MaryAnne i David przeszli razem niejedno, ale wciąż łączy ich szczere i trwałe uczucie. Małżonkowie mieszkają w urokliwej rezydencji, otoczeni gronem serdecznych przyjaciół.
Los jednak wystawia ich na wielką próbę - umiera ich trzyletnia córeczka. Po tym przeżyciu David zaczyna uciekać przed emocjami w pracę. Chociaż jego miłość do MaryAnne jest głęboka, mężczyzna przez lata nie widzi swoich błędów - dopiero wyjazd ukochanej i pozostawiony przez nią list otworzą mu oczy i popchną go do wielkich zmian w życiu.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-11-03
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Letter
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Hanna de Broekere
W drugim tomie trylogii wraz z głównymi bohaterami MaryAnne oraz Davidem przeżyliśmy śmierć ich trzyletniej córeczki Andrei. Od tamtych wydarzeń minęło dwadzieścia lat a małżeństwo nadal nie pogodziło się ze stratą. Oddalili się od siebie, odgrodzili niewidzialnym murem, bowiem David nie pokazuje swojej żałoby na zewnątrz, ukrywa uczucia do żony przez co ona czuje się odrzucona. Dlatego udając się na ślub brata do Anglii, nie planuje wracać.
W obliczu odejścia MaryAnne jej mąż wspomina o tym jak został porzucony przez matkę, uważa że to właśnie tamte wydarzenia zablokowały w nim podejmowanie pewnych decyzji dotyczących żony i córki. By się o tym przekonać wyrusza do Chicago, by spróbować odnaleźć matkę. Czego dowie się mężczyzna? Czy odkryje prawdę?
Na tle relacji małżonków obserwujemy również losy czarnoskórego Lawrence'a, problemy w fabryce Davida dotyczące rasizmu, a także kuszącą Dierdre, która wodzi Davida na pokuszenie i widać, że nie jest mu obojętna...
Najbardziej intrygował mnie jednak wątek poszukiwań matki Davida - Rose. Z niecierpliwością śledziłam każdy krok mężczyzny napędzanego listem - który MaryAnne znalazła na grobie ich córeczki (przypuszczają, że być może zostawiła go właśnie Rose) - by poznać prawdę o życiu i losach kobiety, która odeszła, gdy miał sześć lat. Niezłych zawirowań czytelnik doświadcza w tym temacie...
To trzeci tom trylogii, więc łatwo się domyślić, że autor opisał śmierć bohaterów. Oczywiście nic Wam na temat nie zdradzę, ale muszę przywołać jedno moje skojarzenie dotyczące Davida - od początku jest dla mnie postacią, która pomaga innym - żywym i umarłym - narażając zdrowie i życie swoje i swojej rodziny.
Powieść określiłabym mianem królowej listów, jest ich tutaj bowiem sporo.
Podsumowując - "List" jest wybornym zwieńczeniem serii, to bowiem hołd dla miłości, dobrego serca i prawdziwych uczuć. Jest to historia o odpowiedzialności, poszukiwaniu odpowiedzi, pięknych duszach, bólu rozstania czy straty. Autor stworzył opowieść, która wielokrotnie porusza serce, pokazuje wartości jakimi powinien kierować się człowiek, ale również zwraca uwagę na cierpienie, samotność, zagubienie i żal. Polecam!
Odejście żony uświadamia Davidowi popełnione błędy i zmusza do przewartościowania swoich przekonań.
„Nigdy nie przypuszczałem, jak zimny stanie się mój świat bez jej ciepła”.
Mężczyzna decyduje się zamknąć za sobą drzwi do przeszłości, aby móc zacząć żyć na nowo, otworzyć się na miłość i na drugiego człowieka. Aby tego dokonać wyrusza w podróż do Chicago, aby odszukać matkę, która opuściła jego i ojca przed wielu laty i od tej pory jej nie widział. Wyjazd ten uświadamia mu, że:
„Odpowiedzi, których potrzebujemy, nie należy szukać w przeszłości.Uzdrawia nas posiadanie celu, a cel daje nam nadzieję na przyszłość.”
Po powrocie do Salt Lake na Davida czekają różne przykre wydarzenia, ale ku jego ogromnemu zaskoczeniu pojawia się również Mary Anne.
Czy małżonkowie odnajdą wspólną drogę do szczęścia?
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej powieści, która z jednej strony wzruszyła mnie do łez, z drugiej… zbulwersowała, a zatem wywołała sporo skrajnych emocji. I chyba o to tutaj chodzi, aby gdzieś pomiędzy znakiem czasów w jakich żyjemy odnaleźć wskazówkę dla siebie, światło, które pokieruje nas we właściwą stronę. Historia Mary Anne i Davida porusza, uczy, daje nadzieję i na długo pozostaje w pamięci.
Bardzo chętnie wróciłam do Salt Lake city, ponownie byłam gościem w rezydencji Parkinów, którą odwiedziłam jakiś czas temu podczas lektury „Zegarka z różowego złota”. To od tej powieści rozpoczęła się moja „książkowa znajomość” z autorem i cieszę się, że nadal wypada tak miło.
Polecam.
Alan stracił wszystko, co było dla niego drogie. Nie chciał żyć, nie chciał pamiętać. Rozwiązaniem miała być wędrówka. Przez całą Ameryką. Pieszo...
Joseph nigdy wcześniej nie przywiązywał wagi do snów. Był osobą mocno stąpającą po ziemi – wschodzącą gwiazdą reklamy i dumą ojca, co budziło...