Takie uczucie, że będzie się żyć zawsze, przychodzi tylko czasem-kiedy człowiek zbudzi się ze snu o świtaniu, znajdzie się sam wobec natury i spojrzy ku niebu. Wtedy ujrzy, jak jego blady seledyn z wolna się rozjaśnia, gdy tymczasem na wschodzie dzieją się rzeczy niezwykłe, narastające jakby w jeden okrzyk triumfu. Serce przestaje bić wobec niezmiennego, potężnego majestatu wschodzącego słońca, chociaż wschodzi ono każdego ranka od milionów lat. Wtedy - na chwilkę - zapomina się o wszystkim. Czasem znów owo uczucie opanowuje człowieka, gdy znajdzie się sam w lesie o zachodzie słońca, a tajemnicza, przesycona złotymi promieniami cisza przenika poprzez konary drzew, jakby opowiadała o sprawach odległych i pięknych. Czasem zaś ogrom ciszy nocnej z miliardami mrugających gwiazd daje nam poczucie, że żyć będziemy zawsze, czasem utwierdza nas w tej wierze piękna muzyka, czasem spojrzenie drogich nam oczu.
Tymczasem Bruno, obserwując z daleka setki ludzi pochłoniętych różnymi pracami, spostrzegł coś jeszcze. Otóż wszyscy mali i duzi chłopcy, ojcowie, dziadkowie, wujkowie i tacy, co zwykle mieszkają samotnie i choć się ich zna z widzenia, to tak naprawdę chyba nie mają żadnych krewnych, byli ubrani identycznie, w szare piżamy w paski, a na głowach mieli szare pasiaste czapki.
Wiem, że nie powinnam tak na to patrzeć, ale przez te nawrotydobre chwile się wyostrzają, niosą ulgę. Bardziej je cenimy,uderzają nam do głowy jak szampan.
Ciszarozlewa się między nami, puchnie i nabrzmiewa, przerywa jątylko ciche trzeszczenie na linii.
Nagle patrzę, a Gerda trzyma w dłoni czubek jajka, który odcięła… Jej dłoń wędruje w kierunku buzi. Nie wiem, czy za wolno myślałam, by coś powiedzieć, czy ona była za szybka. Zanim wydobyłam z siebie jakikolwiek ton, czubek jajka wraz ze skorupką wylądował w jej ustach. Rozległo się lekkie chrupanie.