Wyszliśmy na Targu Rybnym, chociaż po tej stronie mógłby się nazywać Targowiskiem Kości. Pamiętałem dokładnie, jak wyglądał w rzeczywistości (przynajmniej tej normalnej): prostokątny plac wyłożony brukową kostką, której różne odcienie tworzyły co jakiś czas kształt ryby, wokół kolorowe kamienice z czerwonymi dachówkami, stylizowane na przedwojenne i połączone ściśle ze sobą, a w nich głównie puby, restauracje i sklepy. [...] Jednak tu, gdzie się właśnie znajdowałem, plac przypominał rozkopany cmentarz, sprofanowane do ostatecznośc
Wyszliśmy na Targu Rybnym, chociaż po tej stronie mógłby się nazywać Targowiskiem Kości. Pamiętałem dokładnie, jak wyglądał w rzeczywistości (przynajmniej tej normalnej): prostokątny plac wyłożony brukową kostką, której różne odcienie tworzyły co jakiś czas kształt ryby, wokół kolorowe kamienice z czerwonymi dachówkami, stylizowane na przedwojenne i połączone ściśle ze sobą, a w nich głównie puby, restauracje i sklepy. [...] Jednak tu, gdzie się właśnie znajdowałem, plac przypominał rozkopany cmentarz, sprofanowane do ostatecznośc