Marine Vandale ma trzydzieści dwa lata i czeka na wielką, prawdziwą miłość. Miłość, która wszystko rozumie, wszystko wytrzyma, da poczucie bezpieczeństwa i oddali strach przed życiem. "Takiej miłości nie znajdziesz, przebywając stale w towarzystwie swoich trzech kumpli" - powtarza jej stale matka.
Marine, Laurent (jej były narzeczony), Jeff (współlokator) i Julien (przyjaciel gej), stanowią nierozłączną paczkę. Razem próbują odnaleźć bezpieczną drogę wśród życiowych pułapek, czyhających na każdego, kto stara się w dojrzały sposób spojrzeć na miłość i życie. Wszyscy bohaterowie marzą o tym samym, ale każdy na swój sposób. Jak w natłoku nieważnych zdarzeń i przygód rozpoznać prawdziwą miłość? Marine będzie musiała nieco naruszyć równowagę w przyjacielskim czworokącie i sama przed sobą przyznać, kto naprawdę jest najbliższy jej sercu...
Inteligentna i zabawna opowieść o tym, jak radzić sobie po trzydziestce w wielkim mieście, jak leczyć rany po nieudanych związkach i znaleźć prawdziwą miłość.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2009-09-09
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 440
Tytuł oryginału: Gin tonic et concombre
Język oryginału: francuski
Tłumaczenie: Piotr Markowski
Przeczytane:2016-09-25, Ocena: 2, Przeczytałam,
„Gin z tonikiem i ogórkiem” – do powieści Rafaele Germain przyciągnął mnie właśnie dość intrygujący, wydawałoby się, tytuł. Okładkowy blurb również zapowiadał lekką, łatwą i przyjemną historię. Niestety….
Już nie pamiętam żeby lektura jednej książki zabrała mi tyle czasu. Męczyłam się przy jej czytaniu niezmiernie, ale uparłam się aby dobrnąć do końca i udało mi się. Tylko nie jestem pewna czy potrzebnie…
Historia traktuje o czwórce dobrych, zgranych przyjaciół, którzy po prostu żyć bez siebie nie mogą. Marine i jej trzech kupli dawno przekroczyli trzydziestkę, ale nadal są mocno niedojrzali i beztroscy, do życia podchodzą bardzo lekko. Niemalże codzienne spotkania w barze i topienie smutków w alkoholu to jest ich sposób na życie. Liczne romanse, niezdecydowanie i roztargnienie towarzyszy im na co dzień. I w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby bohaterowie nie byli tacy prymitywni. Zastanawiałam się jak to możliwe, że ludzie żyjący w taki sposób od ponad dziesięciu lat, nie popadli jeszcze w alkoholizm – oni nie pijają kawy, czy herbaty, za to ciągle raczą się winem, drinkami i koktajlami. Musze przyznać, że najwięcej mojej sympatii zyskał Julien – czterdziestoletni homoseksualista, który miał sporo dystansu do siebie i momentami bywał zabawny. A poza tym…
Miało być śmiesznie i z humorem, a wyszło tak naprawdę byle jak. Ta lektura nie była dla mnie ani lekka, ani łatwa, ani przyjemna. To zupełnie nie moje klimaty. Jestem pewna, że szybciej o niej zapomnę, niż udało mi się przebrnąć przez te czterysta kilkadziesiąt stron.