Rozumiem. Też jesteś członkiem jej fanklubu. Jeszcze zmądrzejesz. Jest takie przysłowie: gdzie baba rządzi, tam czeladź błądzi...
- Życie pisze różne scenariusze - powiedziała na odczepnego.Nie wiedziała jeszcze, bo i skąd miała wiedzieć, że jej słowa okażą się prorocze.
Do Karoliny podszedł Szymon. Na jego widok Wacek Mucha zniknął tak szybko jak mysz, gdy zobaczy kota.
Zmierzch był porą, która sprzyja samosądom.
Wrzesień słynie z gwieździstego nieba, ale tamtej nocy niebo było czarne jak melasa.
Jej pierwszy szef z niewielkiego mazurskiego posterunku zawsze powtarzał: przestań się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu. Starała się więc nie martwić.
Chociaż prokurator Wacek Mucha wyglądał w garniturze niczym w worku pokutnym, umiał robić wrażenie na kobietach.
To, w jaki sposób udało im się przeżyć kilka całkiem miłych lat, było dla niej zagadką godną Sfinksa. Mieszkali wtedy w Szczytnie, w poniemieckiej kamienicy nieopodal jeziora, i planowali wspólne życie. Wszystko zepsuła, jak to w życiu bywa, chorobliwa zazdrość.
- Fajnie. Dobrze mu patrzyło z oczu i mówił, że się dusi w tej prewencji...- Jak się dusi, to niech idzie do pulmonologa.
- Zazdrość jest nieodłącznym elementem miłości - stwierdził teraz z pasją, ale Krzysiek miał już dosyć jego tanich mądrości. - Tak jak próchnica - tkanki zębowej.
Wystukuję kilka zdań, a potem przenoszę wzrok na początek tekstu. Brakuje mi tytułu, przecież opowieść musi mieć tytuł. Przez chwilę się waham, aż w końcu na mojej zmęczonej twarzy pojawia się uśmiech. Zapiski znad martwej wody. Tak. Ten tytuł będzie odpowiedni.
Rozumiem. Też jesteś członkiem jej fanklubu. Jeszcze zmądrzejesz. Jest takie przysłowie: gdzie baba rządzi, tam czeladź błądzi...
Książka: Martwa woda
Tagi: władza, kobieta