Zielona karta [z cyklu: "Nowa bajka"]

Autor: Tor
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Letni, upalny dzień ustępował już miejsca delikatnemu wieczorowi. Zmęczenie odchodziło z nas wraz z gorącem, lekki wiatr podkreślał jeszcze bardziej ulgę spoconych ciał; następowało odprężenie.

Spakowaliśmy zakupy do bagażnika i zapaliliśmy papierosy. Dym lekko przechodził przez przepalone gardło, pozostawiając po sobie jedynie delikatne igiełki bólu. W takich chwilach zawsze zastanawiałem się, jakie szkody wyrządza ten siwy dym wnętrznościom. Oczami wyobraźni widziałem już ohydne, czarne, robaczywe rakowe komórki w moich płucach. Podszedł do nas mężczyzna; biedak. Chwiał się na nogach, miał siwe włosy i brodę, choć trudno było odgadnąć jego wiek, nie dałbym mu więcej niż pięćdziesiąt, może pięćdziesiąt pięć lat. Jego pomięta koszula śmierdziała potem, poplamione spodnie i stare buty sprawiały, że wyglądał ohydnie.

Wymięta reklamówka obijała mu się o nogi.

- Ja przepraszam. Ja chciałem was poprosić...

- O papierosa?

- Nie... o jakieś pieniążki. Ja jestem bezdomny, ja nic nie mam.

- Nic nie mamy - odpowiedziałaś.

- Na prawdę, wszystko wydaliśmy w sklepie - byłem szorstki.

- A... no to papierosa. - Dałem mu, odpalił sobie zwykłą reklamową zapalniczką wyjęta z kieszeni. Zaciągnął się dymem i popatrzył na ciebie. - A wie pani, ja mam córkę nawet. Ale jest starsza od pani, taka ładna. I wyższa.

No, no prawdę - mówił, jak by zakładał, że mu nie wierzymy.

- A co? Ona nie jest ładna? - Zdenerwowałem się. Bełkotał, czułem od niego tanią wódkę.

- Ale ładna, ładna panie.

- No. Dobra... - chciałem go odprawić.

- I wnuka mam. Ta córka jest daleko, wie pan. Dziewięć tysięcy kilometrów stąd! Daleko. W Nowym Jorku. Z zięciem, z wnukiem. Dostali zieloną kartę, to pojechali, no... Tu miała dwie knajpy, no tam w centrum. Sprzedała, wyjechała, no, tam ma jedną knajpę taką. Powiedziałem, dobra, no jedź. A teraz? Teraz ona mnie tam ściąga! Wyjadę z tego cholernego, złodziejskiego kraju, no!

- To nie jest cholerny kraj - powiedziałem ostro.

- Nie no... ale to dlaczego kradną?

- Ludzie kradną, nie Polska.

- Nie no, panie, ja jestem patriota, ja kocham moją Polskę. Ja się tu urodziłem, wychowałem, no. Ja kocham moją Polskę. A pan jakiej muzyki słucha? - Nadawał bez przerwy, a my nie wiedzieliśmy już, jak mu przerwać. On chciał nam to wszystko mówić.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tor
Użytkownik - Tor

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-10-24 21:25:31