Zołza - cz. 5
- Mam dylemat – rzekła do cioci Luizy, która od dłuższej chwili stała w progu. – Siostra nie tylko poprosiła mnie za matkę chrzestną, ale zarazem na skromne przyjęcie ślubne.
- Nie wiem, w czym ty widzisz problem – wzruszyła ramionami.
- Jestem zaproszona z osobą towarzyszącą. Pojedziesz ciociu ze mną?
- Nie, nie pojadę. Jest to uroczystość rodzinna, poza tym nienajlepiej jest z moimi nogami. Szczególnie z tą prawą.
- Ślub jest dopiero za miesiąc, do tego czasu trochę wydobrzejesz.
- Nic z tego, poszukaj sobie innej osoby towarzyszącej. Jeszcze chciałam cię spytać, co to był za chłopak, z którym rozmawiałaś? Prawdę powiedziawszy, nie podobał mi się i miał jakoś dziwnie pokłutą rękę.
Klara się głośno roześmiała, a potem spytała:
- A czekoladka smakowała?
- Nie zmieniaj tematu, bo czekolada tu nie ma nic do rzeczy.
- Właśnie, ma – pokiwała głową. - Darek jest honorowym dawcą krwi, dostał dziesięć czekolad i się podzielił. Ciotka nic nie odpowiedziała tylko zrobiła zdziwiony gest oczami. – Poza tym Darek jest wspaniałym kumplem i nawet go trochę lubię. Jednak nie tak wspaniałym, żebym go mogła zabrać na uroczyste zaślubiny – sprostowała.
Wieczorem Klara zadzwoniła do siostry, podziękowała za zaproszenie i potwierdziła swoją obecność. Dodała również, że na pewno by przyjechała na kilka dni, ale w tej chwili jest to niemożliwe, bo właśnie przygotowuje się do egzaminów wstępnych na uczelnię. Chociaż z nią rozmawiała całe pół godziny, ani razu nie spytała o rodziców, Ewelina też nic nie mówiła. Jednak jest wątpliwe, żeby ten temat pominąć, podczas ich spotkania.
Nadeszła sobota i zaczęła się bieganina. Ciotka była wściekła na fryzjerkę, że się rozchorowała. Klara na ciotkę, że marudzi, a z teatru robi wielkie wydarzenie roku. Jeśli zaś chodzi o jej brata, cały rok nie wspominała ani jednym słowem, że w ogóle go ma, a teraz się zachowuje, jakby miała gościć ’’Cesarza Japonii’’.
Było gdzieś około siedemnastej, Klara akurat kończyła makijaż, kiedy odezwał się dość ostry brzęczyk domofonu. Wyjrzała przez uchylone drzwi i aż ją zapchało. Ciotka, która zazwyczaj kuśtyka o kuli, teraz niemal biegła otworzyć. Po chwili usłyszała szuranie o wycieraczkę, zaś dość śmiałe wejście do salonu i donośny głos ciotki.
- Kochanie! Pospiesz się z tym makijażem, mamy gości i za chwilę wychodzimy!