Wnet zapragną skrzydeł esej
* * * Do biblioteki słysząc o przybyciu Mertona zaczęli się schodzić zaproszeni goście. - Próbowaliśmy i nadal próbujemy – bo przecież czytają nas, już ich coraz mniej, ale czytają – poznać istotę życia i jego sens. Bo to jest najważniejsze. „Jedyną rzeczą, która zdolna jest uratować człowieka przed całkowitym rozkładem moralnym, jest duchowa przemiana. Ziemskie pragnienia, które człowiek żywi, to widma. Ich zaspokojenie nie daje prawdziwego szczęścia”. To były pierwsze słowa Tomasza Mertona. Zostawmy go na razie i jego zasłuchanych słuchaczy, chodźmy bo ktoś nowy podjeżdża pod dworek. Z karety wyszła przygarbiona postać. Witamy Mistrza. To Jan Matejko przyjechał. Pewnie będzie malował. * * * - Udostępnię Ci Mistrzu Janie pokój gdzie najwięcej światła – rzekł Marcin, witając Jana Matejkę. Zapewne namalujesz obraz, gdzie spróbujesz zawrzeć istotę wieku w jakim nam przyszło żyć i tym, którzy czytają właśnie ten tekst o nas. Ale odpocznij teraz, spróbuj naszych potraw, wina się napij. W bibliotece wykłada Tomasz Merton, możesz go posłuchać. Witaj raz jeszcze. Twoje reprodukcje wiszą w każdym pokoju w moim dworku. A tutaj w sieni popatrz Rejtan rozdziera koszule. Jan Matejko w Radziwiliszkach, co za radość. * * * Tomasz Merton na chwilę przerwał swoją opowieść i wyszedł na dziedziniec dworku w Radziwiliszkach porozmawiać z Marcinem. - Mówiłem panu, panie Marcinie jak tu przybyłem że Radziwiliszki to dziwne i ciekawe miejsce. - Panie Tomaszu – rzekł Marcin – Litwa cała, to dziwne i ciekawe miejsce. Przecież mistyczność paruje tutaj z wiosennych pól malowanych zbożem rozmaitym, bardzo intensywnie, wydobywa się z bożnic, karczem i chederów a anioły dobre i upadłe przelatują nad lasami do ukrytych wśród borów jezior. Taka jest nasz Litwa. Tylko tu mógł narodzić się Adam. Tu jest kwintesencja ducha, nie tylko polskiego. - Ale ducha można znaleźć w wielkim mieście, tak myślę. - Nie panie Tomaszu, nie można. Tam nie można. * * * Krzysztof Kieślowski przyjechał. Przywiózł swoje filmy. Ma zamiar je pokazać wszystkim. Chciałby aby każdy powiedział co o nich myśli. Marcin Cumft zorganizował w jednym z większych pokoi małą salę kinową. Ustawił filmowy projektor, powstawiał fotele i krzesła. Kieślowski wyszedł przed dworek. Palił jednego papierosa za drugim. Ujrzał nagle że zbliża się do niego Juliusz. - Witam panie Krzysztofie. Niech mi pan powie jaką rolę w pana Dekalogu pełnili aniołowie, bo przecież te zjawiające się ni stąd ni zowąd postaci gdy ma się wydarzyć coś ważnego, to przecież aniołowie. - Wie pan, panie Słowacki, ja nie zajmuję się teologią, ale tym niemniej pańska interpretacja że te postacie to aniołowie jest interesująca. Do rozmowy przyłączył się ojciec Maksymilian Kolbe, który takie słowa wypowiedział: - Panem aniołów jest Jezus. Aniołowie należą do Niego. Słowo „anioł” oznacza posłańca. Nieraz boimy się aniołów. Boimy się, że anioł przyniesie nieszczęście, tymczasem niesie on orędzie Bożej miłości. Anioł oznacza funkcję. Jest on sługę i wysłannikiem Boga, wykonawcą rozkazów Boga, zwiastunem jego planów wobec ludzi. Anioł – powiem wam na koniec – przynosi dobro z ręki Boga. Anioła – moi drodzy – można zobaczyć – nie tyle w jego postaci co w działaniu. Ojciec Maksymilian kiedy przed dworek wyszedł Marcin Cumft z zakłopotaną miną powiedział do Marcina te słowa: - Nie wiem teraz gdzie iść, czy słuchać Mertona czy obejrzeć filmy pana Krzysztofa? - Musisz ojcze wybrać. - Ja – rzekł Marcin – idę na filmy. * * *