Wnet zapragną skrzydeł esej
n dworek. Tutaj, wokoło był piękny ogród, tutaj ogrodzenie. I zrekonstruuje dworek. Wszystko będzie tak samo jak w XIX wieku. Tylko czy Duch przyjdzie. Bo to będzie rekonstrukcja. Tylko rekonstrukcja. * * * - Pięknie pan mówił, panie Marcinie o ziemi litewskiej, że ona paruje mistycznością – rzekł Juliusz do Marcina Cumfta. - Stach Wyspiański pamięta pan, Juliuszu pytał ustami panny młodej „Kaz tyz ta Polska, kaz ta? - Ja myślę – Marcin Cumft spojrzał przez okno na rozległą panoramę ziemi litewskiej – myślę że Polska jest w różnych miejscach. Chodzi mi o taką kwintesencję polskości, o to że w jednym miejscu, jednym czasie dzieje się coś co kształtuje potem duszę. Polską duszę. Takim miejscem była na pewno chata w Bronowicach, podczas wesela Rydla. Panie Juliuszu ale takich miejsc było więcej. Poślę Jaśka w te miejsca, niech zaprosi tych co brali udział w tych wydarzeniach. - Ma pan rację panie Marcinie. Te miejsca nawiedził mój „Król – Duch”. Byliśmy w miasteczku Bar, idźmy raz jeszcze, niech ks. Marek przyjdzie, niech przyjdą żołnierze z I brygady Piłsudskiego, niech przyjdzie syberyjski zesłaniec śniący o Polsce, niech przyjdą wreszcie górnicy z „Wujka”. Wie pan Juliuszu, otwarłem butelki z winem, rocznik 1808 a Kozietulskiego jak nie ma tak nie ma. - Kozietulski, panie Marcinie, wpadnie tu w sposób efektowny. Inaczej przecież nie może. * * * - Panie Marcinie niech pan powie jak będzie wyglądał świat za tysiąc lat. Pan to musi wiedzieć, tyle mądrych osób jest u pana a one wiedzą wszystko. - Co ty mi Jaśku za pytania zadajesz? Ale coś ci powiem. Wyobraź sobie rok 1001. Zamek książęcy gdzieś w Polsce. Na dziedzińcu spacerują: książę, biskup i zakonnik, który na chwilę został oderwany od przepisywania Księgi Świętej. I oni rozmawiają o tym jak będzie wyglądał świat za 1000 lat. Nie są w żaden sposób w stanie tego przewidzieć. Mogą wyobrazić sobie że świat będzie taki jak teraz kiedy o tym rozmawiają tylko powiedzmy nowocześniejszy. Ale przecież nie są w stanie wyobrazić sobie nic co jest w 2001 roku. Nic. Przyszłość Jaśku należy do Boga. Jest nieprzewidywalna. I my też nic nie wiemy. Wiemy jedno. Trzecie tysiąclecie musi należeć do Prawdy. Innej alternatywy nie ma. * * * Wyobraźmy sobie Jaśku – Marcin Cumft zapalił fajkę szykując się do dłuższej rozmowy – że wysyłam ciebie na ten dziedziniec zamku książęcego i ty przysłuchując się tej rozmowie o roku 2001, zaczynasz brać w niej udział. Opowiadasz im o komputerach, telewizorach, o radiu. Mówisz im o lotach kosmicznych, samolotach i przeszczepie serca. Mówisz, mówisz a oni co? Biorą cię za wariata, coś o stosie przebąkują. Już zaczynasz czuć swąd swojego ciała. Uciekaj więc stamtąd pókiś cały. Uciekaj. Rozumiesz Jaśku teraz. Zjawia się u nas ktoś z roku 3001. Mówi, mówi a my co? Nie wierzymy że to poszło w tym kierunku. I nic zrobić nie możemy. Wiemy przecież że mądrość, że wiedza przeminą. Co możemy zrobić? No pomyśl Jaśku co? * * * Do malowania wielkiego dzieła przystąpił Jan Matejko. Najpierw szkicował. Wyszedł z tego wielki chaos. Płótno nie mieściło wszystkich jego pomysłów. Matejko więc wyszedł z pracowni i szybkim krokiem zmierzał tam gdzie Bach, łączył się muzyką ze Stwórcą. * * * -Z mistrzem Janem muszę się widzieć. Z Janem Matejką, tym malarzem z Krakowa. Jestem Bartłomiej z Krakowa, przybyłem w pewnej bardzo ważnej sprawie. Marcin Cumft spojrzał na nowego przybysza. Atletyczna budowa, tubalny głos, widać że silny niczym Herkules. -Matejko, panie Bartłomieju słuc