Desnudo czyli nagi…chłop
On i ona. Dookoła zielone krzewy, delikatny szum fal i świergot ptaków. Istny raj stworzył poczciwy Pan B. I jak w tej romantycznej scenerii zachować wstrzemięźliwość i czystość duszy swojej, skoro nawet rozedrgane cząsteczki powietrza dopominają się o miłość?
Przepisu na ascetyczne życie z pewnością nie poda nam współczesny rozpasany Robinson Crusoe, czyli Brut. Ten bohater znakomitej, pełnej ciętego dowcipu książki Ryszarda Katarzyńskiego pławi się w przyjemności płynącej z dobrego jedzenia i częstego seksu. „Goły. Porno w Raju czyli praktyczna instrukcja używania chłopa” to refleksyjna powiastka dla dorosłych i quasi-porno romans w jednym.
Kto miał okazję czytać „Dom” Katarzyńskiego, ten wie już, czego może się po autorze spodziewać i jak bardzo jego specyficzne poczucie humoru może opętać. Prawiczki i dziewice (czyli wszyscy, którzy z autorem dopiero zaczynają swoją przygodę) niech natomiast nastawią się na ostrą jazdę bez trzymanki i opalony goły tyłek Bruta na Świńskiej Skale.
Mamy zatem osobnika w wieku produkcyjnym (który jeszcze może - i to w jakim stylu!), który w wyniku niejasnych okoliczności ląduje na nagiej skale w samym tylko kapoku i niklowanych kajdankach wokół nadgarstka. Pomijając fakt utraty sztucznej szczeki, współczesny Robinson radzi sobie całkiem nieźle w tych trudnych warunkach i nawet nie myśli o szukaniu ratunku.
Brut, świecąc gołym zadkiem, żyje sobie nieskrepowanie na swojej skale, doskonale obywając się bez Gilette, komórek i innych przejawów konsumpcjonizmu. Baniaczek z plastiku, sznurek i puszka po oleju jadalnym z darów wydają się całkowicie zaspokajać potrzebę otaczania się przedmiotami, a znakomite żarełko w niepamięć odsuwa nawet takie niedogodności, jak brak papieru toaletowego.
Ale dobry Pan B. czuwa – wszak chłop nie może istnieć bez eterycznej i rajskiej Ewy. Baba, którą zesłał B., do wiotkich trzcin nie należy, ale za to jest więcej ciała do kochania. Nasz Robinson w prezencie dostaje sto sześć kilo żywej wagi, na dodatek właścicielka tej masy jest całkiem… naga. Nic dziwnego, że wszystkie organy i tkanki miękkie stają przed tym źródłem potencjalnej rozkoszy na baczność. No bo jak tu nie grzeszyć, skoro owa Pani Piętaszkowa (czyli Hannelore Wichmann), oprócz pikantnego jedzonka (w zatrważających ilościach) lubi także pikantny (choć niekoniecznie) seks.
Tym sposobem mamy raj zalatujący rubensowską obfitością i odgłosami z najgorętszego porno, brzmiącymi niczym muzyka dla wygłodniałych, domorosłych Robinsonów. Ciśnienie dodatkowo podnosi kilkaset funtów heroiny zatopione u wybrzeży Świńskiej Skały. Pomyśleć tylko, że gdyby nie choroba „cyca” Pani Pietaszkowej, ta sielanka mogłaby trwać wiecznie…
Dla tych, którzy już nie mogą opanować drżenia serca i rąk z niecierpliwości, muszę zostawić troszkę przyjemności samodzielnego odkrywania „Gołego”. A jest się w czym zaczytywać, bowiem poza instrukcją używania świdra ogniowego otrzymujemy solidną porcję pieprznej rozrywki doprawionej wątkiem kryminalnym, refleksjami egzystencjalnymi i moralnym przesłaniem. Ej, chciałaby dusza do raju - zwłaszcza, gdy jego twórcą jest Ryszard Katarzyński!
"[...] Komanecki zaciągnął się papierosem, zajrzał do kubka po herbacie. - No właśnie. W tym momencie kończyło się dotąd sprzedawanie tego domu. Nawet...
I nagle własne nazwisko, i własny życiorys stawały się niezbyt wygodne[...]. Najlepszym sposobem rozpoczęcia na nowo, bez krępującego życiorysu był wyjazd...