzinne a podczas śledztwa w sprawie Kuby, wciąż żałuje powodu, dla którego ich ścieżki się rozeszły. Marika i Kamil to z kolei nastolatkowie, którzy wykazali się odwagą, nawet w najbardziej podbramkowych sytuacjach.
A kiedy dodamy do tej mieszanki jeszcze policjanta, 'czarne charaktery', znajomego sprzed lat i piękną kobietę tworzy się mieszanka wybuchowa.
Ciekawym zabiegiem jest zamieszczenie przed każdym rozdziałem kartek z kalendarza oraz artykułów z prasy. Jednak o ile te, które dotyczą powodzi, doskonale wprowadzają w klimat i pokazują zdenerwowanie krakowian, o tyle pozostałe niestety zdradzają dalsze wydarzenia - to autorski 'strzał w kolano'. Dla równowagi, czyli na plus należy zapisać Fleszarowi częste wtrącenia o muzyce, filmach oraz indiańskich znakach.
Książkę czyta się naprawdę bardzo płynnie, szybkie tempo wydarzeń, zwroty akcji, pojawiające się nowe informacje, poszlaki i dowody a przede wszystkim walka dobra ze złem sprawiają, że z niecierpliwością pochłaniamy kolejne strony. Szkoda tylko, że w niektórych watkach wciąż tkwi uśpiony potencjał, którego autor nie wykorzystał. Owszem, to niewątpliwy plus książki, że jest treściwa i bez zbędnych opisów, bez zbytniego cofania się do wydarzeń z przeszłości bohaterów niemających wpływu na teraźniejszość, ale kilka tematów można było rozwinąć.
Podsumowując - "Powódź" to treściwy kryminał, który wywołuje sporo emocji, ale i nie brak mu humoru. Znajdziecie tutaj pościgi, kody, morderstwa, brutalne filmy, tajemnicze barki, fascynację indiańskimi znakami oraz mnóstwo innych poszlak, mających doprowadzić do prawdy, niejednokrotnie sprowadzając na manowce. Autor pozwolił sobie na dość oryginalne tematy: Darknet, filmy snuff, Indianie a do tego jeszcze handel kobietami.
Chcecie poznać tajemnice Krakowa z czasu, gdy nawiedziła go wysoka fala powodziowa w 2010 roku? Sięgnijcie po kryminał Fleszara!
Muszę przyznać, że "Powódź" mnie zaskoczyła. Z jednej strony otrzymałam ciekawy, nieco mroczny wątek główny, ale z drugiej nawarstwienie bardzo różnorodnych tematów pobocznych. W książce poruszono wiele niezwykle ciekawych i kontrowersyjnych zagadnień co sprawia, że czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Jakby tego było mało, cała fabuła była obudowana naprawdę świetną otoczką - załączone "artykuły" i kartki z kalendarza naprawdę ubarwiały lekturę. Polecam czytelnikom nie stroniącym od przemocy w książkach, którzy mają chęć na niedługi, ale dobry kryminał!
„Powódź” Pawła Fleszara to jego debiut literacki na rynku wydawniczym, który ukazał się nakładem wydawnictwa Księży Młyn 24 października 2019.
Książka liczy niewiele ponad 200 stron, na których autor chciał zawrzeć naprawdę wiele. Mamy tu sporo ciężkich tematów, jak nielegalny handel w darknecie, zagrożenia jakie czają się w internecie, samobójstwa, handel ludźmi, filmy snuff. Sporą uwagę Fleszar przywiązuje też do opisu miejsca – bohaterowie biegają po Krakowie i żywią się w okolicznych znanych budkach z żywnością. Kris jest postacią z dosyć skomplikowaną przeszłością, a Kamil, haker, chyba najbardziej udaną postacią całej powieści. Ciekawym pomysłem było też związanie akcji z coraz większym zagrożeniem powodziowym. Mamy tu też kilka wspominek o muzyce, koncertach i tekstach Beksińskiego.
Nie mogę jednak powiedzieć, że książka mi się podobała. Kompletnie nie podpasował mi styl, nic nie zaiskrzyło, całość nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Gdyby nie to, że obiecałam autorowi, że ją przeczytam, to raczej nie doczytałabym do końca. Ale ja z tym stylem jestem zawsze dosyć wybredna, więc może warto spróbować samemu?
Złośliwi twierdzą, że niski poziom czytelnictwa, szczególnie polskiej literatury współczesnej, to wina części krytyków. Kreują oni na zjawiska literackie dzieła skończonych grafomanów, co tylko zraża oszukanych czytelników. Ja jednak zgadzam się z Pliniuszem Młodszym, który twierdził, że „Nie ma tak złej książki, żeby w jakimś stopniu nie przyniosła korzyści”. Czytam więc dosłownie wszystko. Dość dawno temu przez przypadek trafiłam na „Powódź” Pawła Fleszara. Zaintrygowały mnie i opis, i okładka. Powieść długo czekała na półce. Po przeczytaniu ostatniego zdania przyszły mi do głowy słowa Jana Parandowskiego : „Każda książka, jak głos podany przez radio, dociera tylko do tych, którzy mają tę samą długość fali”. Czy nadajemy z autorem na tej samej częstotliwości? Czy jego przekaz dotarł do mnie wyraźnie, czy też pojawiły się zakłócenia?
„Powódź” nie jest klasycznym kryminałem- nie oczekujcie cierpliwego wprowadzania czytelnika w świat przedstawiony, drobiazgowego śledztwa i wodzenia czytelnika za nos. Nie będziecie kluczyli w labiryncie domysłów, szukając tropów, które zaprowadzą was w ślepą uliczkę. Zostaniecie, niczym w sensacyjnym filmie, wrzuceni w sam środek akcji. Poznacie Krisa, zawodowego żołnierza. Pierwsze wasze skojarzenia to słynny Jack Reacher? Rozczaruję Was. Kris w niczym go nie przypomina- ma lekką nadwagę, nadciśnienie i wiecznie marudzącą żonę. Nie marzy o naprawianiu świata. Ale kiedy dowiaduje się, że jego najlepszy przyjaciel wyskoczył z okna, bez namysłu rusza do Krakowa . Od lat nie utrzymywali ze sobą kontaktu, choć w dzieciństwie Kuba był mu bliski, jak brat. Na miejscu okazuje się, że sprawa, delikatnie mówiąc, śmierdzi. Kris zaczyna podejrzewać, że samobójstwo mogło być w istocie morderstwem. W co wplątał się Kuba? Kim jest Zuza? Dlaczego zabrał ją zły człowiek? Chcąc poznać odpowiedzi na te pytania, Kris musi zapuścić się w mroczne zakamarki owianego legendami Darknetu i zdążyć przed wielką wodą, która grozi miastu.
W prywatnym śledztwie pomaga naszemu bohaterowi para nastolatków. Wsparcia nie odmawia mu również pewna intrygująca kobieta. Sama intryga nie jest ani oryginalna , ani zaskakująca. Jest jednak logiczna i spójna. A nie o wszystkich kryminałach można to powiedzieć.
Bardzo spodobała mi się koncepcja autora, by istotne role w śledztwie powierzyć nastolatkom. Pojawiły się skojarzenia ze słynnym Panem Samochodzikiem, któremu w rozwiązywaniu zagadek pomagali dzielni młodzi harcerze. Serię Nienackiego darzę dużym sentymentem.
Pisz, o tym co dobrze znasz, wtedy jest szansa, że twoja książka będzie dobra. Paweł Fleszar zastosował się do rady, którą często słyszą debiutanci, choć debiutantem nie jest. Posługuje się narzędziami, które doskonale zna- jest dziennikarzem, perfekcyjnie zatem posługuje się językiem, jego styl jest przyjazny dla czytelnika. Fabuła skondensowana, próżno tu szukać rozbudowanych, kwiecistych opisów miejsc czy literackich analiz przeżyć wewnętrznych bohaterów. Autor skupia się na wydarzeniach. Podoba mi się ten zabieg. Dzięki niemu akcja toczy się płynnie, nie tracąc tempa, a my mamy wrażenie, że wszystko dzieje się tu i teraz, że obserwujemy rzeczywiste wydarzenia. Poczucie realności potęgują znakomicie skonstruowane dialogi. Bohaterowie Pawła Fleszara rozmawiają językiem, który możemy usłyszeć na ulicy. Język, którym posługuje się dana postać jest elementem jej kreacji. Dobrze widać to na przykładzie Krisa, który często wtrąca w wypowiedzi elementy slangu wojskowego. Po świecie przedstawionym „Powodzi” porusza się tylko kilka postaci. Za to każda z nich jest „jakaś”. Charakterystyczna, dobrze skonstruowana, wiec nawet jeśli pojawia się wyłącznie na chwilę, czytelnik ją zapamiętuje.
Paweł Fleszar doskonale potrafi budować także klimat rodem z kryminałów noir. Czyni to poprzez relacje o nadciągającej powodzi. Realistyczne obrazy zagrożenia przeplatane są opisami uliczek i kamienic Krakowa, po których porusza się zagubiony bohater. A czytelnik czuje duszną atmosferę lęku . Kraków Fleszara jest piękny, ale i mroczny.
Podsumowując, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nadajemy z Pawłem Fleszarem na tych samych falach. Byłabym w siódmym niebie, gdyby nie jedno małe zakłócenie w odbiorze- powieść była zdecydowanie za krótka, za mało rozbudowana. Czekam z niecierpliwością na obszerniejszy kryminał.
#111 #Powódź #PawełFleszar @ksiezymlyn
Powiem wam szczerze...jest to moja pierwsza powieść czytana w takiej formie... Na początku mamy kartkę z kalendarza: podany jest dzień i miesiąc 2-8.07 (poniedziałek-niedziela). Potem mamy artykuły z Krakowskich gazet i dopiero potem jest opisane życie głównego bohatera. Podoba mi się ta oryginalna forma... W "Powodzi" mamy pełno tajemnic i zwrotów akcji - tym charakteryzuje się dobry kryminał..??? Końcówka widomo, zaskoczyła mnie?.
Czas akcji : 02-08.07
Miejsce akcji : Kraków
Główny bohater : Kris - żołnierz, mąż i ojciec, były przyjaciel Jakuba
Krótki zarys fabuły :
Z artykułu Twoje Newsy dowiadujemy się o porwaniach i handlu kobietami. O ich seksualnym wykorzystywaniu. Dziennikarz z policyjnych źródeł dowiedział się, że najwięcej kobiet porwanych i przeznaczonych na handel jest w Krakowie. ?Następny artykuł mówi o ciemnej strefie internetu tzw. "darknet". Strefa ta nie jest dostępna dla przeciętnego użytkownika. Kolejny artykuł zapowiada powodzie w Krakowie. I tu zaczyna się akcja książki. 40 letni Jakub Modzelewski wyskakuje z okna z 9 piętra...Przyjaciel Kuby -Kris i ojciec denata ruszają pociągiem do Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie w celu identyfikacji zwłok. Tam od patologa dowiadują się, że zostały przeprowadzone badnia DNA w celu potwierdzenia tożsamości. Z okna wyskoczył Kuba. Dwójka zrozpaczonych ludzi udała się do mieszkania samobójcy. Kris odnalazł telefon. Zabrał go ze sobą... Znaleźli list pożegnalny a w nim między innymi: "(...)Zły człowiek zabrał Zuzę i odtąd moja egzystencja miała coraz mniej sensu(...)". Do listu dołączona była fotografia dziewczyny. Czy to Zuza?
Kris postanowił zostać dłużej w Krakowie i wyjaśnić dlaczego jego przyjaciel się zabił... To nie było w jego stylu...Od tego momentu Kris zaczyna mieć kłopoty.. W co wpakował się Kuba? Co Kris znajdzie w telefonie? Jak to wszystko się skończy? Dowiesz się czytając "Powódź". Pamiętajcie są zwroty akcjii ?
Książka mnie pochłonęła... Przeczytałam ją w 1 dzień ? "Powódź" trzyma w napięciu..? Chętnie przeczytam książkę jeszcze raz ? Z całego serca polecam ??
Spodobał mi się pomysł na poprowadzenie prywatnego śledztwa przez zawodowego żołnierza. I to nie byle jakiego. Kris ma na koncie pobyt na misji, a jego kariera obfituje w gwałtowne i nieoczekiwane zmiany. W małżeństwie mu się nie układa. W dodatku męczy się sam ze sobą – ma nadciśnienie i lekką nadwagę, kiepsko strzela. Znalazłam w bohaterze odrobinę siebie – dziecięcą fascynację książkami Karola Maya i Indianami.
Akcja rozgrywa się w dniach 2-8 VII w trakcie powodzi w Krakowie. Czas odmierzają kartki z kalendarza. Z każdym dniem niepokój rośnie ze względu na odkrycia Krisa i zagrożenie powodzią. Dramatyczne rzeczy dzieją się na lądzie i na rzece, dniem i nocą. Zabawa w Indian przybiera inny obrót. Tropienie Kuby prowadzi przez tajemnice, aż do finałowych wydarzeń nieco pozbawionych pierwiastka dramatyzmu. Zabrakło mi opisu tej jednej sceny z punktu widzenia bohaterów, tego napięcia i wielkiego bum, bo nie lubię, gdy istotne wydarzenia poznaję z perspektywy czasu. Kryminał przeczytałam szybko i z zainteresowaniem, choć tematyka nie była przyjemna, zwłaszcza drastyczność dwóch scen. Moim zdaniem jest on zbyt krótki. Nie wiem, z czego owa krótkość wynika, a nawet powiedziałabym skrótowość, dlatego czuję niedosyt. Główny wątek śmiało można by było rozwinąć i zmniejszyć przeskoki między niektórymi scenami.
Najbardziej spodobał mi się pomysł na czas akcji, kiedy szybko wzrasta poziom wody w Wiśle, rośnie zagrożenie powodzią i dochodzi do tragicznych wydarzeń na rzece. Napięcie wzmacniają artykuły prasowe i wpisy ze stron internetowych, które troszkę za dużo zdradzają. Autor zgrabnie połączył, wydawałoby się, różne od siebie wątki – drastyczne filmy snuff, handel ludźmi, Darknett, Indian, pasję czytania, przyjaźń. Poprowadził mnie po zakątkach Krakowa i… wody wszelakiej.
Obok brutalnych, okrutnych scen splatających się z zagrożeniem powodzią pojawia się sporo humoru. Bawiły mnie niebanalne, męskie metafory oraz slang wojskowy (ach ta przyroda!). Najbardziej śmieszyły mnie sprzeczki nastolatków pyskatej Mariki i rozgadanego Kamila, ale w ogólnym rozrachunku nieco kłócił mi się humor z okrucieństwem, sadyzmem, brutalną prawdą. Nastolatkowie wprowadzają do kryminału ożywczą młodość, pewne umiejętności i wiedzę. Polubiłam ich i Roberta, a do Krisa i komisarza miałam ambiwalentny stosunek. Co innego do czarnych charakterów.
"Powódź" to dobry, ciekawy debiut, choć wyjątkowo krótki, w którym kryminalna afera mocno osadzona jest w realnych wydarzeniach. Ukazuje siłę dziecięcej przyjaźni i sielskość dzieciństwa prowadzącego do „złej” dorosłości. Niech Was nie zwiedzie tytuł. Należy go potraktować nie tylko dosłownie, ale i metaforycznie, bo inna powódź nas zalewa…
Kraków, maj 2019 roku. Dzieci z trzeciej klasy podstawówki przygotowują się do pierwszej komunii, kiedy nad zalewem zostają znalezione zwłoki jednego z...
To brzmi jak dobry początek powieści: w niejednoznacznych okolicznościach umiera autor kryminałów. Sęk w tym, że wkrótce ciało Daniela Kasprzaka ginie...
Czasem trzeba znaleźć swoją wojnę i walczyć w niej nawet, jeśli wydaje ci się, że kompletnie się do tego nie nadajesz.
Więcej