Niewidoczny prześladowca
Autorzy książek sensacyjnych – aby móc pozytywnie zaskakiwać czytelników – muszą poszukiwać coraz to nowych tematów. Świat technologii informatycznych jest takim właśnie zagadnieniem – z tym, że trudno laikowi pisać o nim kompetentnie, bez naiwności czy narażania się na śmieszność. Ruth Ware w powieści Dzień Zero podjęła taką próbę – i to z pozytywnym skutkiem. Owszem, można mieć uwagi co do prawdopodobieństwa pewnych opisów, wydarzeń, ale nie przekracza to nigdy granic absurdu.
Jack z mężem przyjmują kolejne zlecenie na przetestowanie bezpieczeństwa systemu informatycznego w konkretnej firmie. Są pentesterami czyli testerami przeprowadzającymi testy penetracyjne. Ona odpowiada za stronę fizyczną przedsięwzięcia – stosując techniki włamaniowe, socjotechnikę dostaje się do budynku firmy i stara się o uzyskanie dostępu do sieci komputerowej. Wtedy na scenę wchodzi jej mąż Gabe – próbuje on włamać się do systemów firmowych, wykraść dane. Celem testów jest sprawdzenie procedur bezpieczeństwa sieci firmowej – tych dotyczących zabezpieczeń fizycznych, organizacyjnych oraz programowych. Tym razem, mimo drobnych trudności, udaje im się dostać do sieci komputerowej klienta. Włamać, a następnie bezpiecznie uciec z miejsca zdarzenia. Jack wraca do domu, a tam zastaje... martwego męża. Staje się główną – a w zasadzie jedyną – podejrzaną, zwłaszcza, że jej postępowanie przed powrotem do domu po wykonaniu zlecenia i po odnalezieniu zwłok Gabe’a nie jest całkiem logiczne i w pełni zrozumiałe. Policjanci prowadzący sprawę uważają, że to Jack go zamordowała, a przynajmniej miała z tym jakiś związek. Brak wyraźnego motywu nie jest w ich ocenie przeszkodą. Zdeterminowana kobieta chce dociec prawdy – nawet, jeśli będzie musiała narazić się na konflikt z prawem i policyjny pościg. Ucieka z komisariatu i z pomocą znajomych próbuje rozwiązać zagadkę śmierci męża. Ktoś zdaje się śledzić jej kroki. Jack musi zdecydować, komu i na ile może zaufać.
Dzień zero (nawiązanie do zero-day exploit, czyli luki w bezpieczeństwie systemu informatycznego, programu, która pojawia się na czarnym rynku przed publikacją poprawki przez producenta) jest zgrabnie skonstruowaną powieścią sensacyjną. Główna bohaterka jest postawiona w skrajnie niekorzystnej dla niej sytuacji, ale zarazem jest zdeterminowana, sprytna, uparta i pomysłowa. Książka ma dobry rytm wydarzeń, nieźle nakreślone sylwetki postaci, a jednocześnie sporo opisów. Nie zaskakuje może jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki (to kwestia wyczucia czytelnika), ale detale wydarzeń są trudne do przewidzenia. Dynamika jest odpowiednia, a powieść sprawia wrażenie dobrze przemyślanej od początku do końca. Sporo w niej emocji i to na nich oraz na atmosferze koncentruje się Ruth Ware. Udało się mocno osadzić powieść w otaczającej nas codzienności i w technologiach, z którymi mamy do czynienia każdego dnia. Dzień zero jest książką napisaną przede wszystkim dla czytelniczek, ale również mniej nastawieni na klasyczne thrillery panowie nie powinni być zawiedzeni lekturą.
Pobyt w luksusowym, rustykalnym domku narciarskim we francuskich Alpach wydaje się przyjemnością. Chyba że bierzesz właśnie udział w wyjeździe służbowym...
Zasady gry są proste: 1. Kłam. 2. Trzymaj się swojej wersji wydarzeń. 3. Nie daj się przyłapać. Pewnego czerwcowego poranka spokojną nadmorską...