Życie to dar bezcenny i należy je chronić (...) Nic nie usprawiedliwia rzezi
Urodziłam się w Borysławiu. W mieście, w którym przed wojną żyli obok siebie w zgodzie Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Ukraińcy brali za żony Polki, Polacy-Ukrainki. Synów noszono do chrztu do cerkwi, a córki do kościoła. W mieście była jedna szkoła państwowa, w której uczyli się także Żydzi, bo niewielu mogło sobie pozwolić na opłacanie wysokiego czesnego w prywatnej szkole żydowskiej. Chłopaki, bez względu na pochodzenie, ciągali dziewczyny za warkocze, a my czasem ciągałyśmy za pejsy starszych chłopców. W mieście nikomu nie robiło różnicy, czy sąsiad to Polak, Ukrainiec czy Żyd. Każdy był swój. To ważne, więc powiem na samym początku: nienawiść pojawiła się w Borysławiu dopiero wtedy, kiedy do miasta weszli Niemcy.