Matki Polki
Zdaniem psychologów i socjologów rodzina jest wartością nie do przecenienia. Daje człowiekowi wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, w gronie rodziny możemy czuć się swobodnie i kultywować tradycje. Niestety, wokół nas mają miejsce wydarzenia, które pokazują, że nie zawsze posiadanie rodziny okazuje się dobrodziejstwem, że czasami z rodziną dobrze wychodzi się wyłącznie na zdjęciu…
A jak to jest u Żeni czy Renaty, u ich córek i wnuczek, u bliższych i dalszych krewnych? Możemy się o tym przekonać, oddając się lekturze książki, która dla wielu czytelników stanowić będzie prawdziwą podróż do przeszłości, do krainy dzieciństwa, w której królowały bloki z wielkiej płyty, papier toaletowy był na wagę złota, zaś głowa wypełniona była marzeniami o wizycie w Pewexie. Mowa o Kuzyneczkach, opublikowanych nakładem wydawnictwa Drugie Piętro. Autorka, Teresa Monika Rudzka, debiutowała w 2010 roku powieścią Bibliotekarki. Kolejna była „Singielka”, teraz zaś otrzymujemy swego rodzaju sagę w polskim wydaniu, powieść obyczajową z wątkami socjologicznymi i historycznymi. Książka zauroczy wszystkich, którzy z sentymentem wspominają czasy PRL-u, autorka zwraca uwagę raczej na blaski niż na cienie epoki. To także lektura dla wszystkich ceniących opowieści odsłaniające prawdę o rodzinnych relacjach i skomplikowanych uczuciach, towarzyszących naszej codziennej wędrówce poprzez życie. Nie jest to słodka i banalna opowieść, nie znajdziemy tu taniej sensacji, a raczej ludzkie dramaty, małe radości, szczyptę dulszczyzny i oportunizmu, zakłamanie władzy oraz kuzynek, które słodkim uśmiechem maskują zawiść i niechęć do podtrzymywania kontaktów. Jest tu też wizerunek Matki-Polki, która nie zawsze bywa kobietą uciemieżoną.
Na pierwszy plan w powieści wysuwają się szczególnie dwie kobiety – Żenia oraz Renata. Pierwsza z nich przyszła na świat w ubogiej wiejskiej rodzinie Kowalów. Jako najstarsza z siedmiorga dzieci, została adoptowana przez młodszą siostrę ojca Żeni. Pozostająca w bezdzietnym związku kobieta zajęła się dorastająca panienką niczym prawdziwa matka, a piekarnia i cukierenka prowadzona wspólnie z mężem dawała dochód na tyle wysoki, że dziewczynie niczego nie brakowało. Wydana za dużo od niej starszego Antoniego Szczerbaka, Żenia zgodziła się na wszystko, byle tylko móc uczyć się od męża gry na pianinie. Ku zgorszeniu jego matki po urodzeniu córki, Joanny, niespełniona artystka zaczyna uczęszczać do szkoły muzycznej, zaś jej talent i pracowitość (a także uroda) zwracają uwagę otoczenia. Charyzmatyczna i egoistyczna Żenia wkrótce zaczyna udzielać lekcji podstaw muzyki, nie stroni przy tym od romansów, unikając w zasadzie tylko jednej aktywności – ciężkiej pracy.
Renata, choć tak bardzo różna od ciotki, jest równie uparta jak ona. Wychowywana w dysfunkcyjnej rodzinie, z ojcem-alkoholikiem pod jednym dachem i z piękną siostrą u boku, nigdy nie czuła się w pełni bezpieczna. Matka na każdym kroku podkreślała urodę oraz wszelkie talenty jej siostry, Marceli, za nic miała ukończone przez starszą latorośl studia humanistyczne czy codzienną pomoc w domu. Nawet kiedy jej pupilka, Marcela, ma kłopoty z ukończeniem studiów prawniczych, gdy zamiast kariery wybiera korzystny mariaż z Niemcem i wyjeżdża do Bawarii, przesyłając od czasu do czasu paczki, których wartość wypomina następnie w każdej rozmowie, matka wciąż widzi w niej ósmy cud świata. Sytuacja zmienia się nieco, kiedy Renata zachodzi w ciążę i na świecie pojawi się Anastazja. Wówczas całą swoją miłość matka Renaty przelewa na ukochaną wnuczkę, co nie przeszkadza jej wspomagać finansowo popadającej w coraz większą paranoję Marceli.
Historię rodzinną poznajemy ze wspomnień kuzynek – Renaty i Aśki, zalęknionej córki Żeni. Spotkania stają się pretekstem do portretowania poszczególnych członków rodziny, do opowieści o ich córkach, do podróży poprzez mroki historii. Jesteśmy świadkami rodzinnych wzlotów i upadków, większych i mniejszych tragedii, nadejścia niespokojnych czasów, strajków na Wybrzeżu, ogłoszenia stanu wojennego…
Jakoś trzeba ciągnąć ten wózek i być przygotowanym na zmiany. Na tym polega życie (…) – mówi Renia, doskonale oddając treść książki i podsumowując wszystkie te rodzinne historie. Historie, w których zapewne wielokrotnie odnajdziemy samych siebie i członków własnych rodzin. Teresa Monika Rudzka stworzyła bowiem obraz polskiej familii, zmieniający się nieco na przestrzeni wieków, ale tak naprawdę zmiany te pozostają wyłącznie kosmetyczne. Od lat bowiem kłótnie i waśnie rodzinne mają to samo podłoże, od lat mężowie terroryzują żony, żony - mężów, a rodzice - dzieci. Dlatego też Kuzyneczki pomimo upływu lat nie tracą na aktualności. Pokryte patyną, stają się jeszcze cenniejszym nabytkiem, bowiem urzekają pięknem słowa, konstrukcją zdań, kreacją niezbyt sympatycznych bohaterów czy – wreszcie – samą historią. To jedna z tych książek, które chce się czytać i do których chce się wracać.
Patrzę na Twoje zdjęcia, takie wyraziste, takie realne, nic, tylko uśmiechnąć się do Ciebie i przytulić i nie pojmuję, że już Cię nie dotknę, nie porozmawiam...
Pewnego dnia w wypadku zginęła kobieta, a wcześniej matka straciła syna. Rodziny zmarłych przeżywając żałobę, egzystują na miarę swoich charakterów...