Zemenidis zagrożenie dla wolności człowieka postrzega w schematach i konwenansach narzuconych przez nowoczesną technologię, środki masowego przekazu i wielkomiejski pośpiech, obecny nawet na małej, niezbyt gęsto zaludnionej wyspie. Cypryjski poeta zmaga się z niszczącą mocą owych zjawisk za pomocą starej helleńskiej broni, tej samej, którą władał Zorba w powieści Kazandzakisa: optymizmu i radości życia. W wierszach z tomu Największe spośród trzech broni swojej wolności w scenach miłosnych, przy butelce wina z przyjaciółmi, w rozmowie ze słońcem i żywiołami natury. Lekarstwem na chorobę współczesnego świata jest według niego instynkt życia, który odkrywamy, spoglądając do środka lub dostrzegając to, co pochodzi od Boga, a nie od zatrutego własną pychą człowieka.
Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria
Data wydania: 2009-03-17
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 100
Przeczytane:2015-03-16, Ocena: 4, Przeczytałam,
Urodzony w Anglii, na stałe mieszkający na Cyprze poeta o polsko-cypryjskich korzeniach, Andros Zemenidis, został finalistą I edycji Nagrody Europejskiego Poety Wolności dzięki tomikowi „Największe spośród trzech”.
Podmiot Zemenidisa żyje na uroczej wysepce –
gdzie bezmiar błękitu nieba
miesza się z morzem.
Dostrzega całą złożoność i nieskrywane piękno natury. To podsyca w nim bunt przeciw rygorom, granicom, zniewoleniu. Celebruje swoją wolność i różne sposoby jej osiągania.
Poeta analizuje w tym tomie również człowieka, testuje go w rozmaitych okolicznościach. Na podstawie jego zachowania wysnuwa wnioski, które raczej są bolesne i smutne. Główna konkluzja brzmi: największym wrogiem ludzi są dla siebie oni sami. Kolejnym grzechem człowieka jest jego mechaniczność, automatyzm, technika zastępująca myślenie. Podmiot usiłuje uciec od cywilizacji, ludzi, chce wrócić do natury.
Współczesność posiada tu niemal wyłącznie negatywne cechy, zwraca się uwagę na wszelkie braki, niedociągnięcia, niedoskonałości, skrajne przypadki tej gorszej strony życia. Śmiało podkreśla się tu rutynę codzienności, medialną propagandę, utratę wartości, pogoń za pieniędzmi i niewyszukanymi (podejrzanej proweniencji) przyjemnościami, zwykle dającymi chwilowe i złudne poczucie szczęścia.
Najgorzej zawsze wypada człowiek, pełen zawiści, jadu i podejrzliwości, fałszywie życzliwy:
w istocie jesteśmy
ludźmi.
Ludźmi
nieludzkimi.
To, że możemy być dla siebie mili, że możemy kochać się wzajemnie, jest dla poety równie prawdopodobne jak to, że psy / sikają / wódką lub sytuacje, w których za każdym razem / kiedy klniesz / masz orgazm. W ponurych barwach Zemenidis ocenia współczesnych, ale wyraża nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone – można zmienić ten stan, a pomaga w tym natura i jej Stwórca.
Podmiot tego tomu chętnie oddaje się rozważaniom o Bogu, naturze, sensie bycia, ideałach. Czasem z tych refleksji wypływają wnioski banalne, niekiedy dość zaskakujące, często jednak formułując te myśli, poeta subtelnie prowokuje czytelnika do określenia własnego stanowiska.
Pomyślałem
że przekonania
są tym
co cię
ogranicza
i przekonania
są tym
co cię wyzwala…
Podobną funkcję pełnią pytania zamykające utwór. Autor buduje opowieść (narrację), przedstawia bohaterów i stawia ich w określonej sytuacji. Ale o wnioski pyta już odbiorcę.
Zemenidis w specyficzny sposób konstruuje wiersz – często w jednym wersie umieszcza słowo lub dwa, by podkreślić ich wagę, ale także zaznaczyć różne sposoby ich interpretacji, jako oddzielnych cząstek lub w połączeniu z sąsiadującymi linijkami.
Poeta swoje wiersze tworzy z potrzeby chwili. Jakaś myśl, dana sytuacja czy opowiastka pobudza jego wyobraźnię, rozjusza umysł. Swoją pracę nad poezją opisuje w „Pomyślałem”:
Pomyślałem,
że kiedy piszę
i dobrze
mi idzie
kiedy palce zatem
uderzają
same
w klawisze
potrzebuję
dwóch
do dwóch i pół
minuty
żeby napisać
jeden wiersz.
Dwóch i pół minuty
z mego życia
żeby wam napisać
jeden wiersz…
A ile my damy swojego czasu poecie, czytając jego wiersze?