"W moich żyłach wrzało od bzyczących owadów. Nauczyłem się jednak cierpliwości. Patrzyłem w ścianę. Miałem wrażenie, że i ona na mnie patrzy, silna swoją obojętnością."
Gdy już się z tym uporałam, zerknęłam na mężczyznę. Wiedziałam już, że to prezeskorporacji. Patrzył na mnie. W jego wzroku było coś dziwnego, jakby się nad czymś zastanawiał.Chciałam powiedzieć „do widzenia” i jak najszybciej wyjść, ale nagle otworzyły się drzwi i dośrodka wparowała czarnowłosa kobieta.
Przypadło jej też do gustu komorebi,japońskie słowo, rzeczownik oznaczający efekt świetlny, gdy słońce przenikaprzez korony drzew.
Jego ojciec dzisiaj wcale nie wydawał jej się kimś niebezpiecznym, kimś,kto byłby w stanie kogoś skrzywdzić. Z tych kilku słów, które powiedział,wywnioskowała, że on rozumie chorobę syna, wie, że potrzebował pomocy,ale też bardzo za nim tęskni.