Nie ma lepszej przyprawy do życia, niż obcowanie ze śmiercią. Wyostrza zmysły. Podkreślając kruchość i wątłość ludzkiego bytowania, staje się błogosławieństwem, które pcha człowieka na złamanie karku. Zmusza do walki z nieuchronnym losem. Z nią każdy poranek jest zwycięstwem, bez niej: kolejnym zwykłym widokiem, jakich będzie jeszcze niezliczenie wiele.
Jestem Margo Moon. Jestem morderczynią. Wierzę w poezję zemsty. [...] Nadszedł czas, nadszedł czas, nadszedł nasz... na polowanie.