Wynalazek
- Przykro mi Dąbrowski, ale chyba zwariowałeś z tą troską o losy ludzi. Wyobrażasz sobie co by się działo gdyby świat dowiedział się o takim wynalazku? Wiesz ile wojen byś wywołał? Myślisz że pomógłbyś ludzkości? Nawet nie wiesz ile ludzi by zginęło w imię twojej dobroci i wielkoduszności. Oszczędzę ci wyrzutów sumienia i wyrywania tych gęstych włosów, które tak szybko odzyskałeś. Obiecuję że nie będę go wykorzystywał zbyt często.
Rozbieranie elementów trwało kilka godzin. Każdy fragment był starannie pakowany, opisywany i wynoszony do podstawionego przed wejściem samochodu aż na środku pomieszczenia pozostało puste miejsce po którym jeździły roboty poznając nowy teren. Dąbrowski obserwował wszystko siedząc pod jednym z regałów a na jego twarzy na zmianę występowały złość, smutek i zwykła obojętność w chwilach gdy godził się z tym co obserwuje. Gdy zauważył że wszyscy opuszczają pomieszczenie a jego pozostawiają samego, zerwał się na nogi i ruszył za nimi.
- Ach, jeszcze ty, prawie zapomniałem. Chciałeś się wykupić, uznajmy że właśnie to zrobiłeś. Przykro mi ale nie możesz wyjść, chociaż nawet gdybyś to zrobił i ogłosił co stworzyłeś wzięto by cię raczej za wariata. Drzwi zostaną zaryglowane. Nie mam ochoty cię od razu zabijać, może w przypływie natchnienia wymyślisz przenikanie przez ściany i będzie z ciebie jeszcze pożytek, ha ha.
Dąbrowski próbował wejść na schody jednak ochroniarze odepchnęli go i rzucili na jeden z regałów. Siła uderzenia zachwiała półkami z których posypały się stare urządzenia spadając na wynalazcę. Jedno z nich zawadziło o lampę i w jednej chwili w całym pomieszczeniu zgasły wszystkie światła. Jedyny blask wpadał przez wciąż uchylone drzwi i ukazywał kłębiący się w powietrzu pył.
- I na dodatek będziesz musiał siedzieć w ciemności. – powiedział mężczyzna wychodząc.
Drzwi się zamknęły i dało się słyszeć metaliczne dźwięki podczas ich blokowania od zewnątrz. Dąbrowski wygrzebał się powoli spod przygniatających go urządzeń ciężko oddychając. Leżąc na boku poczuł jak lekko trąca go coś w plecy a wśród spowitej w ciszy piwnicy rozległ się komputerowy dźwięk:
- Może kawę?... Może kawę?...