Gdybyśmy mogli spojrzeć w sam środek wszechświata, zobaczylibyśmy chłód. I pustkę. W gruncie rzeczy wszechświat się nami nie interesuje. Tak samo jak i czas. Dlatego my sami musimy się troszczyć o siebie nawzajem.
Po miesiącu ciągłych kłopotów Armanski wezwał Salander do swojego pokoju, zamierzając wręczyć jej wypowiedzenie. Z kamienną twarzą i bez protestów słuchała, jak po kolei wylicza jej grzechy. Zareagowała dopiero wtedy, gdy szef - podsumowawszy jej brak prawidłowego nastawienia do świata - zaproponował, żeby spróbowała znaleźć pracę w innej firmie, która w lepszy sposób mogłaby wykorzystać jej kompetencje. Lisbeth przerwała mu w połowie zdania. Po raz pierwszy nie mówiła monosylabami. - Słuchaj, jeżeli potrzebujesz woźnego, to możesz przejść się do Urzędu Zatrudnienia i na pewno tam kogoś znajdziesz. Potrafię, kuźwa, dotrzeć do każdej informacji na temat każdego człowieka. Jeśli nie umiesz wykorzystać mnie do czegoś więcej niż tylko sortowanie poczty, to jesteś idiotą.
Gdy tak stałem przy niej, oddychając wraz z nią, gdy wsłuchiwałem się w ciszę, nagle uświadomiłem sobie, że być może nie ma dwóch równie pięknych słów jak te. "Mamy czas".
Miłość pochodzi z innego wymiaru. Nie możemy jej wytworzyć na żądanie ani sobie podporządkować, gdy się pojawi. Miłość nie jest naszym wyborem.
"Bo musisz zrozumieć, że nadszedł czas, byś dopuściła swoje serce do rządów. Niech twój rozum odpocznie. Przestań myśleć i analizować. Zacznij czuć..."