Joey Robinson, konsultant reklamowy w firmie szkoleniowej na Manhatanie, ma już za sobą rozwód z Joan. Teraz świeżo poślubioną drugą żonę, Peggy i jej nastoletniego syna chce przedstawić matce mieszkającej samotnie na rodzinnej farmie. Te trzy dni, jakie spędzą ze sobą, to delikatne balansowanie na granicy uczuć i zmysłów. To także walka dwóch kobiet o prawo do „mężczyzny ich życia”, ciąg wyznań, kłótni, wspomnień.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2002 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 119
Wybitna powieść psychologiczno-obyczajowa jednego z największych współczesnych pisarzy o związkach małżeńskich, w których „zdrada goni zdradę”...
Jedna z najwybitniejszych powieści mistrza prozy współczesnej jest wyrafinowaną stylistycznie relacją o trzech dniach, które narrator, uczeń...
Przeczytane:2023-04-23, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, czytam regularnie, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, 26 książek 2023, Wypożyczona,
John Updike to amerykański pisarz i poeta, nie tak bardzo popularny u nas w kraju. Może przez to, że tematyką jego książek było zazwyczaj życie przedstawicieli amerykańskiej protestanckiej klasy średniej małych miasteczek. W swoich tekstach nie stronił od wiary, śmierci, seksu. Za najbardziej znane jego dzieła uważa się serię o Króliku, z których dwa zostały uhonorowane nagrodą Pulitzera. Mnie jednak Updike kojarzy się zupełnie z innymi powieściami: Czarownice z Eastwick, które doczekały się ekranizacji oraz jej kontynuacji Wdowy z Eastwick.
Dzisiaj jednak nie będę pisać o żadnej z nich, tylko o wypożyczonej z bibliotecznych zbiorów króciutkiej powieści Farma, napisanej przez Updika w 1965 roku, gdy pisarz miał 33 lata. To jego czwarta w dorobku powieść, a już widać elegancki styl, genialne opisy oraz wnikliwość wejścia w psychikę bohaterów.
Farma, tak farma jest jednym z cichych bohaterów tej krótkiej opowieści, przez niektórych czytelników uważanej za nudną. Farma w Pensylwanii, która była niemym świadkiem wielu wydarzeń i można tylko żałować, że nie może nam opowiedzieć swojej wersji.
Towarzyszymy trzydziestopięcioletniemu Joey’emu Robinsonowi, rozwiedzionemu konsultantowi reklamowemu, który jedzie na wspomnianą rodzinną farmę przedstawić nową żonę Peggy i jej jedenastoletniego, nad wyraz dojrzałego syna Richarda, swojej matce. Zadziwiające może wydać się to, że czytelnik tak wiele może dowiedzieć się o tych ludziach w tak krótkim czasie i w tak cienkiej/krótkiej książki. A jeszcze bardziej zaskakuje, że tyle podobieństw można zauważyć przyglądając się rodzinie opisanej przez Updike’a i swojej własnej. I możecie mi wierzyć, nie jest to pocieszające.
Farma to spojrzenie na życie czterech osób podczas letniego weekendu. To interakcje międzyludzkie: kobiety-mężczyźni; syn-matka; teściowa-synowa; ojczym-pasierb, etc. Studium psychologiczne o matkach, synach, mężach, żonach… Każdy z nich jest złożony, trudny i w pewien sposób wadliwy i stąd problem z dogadaniem się. Pojawiają się burzowe chmury, które nie zwiastują niczego dobrego. Otwierają się stare rany, ale pojawiają się także całkiem nowe otarcia i pęknięcia. Nic nie jest idealne, no może oprócz sposobu przedstawienia tej historii. Tutaj nic nie zgrzyta.
Powieść Updika czyta się z czystą przyjemnością, choć znajdą się z pewnością głosy, które będą uważać ją za nudną. Ci, którzy mnie już trochę znają to chyba mogą mi zaufać. Farma nudna nie jest. To wspaniała opowieść, niełatwa, ale genialna. Aż dziw bierze, że w tak niewielkiej objętości znalazło się miejsce na tak wiele emocji i nawet opisów, z których słynął amerykański twórca. To proza spokojna, bez szaleńczego tempa, tak bardzo potrzebna w dzisiejszych czasach, gdzie wszyscy wszędzie się spieszymy, wręcz pędzimy. Dobra na zwolnienie, przemyślenie, przystanięcie. Zdecydowanie polecam.