„Jakieś kilkadziesiąt razy byłam pokopana, pobita, miałam powykręcane ręce i poranione palce, ale nie zgłaszałam mojej krzywdy. To znaczy, zgłosiłam tylko raz i dowiedziałam się od pani z BHP, ze to moja wina. <Jak wiesz, że agresywny, to po co się narażasz? Do takiego pacjenta przepisowo powinny podchodzić cztery pielęgniarki, a nie ty jedna>. Teraz pytanie, skąd mam wytrzasnąć cztery, skoro na zmianie nigdy tyle nie pracuje?”
„Rodzina kazała nam za wszelką cenę trzymać przy życiu pacjenta, który właściwie był już martwy. Leżał na sali pooperacyjnej z rozciętym brzuchem – jelita na wierzchu, na nich widoczny nowotwór. Wszędzie smród rozkładającego się ciała, ale serce jeszcze ciągnęło, więc trzeba było go reanimować za każdym razem, gdy odchodził. Przecież to nieludzkie.”
„Święta to najgorszy okres na internie. Rodziny zwożą dziadków i babcie pod pretekstem najmniejszego załamania zdrowotnego. W torby prócz ubrań pakują małe choineczki, czyli już wiedzą, że pacjent zostanie u nas na święta, niezależnie od zaleceń lekarza. Gdy chcemy wypisać starszą osobę do domu, rodziny nagle zapadają się pod ziemię i przestają odbierać telefony.”
„Jakieś kilkadziesiąt razy byłam pokopana, pobita, miałam powykręcane ręce i poranione palce, ale nie zgłaszałam mojej krzywdy. To znaczy, zgłosiłam tylko raz i dowiedziałam się od pani z BHP, ze to moja wina. <Jak wiesz, że agresywny, to po co się narażasz? Do takiego pacjenta przepisowo powinny podchodzić cztery pielęgniarki, a nie ty jedna>. Teraz pytanie, skąd mam wytrzasnąć cztery, skoro na zmianie nigdy tyle nie pracuje?”
Książka: Tajemnice pielęgniarek: Prawda i uprzedzenia