Dawne koszmary wracają
W warszawskim akademiku zostaje zamordowana Alina Kozioł, studentka resocjalizacji, która
właśnie obroniła pracę magisterską. Brutalna siła, jakiej użyto wobec ofiary, sugeruje, że zabójcą
jest mężczyzna, tymczasem w krytycznej chwili w okolicy miejsca zbrodni przebywały wyłącznie
koleżanki zamordowanej: Wala i Kamila. Na czele zespołu śledczego staje Karolina Nowak,
rozpaczliwie potrzebująca sukcesu policjantka. Wkrótce dociera do kilkuletniego chłopca, który
prawdopodobnie widział mordercę. Niestety chłopczyk nie słyszy i nie mówi.
Do zespołu Karoliny trafia Krzysztof Rozmus, dawny pracownik naukowy UW, a obecnie
funkcjonariusz prewencji. Prześwietlając ostatnie dni życia studentki, odkrywa szereg
zaskakujących faktów. Po co Alina włamywała się do klasztoru szarytek? Czego szukała?
Tropy wiodą do zapomnianej mazurskiej przystani.
W Martwej wodzie wracają bohaterowie znani z Trzeciej szansy.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2022-11-02
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 656
Do Karoliny podszedł Szymon. Na jego widok Wacek Mucha zniknął tak szybko jak mysz, gdy zobaczy kota.
W warszawskim akademiku dochodzi do brutalnego morderstwa na studentce resocjalizacji, Alinie Kozioł. Do poprowadzenia tej niełatwej sprawy zostaje skierowana młoda policjantka, Karolina Nowak. Jednym z funkcjonariuszy, który dołączył do jej zespołu jest Krzysztof, były pracownik naukowy. Karolina od samego początku ma pod górkę ,szczególnie, że współpracownicy nie bardzo się z nią liczą. Jednak nie to jest najważniejsze. Okazuje się bowiem, że zabójstwo Aliny to tylko wierzchołek góry lodowej. Co takiego odkryła studentka, że musiała za to oddać życie?
Książka "Martwa woda" ma 653 strony ,a dopiero około 20 stron przed końcem zaczęło mi coś tam świtać. Czytałam z wypiekami na twarzy. Nie potrafiłam w żadnym stopniu przewidzieć kto, co i dlaczego. Autor stworzył genialną historię. Z wielką precyzją, krok po kroku odsłania ona przed czytelnikiem swoje prawdziwe oblicze. Nic tam nie dzieje się bez przyczyny. Każda postać, każde wydarzenie łączą się ze sobą jak puzzle , by na koniec totalnie zaskoczyć pełnym obrazem. Bo finał to prawdziwa wisienka na torcie.
Jestem naprawdę pełna podziwu dla pana Wojciecha za tak wciągającą fabułę, za tyle nieoczywistych zwrotów akcji, za wyśmienicie wykreowane postacie, jak żywe. Ciężko było się oderwać od czytania. Mroki tej opowieści wciagnęły mnie bez reszty.
Bardzo dobrze znam pióro autora i śmiało mogę przyznać, że kolejna jego książka w ogóle mnie nie zaskoczyła. Znalazłam tu wszystko, czego się spodziewałam pod względem stylu pisarskiego, ułożenia fabuły oraz końcowego efektu zaskoczenia. Autor stosuje tu bardzo dużo porównań i za każdym razem, w każdej kolejnej książce ich nie powiela. To kryminał z domieszką obyczajówki. Czytamy jakby dwie historie, gdzie każda rozgrywa się w podobnym czasie. W jednej prowadzone jest śledztwo zamordowanej dziewczyny zamieszkującej akademik. Policjanci bardzo dobrze angażują się w sprawę, choć czynności niekiedy utrudnia im życie osobiste, które znamy. Trwa śledztwo a wraz z nim przesłuchiwanie świadków. Poznajemy przy tym ich życie i problemy. W drugiej scenerii czytamy o mężczyźnie, który opowiada nam swoją historię miłosną. Ilekroć na naszym horyzoncie pojawia się nowa postać, niemal od razu obstawiamy ją jako winną zbrodni. Zdjęcie z okładki przypada bardziej na opowieść stęsknionego mężczyzny, który kogoś utracił. Autor oprócz zagadki kryminalnej porusza wątki dyskryminacji kobiet w policji, często zawiesza temat nad urodą, która przemija oraz miłością, która przeradza się w obsesję. Nie ważne jaki zawód pełni osoba zakochana, w obliczu straty może nawet postradać zmysły. Autor opisując nam wydarzenia, często opisuje nam miejsce gdzie przebywa bohater, nie zapominając o przyrodzie. Jakby chciał zwrócić uwagę na to, że niektóre rzeczy przemijają. Jego znakiem rozpoznawczym jest umiejętne zagranie postaciami. Ich odruchy nigdy nie są przesadzone, traktuje się ich jak zwykłych ludzi. Jest wielce spostrzegawczy, idąc tokiem powieści widzimy ją w wyobraźni bardzo dokładnie. To postacie opowiadają nam swoje historie, jakby chciały, byśmy sami je zapamiętali. To książka z przesłaniem, które odkryje każdy, lecz dostosuje je sobie do swojej sytuacji życiowej. Pomimo wielkości gabarytu książki, czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Polecam wielbicielom kryminałów!
Tytuł recenzji :𝗧𝗮𝗺𝘁𝗼 𝗹𝗮𝘁𝗼
„𝐷𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑛𝑖𝑎 𝑑𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒𝑚𝑎𝑛𝑖𝑎𝑚𝑖, 𝑎𝑙𝑒 𝑤 ś𝑙𝑒𝑑𝑧𝑡𝑤𝑖𝑒 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖ę 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑓𝑎𝑘𝑡𝑦”
"Martwa woda”, to najnowsza powieść Wojciecha Wójcika, jedenasta książka w dorobku autora i jak wszystkie poprzednie nie grzeszy małą objętością. Autor wzbudza mój szacunek tym, że wkłada tak ogromny trud, w tworzenie swoich historii. Czytając "Martwą wodę", trudno nie docenić ogromu pracy włożonej w napisanie książki i poświęconego czasu na research. To dobra książka, nawet bardzo dobra, ale przy tej objętości chwilami niestety powiewało nudą, co w kryminale, nie powinno mieć miejsca. Mam wielki problem z oceną tej książki, bo z jednej strony bardzo mi się podobała, a z drugiej drobiazgowe i rozwlekłe śledztwo, w jakimś momencie zaczęło mnie zwyczajnie męczyć.
Poznana w poprzedniej części Karolina Nowak nie ma lekko w swojej pracy. Jest młodą ambitną policjantką z niewielkim stażem, a do tego jej były mąż policjant, wolałby, żeby mu zniknęła z pola widzenia. Kobieta zaczyna rozważać możliwość opuszczenia szeregów policji na rzecz pracy w korporacji, lecz nim zdąży podjąć jakąś decyzję, w akademiku zostaje zamordowana studentka resocjalizacji. Nieoczekiwanie Karolina zostaje postawiona na czele ekipy dochodzeniowej i sama może dobrać sobie współpracowników. I tym sposobem w gronie wybrańców znajdzie się także Krzysztof Rozmus, dawny pracownik naukowy UW, obecnie funkcjonariusz prewencji.
Morderstwo, które jak się wydaje, nie ma motywu. Pojawia się w tej sprawie dużo niewiadomych, pada wiele pytań, na które brak odpowiedzi. Zamordowana studentka była prymuską, która jak wszyscy zgodnie oświadczają, nie miała wrogów. Karolina szczerze w to wątpi, bo taka sytuacja jest zbyt idealna i niemożliwa, bo każdy ma jakiegoś wroga. Po woli na jaw wychodzą różne dziwne zachowania denatki sprzed feralnego wieczoru. Jej dość niecodzienne zainteresowanie seryjnymi mordercami, włamanie się do klasztoru szarytek, chociaż Alina była zadeklarowaną ateistką. Czego tam szukała ? Dlaczego umawiała się na wizyty ze stomatologami, chociaż mogła się pochwalić idealnym uzębieniem? Co może oznaczać dąb, który pojawia się na wszystkich rysunkach denatki? Pytania się mnożą, a dodatkowo znika główny świadek, przyjaciółka Aliny. Poszukiwania Honoraty trwają, gdyż rozmowa z nią zapewne wiele by wyjaśniła. Mógłby w śledztwie pomóc także mały chłopiec, który w tę noc na pewno widział mordercę, ale kontakt z nim jest utrudniony, bo niestety chłopczyk nie słyszy i nie mówi.
Karolinę nękają kłopoty związane nie tylko ze śledztwem, ale także problemy w życiu prywatnym. Jej były mąż nie potrafi zaakceptować faktu, że ona już nie chce z nim być, a dodatkowo przeszkadza mu też na polu zawodowym. Karolina w końcu zdaje sobie sprawę, że została wystawiona w tym śledztwie, bo jej ekipa za plecami przekazuje informacje komuś innemu.
„Martwa woda” to niezwykły kryminał, którego pisanie autor poprzedził dokładnym researchem. Nic nie zostawił przypadkowi, całość współgra ze sobą jak w szwajcarskim zegarku. Wszystko, o czym autor pisze, wcześniej dokładnie sprawdził i zbadał, tak, że nie ma się, czego przyczepić. Przez fabułę, podobnie jak policja przez śledztwo trzeba przedzierać się powoli i z mozołem składać każdy element w jedną całość. Z jednej strony cieszyłam się, że mogę śledzić postępy w śledztwie, a z drugiej miałam ochotę, żeby akcja powieści przyspieszyła.
W powieści pojawiają się Zapiski znad Martwej wody, które początkowo wydają się nie mieć nic wspólnego z morderstwem Aliny, lecz później kawałki tej układanki wskakują, jak puzzle na właściwe miejsce. Cały czas w tych zapiskach pojawia się imię Marysia, która ponad dwadzieścia lat temu po spotkaniu z zakochanym w niej chłopakiem, zaginęła. Jej poszukiwania okazały się bezskuteczne, a wszyscy pojawiający się w tej sprawie, współcześnie są przesłuchiwani przez Krzyśka Rozmusa.
Wkrótce pojawia się kolejna ofiara. Obie zamordowane były studentkami resocjalizacji, interesowały się byłymi więźniami i zginęły w podobny sposób. Historia staje się coraz ciekawsza i coraz bardziej zagmatwana. Śledztwo kręci się wokół pracy magisterskiej Aliny i jej wyjazdów do zakładów karnych, gdzie przeprowadzała wywiady z osadzonymi. W dochodzeniu bardzo pomaga udział Krzyśka, który doskonale zna zasady panujące na uczelni. Niestety każdy sensowny ślad szybko okazuje się ślepą uliczką i nic nowego nie wnosi do śledztwa. Oba morderstwa zostają połączone w jedno dochodzenie i gdy śledczym wydaje się, że odkryli mordercę i odsuwają Karolinę od sprawy. Ona zaś wpada na ślad prawdziwego zabójcy, a tym samym w tarapaty.
Dawno nie czytałam tak dobrej, a jednocześnie skomplikowanej historii. Wojciech Wójcik napisał perfekcyjną powieść, w której wszystko przedstawił dokładnie i szczegółowo. Niestety nie wyszło to tej książce tak do końca na dobre, bo przy jej objętości, zaczynało chwilami powiewać nudą, co w kryminale nie powinno mieć miejsca. „Martwa woda” jest to pięknie napisana powieść, dopięta na ostatni guzik, nic w niej nie jest pozostawione przypadkowi. Jednak pomimo wspaniałego stylu, niesamowitej historii, sięgającej korzeniami przeszłości, drobiazgowego śledztwa pod względem akcji ta część „Karolina Nowak i Krzysztof Rozmus” wypadła nieco słabiej niż poprzedniczka. Stwierdzam to z ogromnym bólem serca, bo trudno nie zauważyć i nie docenić, jak bardzo autor się starał, by ta historia wypadła wiarygodnie. Nie mogę Wojciechowi Wójcikowi odmówić świetnych pomysłów, interesującego wykonania i bardzo plastycznego i efektownego stylu i naprawdę niewiele można mu zarzucić. Nie mogę też nie docenić jego starań i ogromnego progresu w twórczości. Nie zmieniło się tylko jedno, objętość jego książek. Skoro tyle mi się w tej książce podobało, to, dlaczego jest jednak jakieś, ale? Chyba zabrakło mi więcej Karoliny i Krzysztofa, bo niby pracują razem przy śledztwie, ale zarazem oddzielnie. Ich relacje są tutaj jakby w tle sprawy i nie jest to ten team, który poznałam w „Trzeciej szansie”. Może się czepiam, ale zamiast tej drobiazgowości w śledztwie, wolałabym znaleźć w fabule więcej wątków z życia prywatnego głównych bohaterów. Wojciech Wójcik za bardzo skupił się na szczegółach, które niepotrzebnie spowodowały spowolnienie akcji. Trochę szkoda, bo to naprawdę znakomicie skomponowana i dopracowana powieść, której zabrakło jedynie dynamiki.
„𝑆𝑢𝑘𝑐𝑒𝑠 𝑧𝑎𝑤ł𝑎𝑠𝑧𝑐𝑧𝑎 𝑚𝑒𝑑𝑖𝑎𝑙𝑛𝑦, 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑎ł 𝑚𝑖𝑒ć 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑢 𝑜𝑗𝑐ó𝑤”
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Zysk i S-ka
"Wystukuję kilka zdań, a potem przenoszę wzrok na początek tekstu. Brakuje mi tytułu, przecież opowieść musi mieć tytuł. Przez chwilę się waham, aż w końcu na mojej zmęczonej twarzy pojawia się uśmiech.
Zapiski znad martwej wody. Tak. Ten tytuł będzie odpowiedni."
Bardzo mnie wciągnęła lektura tej książki, chociaż jakoś tak się składało, że ciągle ktoś z domowników lub gości próbował mi w czytaniu przeszkodzić, zawsze coś komuś było akurat w danej chwili potrzebne. Niestety, czasem tak bywa.
"Martwa woda" to kontynuacja nowego cyklu z Karoliną Nowak i Krzysztofem Rozmusem, lecz nawet gdyby ktoś zaczął od tej części, to nie powinien się zbytnio pogubić, gdyż w zasadzie jest to zupełnie inna historia, tylko część tych samych bohaterów.
Może tym razem zacznę od minusów, skoro już pochwaliłam książkę. Może moje odczucie jest subiektywne, ale nieco wytrącały mnie z równowagi te fragmenty, które były swego rodzaju pamiętnikiem zatytułowanym "Zapiski znad martwej wody". Początkowo nawet nie były związane z właściwą częścią, ale później okazały się dość istotne dla rozwiązania zagadki.
W jednym z warszawskich akademików znaleziono brutalnie zamordowaną studentkę resocjalizacji, Alinę Kozioł. Sposób w jaki dokonano zabójstwa niemal jednoznacznie wskazuje, że sprawcą był silny mężczyzna. Alina właśnie obroniła pracę magisterską i z tej okazji koleżanki zrobiły uroczystą imprezę, zapraszając na nią kilkanaście osób. Zamordowana studenta mieszkała w pokoju z Kamilą a wspólną łazienką łączyły się z pokojem Wali i Honorki.
Zwłoki znalazła Wala i razem z Kamilą próbowały ją reanimować. Honoraty w tym czasie nie było w Warszawie.
Zespołem śledczym kieruje Karolina Nowak i prokurator Wacław Mucha. Co oczywiście nie podoba się niektórym członkom zespołu, gdyż uważają, że kobieta nie nadaje się na szefa grupy. Trafia tu również Krzysztof Rozmus, mający dosyć pracy w prewencji.
"- Fajnie. Dobrze mu patrzyło z oczu i mówił, że się dusi w tej prewencji...
- Jak się dusi, to niech idzie do pulmonologa."
Okazuje się, że śledztwo nie będzie łatwe, tym bardziej, że im dalej, tym coraz więcej spraw się ze sobą zazębia i okazuje się, że studentka nie była tak "święta" jak początkowo o niej wszyscy mówili. Śledczy dowiadują się, że Alina razem z bogobojną Honoratą włamały się do klasztoru szarytek..., lecz czego tam szukały? Przecież prace magisterskie obu dziewczyn nie miały nic wspólnego z tym tematem.
Ślady prowadzą do małej mazurskiej wioski i jej przystani, do czasów sprzed niemal dwudziestu lat.
Jak to zwykle bywa, gdy już znamy rozwiązanie zagadki i wiemy, kto jest zabójcą, to wtedy wszystko nam się prawidłowo układa jak puzzle.
Lubię czytać o miejscach, które znam, a w tej książce autor opisuje mazurskie tereny. Część znam bardzo dobrze, bo mieszkam w okolicy a tę drugą część poznałam podczas letnich wypadów do znajomych. Dlatego dużo łatwiej jest mi wyobrazić sobie i prześledzić ścieżki i szlaki, którymi chodzili bohaterzy.
To tak, jakbym ponownie była na jakiejś wycieczce...
"- Życie pisze różne scenariusze - powiedziała na odczepnego.
Nie wiedziała jeszcze, bo i skąd miała wiedzieć, że jej słowa okażą się prorocze."
Te ostanie zdania zwiastują, że będzie ciąg dalszy, na który czekam już niecierpliwie...
Świetny kryminał, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
,,Karolina wcale nie miała ochoty z nim rozmawiać, lecz alternatywą było milczenie, które mogło prowadzić do czegoś znacznie groźniejszego".
Karolina Nowak nie ma lekkiego życia w swojej pracy. Jako młoda, ambitna policjantka bez doświadczenia nie ma łatwo. Do tego mąż policjant który również jej nie docenia i wolałby aby zniknęła.
Gdy kobieta rozważa decyzję o odejściu los daje jej szansę na wykazanie się.
W akademiku ginie młoda studentka resocjalizacji.
Karolina staje na czele ekipy dochodzeniowej którą musi wybrać sama.
W jej szeregi dołącza funkcjonariusz Krzysztof Rozmus.
Morderstwo które wydawać by się mogło nie ma motywu. Brutalne działanie mordercy. I dziwne zachowania denatki tuż przed śmiercią, niczego nie wyjaśniają.
Dodatkowo ekipa która z nią pracuje okazuje się działać na dwa fronty, a dziewczyna została specjalnie przydzielona do tej akcji.
O każdym jej kroku informowany jest ktoś inny.
Okazuje się że jedynym świadkiem który mógł widzieć mordercę jest mały chłopiec który nie mówi i nie słyszy.
Śledztwo jest powolne i żmudne a tropy dziwne.
Wkrótce ginie kolejna ze studentek.
Czy Karolinie uda się rozwiązać sprawę?
Jakie tajemnice o denatce wyjdą podczas śledztwa ? I co to ma wspólnego z jej zabójstwem?
Na początek powiem Wam że książka może przerażać swoimi rozmiarami, 650 stron to dość dużo. Ale jak na tę historię zdecydowanie nie za dużo.
Co tu się dzieje. Tajemnice, akcje i wszystko co tu znajdziecie jest tak idealnie wymarzone że pierwszy raz chyba tak dobrze czytało mi się kryminał do którego podeszłam sceptycznie ?
Ta książka pochłania do reszty. Autor ma fajne lekkie pióro, a sama książka nie jest jakaś przerażająca. Znajdziemy tu też trochę niecenzuralnych słów ale nie są jakoś nadużywane. Bohaterowie są świetnie wykreowani. Szczególnie Karolina zdobyła mój podziw. Tyle kłód pod nogi jej rzucano a ona się nie poddawała.
Bardzo polecam wszystkim którzy lubią dobre kryminały z ciekawa fabuła i świetnymi akcjami.
W mrocznym labiryncie tajemnic W podziemiach Dworca Centralnego policjanci znajdują zwłoki mężczyzny z rozbitą czaszką. To nie pierwsze tego typu zabójstwo...
Prawda może zniszczyć Wakacyjną sielankę w ośrodku wypoczynkowym na Mazurach przerywa brutalne morderstwo. To jednak dopiero początek niebezpiecznej...
- Życie pisze różne scenariusze - powiedziała na odczepnego.Nie wiedziała jeszcze, bo i skąd miała wiedzieć, że jej słowa okażą się prorocze.
Więcej