Wnet zapragną skrzydeł esej
wejść, tam dużo mądrych ludzi, oni ostrzegą ludzi w mundurach. - Myślisz, że można zmienić przeznaczenie. - Krwawy Feliks spojrzał na Stiepana lodowatym wzrokiem, a ten skurczył się ze strachu. - Idź stąd- wycedził przez zęby Dzierżyński, wracaj skąd przybyłeś. Nie rozumiesz że historia tego kraju musi się wypełnić. Jeśli chcą trwać muszą złożyć kolejną daninę krwi. * * * „Znowu polonez Szopena się skrada, O Boże mój! Jak wiele tu wachlarzy, Spuszczonych powiek delikatnych twarzy, Lecz jakże bliska jak szeleści zdrada Muzyka cień na ścianie kołysała… I straszna postać z okna mi kiwała” To na wesele przyszła Anna Achmatowa. W oknie stał Dzierżyński i gestem zapraszał Annę do dworku, lecz ona wahała się. Słysząc Szopena chciała tutaj zostać… lecz ta straszna postać. Jednak zawróciła. * * * Juliusz wrócił ze spaceru po Radziwiliszkach. Na ławeczce siedział Fiodor Dostojewski. Zaprosił Juliusza na rozmowę. - Niech pan powie – zwrócił się Dostojewski do Juliusza – jak to się stało, że ten pan który stoi w oknie i lodowatym wzrokiem obserwuje nas, stał się taką bestią. Wychowany został przecież w szlacheckiej rodzinie, w polskim dworku. Czy polskie kresowe dworki to miejsca gdzie rodzą się bestie? - Nie wiem panie Dostojewski dlaczego tak jest. W takim dworku urodził się Piłsudski. Dlaczego Feliks Dzierżyński został bestią, tego nie wie nikt. Przytoczę panu fragment mojego „Króla – Ducha”. Niech pan posłucha: „I strach mię zdjął od ludzi – bo mówili: To dziecko… czarnego ma ducha, Nigdy mu słońca anioł nie schyli Nad kołyseczką…” Czyli co panie Juliuszu, przeznaczenie. Przeznaczenie. * * * Panie Juliuszu nich no pan popatrzy, kto do nas się zbliża, to chyba Jesienin. Ledwo na nogach się trzyma, widać że ostro popił polskiej wódki. Usiadł na ławeczce i spojrzał w okno gdzie nadal nieruchomo stał Dzierżyński. Zaczął deklamować swój wiersz: „Diabli ciebie nadali, gościu! Nasza śpiewka się z twoją nie zgodzi. Trzeba było jeszcze w maleńkości Spławić wiosną po pierwszej wodzie”. - Panie Sergiuszu, co też pan mówi? – zapytał Fiodor Dostojewski. Ma rację – panie Fiodorze – to poeta, a poeta wie, widzi i czuje więcej. * * * Przy kominku siedział Adam. Otwarły się drzwi. Gospodarz dworku Marcin Cumft ogłosił że zaprasza wszystkich na bigos. - Ciekawe – pomyślał Adam – czy taki będzie miał czarowny smak jak ten mój z „Pana Tadeusza”. * * * Witam pana Seweryna, radośnie krzyknął Adam. To Seweryn Goszczyński przybył do dworku, na wesele Małgorzaty i Michała. - Witam wieszcza – rzekł Goszczyński. A wiesz Adamie że pozwoliłem sobie na pisać „Modlitwę Wieszcza”. Może posłuchasz? - Chętnie – rzekł Adam. Seweryn zaczął czytać. Adam zamyślony wyławiał z niej nieliczne fragmenty: „Ja, proch z najlichszych prochów – i mój hołd jest niczem Przed Twojem, nie objętem niebami, obliczem. A choćbym, jako naród, oddawał ci chwałę, Co przed Tobą narody, co są globy całe? Nie skalą objętości mierzysz Twoje twory, Lecz ogniem ich miłości, szczerością pokory. Wpijałem się w mą Polskę i ciałem i duchem, Żyłem jej życiem, drgałem każdym prawym ruchem, Ale nie odepchnąłem żadnego cierpienia, Jej łzy, jej krew zlewałem w me serce, jak w czarę, Zlituj się już nad tymi, co litości godni, I nie chłostaj ich więcej dla tych, co wyrodni, A i takim bądź raczej łaskawy niż srogi, Bo nie wiedzą, co czynią, gdzie wiodą ich drogi. Niech pękn