Romain Gary, urodzony w Rosji, lata dzieciństwa spędził w Wilnie i Warszawie, po czym znalazł się wraz z matką we Francji. Podczas wojny służył w lotnictwie francuskim, po wojnie był konsulem francuskim w Kalifornii. Ta właśnie część życia dostarczyła mu inspiracji do napisania w 1960 roku Obietnicy poranka, książki w dużym stopniu autobiograficznej, a zarazem jednej z piękniejszych opowieści o matce i synowskiej miłości. Powieść poprzedza krótki wstęp autora, napisany specjalnie dla polskich czytelników.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2004 (data przybliżona)
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 279
Wstyd się przyznać, że dopóki w moje ręce nie trafiła książka "Obietnica poranka", nie zdawałam sobie sprawy z istnienia Romaina Kaceva, znanego francuskiego pisarza publikującego pod pseudonimem Romain Gary. Jest to tym bardziej dziwne, gdyż autor ten, jako jedyny w historii, dwukrotnie zdobył Nagrodę Goncourtów, był również mężem znanej francuskiej autorki. "Obietnica poranka" to nie tylko powieść autobiograficzna, to również przepiękne studium miłości i poświęcenia, pomiędzy matką a synem. W przeciwieństwie do bohaterów romantycznych, Romain Gary nie pragnął umrzeć dla idei, tylko zrobił wszystko by udało mu się przeżyć. Jedna złożona w dzieciństwie obietnica, była siłą napędową całego jego życia. Wszystkie literackie sukcesy, zostanie ambasadorem, wysokie odznaczenia wojskowe za zasługi wojenne, wszystko to było wynikiem ciężkiej pracy Garyiego oraz fantazji i marzeń jego rodzicielki. Ta dwójka ludzi jest doskonałym przykładem na to, że odcięta przy porodzie pępowina, nabiera głębszego wymiaru, i zostaje z nami do końca życia.
Choć "Obietnica poranka" jest książką autobiograficzną to nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że poprzez opowiedzenie swojej historii, autor składa hołd najbliższej swojemu serca osobie, swojej rodzicielce. Jest ona obecna w każdym rozdziale, zdaniu a nawet słowie książki. Jest jej motorem, siłą napędową, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że gdyby nie ona i jej fantazje, to Romain Gary, nadal żył by w Wilnie a jego egzystencja byłaby kopią losów zwykłych szarych ludzi. Jeśli kiedykolwiek będziecie się zastanawiać nad charakterystyką typowej "matki polki"(wszak rodzina miała polskie korzenie) to sięgnijcie po tę powieść. Jest ona doskonałym przykładem miłości rodzicielskiej w najlepszym a jednocześnie najgorszym wydaniu. Paradoks? Okazuje się, że jeśli jest mowa o uczuciach to musimy odejść od schematów i podziałów na czarne i białe. Matka Romaina była osobą przedsiębiorczą, silną, odważną i z głową na karku. Była gotowa sprzedać siebie, sąsiadów, ba, nawet to czego nie ma , byle tylko jej syn dostał to co najlepsze. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Sama wyjadała chleb z tłuszczem z patelni, na której smażył się stek dla chłopca. Kłamała, bawiła się ludzką próżnością, otworzyła salon kapeluszy sygnowany imieniem znanego francuskiego artysty, który nic o tym nie wiedział. Była dobrą organizatorką. Zawsze w biegu, zawsze o dwa kroki naprzód. Z drugiej strony Romain nie miał szansy na posiadanie własnych marzeń, gdyż musiał spełniać te, które zrodziły się w głowie rodzicielki. Biegał od malarzy do muzyków czy tancerzy w poszukiwaniu talentu, spędził długie godziny na wymyślaniem pseudonimu literackiego, kończył szkoły, które miałyby mu ułatwić zostanie dyplomatą. Wszystko to by uszczęśliwić swoją ukochaną. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że pomiędzy tą dwójką bohaterów, było coś więcej niż miłość matki do dziecka i odwrotnie. Widziałam tutaj uczucie na poły kazirodcze, takiej namiętności mogłabym się spodziewać raczej po parze kochanków. Momentami było to aż niesmaczne. Jednak pomimo tej silnej więzi, Romain nie stał się maminsynkiem czy pantoflarzem. Wyrósł na odważnego mężczyznę, pełnego pasji i miłości do kobiet, które odgrywały dużą rolę w jego życiu. Był pełen empatii i wrażliwości.
Książka podzielona jest na 3 części. Pierwsza opowiada o latach dzieciństwa i wczesnej młodości autora i to właśnie ona najbardziej przypadła mi do gustu. Jest najzabawniejsza, najbardziej lekka i ciekawa. Śmiałam się do łez czytając o perypetiach młodego Romaina, który był wychowywany na wielkiego człowieka. Gnębiony przez rówieśników, zmuszany przez własną matkę do przemocy fizycznej w obronie jej honoru, pracujący ponad siły by wydobyć na wierzch talent, już od najmłodszych lat był niezwykle interesującą postacią. W sumie muszę przyznać rację jego matce, która wiedziała (nie wierzyła, a wiedziała, była przekonana), że jej syn zdobędzie sławę. Ktoś kto jest tak zdesperowany, odważny i nie boi się ciężkiej pracy musi odnieść sukces. Pewnie się zastanawiacie dlaczego tak się śmiałam? Przecież to co piszę to zbrodnia to dziecięcej niewinności i dzieciństwie. Jednak wszystko to było napisane w tak zabawny sposób, że nie znajdzie się nikt kto powstrzyma się przed chichotem. Widać, że autor ma dystans do samego siebie, i choć czasem trafiamy na nutkę rozpaczy i tęsknoty za czymś utraconym, to w powieść ta jest celebrą życia i miłości. Jest to typowe dla osób, którym udało się przeżyć wojenną zawieruchą. To właśnie ich cechuje ten słodko gorzki humor, któremu wprost nie udaje się oprzeć.
Część druga opowiada o "latach francuskich". Romain zaczyna studia i nadchodzi czas na opuszczenie domu rodzinnego. Jest to również okres, kiedy autor poświęca się pisaniu i poszukiwaniu wydawcy. Początki są niezwykle trudne. Dochodzi nawet do tego, że przez kilka dni nic nie je, mdleje z głodu, jednak boi się przyznać matce do tego, że jego sztuka jest niedoceniana. Jak większość młodych mężczyzn tak i Romain interesuje się kobietami. Autor nie boi się pisać o ludzkiej cielesności i stosunkach seksualnych, choć brak tutaj erotycznych podtekstów. W latach studenckich spotykał się z kobietami i choć związki te trwały krótko, to zostały zapamiętane do końca życia. Każda "miłość" wniosła coś nowego, lekcję na przyszłość.
Część trzecia to lata wojenne. Wyjazd do Afryki, dezercja i powrót w chwale. Te rozdziały były zdecydowanie mniej interesujące. Mamy tutaj więcej przemyśleń a mniej wydarzeń. Akcja zwalnia, momentami wręcz wieje nudą. Jednak zakończenie wynagrodziło mi wszystko. Płakałam a moje łzy były tak samo prawdziwe jak wydarzenia, które je wyzwoliły.
"Obietnica poranka" jest dobrą powieścią opowiadającą o losach interesującego człowieka i wielkiego pisarza. Jej akcja kończy się tuż po wojnie, kiedy Romain wraca z frontu do domu rodzinnego. Ponieważ pisarz już nie żyje i kolejny tom nie powstanie, na własną rękę postanowiłam poznać jego dalsze losy. Okazało się, że były równie kolorowe. Jeszcze jako młody mężczyzna wyjechał do Stanów Zjednoczonych gdzie kontynuował karierę dyplomatyczną. Spełniał się również jako autor powieści. Dwukrotnie żonaty, w drugim związku oskarżył swoją żonę o romans z Clintem Eastwoodem. Kobieta popełniła samobójstwo. Rok później, w 1980 roku, Romain oddał strzał, który zakończył również jego życie. Jak widać sukces i sława nie gwarantują szczęścia, kiedy jedna kobieta sprawiła że chciał żyć i spełniać jej życzenia, tak druga wyprawiła go na tamten świat.
Choć ma wady, "Obietnica poranka" jest z pewnością jedną z mądrzejszych i najbardziej "ludzkich" książek jakie dane było mi przeczytać. W historii tej, autor dzieli się z czytelnikiem swoimi poglądami na świat, miłość i wojnę, Czuć tutaj ból, jednak jest on rozrzedzony humorem. Książka ta budzi w nas, dawno zapomnianą, delikatność. Polecam tym co lubią śmiać się przez łzy.
Mogłem być pewny. Ale wówczas jeszcze tego nie wiedziałem. Dopiero około czterdziestki zacząłem rozumieć. Nie jest dobrze być bardzo kochanym w tak młodym wieku, tak wcześnie. To rodzi złe przyzwyczajenie. Wydaje się, że tak już być musi. Wydaje się, że to gdzieś powinno istnieć, że można to odnaleźć. Liczy się na to. Wpatruje się, ma się nadzieję, czeka. Miłość macierzyńska to obietnica, którą życie nam daje u progu i której nie dotrzymuje nigdy.;
Nie dajcie się zwieść okładce
Przy okazji ekranizacji autobiografii Romaina Gary’ego wydawnictwo Prószyński i S-ka postanowiło wznowić tę pozycję i jeśli nie czytaliście jej wcześniej, koniecznie powinniście to nadrobić. Na wstępie muszę Was uprzedzić – nie dajcie się zwieść melancholijnej okładce ani tym bardziej napuszonemu zwiastunowi filmu. W książce nie znajdziecie wielkich, bohaterskich czynów, patetyzmu czy nie wiadomo jakich wzruszeń, a jedyne łzy, które towarzyszyły mi podczas lektury, to te ze śmiechu, którego napady miałam wielokrotnie.
Romain Gary snuje swoją historię, w centrum której od zawsze znajdowała się jego matka – kobieta o niezachwianej wierze w swoje dziecko, największy motywator autora i niewątpliwie najważniejsza osoba w jego życiu. Tworzą oni tak ekscentryczny duet, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Prozę Gary’ego cechuje niezwykle lekkie pióro, więc pomimo tego, że w książce nie pojawiają się prawie żadne dialogi, całość nie męczy i czyta się szybko (dla porównania "Opowieść o miłości i mroku" Amosa Oza, która również jest książką autobiograficzną, prawie zabiła mnie nudą i stagnacją). Poziom autoironii bije wszelkie rekordy, a jeśli zdarzają się chwile egzaltacji, to jest ona tak teatralna, że przywołuje jedynie uśmiech.
Jedno z pewnością kłamstwem nie jest – miłości w tej książce jest wiele i jest ona siłą napędową zarówno dla matki, która walczy o zapewnienie sobie i dziecku jak najlepszych warunków materialnych, jak i dla syna, który robi wszystko, by nie zawieść oczekiwań swojej matki. Choć w ich wspólnej relacji na pewno nie brakuje wzruszeń, to mimo wszystko spora część opowieści ma charakter dowcipny, a wielka miłość zwykle ujawnia się w drobnych gestach.
Powieść Gary’ego zachwyciła mnie językiem – tej powieści się nie czyta, przez tę powieść się płynie. Nie sposób nudzić się przy tej lekturze, kiedy jedna anegdota goni następną. Jedynym nużącym momentem były fragmenty, w których główny bohater zostaje powołany do wojska, jednak stanowiły one zaledwie ułamek całej historii.
"Obietnica poranka" nie jest kolejną wyciskającą łzy historią o wojnie (choć działaniom wojennym jest poświęcona jedna z trzech części książki, to stanowi ona jedynie tło). To przede wszystkim opis niecodziennej, osobliwej relacji łączącej autora i jego matkę ukazujący, jak ważną rolą jest macierzyństwo, jak ogromny wpływ na życie dziecka może wywierać jego rodzic i jak trudne i niewygodne jest czasem podołanie rodzicielskim oczekiwaniom.
Jeżeli chcecie się dowiedzieć, co łączy miłość i zjedzenie gumowego kapcia, koniecznie sięgnijcie po powieść Romaina Gary’ego. Dla wszystkich miłośników biografii, pełnych uroku wspomnień z dzieciństwa czy po prostu świetnie napisanych powieści powinna być to pozycja obowiązkowa. Sama nie wiem, jak przez prawie trzy dekady żyłam w nieświadomości istnienia tej książki…
"Zjadacze gwiazd" to ludzie uciekający od nędzy rzeczywistości w świat narkotycznych złudzeń. Romain Gary, znany polskim czytelnikom autor "Korzeni nieba"...
Serce Stefanii zamarło. Musiała zrobić wysiłek, żeby się nie odsunąć od swego towarzysza. W tym momencie przypomniała sobie pewien szczegół spotkania...
Przeczytane:2019-06-02,
Czy można komuś zaprojektować przyszłość? Obietnica poranka, Romain Gary, tłumaczenie Jerzy Pański
Słodko-gorzki opis relacji matka-syn. Słodki, bo matka wierzy w syna, dba o niego, nie szczędzi środków, aby osiągnął w życiu to wszystko, co jej się nie udało. Gorzki, bo chyba trudno jest żyć po swojemu, kiedy się wie, że trzeba spełnić marzenia rodzicielki. Romain Gary mógł swoje życie przedstawić jako dramat i większość z nas by to absolutnie zrozumiała. A jednak uczynił opowieść o swoim życiu przyjemną w odbiorze historią. Do matko podchodził z należnym jej szacunkiem, ale nie powiedziałabym, że było to chorobliwe uwielbienie. Do siebie z dużym dystansem. Chciał spełnić jej marzenia. Uważał, że jej się to należało. Z cierpliwością realizował jej plany. Uczył się gry na skrzypcach. Co prawda dość krótko, bo nauczyciel się poddał. Chodził na lekcje baletu. Drugim Niżyńskim nie został chyba tylko dlatego, że jego nauczyciel miał brzydkie skłonności i nauka została przerwana. Odkryty talent malarski został zduszony przez matkę, która bała się, że syn nie da rady żyć godnie z malarstwa. Zgodziła się za to na karierę pisarza, chociaż to z kolei według niej groziło chorobami wenerycznymi. Wymyśliła mu również karierę dyplomatyczną, konkretnie przewidziała dla niego bycie ambasadorem Francji. I faktycznie większość z marzeń matki spełnił. Ja natomiast zastanawiam się, czy jego życie potoczyłoby się w taki sam sposób bez wizji rodzicielki. I chociaż Romain Gary pisał o matce z szacunkiem, czasem połączonym z lekkim przymrużeniem oka i z jego ust nie padło żadne słowo krytyczne na jej temat, to jednak znamienna dla mnie jest wypowiedź „ (…) lepiej jest, kiedy matki mają jeszcze kogoś do kochania. Gdyby moja matka miała kochanka, nie umierałbym przez całe życie z pragnienia przy każdym źródle.”