Wieczorna rozmowa
- Stary i głupi dowcip - oburzyła się – Jednak z głodu nie poumierali a Janusz na pewno nie gotował.
- Nie, bo żywił się w różnego rodzaju barach i „fast foodach”.
- My też czasami idziemy coś zjeść do miasta.
- My, to co innego. Idziemy zjeść na miasto bo szukamy rozrywki, a oni często nie mieli w domu nic do jedzenia – machnął ręką, podkreślając swoje słowa.
- Tragizujesz.
- Ooo – na pewno nie. Po za tym, słyszałem, że w łóżku ona też się nie sprawdzała. Janusz zawsze narzekał, że w tych sprawach też chodzi głodny.
Wzruszyła ramionami. – Pokaż mi faceta, który nie narzeka na te sprawy. Wy wszyscy narzekacie dla zasady, a gdybyśmy tak was przyparły do muru, to nie wiem jak by się to doświadczenie skończyło.
- Taaak ? To spróbuj. Zobaczymy kto na tym lepiej wyjdzie.- Poczuł się dotknięty w swej męskości.
- Popatrz, popatrz jaki mądry. Lepiej byś pomógł caś w domu. Zmył naczynia albo odkurzył.
Wykrzywił się z niesmakiem – Zmieniasz temat.
- Ty też zmieniłeś. Rozmawialiśmy o Januszu, a ty próbujesz załatwić przy tym swoje sprawy.
Nic nie chcę załatwiać – oburzył się – tak jakoś samo wyszło z rozmowy. A swoją drogą, to on ma coś pokręcone w głowie. Żeby po tylu latach – mruknął bardziej do siebie niż do niej.
- Widzisz jaką masz dobrą żonę – uśmiechnęła się – nie musisz jej zostawiać i za to zrobiłbyś jej herbaty – powiedziała lekko pytającym tonem.
- Masz. Najpierw mnie obraża a teraz chce...