Joseph nigdy wcześniej nie przywiązywał wagi do snów. Był osobą mocno stąpającą po ziemi – wschodzącą gwiazdą reklamy i dumą ojca, co budziło zazdrość jego starszych braci. Nie przypuszczał, że pewien sen, który od razu zrodził w jego sercu niepokój, okaże się proroczy…
Czy Joseph będzie potrafił wykorzystać swój niecodzienny dar czytania przyszłości?
Czy sny wskażą mu właściwą ścieżkę?
I czy dziewczyna, która skradła mu serce, okaże się godna jego miłości?
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2013-11-04
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: A Winter Dream
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Hanna de Broekere
"Przeciwności losu nie są przeszkodą na drodze życia. Są częścią tej drogi".
"wyboista droga, którą przyszło Ci podążać, może tak naprawdę być jedyną drogą, która zaprowadzi Cię do sukcesów".
Richard Paul Evans to dla mnie męski punkt widzenia świata w obyczajówkach. Bardzo lubię powieści autora i co jakiś czas wracam do jego twórczości. Tym razem sięgnęłam po "Zimowe sny" otrzymując nagrodę za ten powrót :)
Joseph Jacobson (zwany J.J.) ma dwadzieścia dziewięć lat i dwanaścioro rodzeństwa, choć prawdziwie rodzonego brata tylko jednego, z czwartego małżeństwa ojca. Wszyscy pracują w rodzinnej agencji reklamowej w Denver, często odnosząc sukcesy i zdobywając nagrody. Jednak pomiędzy rodzeństwo wkracza zazdrość, starsi bracia nie mogą znieść tego, że Joseph jest chwalony, ma świetne pomysły a na dodatek otrzymał od ojca szczególny prezent... Dlatego, gdy najmłodszy z trzynaściorga - Ben - wpada w tarapaty, znajdują sprytny sposób, by pozbyć się J.J.
Zazdrość i zemsta wiodą prym w działaniach braci, którzy postawili Josephowi szalone warunki. I choć trudno mu się z nimi pogodzić wie, że tylko tak może pomóc Benowi. W tamtej chwili był zrozpaczony i zły, nie liczył już na nic pozytywnego w swoim życiu. Został zesłany i odrzucony. Miał zapłacić wysoką cenę za cudze grzechy - utracił pracę, miłość, rodzinę... Czy w nowej firmie będzie mu lepiej?
Koniecznie musicie sięgnąć po tę powieść. Nie mogę napisać nic bardziej intrygującego w recenzji, ponieważ zepsułabym Wam najlepszą zabawę w odkrywanie perypetii Josepha. A musicie mi wierzyć, że sporo się dzieje. Nijak nie byłam w stanie odgadnąć co się wydarzy, co autor zaplanował dla swojej postaci. Nie sposób przewidzieć gdzie będzie mieszkał po wyjeździe z Denver, kogo spotka na swojej drodze, jak ułoży się jego życie zawodowe i uczuciowe ani czy uda mu się jeszcze skontaktować z rodzicami...
Bardzo podobał mi się wątek April, zwiedzanie Chicago i odkrywanie kuchni różnych krajów; zresztą ogólnie kobiety pojawiające się epizodycznie mocno namieszały w życiu bohatera.
Evans potrafi pisać z niezwykłym polotem, lekko, konkretnie, bez zbytecznych opisów. Intryguje, zaskakuje, szachuje zwrotami akcji i licznymi niespodziankami - łza się kręciła, ale i śmiechu nie zabrakło. Wielokrotnie pokazał, że czasami drobiazgi mają ogromny wpływ na nasze życie. Pozostawił nas z rozmyślaniami na temat tego czy lepsza jest niewiedza czy prawda; marzenia kolorowe czy czarno-białe oraz że poświęcenie może przynieść korzyści.
Jestem bardzo mocno zaskoczona tą opowieścią (pozytywnie), wielokrotnie nie mogłam uwierzyć w to, co czytałam, zwłaszcza, że ani okładka, ani opis, ani tytuł nie oddają tego, co kryje się w tych niecałych trzystu stronach. Choć jak się przekonacie, tytuł ma naprawdę ogromne znaczenie w fabule.
Podsumowując - "Zimowe sny" to ogromnie zaskakująca historia mężczyzny, któremu zemsta i odrzucenie przyniosło wiele pozytywów w życiu. Gdyby nie nieuczciwość brata, nigdy nie osiągnąłby tak wiele. To opowieść o braterskiej miłości, pięknej duszy, wyrzutach sumienia, zazdrości, trudach miłości, kryptonicie, bolesnych przeżyciach i plastrze na niepowodzenia. Gorąco polecam, wyśmienita lektura!
Ostatnia powieść Richarda Evansa bardzo dobrze wpasowuje się w okres świąteczno-noworoczny i z prawdziwą przyjemnością zabrałam się za lekturę.Jak to już wcześniej bywało, także w tej książce znajdziemy nawiązanie do biblijnej przypowieści. Tym razem historia opisana przez autora nawiązuje do Józefa i jego braci i dzięki temu rozpoczynając lekturę czytelnik wie, czego może się spodziewać. Ale to wcale nie znaczy, że lektura przestanie być interesująca…Joseph Jacobson jest jednym z dwunastu braci i jednocześnie ulubieńcem ojca – właściciela firmy reklamowej w Denver w Kolorado. Kiedy bracia stawiają mu ultimatum, mężczyzna decyduje się opuścić rodzinny dom i firmę i rozpocząć samodzielne życie. Ma nadzieję, że w tej drodze będzie mu towarzyszyć jego dziewczyna Ashley. Życie okazuje się brutalne i kobieta, którą kochał, opuszcza go bez słowa. Wyjeżdża więc sam do Chicago, gdzie czeka na niego posada w jednej z czołowych korporacji zajmujących się reklamą i wynajęte mieszkanie.
ŻycieJosepha w nowym miejscu nie jest wolne od trudności, z którymi mężczyzna musi sobie umiejętnie radzić. Poznaje nowych ludzi i duże miasto, które ma dla niego sporo niespodzianek. Nowo poznana dziewczyna April jest równie miła i sympatyczna, co tajemnicza i niedostępna. Kariera Josepha ewoluuje torem sinusoidy, a współpracownicy wykorzystują jego naiwność. Dlatego bohater ponownie zmienia miejsce pracy i otoczenie i przenosi się do Nowego Jorku. Przewrotność losu sprawia, że Joseph zaczyna dostrzegać w odniesionych porażkach dobre strony…Warto wspomnieć o snach bohatera, które często znajdowały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i stawały na drodze jego kariery. Powieść może trochę zbyt banalną i chwilami naiwną potraktowałam bardzo osobiście. Chętnie uczestniczyłam w wycieczkach po Chicago, jakie Joseph odbywał w towarzystwie April. Bardzo miło było powspominać miejsca i miasto, w którym przed laty miałam przyjemność spędzić wakacje. Nie będę się też rozwodzić nad polskimi wątkami, które są zbyt stereotypowe. Pozostaje mi więc życzyć przyjemnej lektury.
Robert Harlan ma trzy miłości swojego życia: wspaniałą żonę Allyson, ukochaną córkę Carson i pisanie. Na co dzień pracuje jako przedstawiciel handlowy...
Tuż przed Bożym Narodzeniem Richard z żoną i córeczką wprowadzają się do starej rezydencji, by opiekować się mieszkającą tam staruszką Mary. Pewnej...