WYZNANIE c.d.
Jezu malusieńki,
Leży wśród stajenki.
Płacze z zimna,
Nie dała mu
Matula sukienki.
Ociera łzy. Długo milczy.
Ziemia Święta, ojczyzna Chrystusa, powitała mnie po polsku. Po polsku rozmawiają właściciele pensjonatu, w którym mieszkam, po polsku mówią na rynku i w sklepach. Nawet policjant, którego na ulicy zagadnęłam po angielsku, z oburzeniem spytał: „A co to polskiego pani nie zna?”
Tak bardzo zatęskniłam do Polski. Tak chciałabym wrócić. Tak jej mi nagle stało się dojmująco brak. Tu, na obczyźnie, dziwnej obczyźnie, gdzie dookoła króluje polska mowa, poczułam, jak bardzo, jak mocno, jak niezmiernie kocham Polskę.
Dlatego z takim zapałem podjęłam się koncertów dla żołnierzy. By móc podnosić na duchu, prostymi, żołnierskimi piosenkami, tych, którzy ofiarą swego życia przybliżali mi chwilę powrotu do ojczyzny. Tak bardzo chciałabym doczekać tej chwili. Choć co raz bardziej wątpię.
Śmierć, śmierć, śmierć wokół mnie, Tyle śmierci wokół mnie, że myśl o mojej mnie nie przeraża.
Dopiero dziś w nocy, ten szalony czyn doktora sprawił, że zaczęłam swoje życia podsumowywać. Ileż w nim było przypadku, ile szczęścia, ile dobra ile zła. Przecież do szkoły baletowej nie poszłam, by zostać tancerką. Posłał mnie do niej ojciec, bo szkoła dawała darmowe obiady, a nam nie zawsze na obiad starczało. Szkoła miała ulżyć mi w biedzie. I ulżyła, więcej sprawiła, ze miałam dostatnie życie. Ale czy o takim dostatnim życiu dla mnie marzyli moi rodzice? Czy ja sama jestem z tego życia dumna? Co po nim pozostanie? Jak długo pamiętać będą o mnie widzowie kabaretów? Czy znajdzie się dla mnie miejsce w kąciku serca któregoś z tej gromadki dzieciaków, którym starałam się, jak umiałam ratować życie? Myślałam o tym w nocy i łzy same płynęły mi po twarzy. Już nie płynną. I lżej mi na duszy.
Śpiewałam piosenki,
Brzmiały ich dźwięki
Ludziom na pocieszenie.
Słuchali w radości
Możni i prości
W sercach swych czując drżenie.
A jeśli któremu,
Któż to wie czemu
Łza czasem błysła w oku,
To dla tej czystej łzy jednej,
Przebacz mi biednej,
Przebacz największy grzech.
Gdy kiedyś u nieba progu,
Skruszona stanę przy Bogu,
Nawet i Stwórca w niebie,
Nie spojrzy groźniej od ciebie.
Ja Bogu powiem: Mój Boże,
Przychodzę tutaj w pokorze,
Prośbę o łaskę wnoszę,
Spójrz tylko, proszę i sądź.