Za plecami usłyszał klapnięcia laczków swojej kobiety. Sophia wygramoliła się z wyrka, żeby zaparzyć dzbanek mocnej, czarnej kawy, od której zwykle zaczynali każdy dzień.
- Jak się masz, Dave? - usłyszał jej niski głos.
- Dzięki, kruszynko! Jest ekstra - mruknął, nie odwracając wzroku od szyby płonącej zorzą poranka.
"Oby tak dalej ", pomyślał. Nie miał pojęcia, że nie będzie żadnego "dalej", że nadciąga kres sielanki, którą z takim uporem i trudem stworzył dla siebie i innych.
Nie przestając obserwować kolorów świtu, słuchał, jak Sophia krząta się przy maszynce do kawy. Odgłos nalewanej wody, bulgotanie wrzątku, aromat unoszący się dokoła.
"Życie jest piękne", pomyślał. "Cholernie piękne".