Larkson Prolog
Witam. Jest to moje pierwsze opowiadanie. Kolejne rozdziały (jest ich 9 na dzień dzisiejszy) będę wrzucał jeśli ilość czytelników będzie w miarę odpowiednia. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłej lektury.
Larkson
Prolog
Przedmieścia Seattle, 25 października, godzina 6.58
-Synku! Czas do szkoły-zawołała z piętra niżej nadopiekuńcza matka.
-Aaaaa, ja pierdolę-odpowiedziałem do poduszki.
I się zaś zaczęło. Kolejny tydzień pobierania średnio potrzebnej wiedzy w średniej szkole. Znowu będę musiał słuchać swojego mało rozgarniętego kumpla Johny’ego, który będzie opowiadał o tym jaki to kolejny głupi horror zobaczył i jaką to nową dupę wyrwał. Znowu ta pierdolona matematyka. Znowu… aaa, ileż to można wymieniać. Szkoła jest do bani, przychodzący tam ludzie także, tak ogólnie mówiąc.
Dobra, czas wstać. Najpierw do kibelka zrobić Numer 1. Następnie schodzę na dół do salonu, gdzie obejrzę sobie telewizję i zjem obfite śniada…nie? Znów ten jebany pasztet?! No na litość boską! Ileż można? Lepiej nie będę już wybrzydzać. Chrzanić to, może coś w telewizji będzie. Rano nie ma co oglądać, najciekawszą rzeczą wtedy są tylko wiadomości. Afganistan: w centrum Bagdadu zamachowiec samobójca zabił 53 osoby, jego zwłok nie znaleziono... Nudy. Zuchwały napad na bank w Seattle... A jaki ma być jak nie zuchwały, wy debile? Nieśmiały? Wstydliwy? Ech, dalej. O, to jest może ciekawe. Cały kraj nawiedza fala porwań. Ofiarami są przeważnie dzieci w wieku od 14 do 18 lat. Dotychczas zanotowano około 100 porwań... Łoł, grubo! Ale to mnie raczej nie dotknie, nie mam aż takiego pecha. O, jeszcze coś. Korporacja EnerCom rozpoczęła budowę nowej stacji kosmicznej. „To nie będzie zwykła stacja, to będzie kosmiczny hotel oferujący najwyższe standardy i niezapomniane wrażenia. To największe tego typu przedsięwzięcie w historii ludzkości”, twierdzi prezes firmy Aaron Savage. Kosmiczny hotel? A niby czym tam ludzie dolecą? Ile to będzie kosztować? Pewnie w ciul.
Ok., zjadłem czas się umyć. Ząbki, rączki, full zestaw. Jak tak popatrzyłem do lustra to stwierdziłem, że ja to taki ładny gościu jestem. Rudo-brązowe rozchełstane krótkie włosy, prosty nos, brązowe oczy. Tylko ten widok psują te nieszczęsne okulary. Czasem mam ochotę je gdzieś wyrzucić. Jeszcze się ubiorę, spakuję plecak i dowidzenia.
Poszedłem na przystanek i odczekałem jakieś 5 minut. Wsiadam i znowu widzę znajome gęby. Kolesie, dziewczyny, których imienia nie znam i oczywiście Johnny. Zajął sobie i dla mnie najlepsze miejscówki z tyłu autobusu.
-Siema, białasie!- przywitał się jako pierwszy mój czarnoskóry przyjaciel.
-Co jest, asfalcie?- odpowiedziałem podając mu rękę i siadając obok niego. W tym samym momencie autobus ruszył.
-Jak ty mnie kurwa nazwałeś?
-A myślisz, że „białas” był dla mnie przyjemny? No właśnie.
-Dobre, nie pierdol. Widziałeś może film REC 2?
Here we go again…
-Nie, nie widziałem. Zaskocz mnie- powiedziałem znudzonym głosem.
-Jest o takich policjantach, co trafiają do takiego domu…
-Spotykają tam takie śmieszne potworki i zaczyna krwawa napierdalana?- Przerwałem mu wypowiedź domyślając się o co w tym filmie chodzi.
-Skąd wiedziałeś?
-Twoje filmy są do bólu przewidywalne… Rzygać mi się chce jak mi opowiadasz o tych swoich głupich horrorach. Może jakąś komedię sobie obejrz, na przykład coś Monty Python’ów?
-A co to kurna jest Monty Python?- Tym tekstem mnie zgniótł na podłogę.