Brutalna, dobitna, rozdzierająca serce. ,,The New York Times Book Review"
Genialna, wielowymiarowa powieść. ,,Boston Sunday Globe"
Kontrowersyjna malarka Elaine Risley po latach nieobecności przyjeżdża do Toronto, gdzie jest przygotowywana wystawa jej prac. Znajome domy, ulice i pejzaże utrwalone na jej obrazach, wywołują fale wspomnień o dzieciństwie, które nie było jak z obrazka. Wędrówka po kraju z ojcem-naukowcem, zakazany romans z nauczycielem malarstw i życiowym mentorem, ale przede wszystkim dziewczęca przyjaźń, która zamieniła się w okrutną obsesję. Przeszłość osacza Elaine ciasną pętlą strachu. Tak jak kiedyś. Niepokojąca, głęboka i wnikliwa opowieść o krzywdzie i szukaniu tożsamości - córki, kochanki, artystki i kobiety.
"Na chodniku leży ciało. Ludzie je omijają, patrzą pod nogi, patrzą w bok, idą dalej. Kiedy się do mnie zbliżają, na ich twarzach dostrzegam tę minę, która mówi: nie moja sprawa. Podchodzę do ciała - to kobieta. Leży na wznak, spogląda prosto na mnie. - Proszę pani - odzywa się. - Proszę pani, proszę pani. Pani - słowo o tysiącu znaczeń. Jaśnie pani, Czarna Pani, to prawdziwa wielka pani, koronki starszej pani, słuchaj, moja pani, no i gdzie się pani pcha, dla pań, przekreślone szminką i zastąpione słowem ,,kobieta". Wciąż jednak jest ostatnie słowo prośby. Jeżeli czegoś rozpaczliwie się potrzebuje, nie mówi się ,,kobieto, kobieto", mówi się ,,proszę pani, proszę pani". Tak jak ona teraz. [...] - Proszę pani - powtarza, może zresztą powiedziała coś innego, okropnie bełkocze. Niemniej już mnie ma."
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2018-04-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Cat's eye
Margaret Atwood – kanadyjska pisarka, poetka i krytyczka literacka. Autorka ponad czterdziestu powieści, zbiorów wierszy oraz esejów. Jej książki opublikowano w 35 krajach. Napisała m.in.: Opowieść podręcznej, Serce umiera ostatnie, Kocie oko nominowane w 1898 roku do Nagrody Bookera oraz Grace i Grace nagrodzoną kanadyjską Giller Prize i włoską Premio Mondello. Za Ślepego zabójcę otrzymała w 2000 roku Nagrodę Bookera. Atwood wymieniana jest wśród najpoważniejszych kandydatów do literackiej Nagrody Nobla.
Niepokojąca, głęboka i wnikliwa opowieść o krzywdzie i szukaniu tożsamości – córki, kochanki, artystki i kobiety.
Na pewno zdarzają się wam takie książki, do których z całą pewnością będziecie wracać. Ja też mam takie. I na tej półce znajduje się już jedna z powieści Margaret Atwood. Teraz dołączy do niej Kocie oko, bo to książka wyjątkowa. Książka, która wciąga czytelnika bez reszty. Książka, która skłania do myślenia, nie pozwala o sobie zapomnieć i posiada ogromny wachlarz emocji.
Bohaterką i narratorka Kociego oka jest Elaine Risley, malarka w średnim wieku. Po wielu latach nieobecności Elaine wróciła właśnie do Toronto, swojego rodzinnego miasta, gdzie ma się odbyć wystawa jej prac. Powrót do miasta swojego dzieciństwa budzi w kobiecie od dawna zapomniane, a może raczej skrzętnie ukrywane wspomnienia. Wraz z Elaine przeżywamy powrót do lat jej dzieciństwa i młodości. I jak to często bywa bilans tych reminiscencji wypada na korzyść tych, o których chciałaby (powinna) zapomnieć. Ale ona podświadomie w jakiś niezrozumiały sposób pielęgnowała te wspomnienia, które niewątpliwie zdeterminowały teraźniejszość i miały ogromny wpływ na ukształtowanie się jej jako dorosłego człowieka i artystki.
Wczesne dzieciństwo bez stałego miejsca zamieszkania, wojenna i powojenna poniewierka; romans z wykładowcą; zamążpójście i rozwód; śmierć brata i rodziców oraz to co odcisnęło chyba największe piętno na dziecku i skutkowało na późniejsze lata Elaine – „przyjaciółki” wieku dziecięcego, a zwłaszcza jedna z nich, Kordelia – jej dręczycielka.
Kocie oko to nie jest łatwa lektura. Po tych wszystkich książkach, gdzie akcja gna na łeb na szyję, proza Atwood przynosi czytelnikowi wytchnienie, bo Kocie okonapisane jest leniwie i tak też się je czyta, niespiesznie prawie sennie. Dzięki licznym retrospekcjom nigdy tak naprawdę nie wiemy, w którym momencie życia będziemy uczestniczyć na następnej stronie czy w kolejnym rozdziale. Opowieść Atwood tworzy pewnego rodzaju patchwork, z którego zszyte jest życie głównej bohaterki.
To moja druga książka Margaret Atwood i muszę przyznać rację tym, którzy mogą zarzucać pisarce feminizm. Mnóstwo w jej powieściach kobiecych bohaterek, którym poświęciła sporo czasu tworząc ich sylwetki. Męskie postaci również występują, ale są potraktowani trochę po macoszemu – oni są, z reguły gdzieś obok, bo być muszą. Ma się wrażenie, że są tylko towarzystwem albo tłem. A skoro ja to zauważyłam, a jestem kobietą, to zastanawiam się, jak odbierają prozę Atwood mężczyźni.
Kocie oko to kawał bardzo dobrej literatury i po raz drugi przekonuję się do niebywałego talentu kanadyjskiej pisarki. Niedowiarkom proponuję zmierzenie się z tą książką. Jestem pewna, że większość z was stwierdzi podobnie jak ja, że to wyjątkowa powieść, nostalgiczna i przejmująca, a nade wszystko robiąca ogromne wrażenie. Powieść, która mimo bardzo spokojnego przebiegu wstrząsa i nie daje o sobie zapomnieć. Sądzę jednak, że Kocie oko zostanie lepiej odebrane przez czytelników dojrzałych. Dla mnie to była literacka uczta. Zdecydowanie polecam.
Ostrzeżenie – czcionka-zabójca!
"Nienawiść jest czysta, szorstka, jednotorowa, niezmienna. Co innego miłość."
Piękna powieść, zatapiamy się w niej na wiele godzin, bez pośpiechu i rozważnie. Mocno prawdziwa i przekonująca, wnikliwa i wyrazista. Z zaangażowaniem śledzimy fabułę, odnajdujemy elementy tożsame z naszymi życiowymi przeżyciami. Autorce udało się otworzyć okno na moją przeszłość, ale też w sugestywny sposób nakłonić do spojrzenia w przyszłość. Lubię książki, które we frapujący sposób krążą gdzieś w pobliżu mnie, przysłuchuję się opowieści głównej bohaterki, jej podróży przez życie, jednocześnie nakładam na to własne fragmenty pamięci, zbiory emocji i niewymuszone podsumowania. Wyjątkowo ciekawa, ambitna i nastrojowa wycieczka intelektualna, mam wrażenie, że im ktoś starszy tym lepiej się w niej rozsmakuje.
Wybornie uchwycona kwintesencja życia, towarzyszących mu rozterek i wahań, kompozycji dobrych i złych decyzji, przecierania szlaku w poszukiwaniu tożsamości. Z jednej strony odrywanie się od tego, co nas ukształtowało w dzieciństwie, nadało charakteru w okresie dojrzewania, napędzało we wczesnej dorosłości, a z drugiej wzmożone pragnienie powrotu do tego, co było naszym świadectwem, bezpowrotnie minęło, do zapisanego we wspomnieniach jestestwa. Wyśmienity przekrój życia ze świadomością różnorodnego kolorytu, słodkich i gorzkich smaków, cichych i głośnych dźwięków. Melodia, obraz i barwa doczesności, artystyczny aspekt codzienności, forma samorealizacji, bagaż przeróżnych relacji, gdzie jedno słowo czy gest, pozostawiają po sobie skazę lub zaletę, zapamiętane zostają na zawsze.
Z uwagą podążamy za wspomnieniami kluczowej postaci, na chwilę tylko odrywając się, aby zerknąć do współczesności. Historia jednej osoby, a jak wiele w niej zazębiających się warstw, szans, nadziei i wizji, ról do odegrania, klisz do opowiedzenia. Mocno, niepokojąco, dosadnie, lecz za chwilę subtelnie, miękko i z wyczuciem. Elaine Risley, znana i ceniona malarka, której prace i postawa budzą kontrowersje, przyjeżdża do rodzinnego Toronto, kulturalnej stolicy Kanady. W galerii przygotowywana jest retrospektywa jej dzieł. Kobieta na każdym kroku napotyka ślady przeszłości, otwiera furtkę do ogrodu dawnych szczęśliwych chwil, ale też przyjmuje dręczące i bolesne odbicia odległych czasów.
bookendorfina.pl
Męskie przyjaźnie mają w sobie coś, czego trochę facetom zazdroszczę. W razie jakiegokolwiek nieporozumienia nie ma obrażania się, obojętności i chowania urazy przez niewiadomą ilość czasu. Faceci są prości (w najlepszym znaczeniu tego słowa!) – dadzą sobie po razie i na tym temat się kończy. Z kobietami jest inaczej. Kobieta rozpamiętuje krzywdę, potrafi – pod maską niezwykłej troski – dopiec do żywego. I pewnie niektórym narażę się tym stwierdzeniem, ale ja naprawdę uważam, że przyjaźń między facetami, ewentualnie kobietą i mężczyzną jest łatwiejsza niż układ czysto kobiecy, a wyjątki (które znam) potwierdzają regułę. Nie wiem, czy można kogokolwiek winić za taki stan rzeczy. Można jednak tłumaczyć różne nasze zachowania przez pryzmat doświadczeń z dzieciństwa. Takiej retrospekcji dokonuje Margaret Atwood w książce Kocie oko.
Elaine Risley jest malarką. W związku z wystawą swoich obrazów pojawia się w Toronto – mieście, w którym dorastała. Ewidentnie nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji, a wyjazd służbowy zamienia się w sentymentalną podróż, podczas której kobieta wspomina swoje niegdysiejsze życie w największym kanadyjskim mieście, poświęcając znakomitą większość uwagi swojemu dzieciństwu. Z jej wspomnień dowiadujemy się, jak życie wiecznie podróżującej z rodzicami dziewczynki, mającej za kompana do zabaw jedynie starszego brata, zmienia się, gdy wreszcie wszyscy na stałe osiedlają się w Toronto. To wtedy siedmio- czy może ośmioletnia Elaine wkracza w świat sukienek, dziewczęcych zabaw i przyjaźni. Wszystko za sprawą swoich nowych przyjaciółek – Grace, Carol i Cordelii. Ciesząca się dotychczas sporą wolnością dziewczynka uczy się zasad panujących w grupie, stając się ofiarą bezwzględnego okrucieństwa, szczególnie ze strony Cordelii. „Małe dziewczynki są małe i milutkie tylko dla dorosłych. Dla siebie takie nie są. Są takie jak w rzeczywistości”. Te słowa nabierają większego znaczenia, niż może nam się wydawać.
Czytając tę książkę, odkryłam w sobie pokłady pogardy i agresji, o jakich nie miałam pojęcia. Nigdy nie pomyślałabym, że mogę czuć tak ogromną nienawiść do dziecka niewiele starszego od mojego syna. Za każdym razem, gdy Cordelia pojawiała się „na scenie”, miałam ochotę przełożyć ją przez kolano. Naprawdę. W pewnym momencie odkryłam, że całkowicie weszłam w rolę Elaine i przejęłam jej emocje – wszechogarniający strach, a zarazem niczym niewytłumaczalną chęć przypodobania się oprawczyni. Ja, ponad trzydziestoletnia baba, naprawdę odczuwałam strach przed dzieckiem!
Potem przyszedł czas na bunt. Długo stawałam w opozycji do wizji świata Atwood. Świata, w którym jedni zadają ból drugim od najmłodszych lat, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo wpłynie to na ich dorosłe życie. Świata, w którym chęć przynależności i „bycia w kręgu” jest silniejsza niż rozsądek i duma. Bo co może o tym wiedzieć ośmio-, dziesięcio-, a nawet dwunastoletnia dziewczynka? „Musisz bardziej się starać” mówi Cordelia. Te same słowa padają z ust nauczycielki. Bije po oczach fakt, że to kobiety robią sobie nawzajem takie straszne rzeczy. Elaine lepiej czuje się przy lekko przemądrzałym starszym bracie niż przy swoich rówieśniczkach, bo pod ich wpływem znika pewność siebie, narasta strach i brak samoakceptacji. A jak można wyrosnąć na dobrego człowieka, kiedy wszyscy wokół mówią, że jesteś zła?
Atwood mocno zagrała na moich emocjach. Treścią, w której nie zawarła właściwie żadnej sensacji, wywołała we mnie tyle napięcia, wściekłości i współczucia, że do dzisiaj zastanawiam się, jakim cudem było to możliwe. Tutaj nie ma nagłych zwrotów akcji (może poza śmiercią Stephena), suspensów, historii na miarę powieści sensacyjnej. Ten język jest stonowany, może nawet nieco neurotyczny, codzienność wygląda zwyczajnie, tempo jest nieśpieszne. A jednak uderza. Mocno i prosto w twarz.
Jaka może stać się kobieta po wielu latach prób zdobycia akceptacji? Przychodzą mi do głowy dwie opcje – może żyć z brzemieniem ciągłego udowadniania wszystkim, że jest czegoś warta albo zbuntować się przeciwko temu wszystkiemu i stać się całkowitą outsiderką. Którą wersję wybierze dorosła Elaine? Przekonacie się, gdy sięgniecie po Kocie oko. Czy warto? Jeśli wciąż szukacie odpowiedzi na to pytanie – proszę, przeczytajcie tę recenzję jeszcze raz.
PRZESZŁOŚĆ NIGDY NIE ŚPI
Margaret Atwood to zdecydowanie jedna z najlepszych żyjących pisarek. Wymienianie jej jako silnej kandydatki do literackiej nagrody nobla mówi już samo za siebie. Nic więc dziwnego, że każda jej książka budzi duże zainteresowanie także na naszym rynku. „Kocie oko”, które trafiło właśnie na księgarskie półki, nie należy co prawda do nowości, bo pierwotnie ukazało się dokładnie 30 lat temu, w 1988 roku, ale nic to nie zmienia. Mamy tu bowiem do czynienia z kolejną absolutnie znakomitą powieścią, która usatysfakcjonuje wszystkich czytelników spragnionych ambitnej i poruszającej tak umysł, jak serce literatury.
O czym opowiada „Kocie oko”? Na pewno o czymś zgoła odmiennym, niż horror o tym samym (przynajmniej w oryginale, bo jego polski przekład brzmiał „Oko kota”) tytule. Malarka w średnim wieku, Elaine Risley, po latach zjawia się w Toronto, gdzie ma się odbyć wystawa jej prac. Powrót do miejsc z przeszłości i świata, który porzuciła staje się jednocześnie powrotem do wspomnień z czasów młodości. Czasów dalekich od ideału. Czasów, kiedy kochała i nienawidziła. Kiedy przyjaźń i prześladowanie splatały się w nierozerwalnym tańcu, a ona sama nie potrafiła wyjść z roli ofiary. Ale czy kiedykolwiek udało jej się ją ostatecznie porzucić? Dzieciństwo i młodość odcisnęły na Elaine piętno, które wciąż jest widoczne, powrót do Toronto jest szansą na ostateczne rozliczenie z tym co było, ale czy cokolwiek można jeszcze zmienić?
Całość recenzji na moim blogu: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2018/04/kocie-oko-margaret-atwood.html
Przejmująca opowieść o życiu dziewczynki, która wychowana z bratem nie wiedziała jak to jest być dziewczynką i zrobiłaby wiele aby się tego dowiedzieć w zamian za akceptację koleżanek zapłaciła bardzo wysoką cenę. Wydarzenia z dzieciństwa nosiła w sobie przez całe życie.
Rennie Wilford, młoda dziennikarka, po niespodziewanej amputacji piersi ucieka od swojego dotychczasowego życia. Wyjeżdża na wysepkę karaibską i wkracza...
Jako dwudziestoletnia poetka, usłyszałam od starszego poety, mężczyzny, że jako poetka nigdy niczego nie osiągnę, jeśli nie będę wcześniej kierowcą ciężarówki...