Wojownik (18+)
- Idziemy. – Kubijowycz wstał i ostrożnie ruszył przed siebie.
Szli powoli, starali się być cicho. W końcu zobaczyli zwłoki. A może jest tylko ranny?
- Osłaniaj – polecił Iwczenko. Zbliżył się do kształtu odzianego w części munduru pochodzące z różnych sortów. Kończyny miał powykręcane w groteskowo nienaturalny sposób. Dreszcz przeszedł Iwczenkę; celując w korpus, kopnął leżącego. Trup. Nic dziwnego, zamiast brzucha miał ranę wlotową, a z przestrzelonej tętnicy udowej wylały się litry krwi. Mundur w tym miejscu wyglądał jak postrzępiona, brudna szmata. W powietrzu unosił się odór śmierci – metaliczny zapach krwi wsiąkającej w ściółkę. Obok trupa leżał powtarzalny karabin wyborowy używany w Siłach Zbrojnych Ukrainy, ale i przez inne państwa. Iwczenko klęknął i przeszukał zwłoki. Zabrał trzy magazynki do karabinu, podniósł też samą broń. Rozejrzał się. Kilka kroków obok klęczał Kubijowycz, który pojawił się bezszelestnie.
- Tylko jeden, a tyle szkód narobił.
- Będzie gorzej – zawyrokował Iwczenko.
--- wcześniej, koniec kwietnia 2014. Kijów ---
Natalija stała w półmroku z uśmiechem na twarzy. Jej serce przepełniała miłość. Na kanapie leżał Anatolij i mały Semen – spali. Ten mały pokój, który teraz nazywali domem, był jej oazą spokoju, który odnajdowała pomimo całego szaleństwa i fali przemocy, jaka ogarniała Ukrainę.
Podeszła i delikatnie położyła dłoń na ramieniu męża. Drgnął i ocknął się. Stęskniła się za nim.
- Zasnąłeś – szepnęła.
Anatolij zerknął na synka. Faktycznie przysnął, kiedy usypiał malca. Wstał powoli, żeby go nie obudzić. Był bardziej zaspany, niż mu się wydawało. Żona patrzyła na niego dziwnie.
- Co się stało?
- Kocham cię. – Przytuliła się do męża, który objął ją ramionami. Zalała ją fala błogiego uniesienia. Złapała Anatolija za rękę i pociągnęła w kierunku drugiej kanapy.
- Kochaj się ze mną – szepnęła i położyła się na kanapie.
Miała na sobie zbyt obszerną koszulkę męża. Uklęknął przy niej i pocałował w usta. Delikatnie gładził jej uda. Kiedy przesunął dłoń na jej brzuch i go odsłonił, zorientował się, że Natalija nie ma na sobie żadnej bielizny. Poczuł dłoń żony wsuwającą mu się w spodnie, a po plecach przebiegł mu dreszcz podniecenia. Jego palce przesuwały się po jej skórze, aż dotarł między jej uda. Jej ciało wiło się w rozkoszy. Wyczuł bijące od żony ciepło i pozwolił, żeby palce powoli nadal łamały bariery jej prywatności, która i tak nie miała przed nim tajemnic. Kobieta westchnęła i oderwała usta od ust męża.
- Kochaj się ze mną, jak nigdy wcześniej – powiedziała niemal bezgłośnie. I stało się. A serce Nataliji przepełniała miłość – miłość i szerzący się niczym zaraza strach…
--- luty 2014. Półwysep Krymski ---
- Chodź! – wrzasnął przebiegający obok kolega. Popędził dalej.
Iwczenko, który akurat zamiatał, odrzucił szczotkę i ruszył w tym samym kierunku, co inni piechurzy morscy. Z pomiędzy budynków bazy wybiegło jeszcze kilku jego kolegów. Część nie miała na sobie mundurów, tylko cywilne ubrania. Wszyscy biegli w kierunku wrzawy dochodzącej od strony ogrodzenia. Wypadli zza rogu…
Iwczenko zauważył kilku obcych – cywilów – uciekających w stronę muru. Żołnierze już dopadli jednego z napastników. Iwczenko ruszył w stronę najbliższego.
- Łapcie tamtego! – krzyknął ktoś przekrzykując tupot butów i inne nieartykułowane dźwięki dobiegające z ludzkich gardeł. Ktoś inny potknął się i upadł. Iwczenko dopadł cywila, kiedy tamten próbował wspiąć się na mur i ściągnął go na ziemię. Zanim zdążył się zastanowić, co robi, kopnął go ciężkim wojskowym butem w twarz. Facet z jękiem rozciągnął się pod murem. Trzymając się za szczękę zaczął powoli podnosić głowę. Kiedy spojrzał w oczy Iwczence, ten wymierzył mu kopniak z żebra, a potem następny w twarz i wtedy niewidoczne ręce złapały go za ramiona i odciągnęły do tyłu.