Zagubiona, odrzucona, zapomniana… Miłość
W głównej mierze za przeobrażenie młodej kobiety odpowiadali dwaj eks partnerzy. Pierwsza, a zaraz potem kolejna wielka miłość. Podczas czasów licealnych najbliższy był kolega z ławki. Słodki chłopaczek, szkolny zawadiaka i pożeracz damskich serc. Od samego początku wiadomo było, że nic dobrego z tej znajomości nie wyniknie. Jednak dziwnym trafem Ewelinie udało się przebić przez wianuszek adoratorek otaczających Bartka. Wiedziała, że będzie jedną z wielu, ale bezwarunkowa, szczenięca miłość, jaką darzyła tego chłopca, kazała jej iść na wszelakie ustępstwa. Latami karmiła się myślami, że on zrozumie, jak bardzo go kocha. Jaki jest dla niej ważny. Jak bardzo pragnie być całym jego światem. Cierpliwie znosiła poniżenia, jakimi raczył ją młody Belmondo. Nie raz widziała go z całkiem nową Białogłową, radośnie idących przez park lub objętych na deptaku w rynku. Tłumaczyła jego zachowanie, starała się usprawiedliwiać i wybaczać. Idealizowała postać Bartka do niewyobrażalnych rozmiarów. Znikome chwile spędzane razem, były dla nastolatki magiczne, a zarazem skrajnie przerysowane.
Z ogromną uciechą powracała do wspomnień: delikatny pocałunek podczas letniej burzy, górska wędrówka zwieńczona piknikiem i majestatycznym widokiem zachodzącego słońca. Zimowy spacer z psem w świetle księżyca, wymieniane ukradkiem liściki na zajęciach, wysyłane setkami tkliwe wiadomości tekstowe. Subtelny taniec dłoni, odgrywany na deskach jej pleców, muśniecie ustami wrażliwej linii obojczyka, delikatna pieszczota nadgarstka, szeptane cichutko do ucha kłamstwa i kłamstewka…
Takich momentów mogłaby wymieniać setki. Pląsając pomiędzy jawą, a snem. Nie rejestrując do końca, co było prawdą.
Faktem było tylko to, że Bartek przez bardzo długi czas, wykorzystywał Ewelinę. Wywierał na nią liczne środki perswazji, głównie bazując na swoim uroku osobistym. Perfidnie mamił i czarował naiwną dziewczynę, by osiągnąć to, co akurat w danym momencie było mu potrzebne, ale też wielokrotnie spełniając swoje fanaberie. Latami raz rzucone zaklęcie -trzymało nastolatkę w swoich szponach. Każąc być na każde zawołanie cudownego Adonisa.
Z marazmu wyrwała ją zupełnie przypadkowa sytuacja. Ewelina znalazła się w odpowiednim czasie, o odpowiedniej porze. Boski Piotruś Pan, przechwalał się koledze licznymi podbojami i wyskokami erotycznymi. Wieczorami spędzanymi z coraz to inną długonogą blond boginią. Upojnymi nocami przesyconymi igraszkami, z ponętnymi brunetkami. Weekendowymi wyjazdami zapełnionymi lubieżnymi orgiami.
Dla Eweliny owo wyznanie było, jak kubeł zimnej wody i kopniak w tyłek razem wzięte. W sekundę wyleczyła się z miłości do idealnego Bartka, dla którego wyznacznikiem był wypchany po brzegi portfel, sportowe ekskluzywne autko i pusta laseczka u boku, poza tym nic. Zupełnie nic…
Czas zabliźnił ból w sercu Eweliny, a na horyzoncie pojawił się Jarek. Dojrzały mężczyzna, który emanował wizją spokoju i bezpieczeństwa. Dla młodej kobiety była to pożądana odmiana. Wcale nie przerażał ją związek ze starszym partnerem. Jedyne, czego potrzebowała po tragicznym rozstaniu, to szczerego uczucia. W głębi duszy wierzyła, że ten facet jej to da. I na początku tak właśnie było. Cudownie, idyllicznie, epicko.
Ich relacje układały się poprawnie, do momentu wynajęcia wspólnego mieszkania. Niespodziewanie do drzwi ich gniazdka zapukały problemy. Jako pierwsze finansowe, brakowało gotówki, nawet na podstawowe produkty. Z pozoru rozgarnięty Jarek okazał się nie być takim krystalicznym ideałem. Nie wiedział, jak zarobić na czynsz oraz inne opłaty, a co gorsza nie miał żadnego planu, by tą sytuację zmienić.
Ciągłe nerwy i stresy związane z pieniędzmi skutecznie oziębiły atmosferę w sypialni. Coraz rzadziej mieli na siebie ochotę, rozmowa przeradzała się w kłótnię, a wspólne zasypianie przestało istnieć. Z każdym dniem oddalali się od siebie. Jedno od drugiego odgradzało się wysokim murem. Pogrążone w swoich myślach, zapominając, jak jeszcze nie tak dawno stanowili kwintesencję jedności, zgodności oraz porozumienia. Pin i zielony zdominowało i zrujnowało ich życie doszczętnie.