Niektórzy nie doceniają, że mają obydwoje rodziców, na których mogą zawsze liczyć. A nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, co komu jest pisane. To wszystko jest takie nietrwałe.
Czasem zastanawiała się, czy to przypadkiem nie brak oparcia w rodzicach był tym ostatnim kamykiem, który przeważył szalę i zmienił ja w pozbawioną złudzeń, rozczarowaną życiem, zgorzkniałą policjantkę.
Raczej miała dużo szczęścia, że pozbyła się tego toksycznego gada, a jeszcze więcej siły, by mu nie ulec i bronić przed nim siebie i dziecko.
Żeby móc się nazywać ojcem, trzeba wykazać się czymś więcej niż wsadzeniem fiuta w kobietę.
Uważała, że dziecko jest jak roślina, którą należy chronić i pielęgnować, umiejętnie formować, ale nie naginać nadmiernie i na siłę według własnych upodobań, bo można ją zniszczyć.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Lena zastanawiała się przez chwilę, jak to się dzieje, że dzieci, póki są małe, wydają się takie zależne od nas, takie nieporadne i rozkosznie posłuszne w tym swoim literalnym wypełnianiu naszych poleceń.
Niektórzy nie doceniają, że mają obydwoje rodziców, na których mogą zawsze liczyć. A nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, co komu jest pisane. To wszystko jest takie nietrwałe.
Książka: Za kulisami
Tagi: rodzice, docenianie, kruchość życia