Zawodniczka fair play
Dziś Aleksandra skończyła zajęcia wcześnie, pan od geografii zachorował, gdy wróciła pomogła mamie z obiadem. Spaghetti. Dziewczyna bardzo się cieszyła, bo to danie naprawdę rzadko gościło w ich domu. Wstawiła makaron, mamusia zrobiła sos i przygotowała mielone. Danie to naprawdę się udało, było pyszne. Niebo w gębie. Po zjedzeniu oglądali telewizję, cała rodzina w komplecie, oglądali jakiś przygodowy film, bardzo fajny. O osobie, której zmarli wszyscy dokoła, a ona została sama i wyjechała do Afryki w poszukiwaniu przygód. Ola porównała się do tej osoby, ona też ma czasem wrażenie, że jest sama i nikt jej nie rozumie…
Nadszedł czwartek, wyobrażacie to sobie? Jeszcze jeden dzień i rozpoczną się długo oczekiwane zawody. Ola całą noc śniła o piątku, marzyła jej się wygrana. Nie wiadomo skąd w jej śnie znalazła się jakaś dziewczyna, widziana przez mgłę, ale bliska jej sercu. To uczucie było dziwne, ale bardzo realistyczne i entuzjastyczne. Śniła jej się też wygrana, widziała puchar, za co? Czyżby nasza szkoła wygrała zawody? To byłoby takie piękne, takie niesamowite… Ale przecież zawody jest bardzo trudno wygrać, trzeba naprawdę się postarać. Acz kol wiek myślę, że jeśli dziewczyny z drużyny nastawiłyby się do tej sprawy tak jak Ola miałyby już kawałek wygranej, bo w siatkówce dużo rzeczy zależy od psychiki. Nie wolno nastawiać się od razu na porażkę, mimo iż trudno osiągnąć zwycięstwo. Wiadomo, w życiu nie jest łatwo i powie nam to każdy sportowiec, który coś zdobył, dał radę i nie poddał się na starcie, a przecież początki są zawsze trudne i wymagają ogromnego poświęcenia oraz wkładu w pracę. Są sytuacje, w których jest naprawdę ciężko, ale to właśnie wtedy trzeba zacisnąć pas i powiedzieć „nie” przeszkodzie. I nie jest tak tylko w sporcie, jest tak wszędzie, gdy chcemy wspiąć się na wyższy szczebel drabiny. W tych trudnych chwilach powinni pomagać nam przyjaciele, rodzina, ale przecież są osoby samotne, które nie mają nikogo prócz samych siebie, wtedy liczy się ich silna wola i osobowość, Olka taką ma.
Wstała o świcie, sen nie dawał jej spokoju, nie mogła już zasnąć, wierzyła, że poradzimy sobie bez Elwiry, poradzimy sobie z Igą, tylko ta dziewczyna musi uwierzyć w siebie, musi uwierzyć w swoje możliwości. Zrobiła śniadanie, kanapki z dżemem i czarną herbatę. Czekając, aż domownicy się obudzą wzięła do ręki książkę i powtarzała sobie tematy z geografii. Po dwóch godzinach domownicy wstali, herbata wystygła, wypili zimną, po co miałaby się zmarnować? Dziś posiłek znów smakował wyjątkowo, bo rodzina zjadła go wspólnie, znowu te miłe rozmowy, w tym momencie nie liczyły się problemy, bieda… Liczyło się to, że tato może pośmiać się córką, córka z mamą, mama z tatą. Szkoda, że czas tak szybko daje się we znaki, niestety trzeba było skończyć sielankę i wrócić do realistycznego świata. Starsza córka odprowadziła siostrę do babci i poszła do szkoły. W szkole pierwszy był język polski, Ola aktywna jak zawsze zdobyła dwie oceny celujące. Dziś szczęśliwa od rana, śniadanie dodało jej niesamowitej otuchy, nawet kiedy mijała się z Elką i jej bandą miała siłę odpyskować i zwracała uwagi na przezwiska lecące w jej stronę. Dzisiejszy dzień był zaczarowany, udoskonalił go też popołudniowy trening. Wszystko zmierzało ku dobremu.
Wieczór również nie zepsuł jej rewelacyjnego nastroju, nie zważyła uwagi obiad, którym był znów bulion, zjadła go tak jakby był to najsmaczniejszy posiłek na świecie, wzięła do ręki książkę i wdała się w fikcyjny i piękny świat baśni. Zafascynowana fantastycznym światem zapomniała gdzie jest, nie zważała uwagi na godzinę, czytała i czytała, ocknęła się dopiero dziesięć po północy… Nawet nie przebrała się w piżamę, wzięła koc, położyła się na niepościelonym łóżku i spała śniąc o cudownym, nierealnym książkowym świecie.